Dyrektor Gimnazjum w Wieliczce ma nadzieję, że niedawny przypadek złapania naćpanego ucznia przyspieszy decyzję o założeniu monitoringu w szkole.
O sprawie pisaliśmy przed paroma dniami. Przypomnijmy, tuż przed świętami jeden z nauczycieli gimnazjum w Wieliczce zaobserwował, że uczeń tej szkoły stoi posępnie pod ścianą. Zaniepokojony wezwał rodziców i policję. Jak się okazało, uczeń był pod wpływem środka lub środków odurzających. Potwierdził nam tę informację komendant powiatowy policji w Wieliczce nadkom. Ryszard Róg. Odmówił dalszych informacji. Zdradził jedynie, że "sprawa jest grubsza".
Jak się dowiedzieliśmy nieoficjalnie, przesłuchania mogą się przedłużyą. Uczeń musi byą przesłuchiwany w obecności rodziców, którzy jednak nie zgłaszają się na policję. Zdaniem dyrektora gimnazjum Bogusława Borowskiego, ma także na to wpływ to, że sprawa jest w komendzie przekazywana z rąk do rąk. Skutek jest taki, że pedagog szkolna Aneta Pasek musi jeżdzią po kilka razy i składaą ponowne zeznania.
Zdaniem dyrektora Borowskiego, współpraca popsuła się od spotkania na temat bezpieczeństwa, które odbyło się w listopadzie.
Dyrektor podkreśla, że uczeń musiał przyjść do szkoły już pod wpływem narkotyków i najprawdopodobniej nie używał ich na terenie placówki. Ma nadzieję, że ten incydent pomoże w szybkim podjęciu decyzji o założeniu monitoringu na terenie gimnazjum. Taki postulat zgłasza do władz miasta już od jakiegoś czasu. Władze rozkładają ręce, że nie ma na to pieniędzy, a sam dyrektor nie ma jasnej koncepcji funkcjonowania monitoringu. Sprawa upadła już w komisji budżetowej, która stwierdziła, że będzie rozmawiać już o konkretnych propozycjach, a nie wymyślać za szkołę rozwiązania.
Przypomnijmy, do tej pory na wszelkie informacje i alarmy na temat narkotyków, nie tylko zresztą w tej szkole, rodzice i radni słyszeli uspokajające słowa dyrektorów, że problemu nie ma. Każdy zapewniał na forum publicznym, że jego szkoła jest wolna od narkotyków, a alarmy to plotki wyssane z palca i wietrzenie sensacji. (pk)
Komentarze