Biznes na marihuanie. Z dymem idą miliardy

Zostawcie nabiał i przerzućcie się na marihuanę – radzi rolnikom miliarder Richard Branson. Dziś to jeden z najszybciej rosnących rynków na świecie. W 2021 roku ma być on wart 20,2 mld dolarów. Nic dziwnego, że na giełdzie właśnie pojawił się pierwszy fundusz inwestujący w firmy zarabiające na „zielonym złocie”

pokolenie Ł.K.

Kategorie

Źródło

Forbes
Paweł Strawiński

Odsłony

347

Zostawcie nabiał i przerzućcie się na marihuanę – radzi rolnikom miliarder Richard Branson. Dziś to jeden z najszybciej rosnących rynków na świecie. W 2021 roku ma być on wart 20,2 mld dolarów. Nic dziwnego, że na giełdzie właśnie pojawił się pierwszy fundusz inwestujący w firmy zarabiające na „zielonym złocie”

Susz typu Sativa, Indica i ich krzyżówki, nasiona, skręcone już jointy, olejki przypominające z wyglądu miód albo wosk – tzw. shattery i waxy. Lizaki, landrynki, miętówki, ciasteczka, batoniki, trufle, czekoladki – wszystko z wkładem. W ofercie jest nawet biała czekolada z solonymi pistacjami, miętą i hajem do tego. Napoje z witaminami, w tym cola o różnych smakach – od pomarańczy przez czeremchę po piwo korzenne. Maści i tabletki przeciwbólowe, plastry. Wreszcie – fifki, grindery do mielenia suszu, waporyzatory do inhalacji, bletki do skręcania jointów. I oczywiście czapki.

Za ladą wytatuowany sprzedawca w bejsbolówce doradza każdemu wedle upodobań, waży, przesypuje. W gablotach słoiczki z suszem. Na ścianach zdjęcia i plakaty, z których kokietują liście marihuany. W telewizorze migają przebitki z hodowli. Hodowli, która dawno wyszła poza chałupnictwo.

Dziś Medicine Man z Denver to taśma produkcyjna. Liście obcina maszyna. Coś, co jeszcze kilka lat temu byłoby nie do pomyślenia. Poprzez dobór odpowiednich mieszanek odżywczych i światła ogranicza się koszty produkcji do minimum. To alchemia tego biznesu. Firmę założyli Andy i Pete Williamsowie w 2010 roku. Chcieli produkować dobrą i tanią marihuanę medyczną. Pete miał rękę do hodowli, a Andy smykałkę do biznesu. Gdy cztery lata później stan Kolorado, jako pierwszy, zalegalizował użycie marihuany do celów rekreacyjnych, Pete i Andy otworzyli swoje drzwi dla wszystkich. Dziś marka jest jedną z popularniejszych w USA, a wycena giełdowa firmy wynosi 17,9 mln dolarów. A Medicine Man to tylko kropla w morzu.

Zielone na zielonym

Arcview Market Research to firma analityczna zajmująca się rynkiem legalnej marihuany w USA. Na początku roku opublikowała swój piąty raport o stanie branży. Po raz pierwszy uwzględniono w nim Kanadę, w której już trwają prace nad legalizacją rekreacyjnej marihuany – obecnie dozwolona jest tylko ta medyczna.

Według wyliczeń Arcview sprzedaż legalnej marihuany, czy to do celów medycznych czy rekreacyjnych, w zeszłym roku przekroczyła 6,7 mld dolarów, co jest wzrostem aż o 30 proc. w stosunku do 2015 roku. Duże znaczenie miała tu popularyzacja olejków i żywności z marihuaną. Analitycy szacują, że skumulowany roczny wskaźnik wzrostu w najbliższych latach będzie wynosił 25 proc. To lepiej od spółek internetowych na początku XXI wieku. W 2021 roku rynek ma być wart 20,2 mld dolarów.

Troy Dayton, szef Arcview, w komentarzu do raportu zauważył, że trudno znaleźć jakikolwiek inny wart miliardy rynek rosnący w tempie 25 proc., na którym nie byłoby międzynarodowych korporacji i inwestorów instytucjonalnych. I właśnie dlatego, jego zdaniem, rynek marihuany to super okazja.

Obecnie blisko jedna czwarta Amerykanów może legalnie kupować rekreacyjną marihuanę. Trwają obecnie prace nad jej legalizacją w Illinois. Jeśli prawo przejdzie, w dziewięciu stanach będzie można zgodnie z prawem wypalić jointa bez papierka od lekarza. Jeśli doliczyć do tego Waszyngton i Kanadę, liczba potencjalnych klientów przekroczy poziom 100 mln. Ręce zacierają nie tylko przedsiębiorcy, ale i pracownicy. Według serwisu Marijuana Business Daily firmy z branży zatrudniają już teraz w USA ok. 100 tys. osób.

Toteż Richard Branson, jeden z najbogatszych ludzi na świecie i założyciel konglomeratu Virgin, w wywiadzie dla nowozelandzkich mediów w marcu tego roku poradził wręcz rolnikom, aby przerzucili się z produkcji nabiału na produkcję marihuany. Jego zdaniem za dziesięć lat będzie ona tak samo akceptowalna, jak wino.

Dlaczego kolejne stany decydują się na legalizację? Najlepiej pokazuje to przykład Kolorado. W zeszłym roku stan zainkasował 198,5 mln dolarów z różnych podatków i opłat od marihuany, której sprzedano w tym czasie za 1,3 mld dolarów. To kolejny rok wzrostu – w 2014 roku było to 699,2 mln, a dwa lata temu – 996,2 mln. Te liczby były właśnie inspiracją dla Illinois, stanu, który jest w finansowym dołku. Legalizacja miałaby tu zasilić budżet kwotą 700 mln dolarów rocznie.

Jednocześnie czarne scenariusze, których obawiało się Kolorado, się nie ziściły. Nie spadły ceny nieruchomości w mieście, nie nastąpił exodus mieszkańców, nie wzrosło spożycie marihuany wśród nastolatków, nie wzrosła też liczba ofiar wypadków drogowych, a odsetek brutalnych przestępstw nie tylko nie wzrósł, ale spadł blisko o jedną czwartą. Statystyki nie wszystkich jednak przekonują.

Cienka zielona linia

W 2006 roku specjalny komitet brytyjskiej Izby Gmin opublikował analizę, w której zespoły psychiatrów, chemików, farmaceutów, prawników i policjantów zbadały szkodliwość dwudziestu używek, od papierosów po heroinę. Używki oceniano za pomocą trzech kryteriów: szkodliwości dla zdrowia, szkodliwości społecznej, w szczególności badano wpływ na rodzinę i otoczenie, i wreszcie ryzyka uzależnienia. Marihuana znalazła się na miejscu 11. Niżej niż alkohol (5) i tytoń (9).

Tego typu badania chętnie cytują producenci marihuany, która mimo dość szerokiej legalizacji wciąż jest na czarnej liście rządu, co znacznie utrudnia prowadzenie biznesu. Przeciwnicy marihuany odbijają piłeczkę, przytaczając choćby badania z 2012 roku przeprowadzone przez naukowców z Duke University. Wynika z nich, że mózgi młodych osób są podatne na negatywny wpływ marihuany. Jej regularnie zażywanie ma powodować spadek współczynnika IQ nawet o kilka punktów.

Marihuana w USA stała się substancją pod specjalnym nadzorem w latach 30., a w latach 70., za prezydentury Richarda Nixona, trafiła razem z heroiną do pierwszej kategorii narkotyków, a więc bardzo uzależniających i pozbawionych zastosowania medycznego. Za bardziej użyteczną uznano – sic – kokainę. Stało się tak mimo rekomendacji komisji, która zbadała skutki używania marihuany – ówczesnym politykom była ona nie w smak.

W połowie zeszłego roku rządowa agencja walcząca z narkotykami Drug Enforcement Agency odmówiła zmiany kategorii marihuany, mimo że jest ona wykorzystywana do celów medycznych. Oznacza to, że chociaż jest legalna na poziomie stanowym, jest zabroniona na poziomie federalnym. Administracja Baracka Obamy dała stanom wolną rękę, również Donald Trump nie wydaje się zainteresowany zmianą status quo. I chociaż producenci marihuany nie zamienią raczej swoich foteli na więzienną pryczę, nie oznacza to, że problemu nie ma.

Otóż banki podlegają prawu federalnemu. Toteż firmy z branży w teorii nie mogą uzyskiwać pożyczek, ani wpłacać zysków na konta. Władze w Waszyngtonie oświadczyły co prawda, że nie będą karały banków za przyjmowanie pieniędzy z handlu marihuaną, ale pod warunkiem, że będą one dokładnie monitorowały biznesy swoich klientów.

Sprawa wydaje się jednak śliska, banki boją się przekroczyć cienką linię między prawem a przestępstwem, więc wiele z nich woli odmówić „zielonym biznesom”. Obecnie ok. 40 proc. firm handlujących marihuaną w Kolorado nie ma kont bankowych. Od klientów przyjmują tylko gotówkę. Niektóre sklepy montują u siebie bankomaty, ale obrót fizycznym pieniądzem jest droższy, jeśli chodzi o środki bezpieczeństwa, a do tego utrudnia księgowość. Z czasem jednak, gdy opinia publiczna mięknie, rośnie liczba instytucji finansowych gotowych przyjmować środki z obrotu marihuaną. I rośnie też liczba tych, którzy mają odwagę w ten biznes zainwestować.

Marihuana S.A.

Miał tu powstać browar, ale powstanie największa fabryka marihuany w USA. Postawi ją w tym roku na ponad 20-hektarowej działce we Freetown w Massachusetts firma AmeriCann. Będą szklarnie, hale do obróbki roślin, produkcji olejków, laboratorium, centrum badań i szkoleń, a także biura. Firma chce ustanowić nowe standardy energetyczne, kosztowe, hodowlane i produkcyjne dla całej branży.

O takie duże przedsięwzięcia jednak w branży trudno. Wciąż jest to bowiem młody rynek. Powstaje bardzo dużo firm, ale nie wiadomo, które przetrwają. Inwestorzy są bardzo powściągliwi. Skok w tę branżę nie jest trudny, na giełdzie jest sporo spółek parających się produkcją i handlem marihuaną. Przy czym w związku z federalnym zakazem regulatorzy z organizacji nadzorującej rynek finansowy Financial Industry Regulatory Authority nie dopuszczają do IPO żadnej firmy z tej branży. Toteż firmy, których akcje można kupić, weszły na rynek poprzez manewr nazywany połączeniem odwrotnym – spółkę publiczną przejmuje spółka prywatna, której to biznes staje się główną działalnością połączonych organizmów.

Jakkolwiek, postęp widać. W kwietniu na giełdzie papierów wartościowych w Toronto z sukcesem zadebiutował Horizons Medical Marijuana Life Sciences ETF, fundusz inwestujący w firmy związane z branżą marihuany, nie tylko medycznej. Firmy te wchodzą w skład opracowanego przez przedsiębiorstwo Solactive indeksu North American Medical Marijuana Index. Horizons to pierwszy taki fundusz na świecie.

Szlaki przecierają też giganci. Już dwa lata temu fundusz venture capital Founders Fund, prowadzony między innymi przez Petera Thiela, współtwórcę PayPala i pierwszego inwestora Facebooka, zasilił gotówką firmę z branży marihuany – Privateer Holdings. Z kolei Microsoft w zeszłym roku nawiązał współpracę z firmą KIND Financial.

Zielonej gorączki złota poza USA na razie nie widać – nawet w najbardziej liberalnej w Europie Holandii rekreacyjna marihuana, wbrew powszechnej opinii, jest po prostu tolerowana, ale nie jest legalna. Tamtejsi sprzedawcy muszą liczyć się z licznymi restrykcjami i często są zdani na dobrą wolę władz. W Polsce żaden rząd nie tylko nie wyrażał chęci legalizacji rekreacyjnej marihuany, ale nawet jej dopuszczenie do celów medycznych jest oprotestowywane. Może jednak wystarczy poczekać na większą dziurę budżetową, żeby rządzący spróbowali zagrać w zielone.

Oceń treść:

Average: 9.7 (3 votes)
Zajawki z NeuroGroove
  • Marihuana
  • Pierwszy raz

Nastawienie psychicznie dobre, cicha domówka przed wyjściem na miasto, sami znajomi, chętna nowego doświadczenia, myśli poztywne widząc stan kolegów

 Sobotni wieczór i cicha posiadówa, chłopacy juz lekko na fazie a dziewczyny piją. Ja wypilam 3 kieliszki a dzień wcześniej więcej natomiast stan był ogarniający ( być może ma to wpływ)

 Gdzieś o godzinie 16 buch z lufki strasznie nieumiejętnie, myślę co za gowno

O 20 30 z jointa i to samo. Nic

Kolega dał ciacho około 20. Zjadłam całe

  • Marihuana
  • Pozytywne przeżycie

set: wolne, kolejny dzień ujaranej zmuły przed TV z moim mężczyzną, ostatnio lekki dołek psychiczny setting: w chuj fajny las

Powietrze dzisiaj jakieś inne, bardziej niż zwykle chce się czuć je w płucach. Dopieszczamy jeszcze atmosferę nutą cytrusowego dymu i zgodnie wsiąkamy głębiej w kanapę.   

  • Bad trip
  • Kannabinoidy

Nastawienie do palenia jak zawsze dobre, ale czułem lekkie poddenerwowanie, nastrój dobry. Działo się to w parku miejskim, sporo w nim ludzi, pogoda genialna - bardzo ciepło, zero wiatru i chmur.

Zacznijmy może od tego, że cały trip spędzony był z moją lubą, którą tradycyjnie nazywać będę "X". W ramach wstępu wspomnę również o tym, iż za każdym razem po paleniu czułem się genialnie, opisywana przeze mnie sytuacja jest moim pierwszym (a był to mój +/- 30 raz) negatywnym wspomnieniem z tą substancją.

  • Dekstrometorfan
  • Pozytywne przeżycie

Po powrocie do domu przez pół dnia bolała mnie głowa, licząc na to, że sam ból przejdzie, do wieczora nie robiłem z nim nic, dopiero półtorej godziny przed zażyciem DXM postanowiłem władować w siebie paracetamol (2 tabletki 500mg) i wypić słabą kawę, była to gdzieś prawie 22:00, humor zaczął dopisywać, bo nic mnie nie bolało, byłem odprężony, gotowy na tripa, wszystko działo się w moim pokoju, większość tego co się działo pisałem na komputerze, żeby mieć ogólnie rozpisane, jednak na czas podróży na łóżku stwierdziłem, że nie będę z niego wstawał i powołam się na swoją pamięć.

Czas zacząć od godziny zażycia, zacząłem od 23:12, co 5 minut miało być po jednym listku (10 tabletek), jednak czasem zapomniałem i ogólnie 2 listki wziąłem w odstępach 10 minutowych, warto dodać, iż po dawce 450mg (jedna paczka) zrobiłem sobie 15 minut przerwy, ostatni listek zażyłem o 00:05, za godzinę zero przyjmuję sobie 00:13, wtedy zaczynałem czuć pierwsze efekty.

randomness