Było to w święto 3 króli bierzącego roku, godzina 21. Mając tylko jednego jointa na sen postanowiłem, że pójdę do apteki i kupie thiocodin (uwielbiałem urządzać sobie seanse koda+marja+choppedandscrew) Jak się okazało z racji tego, że było święto apteki były zamknięte. W internecie znalazłem apteke dyżurującą. Była ona oddalona spory kawałek od mojego domu, ale chęć zażycia kody była tak wielka, że to nie był żaden problem.
Irlandzka Garda pod wrażeniem "wyrafinowanej" plantacji marihuany prowadzonej przez Polaka
Podczas nalotu na jego plantacje policjanci nie mogli wyjść z podziwu dla ogromu pracy, którą włożył w urządzenie tego nielegalnego procederu.
Kategorie
Źródło
Odsłony
513Bartłomiej K. z irlandzkiego Limerick przyznał się do stawianych mu zarzutów dotyczących hodowli marihuany. Podczas nalotu na jego plantacje policjanci nie mogli wyjść z podziwu dla ogromu pracy, którą włożył w urządzenie tego nielegalnego procederu.
34-letni Polak przed sądem Limerick Circuit Court przyznał się do licznych zarzutów związanych z prowadzeniem domowej plantacji konopi indyjskich. Została ona odkryta przez funkcjonariuszy Gardy podczas nalotu, który miał miejsce 14 września 2016 roku. Jak relacjonował detektyw Declan O’Halloran w lokalu znajdującym się w Castlewell mieliśmy do czynienia z bardzo przemyślanym przedsięwzięciem. - To była niezwykle profesjonalna plantacja konopi - komentował na łamach lokalnego portalu "Limerick Leader" nie ukrywając pewnego podziwu.
Nasz rodak hodował rośliny w dwóch pokojach, a każde z nich było wyposażone w odpowiedni system filtracji i oświetlenia, a także specjalne namioty. Według relacji irlandzkich mediów elektrycy z ESB Networks mieli znajdować się pod "ogromnym wrażeniem" wobec sposobu, w jaki całe to nielegalne przedsięwzięcie było zasilane prądem. Polak w bardzo pomysłowy sposób przekierował zasilanie sieciowe, aby ominąć główny licznik.
W dniu policyjnego nalotu rośliny miały około ośmiu tygodni, a ich wartość rynkową oszacowano na prawie dwadzieścia tysięcy euro. Jak ustalono w sądzie Bartłomiej K. sam nauczył się uprawiać konopie korzystając z poradników znalezionych w internecie. Pieniądze na "profesjonalną" plantację pochodziły z odszkodowania, które otrzymał po wypadku drogowym w hrabstwie Clare w 2011 roku. Trzeba przyznać, że samozaparcia, ambicji i pracowitości odmówić mu nie można, choć spożytkował je w bardzo niewłaściwy sposób.
Broniący naszego rodaka adwokat Andrew Sexton zwracał uwagę, że jego klient do tej pory nie miał problemów z prawem i ma świadomość przestępstwa, które popełnił i wie, że jego postępowanie było niedopuszczalne. Sprawa została odroczona, a w czerwcu poznamy wyrok sądu.