12:45 – Po powrocie ze szkoły zajrzałam na pocztę i spytałam, czy nie przyszła do mnie przesyłka. Ku mojemu pozytywnemu zaskoczeniu okazało się, że czeka na mnie list. Zapłaciłam i wypełniona radością wróciłam do domu.
Informacja z Dziennika Zachodniego o 67-letniej emerytce z Miejsca Kłodzkiego, u której policja znalazła 700 krzaków marihuany.
Dwuletnia odsiadka grozi 67-letniej Antoninie H., emerytce z Miejsca Kłodzkiego, która hodowała w przydomowym ogródku 700 krzaków konopi indyjskich. Policja wykryła plantację po tym, jak ktoś zadzwonił na policyjny telefon zaufania i podał lokalizację nielegalnej uprawy.
- Na miejscu odkryliśmy plantację, która miała powierzchnię jednego ara, a więc była całkiem spora. Oprócz 900 blisko dwumetrowych krzaczków wlaścicielka działki miała też 400 gramów ziaren. Większość zniszczyliśmy, część przekazaliśmy do analizy - relacjonuje rzecznik kędzierzyńskiej Komendy Powiatowej Policji komisarz Włodzimierz Kominek.
Jeśli ekspertyza wykarze, że w grę wchodzą konopie indyjskie, Antoninie H. grozić będzie kara do 2 lat więzienia. Jeśli biegli rozpoznają tak zwane konopie włókniste, zagrożenie będzie mniejsze - emerytce będzie można wymierzyć grzywnę do wysokości 5 tysięcy złotych. Jak dotąd nie ustalono, czy ktoś odbierał trefny towar. Sama Antonina H. twierdzi, że posadziła konopie na własne potrzeby, bo w czasopiśmie ,, Poradnik Uzdrawiacza" natrafiła na artykuł o leczniczych właściwościach tych roślin.
Autorka przekonywała, że są dobre właściwie na wszystko - nie dość, że pomagają wyleczyć gruźlicę i mogą służyć do produkcji różnych zbawiennych maści, to na dodatek użyźniaja glebę, skutecznie trując bakterie, gryzonie i inne szkodniki.
- Właścicielka plantacji przekonywała nas, że ziarenka kupiła w sklepie z nasionami. Będziemy to wszystko sprawdzać - zapowiada Kominek.
Set: Olbrzymie podniecenie na myśl o tym, że w końcu spróbuję psychodelika z prawdziwego zdarzenia. Bałam się jednak , że przeżycie prawdziwej psychodeli jest zbyt piękne, by mogło być prawdziwe. Setting: Zwykłe, piątkowe popołudnie, rodzice byli w domu, nawet z nimi rozmawiałam na fazie, ale nie narobiłam sobie lipy.
12:45 – Po powrocie ze szkoły zajrzałam na pocztę i spytałam, czy nie przyszła do mnie przesyłka. Ku mojemu pozytywnemu zaskoczeniu okazało się, że czeka na mnie list. Zapłaciłam i wypełniona radością wróciłam do domu.
No wiec tak. Chcialbym sie z wami podzielic moimi kilkoma Tripami na MJ. Nie
chce mi sie tego juz dusic w sobie. Ludzie z mojego otoczenia (oprocz kilku
osob, ktory mieli tez bad tripy) kompletnie nie wiedza co to jest prawdziwy
bad trip. Dla nich jest to zmula, jakas chujowa rozkmina itd. Wkurwia mnie
takie podejscie. Do rzeczy....
Świętowanie sukcesu, perspektywa ogromu pracy w niedalekiej przyszłości.
Ostatnio wrzuciłem swój raport tutaj 3 lata temu. Niesamowite jak ten czas szybko upyłnął. A więc tym razem - trip po grzybkach.
Rzecz działa się wczoraj po 25 nóżkach i kapeluszach łysiczki lancetowatej. Pełne spektrum efektów rozwinęło się nim wskazówka minutowa zdążyła zatoczyć koło.
Substancja: przypuszczalnie bromo-dragonFLY (patrząc po długości tripu - 14 godzin silnego działania) - 1 karton
wiek/waga:20/63
Doświadczenie:marihuana, hasz, mieszanki ziołowe, amfetamina, DXM, ecstasy, psilocybe, LSD, DOC
S&S:pochmurne popołudnie pierwszomajowe, las w R. Towarzystwo liczne: M,G,B,F,A,Ł,T,K, czyli piękna i bestie - byłam jedyną kobietą wśród tripujących. No i jeszcze pies, a właściwie suczka, B. Nastawienie jak najbardziej pozytywne.
Komentarze