Witajcie w kraju, gdzie marihuana jest legalna… pod warunkiem, że jej nie widać, nie słychać i – broń Boże – nie pachnie. W Hellevoetsluis, malowniczej miejscowości pachnącej dotąd głównie morzem i smażonymi frytkami, sąsiedzi od dwóch lat żyją w aromatycznej chmurze z największej w kraju plantacji konopi. Teraz sąd wziął głęboki wdech i wydał wyrok: tydzień na zamontowanie filtrów albo kara, która zaboli nawet tak wielką firmę jak CanAdelaar. Czy holenderski eksperyment z legalną trawką właśnie zamienia się w dym?
Witajcie w kraju, gdzie marihuana jest legalna… pod warunkiem, że jej nie widać, nie słychać i – broń Boże – nie pachnie. W Hellevoetsluis, malowniczej miejscowości pachnącej dotąd głównie morzem i smażonymi frytkami, sąsiedzi od dwóch lat żyją w aromatycznej chmurze z największej w kraju plantacji konopi. Teraz sąd wziął głęboki wdech i wydał wyrok: tydzień na zamontowanie filtrów albo kara, która zaboli nawet tak wielką firmę jak CanAdelaar. Czy holenderski eksperyment z legalną trawką właśnie zamienia się w dym?
CanAdelaar, gigantyczna plantacja marihuany mieszcząca się w przerobionych szklarniach pomidorowych w Hellevoetsluis, od dwóch lat działa pod czujnym okiem rządu. Jej rozmiary robią wrażenie – siedem boisk piłkarskich pełnych konopi, które zamiast pomidorów „dojrzały” do zupełnie innego biznesu. Problem w tym, że mieszkańcy nie potrzebują już nawigacji GPS, żeby znaleźć drogę do domu – wystarczy kierować się charakterystycznym aromatem. Ponad 2 000 skarg od 300 sąsiadów sprawiło, że sąd zażądał instalacji filtrów powietrza w ciągu tygodnia.
Plantatorzy tłumaczą, że filtry już się montuje, ale kary w wysokości 3,5 mln euro nazwali „zamknięciem w przebraniu”. Sąd pozostał jednak niewzruszony: zasady to zasady, a marihuana ma pachnieć tylko w coffeeshopach, a nie na osiedlu domków jednorodzinnych.
Eksperci ostrzegają, że jeśli CanAdelaar padnie, legalny eksperyment z marihuaną może się posypać, a coffeeshopy znów będą kupować z czarnego rynku. Ministerstwa zdrowia i sprawiedliwości uspokajają jednak, że „jest lista rezerwowa hodowców”. Oczywiście nic nie mówi się o tym, jak długo potrwa ich certyfikacja i ile jointów zdąży się sprzedać „na lewo” w międzyczasie.
Holandia przez lata słynęła z tolerancyjnego podejścia do marihuany. Dziś sądy zamykają legalne plantacje, bo pachną… marihuaną. Logiczne, prawda? Jeśli ten trend się utrzyma, to już niedługo będzie można zamknąć piekarnię za „zapach świeżego chleba„, a perfumerię za „nadmierny aromat”.
maj 2008, wiosna, park, pozytywne nastawienie, chęć poznania co ten brat bierze na tych dyskotekach ;)
Wbiegając do łazienki w poszukiwaniu gumek do włosów rzucił mi się w oczy pamiętny zielony ręcznik, dzięki któremu do mojej głowy wpadł pomysł na napisanie tego oto tripraportu. Niestety moje umiętności składnego pisania są znikome, jednakże wspomniany ręcznik nie pozwala o sobie zapomnieć, a zatem zapraszam do przeczytania poniższego tekstu :)
witam i czytam co piszecie na temat kokainki moze najpierw napisze
o moich przezyciach a potem napisze do czego zmierzam . a wiec
jestem normalnym kolesiem lat 24 jestem anty nalogowy nie pije nie
pale z uzywek tylko sex :) przypalam marysie raz na miesiac i to tez
tylko na imprezce .w swoim zyciu orpocz marysi palilem hash i to
wszystko na temat koksu zeszlo podczas wyjazdu na jakas imprezke tak
z nikad i od slowa do slowa kupilismy sztuke .imprezka w tuz tuz