— Objawy, które zgłaszali pacjenci, nie pasowały przede wszystkim czasowo do objawów zatrucia grzybami. To skłoniło mnie do rozszerzenia diagnostyki o narkotyki i dopalacze. Pomyślałem, że może ktoś zrobił rodzinie głupi kawał i dodał im czegoś do spożywanych pokarmów – relacjonuje w rozmowie z Onetem lekarz z SOR-u w Ostrowi Mazowieckiej, który odkrył, że 14-osobowa rodzina spod Zambrowa zatruła się marihuaną w Wigilię.
W środę w Onecie ujawniliśmy, że w Wigilię 14-osobowa rodzina z niewielkiej miejscowości pod Zambrowem (woj. podlaskie) z ostrym zatruciem trafiła do szpitala. Z naszych ustaleń wynikało, że po spożyciu wieczerzy wigilijnej wszyscy poczuli się bardzo źle. Mieli zawroty głowy, zaburzenia równowagi, u dzieci pojawiły się też bóle brzucha i nudności.
"Nie byli w stanie wytłumaczyć, co się stało"
Początkowo członkowie rodziny sądzili, że to zatrucie czadem. Wezwali więc straż pożarną. Kiedy ta nie stwierdziła obecności tlenku węgla, uznali, że to może być zatrucie pokarmowe. Objawy się nasilały, więc wezwali pogotowie. Karetki rozwiozły ich do okolicznych szpitali. Tam okazało się, że wszyscy – 10 dorosłych, z których najstarszy ma 78 lat, oraz czwórka dzieci, w tym trzyletnie – mieli w organizmie ślady marihuany. Potwierdziła nam to policja, która taką informację dostała ze szpitala.
Na podstawie wywiadu i stwierdzonych objawów, testy na obecność narkotyków i dopalaczy zlecił jako pierwszy zespół dyżurny SOR-u w Ostrowi Mazowieckiej, gdzie trafiły trzy osoby. Potem przekazano te informacje pozostałym szpitalom — w Zambrowie i Białymstoku — w których przebywali inni członkowie tej rodziny.
Udało nam się porozmawiać z jednym z lekarzy z Ostrowi Mazowieckiej, który odkrył, że może chodzić właśnie o marihuanę. – Osoby, które do nas trafiły, skarżyły się na bóle głowy, pieczenie skóry głowy, zaburzenia widzenia, nudności oraz poczucie odosobnienia i wyizolowania. Nie były w stanie wytłumaczyć, co się stało. Wszyscy zgodnie twierdzili, że zatruli się grzybami i nie przyjmowali do wiadomości innej wersji zdarzeń – relacjonuje w rozmowie z Onetem lekarz, który chce zachować anonimowość.
Co spowodowało, że zdecydował się na testy na obecność narkotyków i dopalaczy? — Po pierwsze: objawy, które zgłaszali pacjenci, nie pasowały przede wszystkim czasowo do objawów zatrucia grzybami. Po drugie: brak podwyższonego poziomu CO w krwi tych osób. Po trzecie: objawy neurologiczne zatrucia grzybami występują najczęściej po ok. 4-6 godzinach od spożycia, a na ogół w pełni rozwijają się po ok. 12 godz. Wcześniej pojawiają się bóle brzucha czy wymioty – wylicza nasz rozmówca.
"Pomyślałem, że może ktoś zrobił rodzinie głupi kawał"
— To skłoniło mnie do rozszerzenia diagnostyki o narkotyki i dopalacze. Pomyślałem, że może ktoś zrobił rodzinie głupi kawał i dodał im czegoś do spożywanych pokarmów. Płukanie żołądka wykonaliśmy rutynowo u tych osób, z uwagi na to, że nie mogliśmy zignorować podejrzenia zatrucia pokarmowego, w tym wypadku potencjalnie grzybami. Kiedy potwierdziło się nasze przypuszczenie i otrzymaliśmy pozytywne wyniki testów na obecność marihuany w organizmach pacjentów, poinformowaliśmy SOR w Zambrowie i zasugerowaliśmy wykonanie tych samych oznaczeń. Z Zambrowa otrzymałem informację zwrotną o takim samym pozytywnym wyniku na obecność marihuany u pacjentów, jak u nas – wyjaśnia medyk.
Jakie powinno się zastosować leczenie w takim przypadku? Okazuje się, że nie ma jakiegoś specjalnego sposobu postępowania. Leczenie jest objawowe i konieczne jest obserwowanie pacjentów.
— W tym wypadku stwierdziłem łagodne objawy kliniczne zatrucia marihuaną. Pacjenci otrzymali wlewy kroplowe celem nawodnienie oraz leki odsłaniające błonę śluzową żołądka. Spowodowało to, iż po kilku godzinach pobytu zaczęli mówić, że objawy się wycofują. Mówili: "puszcza nas" – wspomina nasz rozmówca.
Wobec dzieci postępowanie jest dokładnie takie same: obserwacja i leczenie objawowe w razie konieczności. Pytamy, czy to mogło się dla kogoś z rodziny skończyć tragicznie.
— W tym wypadku raczej nie, nawet u dzieci. Dawka była jednak stosunkowo mała. Leczenie w głównej mierze to był czas potrzebny na zmetabolizowanie przez te osoby substancji czynnej narkotyku. Potrzeba ok. pięciu godzin, aby jego działanie zaczęło się osłabiać. I tak też było w tym przypadku. Po ok. sześciu godzinach obserwacji i leczenia objawowego w SOR, osoby te zostały wypisane do domu w stanie pełnej świadomości, dodatkowo pod opieką członków rodziny, niebiorących udziału akurat w tym spotkaniu wigilijnym – przyznaje lekarz.
Usmażyli rybę na leczniczym olejku konopnym
Dziś już wiemy, że wszystkie 14 osób zatruło się olejem konopnym zmieszanym z oliwą. Taką leczniczą "miksturę" przyrządzała żona pana Wiesława, ojca tej rodziny, która chorowała na nowotwór. Zmarła w czerwcu br. W lodówce zostały dwie fiolki olejku oraz jedna butelka z mieszaniną. Problem był taki, że znajdowała się w butelce po oliwie — jak głosiła jej etykieta. To dlatego osoby, które przygotowywały wieczerzę wigilijną, użyły jej do smażenia ryb i innych potraw.
Takie okoliczności zdarzenia potwierdzają wstępne ustalenia policji, która zainteresowała się sprawą po otrzymaniu informacji ze szpitala o 14 osobach z marihuaną w organizmie. Dom rodziny został przeszukany, z wykorzystaniem psa wyszkolonego do szukania narkotyków.
– Żadnej marihuany tam jednak nie znaleziono. Na miejscu stwierdziliśmy, że olej spożywczy z domieszką oleju konopnego stał na półce wraz z innymi olejami – informował rozmowie z Onetem mł. Insp. Tomasz Krupa, rzecznik podlaskiej policji.
— Na miejscu funkcjonariusze zabezpieczyli dwie fiolki z olejem konopnym z THC, które były owinięte receptami. Wszystko wskazuje na to, że były legalne, kupione w aptece. Zabezpieczona została również butelka z resztkami tego wymieszanego oleju, na którym smażone były wigilijne potrawy. Oczywiście wszystkie te substancje trafią do badań, bo musimy w pełni wyjaśnić ich pochodzenie oraz wszystkie okoliczności tej sprawy – podkreśla Tomasz Krupa.
Lecznicze olejki konopne wytwarzane są ze specjalnych odmian konopi siewnych, które mają duże stężenie CBD, czyli kannabidiolu, który ma właściwości lecznicze [przeciwzapalne, przeciwutleniające, neuroprotekcyjne, przeciwbakteryjne, itd.], ale zawierają też THC, odpowiadające za odurzające właściwości tej rośliny. Ten składnik ma również marihuana, zapewne stąd pozytywne wyniki testów w szpitalu. Takie olejki użyte niewłaściwie mogą powodować m.in. zaburzenia żołądkowo-jelitowe.