CRACK: KOKAINA, KORUPCJA I KONSPIRACJA. Zmarnowany potencjał filmu i ludzi

Ten nowy dokument Netflixa zaczyna się jak każde uzależnienie: początek ma świetny i nas wciąga. Jak tytułowy narkotyk Crack: kokaina, korupcja i konspiracja szybko uderza do głowy i zapowiada się pięknie. I znów tak samo jak tytułowy narkotyk ta opowieść o wpływie cracku na amerykańskie społeczeństwo i o zamieszaniu rządu oraz CIA w transportowanie kokainy do USA okazuje się ostatecznie tylko rozczarowującym zjazdem.

pokolenie Ł.K.

Kategorie

Źródło

film.org.pl

Komentarz [H]yperreala: 
Tekst stanowi przedruk z podanego źródła. Pozdrawiamy!

Odsłony

192

Ten nowy dokument Netflixa zaczyna się jak każde uzależnienie: początek ma świetny i nas wciąga. Jak tytułowy narkotyk Crack: kokaina, korupcja i konspiracja szybko uderza do głowy i zapowiada się pięknie. I znów tak samo jak tytułowy narkotyk ta opowieść o wpływie cracku na amerykańskie społeczeństwo i o zamieszaniu rządu oraz CIA w transportowanie kokainy do USA okazuje się ostatecznie tylko rozczarowującym zjazdem.

Otrzymujemy zatem produkt pęknięty w połowie. Pierwsza część jest ekstatyczna i zmontowana w teledyskowym stylu; pomiędzy wypowiedzi osób i archiwalia wpleciono sceny ćpania ze znanych filmów oraz fragmenty rapowych piosenek. Twórcy rekonstruują klimat epoki, aby opowiedzieć o narodzinach cracku – taniej alternatywy dla kokainy, uznawanej za narkotyk białych elit. Łatwiej dostępny i błyskawicznie działający crack szybko opanował biedne ulice i dzielnice USA lat 80., popularność zdobywając przede wszystkim u czarnej społeczności. Historię narkotyku przedstawiono nam z niezwykłą werwą, chociaż pod względem informatywności nie wykroczono poza poziom wpisu na Wikipedii.

Coś dziwnego zaczyna się dziać jednak w drugiej części, poświęconej kwestiom, które – nie ukrywam – ciekawiły mnie najbardziej: korupcji i konspiracji, czyli zamieszaniu rządu USA w handel kokainą. I tutaj przychodzi ogromne rozczarowanie, ponieważ dokument w sensacyjnym tonie opowiada o rzeczach, które wiadome były od dawna – że CIA miała aktywny udział w przerzucaniu koki do USA. To prześlizgnięcie się po temacie korupcyjnym nie byłoby może tak drażniące – w końcu twórcy mają prawo skupić się na innym aspekcie portretowanego problemu – gdyby właściwie cała końcówka nie była poświęcona karkołomnej próbie zrzucenia na rząd całej odpowiedzialności za zdeprawowanie społeczeństwa przez crack. Forsowana przez dokument teza brzmi: rząd amerykański najpierw uzależnił swoich obywateli od cracku i kokainy, a potem wszczął walkę z dilerami, nakładając drakońskie kary za choćby posiadanie tych narkotyków, tym samym krzywdząc swoje własne ofiary. Ta teza nie ma prawa zostać przekonująco uargumentowana, ponieważ materiały dowodowe na jej poparcie są liche, a lwią część dokumentu stanowią subiektywne wypowiedzi szerzej nieznanych osób występujących w roli ekspertów. Brak podstawowej dziennikarskiej rzetelności i podciąganie materiałów dowodowych pod tezę momentami aż bolą.

Ale najbardziej boli fakt, że twórcy nie oferują czarnej, wyniszczonej przez crack społeczności USA tego, co tak potrzebne przy wychodzeniu z nałogu: wzięcia odpowiedzialności za własne czyny i spojrzenia w głąb siebie. Jakże wygodnie zrzucać całą winę za swoje porażki na zewnętrzne czynniki. CIA mogło przerzucać kokainę do USA, ale sam crack pozyskano na drodze eksperymentu, a dilowali nim ludzie, którym żaden tajny agent nie trzymał przy głowie pistoletu. Kiedy słucham bezrefleksyjnych wspomnień byłych dilerów o tym, jak to sprzedawali narkotyki dzieciom, by mieć na fajne ciuchy, i jak czerpali korzyści seksualne od ciężko uzależnionych kobiet, to jakoś nie chce mi się wierzyć, że skończyliby lepiej, gdyby nie crack. A kiedy jako ofiarę próbuje mi się przedstawić wyniszczoną, ledwo formułującą zdania kobietę, która według swoich własnych słów przez crack straciła trzy córki (przez crack, nigdy przez swoje błędy) – to wybaczcie, ale jakoś nie potrafię przełknąć tego wpychanego we mnie na siłę współczucia.

Dokument nie dopatruje się żadnej winy u społeczeństwa, wypowiadający się byli dilerzy i narkomani są sympatyczni – ale dopatruje się za to bestialstwa u amerykańskiego rządu, odbierającego niemowlęta tym ciężarnym, w których krwi wykryto narkotyki: na pewno za każdym takim przypadkiem kryje się dramatyczna historia, ale czy według twórców uzależnione matki naprawdę powinny zajmować się dziećmi? Kara nawet kilkunastu lat pozbawienia wolności za posiadanie cracku rzeczywiście jest drakońska (choć można próbować jej bronić, bo ostatecznie okazała się skuteczna w wyplenieniu cracku z ulic) i faktycznie nietrudno dopatrzeć się rasistowskiego podłoża w wyższych wyrokach za handlowanie „czarnym” crackiem niż „białą” kokainą, ale żadna skuteczna terapia – i żaden dobry dokument – nie obędzie się bez obiektywizmu i uczciwego rozważenia wszystkich czynników.

Przez to wszystko Crack… staje się nie tylko opowieścią o zmarnowanym potencjale dotkniętych uzależnieniem ludzi, ale i sam jest opowieścią ze zmarnowanym potencjałem. Infantylną, płaską. Nie wiem, czy twórcy chcieli opowiedzieć mi o tragicznym wpływie cracku na społeczeństwo amerykańskie, zwłaszcza jego czarnoskórą część. Nie wiem, czy chcieli zdemaskować grzechy rządu. W jednym i drugim przypadku prześlizgnęli się po powierzchni, nie oferując mi niczego więcej ponad oczywistości, banały oraz zbyt pospiesznie i niesprawiedliwie formowane tezy.

Oceń treść:

Average: 9.5 (2 votes)

Komentarze

zibi (niezweryfikowany)

Dokladnie mialem te same odczucia.
Zajawki z NeuroGroove
  • 2C-I

22:30





Wciągnąłem do nosa około 5mg 2C-I. Dawka mała, ale ten sposób działa 2x silniej niż doustne podanie, a niektórzy są zadziwiająco wrażliwi na 2C-I, więc wolałem nie ryzykować z całymi 20mg doustnie.


Po około 5 minutach nos zaczął strasznie piec. To zupełnie coś innego niż przy podaniu doustnym, fenetyloaminy nie są chyba przeznaczone do takiej absorbcji.





22:45

  • MDMA (Ecstasy)

  • Dekstrometorfan

Witam. Jestem nowy na forum i chcę napisać mój pierwszy TR. Ćpam DXM od grudnia 2008 roku. Krótko: Byłem w szpitalu 30 grudnia. Miałem wtedy kompletny odlot. 10 września byłem drugi raz w szpitalu, a potem trafiłem do Ośrodka Nadzieja w Bielsku-Białej. Miałem tam siedzieć do 18 miesięcy. Siedziałem 2, bo wyrzucili mnie stamtąd za złe zachowanie.. Wróciłem do szkoły. Kasę na DXM biorę ze sprzedawania książek. Nie mam już skąd brać kasy. Może znajde jeszcze jakieś sposoby na zdobycie kochanego DXM. Wczorajszy odlot był chyba najlepszy jaki miałem.

  • Kodeina
  • Pierwszy raz

Brak pomysłów na nudę, mój dom, popołudnie, podekscytowanie moim pierwszym spotkaniem z substancją psychoaktywną

Po raz pierwszy zajrzałam na tą stronę przypadkowo, gdy moja siostra spytała się mnie co to kodeina. Zaczęłam czytać tutejsze raporty i strasznie się nakręciłam. Jeszcze nigdy niczego nie brałam i bardzo chciałam to zmienić, pomimo mojego młodego wieku (nie, nie mam jeszcze 18 lat xD).

Wiele czytałam o kodeinie i postanowiłam iść do apteki po Antidol. Od godziny 13 byłam sama w domu i uznałam to za idealne warunki na swój pierwszy raz. 

13.30

randomness