Moje doświadczenie z ziołem zaczęło się stosunkowo niedawno. Pewnie do dzisiaj nie sięgnąłbym po nie gdyby nie pewna osoba... Ale zacznę od początku...

Chińska policja w mieście Lianyungang zatrzymała jednego z właścicieli stoisk z jedzeniem. Po nalocie służb mężczyzna przyznał się do doprawiania swojego makaronu silnie uzależniającym opium z maku lekarskiego. Zeznał, że zdecydował się na taki krok przez trudną sytuację po pandemii.
Chińska policja w mieście Lianyungang zatrzymała jednego z właścicieli stoisk z jedzeniem. Po nalocie służb mężczyzna przyznał się do doprawiania swojego makaronu silnie uzależniającym opium z maku lekarskiego. Zeznał, że zdecydował się na taki krok przez trudną sytuację po pandemii.
Na nietypowy i uzależniający smak potraw serwowanych w barze prowadzonym przez mężczyznę znanego jako Li, zwrócił uwagę jeden z jego stałych klientów. Jak podaje "The Sun", klient postanowił złożyć zeznania po obejrzeniu nagrania służb, które ostrzegało przed podobnymi praktykami restauratorów.
Próbka przekazana przez klienta wykazała obecność papaweryny, narkotyny i innych niecodziennych związków. Po otrzymaniu wyników, funkcjonariusze zorganizowali nalot na stoisko sprzedawcy. Zabezpieczono m.in. pojemnik z olejem z chili, do którego właściciel baru dodał... opium z maku.
- Potrawa przyprawiona taką mieszanką miała znacznie lepszy smak. Zimny makaron, który serwował, smakował doskonale. Jednak potrawy z tym związkiem są silnie uzależniające, a ich długotrwałe spożywanie - niebezpieczne dla zdrowia - przyznał dziennikarzom rzecznik lokalnej policji Zhang Kaoshan.
Właściciel stoiska przyznał się do dodawania narkotyków do jedzenia. Tłumaczył, że do popełnienia przestępstwa zmusiła go trudna sytuacja finansowa i lockdown spowodowany epidemią COVID-19. Jednocześnie przyznał, że od kiedy zaczął dodawać opium do jedzenia, sprzedaż na jego stoisku wzrosła o 30 proc. Teraz grozi mu więzienie.
"The Sun" informuje, że tylko w zeszłym roku w całych Chinach odnotowano 155 incydentów, w których restauratorzy dodawali opium z maku do jedzenia. Najczęściej do takich sytuacji dochodziło w prowincjach Henan, Kuejczou i Jiangsu.
Moje doświadczenie z ziołem zaczęło się stosunkowo niedawno. Pewnie do dzisiaj nie sięgnąłbym po nie gdyby nie pewna osoba... Ale zacznę od początku...
Taki jak zwykle: pusto w domu, głęboka noc, zero oczekiwań i dobry nastrój.
Przyszedł czas by się pożegnać z ostatnimi kosmitami w pudełku. Ze dwa lata wcześniej wyhodowałem z kita kilkadziesiąt gramów suszu, w międzyczasie kilkanaście rozdałem i w ten oto sposób doszliśmy w naszej wspólnej podróży do chwili, gdy gramatura pozwalała na jeden konkretny trip, albo dwa na poziomie podstawowym (a muszę tutaj nadmienić, że odrobinę mocy już straciły). Zdecydowałem się na opcję "raz, a dobrze", ze względu na pełne zaufanie do Grzybów, a także chęć nieco donioślejszego uczczenia zdarzenia. Wszak przez ten czas przeszliśmy razem wiele.
Oczekujące, dobre, mistycznie, straszne, mocne
Dzień przed planowaną nocka. Ja D i moi kumple K i R Postanowiliśmy zrobić sobie nockę, podczas kwarantanny tylko na dworze. Tak całe haluny na dworze. Kupiliśmy zgrzewke wód i sporo jedzenia.
Godzina 19
Czas zażyczycia, R i K wsypali do buzi i popili, ja rozpuszczone w wodzie 2 saszetki (2 na łebka). Poszliśmy na schody przed wejściem do szkoły. Siedzimy i czekamy.
Około 19:45
Napalony na przeżycie inne niż znane mi już tabletki wróciłem pośpiesznie do domu i w pośpiechu zacząłem zabawę, piszę to w czasie teraźniejszym więc jestem bardzo podekscytowany
Zacznę od małego wprowadzenia, więc wiecie że w Stanach i ogólnie jest moda na kodeine,double cupy,dirty sprite itp. prawda? Ja jako doświadczony kodeiniarz biorący jednak tylko thiocodin poczułem wielką chęć skosztowania takiego "leana" no ale u nas w polsce niestety nie ma tego sławnego fioletowego syropu więc zadowoliłem się zwykłym syropem Thiocodin za 9.99zł 100ml.