Narkotyki i Człowiek

Narkotyki i Człowiek

TERAPIA

Leczenie narkomanii należy do najtrudniejszych przedsięwzięć w praktyce lekarskiej. Narkoman jest chorym niechętnie zgłaszającym się dobrowolnie na leczenie, a konstruktywna współpraca jest podstawowym warunkiem powodzenia w leczeniu nie tylko narkomanii, ale i każdej innej choroby. Na początku leczenia problemem są motywy, gdyż od nich zależy sukces całego procesu terapeutycznego.

W momencie kiedy pacjent poczuje, że potrzebna jest mu pomoc i zażąda jej, uczyniony jest pierwszy ważny krok.

Kiedy pacjenta zmusza się do leczenia wbrew jego woli, nadzieje na sukces są znikome.

Leczenie nie może być przymusem, lecz potrzebą wynikającą z głębokich osobistych motywów. Niestety, na początku motywacja leczenia właściwie nie istnieje, pojawia się dopiero po wystąpieniu pierwszych komplikacji.

W pierwszej fazie narkomanii, kiedy jeszcze zdrowie fizyczne jest zachowane, a w obrazie klinicznym dominują doznania przyjemne, narkoman nie widzi przekonujących powodów zerwania z czymś, co mu daje zadowolenie. W tym okresie absolutnie nie przejmuje się niebezpieczeństwami towarzyszącymi nadużywaniu narkotyków. Zafascynowany narkotykami zna jedynie ich przyjemne efekty. Z czasem stosunek między człowiekiem a narkotykiem zmienia się. Przyjemne efekty zaczynają blednąć. Na początku narkotyk bierze człowiek zdrowy, żeby mu było lepiej, na końcu człowiek chory - aby być normalnym, a jest to możliwe jedynie pod optymalną dawką Iikwidującą objawy kryzysu. Narkotyk nie stanowi już bodźca ani pomocy, lecz staje się nieodpartą koniecznością i właścicielem człowieka. Wraz ze słabnięciem przyjemnych efektów pierwszego narkotyku narkoman próbuje innych, poszukując nowych podniecających i przyjemnych wrażeń.

Zazwyczaj za późno dowiaduje się, że już jest uzależniony i bez narkotyku nie może żyć. Rozwija się tolerancja i występują pierwsze kryzysy. Broniąc się przed nimi, zażywa coraz większe dawki. Ale nie jest to już zadowolenie, jakie towarzyszy zażywaniu narkotyków w ciągu pierwszych miesięcy. Do tego wskutek chronicznego zatrucia występują pierwsze komplikacje w organach wewnętrznych. Najpierw wątroba. Narkoman gwałtownie chudnie, czuje się coraz gorzej, traci apetyt, brak mu woli i siły do konstruktywnego działania, następuje wyniszczenie organizmu. Każdemu nowemu wprowadzeniu narkotyku mogą towarzyszyć nudności i wymioty. Po raz pierwszy narkoman jest naprawdę przestraszony, gdyż zauważa, że dzieje się z nim coś niedobrego, coś co zagraża nie tylko jego zdrowiu, ale i życiu. Z drugiej strony nie odważa się zerwać z narkotykami, gdyż grozi mu wielodniowy dramatyczny kryzys abstynencyjny - stan, którego narkomani boją się najbardziej. Kierowany strachem przed kryzysem, w strachu przed śmiercią, narkoman w głębokiej rozpaczy i bezsilności kontynuuje zażywanie narkotyków, aby chociaż na chwilę zapomnieć o swojej sytuacji bez wyjścia.

PRÓBY SAMOLECZENIA

Są to chwile, kiedy pierwszy raz w świadomości narkomana rodzi się mglista myśl, że chyba należałoby się leczyć. Skrajnie podejrzliwy i nieufny nie wierzy medycynie i lekarzom. Przyzwyczajony do eksperymentowania z narkotykami i lekami, sam szuka jakiegoś sposobu leczenia. Zmniejsza dawki narkotyku lub stosuje różne formy terapii zastępczej, zamieniając swój narkotyk na inny lub jakąś chemicznie aktywną substancję. Najczęściej jest to haszysz, kodeina, barbiturany lub alkohol.

Takie samoleczenie kończy się z zasady niepowodzeniem. Rozczarowany i speszony, przekonany, że nigdy się nie wyleczy, jeszcze bardziej wiąże się z narkotykami. Narkotyk jednak podstępnie i systematycznie dalej niszczy już nadszarpnięty organizm. Równocześnie w grupie narkomańskiej zdarzają się pierwsze sporadyczne zgony.

Narkoman zgłasza się do lekarza, lecz jeszcze wątpi, czy wytrzyma do końca. Motywacja leczenia jest jeszcze słaba, a gotowość do znoszenia nawet lekkich cierpień znikoma. Sukces nigdy nie jest pewny i nawet najmniejsze niepowodzenie podczas terapii może go zniweczyć.

PIERWSZY KONTAKT PACJENT - LEKARZ

Każdy terapeuta rozpoczynający leczenie narkomana musi mieć dobre chęci i dobrą znajomość problemów narkomanii. Wobec pacjenta powinien wykazać sporą elastyczność i pewną pobłażliwość. Musi oczywiście postawić pewne ograniczenia i zasady wzajemnego postępowania, aby zachować osobowość terapeuty i osobowość pacjenta.

Początkowe niepowodzenie w leczeniu, jak również aspołeczne zachowanie się narkomana na oddziale mogą niekiedy zniechęcić terapeutę i innych członków zespołu terapeutycznego. Z tego powodu wielu pracowników medycznych unika praktycznego zajmowania się narkomanami, ograniczając swoje działania do teorii. Od pierwszej wizyty pacjenta rozpoczyna się długotrwały i bardzo złożony proces leczenia. Pierwszy kontakt jest niezwykle ważny i często może decydować o wyniku. Narkoman na początku leczenia jest nieufny i podejrzliwy, sprawdza terapeutę, jego zamiary i fachowość. Sam jest nieszczery, podaje błędne informacje, oszukuje lub mówi półprawdy.

Zachowanie takie ma na celu ochronę przed osądem i niekorzystną oceną. Narkoman jest wrażliwy szczególnie na pytania noszące znamiona przesłuchania: "Gdzie kupujesz narkotyki?", "Od kogo kupujesz opium?", "W czyim mieszkaniu się szprycujesz?" itd. Takie pytania częściej są spowodowane raczej ciekawością terapeuty niż koniecznością dowiedzenia się w ten sposób czegoś więcej o pacjencie. Należy ich unikać, tym bardziej że w aspekcie diagnostyczno-terapeutycznym nie są zbyt ważne, natomiast stwarzają duży opór narkomanów i utrudniają lub opóżniają nawiązanie niezbędnego wzajemnego kontaktu. Dopiero kiedy narkoman nabierze przekonania, że lekarz rzeczywiście chce mu pomóc, można rozpocząć właściwe leczenie.

PROCES LECZENIA

Leczenie narkomanii prowadzi się w warunkach szpitalnych i ambulatoryjnych. Wyleczenie przez samoleczenie należy do wyjątkowo rzadkich. Najbardziej skuteczne jest leczenie w warunkach szpitalnych, gdyż zapewnia ono dwa bardzo ważne składniki procesu leczenia: absolutne odizolowanie narkomana od grupy narkomańskiej oraz stałą kontrolę zdrowia psychofizycznego podczas całego procesu leczenia.

Leczenie szpitalne stosuje się najczęściej w pierwszej fazie uwalniania pacjenta od uzależnienia fizycznego, natomiast leczenie ambulatoryjne jest kontynuacją szpitalnego po odzwyczajeniu fizycznym lub w rodzajach narkomanii nie stwarzających uzależnienia fizycznego.

Leczenie narkomanii o jednoczesnym uzależnieniu fizycznym i psychicznym (opiomania, barbituromania) można podzielić na dwa etapy.

Pierwszy to leczenie syndromu abstynencyjnego, który występuje bezpośrednio po odstawieniu narkotyku jako wyraz zaburzeń metabolicznych w organizmie. W tej fazie stosuje się leczenie głównie lekami, ponieważ w obrazie klinicznym przeważają poważne zjawiska somatowegetatywne, zagrażające życiu i zdrowiu narkomana. Wraz z ustępowaniem syndromu abstynencyjnego i zanikaniem lub słabnięciem objawów fizycznych zaczynają uzewnętrzniać się problemy osobowości pacjenta i wtedy rozpoczyna się drugi etap leczenia, w którym główny akcent stawia się na psychologiczne formy pomocy.

Metody leczenia zaprezentujemy chronologicznie, najpierw terapię lekami, a następnie psychoterapię, a więc tak, jak to jest w praktyce.

FIZJOLOGICZNE PODSTAWY ABSTYNENCJI OPIATOWEJ

Ponieważ terapię lekową w największym zakresie stosuje się w leczeniu syndromu abstynencyjnego, omówimy pokrótce niektóre fizjologiczne podstawy, na jakich opiera się współczesne leczenie opiatowego syndromu abstynencyjnego, będące najtrudniejszym problemem w narkomanii jako chorobie.

Opiatowy syndrom abstynencyjny powstaje i rozwija się na skutek raptownej przerwy w zażywaniu opium. W praktyce zdarza się, kiedy opioman nie może zdobyć nowych ilości opium lub kiedy leczenie opiomanii rozpoczyna się metodą nagłego odstawienia narkotyku. Według radzieckiej uczonej N. Piatnickiej syndrom abstynencyjny przechodzi przez kilka faz.

  1. Pierwsza zawiera objawy uzależnienia psychicznego odznaczającego się głodem narkotyku, złym nastrojem, napięciem. Do nich dołączają oznaki podrażnienia autonomicznego układu nerwowego: rozszerzenie źrenic, ziewanie, łzawienie, kichanie i "gęsia skórka". Zanika apetyt, a jeżeli kryzys rozwija się w godzinach wieczornych, narkoman nie może zasnąć. Pierwsza faza występuje w 8 do 12 godzin od ostatniego zażycia opium.
  2. Drugą fazę cechują: drżenie, pocenie się, osłabienie oraz intensywniejsza "gęsia skórka". W mięśniach pleców, nóg i rąk pojawia się nieprzyjemne uczucie zwiększonego napięcia. Wszystkie symptomy pierwszej fazy pogłębiają się i drugiego dnia są najwyraźniejsze.
  3. Trzecia faza zaczyna się pod koniec drugiego dnia kryzysu i odznacza się głównie bólami mięśni. Opioman nie może usiedzieć w jednym miejscu. Przeżywa stany depresyjne i ma poczucie beznadziejności.
  4. Czwarta faza zaczyna się trzeciego dnia abstynencji. W zasadzie obecne są wszystkie wymienione symptomy, z tym że dołączają do nich zaburzenia w trawieniu i bóle brzucha.

W szczycie syndromu abstynencyjnego występują stany podgorączkowe, umiarkowane nadciśnienie (120-145/90-110), hiperglikemia (140-160 mg%), częstoskurcz (90-110/min) i zwiększone wydzielanie ketosteroidów oraz kortykotropiny.

U podstaw opiomanii i opiatowego syndromu abstynencyjnego leżą złożone zmiany fizjologiczne, których niedostateczna znajomość lub ich lekceważenie utrudnia nie tylko zrozumienie istoty opiomanii, ale powoduje, że leczenie jest nieskuteczne.

Dane z Iiteratury fachowej (I.F. Ramhen) niedwuznacznie mówią o aktywnej roli układu sympatykonadnerczowego w syndromie abstynencyjnym (rozszerzenie źrenic, nadciśnienie, drżenie, bezsenność).

Isbeii uważa, że w opiomanii następuje przewrażliwienie złącz wielonerwowych, wyciszane przez opium, i dochodzi ono do głosu dopiero w kryzysie. Podczas abstynencji występują zaburzenia czynnościowe parasympatycznego układu nerwowego, którymi moźna wytłumaczyć wzmoźone kichanie, łzawienie i wysięk z nosa, chociaż niektórzy uważają te objawy za efekt histaminowy. Ze względu na dynamiczność zdarzeń fizjologicznych w toku syndromu abstynencyjnego w opiomanii trudno oczekiwać, aby w którejś z faz choroby przeważały wyłącznie symptomy tylko jednej części autonomicznego układu nerwowego.

Jeżeli spróbujemy wykonać schemat aktywności autonomicznego układu nerwowego w różnych etapach syndromu abstynencyjnego, to wygląda to tak:

  1. na początku drugiego stadium choroby istnieje równomierne pobudzenie obydwu części autonomicznego układu nerwowego,
  2. w końcu drugiego stadium wyrażone jest jedynie pobudzenie układu adrenergicznego, natomiast cholinergiczny jest jedynie zaznaczony,
  3. niewystarczająca stymulacja adrenergiczna wyrażająca się moźliwością wyrównania stanu alergicznego za pomocą własnych sił umysłowych pod nieobecność specyficznych stymulatorów występuje w trzeciej fazie.

Przy wybieraniu najodpowiedniejszej formy leczenia konieczna jest dobra znajomość zachowania się autonomicznego układu nerwowego podczas kryzysu lub zatrucia opiatami. Na przykład w drugiej fazie abstynencji, kiedy przewaźa stymulacja adrenergiczna, polepszenie stanu następuje nie tylko w wyniku podawania środków o właściwościach adrenalitycznych, lecz również przez stosowanie środków cholinomimetycznych. Tak samo pierwsza faza syndromu abstynencyjnego jest z powodzeniem skracana nie tylko przez środki adrenalityczne, ale przez połączenie ich ze środkami cholinomimetycznymi, a więc przez mieszankę wyciszającą pobudzenie obydwu układów.

Podczas trzeciej fazy skuteczne okazały się połączenia leków adrenergicznych i preparatów cholinergicznych.

TERAPIA LEKOWA

Leczenie syndromu abstynencyjnego lekami opiera się na pewnych ogólnych zasadach, lecz nie zawsze jest takie samo i na ogół zależy od tego, czy się zaczyna nagłym odstawieniem narkotyku, stopniowym eliminowaniem narkotyku czy terapią zastępczą. Kaźda z tych trzech metod ma swoje wady i zalety.

  1. Leczenie metodą nagłego odstawienia narkotyku było wśród lekarzy przez długi okres metodą najpopularniejszą. Dla narkomanów natomiast metoda ta była zawsze niepopularna i stanowiła jeden z powodów braku motywacji leczenia. Gwałtowne odstawienie narkotyku oznacza obowiązkowe wpadnięcie w kryzys abstynencyjny, stan wyjątkowo nieprzyjemny, a czasami niebezpieczny dla życia, gdyż mamy jednocześnie do czynienia z powaźnymi schorzeniami organów wewnętrznych powstałymi w ciągu wieloletniego zatrucia narkotykami.

    Dla narkomana kryzys abstynencyjny jest czymś najgorszym w życiu.

    Nie ma takiej rzeczy, której by nie zrobił, aby go uniknąć. Stąd niektórzy narkomani uważają leczenie narkomanii drogą raptownego odstawienia narkotyku za perfidię, jaką społeczeństwo stosuje, aby ukarać tych, którzy naruszyli jego normy. Kryzys jest ceną, jaką każdy narkoman musi zapłacić, jeżeli chce, źeby go społeczeństwo przyjęło. Z punktu widzenia psychologicznego może to być zwykła wymówka, która ma uspokoić sumienie narkomana, nie mającego chęci ani siły, aby się leczyć. Jednocześnie u jednostek podatnych na sugestię moźe mieć to wpływ na postawę wobec leczenia. Niewielu dobrowolnie się zgadza na nagłe odstawienie narkotyku. Jest to jeden z powodów nielegaInego wnoszenia narkotyków na oddziały szpitalne i niezadowalających rezultatów takiego leczenia.

    Spośród 100 opiomanów leczonych w Instytucie Zdrowia Psychicznego w Wojskowej Akademii Medycznej w Belgradzie 92 oświadczyło, że przy tej metodzie, natychmiast po wyjściu ze szpitala wraca chęć ponownego zażywania narkotyku. Podobne są wypowiedzi narkomanów przebywających w więzieniu przez kilka miesięcy lub lat. Chociaż u nich, z powodu długotrwałej przymusowej abstynencji, nie może być mowy o kryzysie fizycznym, to w większości przypadków niecierpliwie oczekują wyjścia i żyją tym dniem, kiedy znów będą mogli się naszprycować.

    Zdecydowana większość ankietowanych narkomanów energicznie wypowiedziała się przeciwko metodzie raptownego odstawienia narkotyku w leczeniu opiomanii. Prawie wszyscy są zgodni w twierdzeniu, że metoda ta wywołuje bunt i agresję przeciw tym, którzy ją stosują.

    Nie odczuwają jej jako pomocy, lecz jako przemoc. Znamienna jest wypowiedż: "Narkoman jest wolnym obywatelem i może się leczyć, jeżeli tego chce, lecz nie musi, jeżeli nie czuje ku temu potrzeby. Ten, kto się dobrowolnie zdecydował na leczenie, od lekarza oczekuje przede wszystkim sympatii i zainteresowania, oznak jego dobrych zamiarów. Każdy, kto mi sprawia fizyczny ból i duchowe cierpienia, nie jest osobą, której mogę powierzyć swoje zdrowie i leczenie. Ponieważ lekarz jest wykonawcą metody leczenia, podświadomie utożsamiam go z jego metodą. Wykonawca nieprzyjemnej dla mnie metody jest w tym samym stopniu nieprzyjemny i niepożądany, co i jego metoda".

    Kryzys jest główną, chociaż nie jedyną przyczyną braku motywacji narkomanów do tej formy leczenia. Zamknięty oddział psychiatryczny w pewnym stopniu może przypominać więzienie, a leczenie szpitalne jest odczuwane jako presja wywierana na jednostkę i jej elementarną wolność. Z tego wywodzi się dobrze znany opór wobec personelu medycznego i często niepowodzenie leczenia. W jugosłowiańskich szpitalach psychiatrycznych nie ma oddzielnych oddziałów leczenia narkomanów. Prawie wszyscy dotychczas leczeni narkomani podczas hospitalizacji przebywali na oddziałach razem z umysłowo chorymi.

    Sytuacja ta narkomanów szczególnie irytuje. Wszyscy bez wyjątku twierdzą, że nie są umysłowo chorzy inie powinni być między wariatami. Uważają, że powinni być leczeni na oddzielnych oddziałach.

    W metodzie nagłego odstawienia narkotyku podejmuje się szeroko zakrojone kroki diagnostyczne i terapeutyczne. W ten sposób istnieje możliwość oceny stanu zdrowotnego i zastosowania odpowiednich działań terapeutycznych w celu zapobieżenia nieoczekiwanym komplikacjom.

    Rutynowe postępowanie odtruwające zaczyna się od podawania środków przeczyszczających lub głębokiej lewatywy, ponieważ ponad połowa wprowadzonych opiatów wydalana jest w stolcu. Należy unikać stosowania soli gorzkiej, która przyspiesza odwodnienie organizmu i potęguje kolkę jelitową. Przez cały czas należy kontrolować funkcje aparatu sercowo-naczyniowego i ośrodka oddechowego. Ogólne leczenie podtrzymujące zawiera infuzje roztworu fizjologicznego lub transfuzje plazmy w celu ponownego nawodnienia i remineralizacji organizmu. Powstawaniu zapaści należy zapobiegać przez podawanie co 2-3 godziny leków analeptycznych (coramin, kofeina, sympatol, dytamin) do czasu wzmocnienia krążenia obwodowego. Następnie rozpoczyna się tzw. małą kurację insulinową.

    W końcowej fazie abstynencji i po jej ustąpieniu, kiedy występuje anergia i osłabienie sił witalnych, można rozpocząć leczenie stymulujące przez delikatne wzmocnienie układu współczulnego (większe dawki witaminy C, B6, B15). Leczenie poszczególnych etapów kryzysu abstynencyjnego zależy od stanu organizmu i musi być zmieniane w zależności od reakcji obydwu części układu autonomicznego.

    Stany psychomotorycznego niepokoju i zmiany w zachowaniu mogą być likwidowane przez podawanie neuroleptyku, natomiast na sen podaje się szybko wydalane słabe środki hipnotyczne. Podczas podawania tych leków należy unikać napadowych zaburzeń nerwowo-ruchowych występujących na skutek większych dawek silniejszych neuroleptyków oraz zjawiska barbituromanii u osób dłużej związanych z tym samym lekiem nasennym z grupy barbituranowej. W miarę ustępowania silnych objawów abstynencyjnych należy stopniowo przechodzić na słabe środki uspokajające.

    Neuroleptyki, poza mellerilem, okazały się nieodpowiednie w leczeniu objawów abstynencyjnych. Largactil i nocinan często wywołują stany dezorientacji i majaczenia, dlatego narkomani najczęściej unikają neuroleptyków. Leczenie tak częstej bezsenności oraz przestawienia snu i stanu czuwania należy do najtrudniejszych w opiomanii. Szczególnie ostrożnie należy stosować leki nasenne z grupy barbituranów. W fazie odchodzenia od opium narkomani chętnie przerzucają się na barbiturany. Istnieje więc niebezpieczeństwo zastąpienia jednej zależności przez inną. Tolerancja do leków nasennych powstaje szybko i już po kilku dniach narkomani żądają zwiększenia dawek.

    W takich przypadkach należy natychmiast zmienić lek.

    Skutecznym lekiem łagodzącym nieprzyjemne symptomy kryzysu- dreszcze, uczucie połamania - okazały się środki przeciwhistaminowe. Potwierdzałoby to histaminową teorię pochodzenia objawów abstynencyjnych.

    W celu osiągnięcia szybszej rekonwalescencji i odtrucia przepisuje się doustne preparaty poliwitaminowe i substancje osłaniające wątrobę.

    Unika się podawania leków przez wstrzykiwanie ze względu na dobrze znane uzależnienie większości narkomanów od igły.

  2. Kuracja przez stopniowe odchodzenie od narkotyku, tzw. kuracja redukcyjna, jest częstą formą leczenia morfinizmu lub uzależnienia barbituranowego. W leczeniu stosuje się ten sam narkotyk, od którego narkoman jest uzależniony. Pierwsza dawka nie powinna przekraczać połowy łącznej dawki wprowadzonej do organizmu poprzedniego dnia.

    Należy pamiętać, że narkomani, znając tę metodę, świadomie podwajają zwykłą dawkę, aby chociaż jeden dzień dłużej otrzymać maksymalnie dużą dawkę i celowo podają fałszywe dane o ilościach zażywanego narkotyku.

    Prędkość odstawiania narkotyku zależy od motywacji ze strony narkomana do podjęcia leczenia oraz rodzaju narkomanii. W leczeniu zależności barbituranowej uwalnianie od narkotyku przebiega nieco wolniej ze względu na niebezpieczeństwo ataków przypominających padaczkę i kryzysy deliryjne. Leczenie morfinisty i opiomana przebiega znacznie szybciej. Tempo leczenia jest niekiedy miarą rzeczywistej chęci wyleczenia się. Każde przedłużenie leczenia może pacjenta speszyć i spowodować powrót do narkotyków. Większość zgłaszających się na leczenie narkomanów ma pewne doświadczenia związane z kryzysem. Choć może nie przeżyli kryzysu właściwego, to jego niektóre objawy na pewno odczuli. Kiedy przystępują do leczenia, gotowi są znieść nieprzyjemności, ale pod warunkiem, że nie będą one trwały zbyt długo. Jeżeli proces uwalniania od narkotyku trwa dwa miesiące zamiast dziesięciu - piętnastu dni, nie można oczekiwać, aby narkoman wytrzymał do końca. Nie chodzi tu o stopień uciążliwości, lecz o okres ich trwania, na co narkoman jest absolutnie nieodporny. Jeżeli w końcowej fazie leczenia spróbuje złagodzić bezsenność, napięcie, nudę i niepokój nawet minimalną dawką opium, od którego się uprzednio uwolnił, symptomy kryzysu wystąpią ponownie i powrót do narkomanii jest prawie pewny.

  3. Istota terapii zastępczej sprowadza się do jak najszybszego odebrania narkomanowi narkotyku i dania mu w zamian jakiegoś syntetycznego środka zapobiegającego powstaniu kryzysu abstynencyjnego.

    Rok 1964 stanowi zwrot w leczeniu opiatowego syndromu abstynencyjnego i opiomanii w ogóle. W tym roku Vincent P. Dole. specjaIista chorób metabolicznych na Uniwersytecie Rockefellera w Nowym Jorku, rozpoczął badania metabolizmu u osób z rozwiniętą zależnością od opiatów, a szczególnie heroiny. Dole wyszedł z założenia, że zmiany biochemiczne spowodowane powtarzalnym zażywaniem opiatów mogą być przypuszczalną przyczyną wysokiego procentu nawrotów wśród leczonych heroinomanów. Wkrótce do badań przyłączyła się jego żona Marie Nyswander, psychiatra z dużą praktyką w leczeniu narkomanów. Aby potwierdzić swoje przypuszczenia, że narkomania jest chorobą metaboliczną, zdecydowali się zbadać działanie metadonu na materiale klinicznym.

    Metadonjest syntetycznym analgetykiem odkrytym w Niemczech podczas drugiej wojny światowej. Początkowo przewidziany był jako środek zastępujący morfinę, od której jest słabszy i nie ma jej wszystkich właściwości. Przypuszcza się, że metadon, który w dużej mierze jest izoteryczny z morfiną, może działać na specyficzne morfinowe receptory w mózgu. Przy powtarzalnym ciągłym wprowadzaniu metadonu do organizmu rozwija się tolerancja krzyżowa do innych opiatów. Głównymi wskazaniami zastosowania metadonu jest tłumienie intensywnych bóli różnego pochodzenia i likwidowanie opiatowego syndromu abstynencyjnego. Przy opiatowym syndromie abstynencyjnym dawka metadonu może zlikwidować oznaki kryzysu w ciągu 24 do 48 godzin.

    Na początek swoich badań małżeństwo Dole i Nyswander wybrało dwóch długoletnich narkomanów, którzy dobrowolnie zgodzili się na leczenie. Obydwaj byli letargiczni i maksymalnie bierni, mogli jedynie przez wiele godzin oglądać program telewizyjny. Poza tym nic nie mogło zwrócić ich uwagi. Kiedy otrzymali metadon, i tak rozpoczęto odtruwanie, nastąpiły widoczne zmiany w ich zachowaniu. Pacjenci zaczęli okazywać zainteresowanie tym, co się dzieje wokół, a jednocześnie mniej interesowali się morfiną, zażywaną dotychczas codziennie.

    Morfinowe objawy abstynencyjne cofnęły się. Zaskoczeniem była jednak zmiana w ich stosunku do obowiązków. Obydwaj zaczęli chodzić do szkoły. W dalszym ciągu przychodzili do szpitala po codzienną dawkę metadonu. Później na leczenie przyjęto jeszcze kilku narkomanów - i wyniki były takie same. W 1970 roku w kilku centrach w Nowym Jorku, a zwłaszcza w centrum medycznym Beth Israel, które stało się centralną kliniką programu Dole-Nyswander, setki pacjentów leczono metadonem. W latach 1971-1973 Iiczba pacjentów wzrosła do 25 000. Głównym celem programu metadonowego, tak jak to widzieli Dole i Nyswander, jest nie tyle uwolnienie od narkotyku, co stawianie akcentu na rehabilitację społeczną i osobistą.

    Metadon stosowany w ramach programu metadonowego ma z farmakologicznego punktu widzenia trzy ważne właściwości.

    Przede wszystkim możliwość aplikowania doustnego i 24-48-godzinne działanie. Oznacza to, że w większości przypadków wystarczy podawać go tylko raz dziennie. Dla narkomanów uzależnionych od narkotyków wprowadzonych do organizmu przez wstrzykiwanie przewaga doustnego aplikowania jest oczywista, gdyż prowadzi do odzwyczajenia od igły.

    Po drugie, zdolność metadonu do podtrzymywania uzależnienia fizycznego ma dwie zalety. Najważniejsza to ta, że narkoman leczony ambulatoryjnie może mieć kontakt z heroiną bez chęci jej ponownego zażycia. Przewaga uzależnienia od metadonu jest w tym, że pacjent, którego motywacja leczenia jest początkowo ambiwalentna, chce przychodzić do kliniki, aby uniknąć objawów abstynencyjnych i w ten sposób włącza się w proces rehabilitacji. Badania wskazują, że dla zlikwidowania objawów abstynencyjnych wystarcza 1 mg metadonu, który zastępuje 4 mg morfiny.

    Po trzecie, pacjent regularnie przyjmujący metadon może w przypadku zażycia heroiny przeżyć częściowe lub całkowite osłabienie jej działania. To znaczy, że heroinoman pod działaniem metadonu nie odczuwa potrzeby brania heroiny. W zmniejszaniu częstotliwości brania heroiny dawki 50-80 mg metadonu są skuteczne w takim samym stopniu, jak i dawki większe. Wystarczają do zablokowania efektów przeciętnego zażywania heroiny i skuteczność leczenia nie zależy od wielkości dawek metadonu, lecz od kompleksowego leczenia i psychospołecznego poparcia, które jest najważniejszym czynnikiem w powodzeniu programu metadonowego.

PROGRAM METADONOWY

Stosowanie metadonu regulują w USA dwie agencje rządowe. Od 1973 roku wszystkie wytyczne dotyczące stosowania metadonu zawiera "Podręcznik leczenia metadonem" wydany pod patronatem ministerstwa sprawiedliwości. W grudniu 1972 roku FDA (The Food and Drug Administration) zmieniła status metadonu z "leku w badaniu" na "nowy lek", który można stosować w leczeniu opiomanii w ramach programu metadonowego. Na podstawie tego samego aktu każdy program metadonowy musi być uprzednio zatwierdzony przez FDA.

Osoba przewidziana do leczenia musi odpowiadać następującym kryteriom:

  1. Dobrowolnie uczestniczyć w leczeniu.
  2. Uzależnienie od heroiny lub morfiny musi trwać minimum dwa lata. Bezpośrednio przed przyjęciem musi okazywać następujące oznaki uzależnienia:
  • syndrom abstynencyjny (wyciek z nosa, obfite łzawienie, rozszerzenie źrenic),
  • pozytywny wynik na opiaty w moczu,
  • blizny wzdłuź obrzmiałych i zapalnych żył w miejscach charakterystycznych.
  • Dolna granica wieku pacjenta - 18 lat lub 16 za zgodą opiekuna prawnego.
  • Przyjmowanego pacjenta poddaje się szczegółowemu badaniu klinicznemu obejmującemu oprócz części psychologiczno-psychiatrycznej liczne badania somatyczne i analizy laboratoryjne. Szczególną uwagę należy zwrócić na opracowanie dokładnej historii choroby, od początku zażywania narkotyków do przyjęcia do programu metadonowego. Wszystkim pacjentom wykonuje się przynajmniej raz w tygodniu chromatograficzną analizę moczu na obecność morfiny i raz w miesiącu na obecność amfetamin i barbituranów. Przepisy FDA dotyczące zaźywania metadonu w domu są następujące:

    1. W ciągu pierwszych 90 dni od rozpoczęcia programu pacjent przychodzi do kliniki przez 6 dni w tygodniu, a do domu może dostać tylko jednodniową dawkę.
    2. Po 90 dniach pacjent może przychodzić do kliniki przez 3 dni w tygodniu, natomiast do domu może dostać nie więcej niż dwudniową dawkę.
    3. Po dwóch latach pacjent przychodzi do kliniki przez 3 dni w tygodniu, do domu dostaje nie więcej niż trzydniową dawkę. Metadon można podawać wyłącznie w postaci płynu, najczęściej zmieszanego z sokiem. Sam lek przechowuje się w pojemnikach, specjalnie oznakowanych. Maksymalna dawka, jaką można zabrać do domu, nie może przekraczać 100 mg.

    Ze względu na możliwość nadużyć w stosowaniu metadonu, w niektórych stanach amerykańskich obowiązują ostrzejsze przepisy dotyczące zażywania metadonu w domu niż przepisy federalne. Na przykład w Kaliforni w ciągu pierwszych 90 dni w ogóle jest zabronione zabieranie metadonu do domu. Powodem jest możliwość jego rozprowadzania na nielegalnym rynku, występowania oznak nałogu metadonowego i licznych przypadkowych zatruć wśród dzieci.

    Terapia grupowa i grupowe poradnictwo stosuje się we wszystkich fazach programu. Organizowane są również grupy rodzinne, z którymi lekarz prowadzi zajęcia raz w tygodniu. Pielęgniarka, specjaliści poradnictwa lub inni członkowie personelu udzielają o każdej porze indywidualnych porad. Wszyscy oni przeszli uprzednio przeszkolenie w dziedzinie narkomanii. Poradnie specjalistyczne przygotowują pacjentów do ponownej integracji ze światem nienarkomańskim, proponując im przede wszystkim szkolenie zawodowe i zatrudnienie. Zwolennicy programu metadonowego uważają, że jest to podstawowy krok w oddzieleniu pacjenta od codziennych kontaktów z subkulturą narkomańską.

    Statystyki porównawcze wskazują, że wszyscy leczeni narkomani przed przyjęciem do programu metadonowego dopuszczali się naruszenia prawa, natomiast wśród tych, którzy się temu programowi poddali, aktywność kryminalna drastycznie zmalała. Czas, przedtem wykorzystywany na pogoń za narkotykami, poświęcają teraz na inną działalność, a zakres ich zainteresowań znacznie się poszerzył. Zredukowanie potrzeb zażywania narkotyków pozwala pacjentowi na poszukiwanie nowych alternatyw i stylu życia, który można zaakceptować. Stają się bardziej otwarci na naukę i przejmowanie obowiązków związanych z pracą.

    Sam Dole często akcentuje ważność rehabilitacji socjalnej jako głównego punktu sukcesu programu metadonowego. Siedemdziesiąt pięć procent narkomanów leczonych w klinice Dole-Nyswander ma stałe zatrudnienie lub uczy się, a 83 procent jest "socjalnie zaakceptowanymi członkami społeczeństwa". W tym stanie można traktować metadon jako farmakologiczne uzupełnienie rehabilitacji.

    ZAMIAST WNIOSKÓW

    Metadon jest lekiem wyboru w leczeniu opiomanii. Stosuje się go zarówno w warunkach ambulatoryjnych, jak i szpitalnych. Obydwie formy mają swoje dobre i złe strony. Dzisiaj stosuje się metadon w dwóch różnych sytuacjach terapeutycznych. Przede wszystkim korzysta się z niego w celu wyciszenia i usunięcia objawów abstynencyjnych po raptownym odstawieniu opiatów.

    Ponieważ stwarza on tolerancję krzyżową i uzależnienie od innych opiatów i łączy się z tymi samymi receptorami w mózgu, może wstrzymać oznaki głodu narkotyku, od którego organizm jest uzależniony na skutek długotrwałego zażywania. Może więc metadon być pożyteczny, jeżeli podaje się go tak długo, jak długo trwa kryzys abstynencyjny. Istnieją różne schematy jego aplikowania, lecz właściwie zaczyna się od tzw. dawki stabilizacyjnej - łagodzącej lub całkowicie likwidującej objawy abstynencyjne. Dawkę tę pacjent otrzymuje tak długo, jak długo trwa przeciętny kryzys, tj, 4 do 8 dni dla wszystkich opiatów. Potem dzienna dawka jest postępująco zmniejszana i między 14 a 20 dniem metadon odstawia się całkowicie. W tym wariancie leczenia nie wolno podawać metadonu powyżej 20 dni, gdyż dochodzi do stwarzania uzależnienia, co w praktyce oznacza zastąpienie jednego uzależnienia innym. Uważa się, że większość opiomanów można w ten sposób uwolnić od uzależnienia fizycznego, co oczywiście nie oznacza wyleczenia z narkomanii. Zastosowanie metadonu stanowi w tym przypadku pierwszy etap kompleksowego leczenia narkomanii typu opiatowego.

    Dzienna dawka stabilizacyjna waha się od 40 do 60 mg. Większe dawki powodują halucynacje i stwarzając chęć ponownego zażywania. Zalety tej metody to:

    1. Skracanie objawów abstynencyjnych, uciążliwych dla pacjenta, a równocześnie niebezpiecznych, zwłaszcza dla wieloletnich narkomanów z uszkodzeniami witalnych organów wewnętrznych (wątroba, nerki, ośrodkowy układ nerwowy, serce itd.) .
    2. Metadon jest najlepszym lekiem w leczeniu objawów abstynencyjnych, które po jego odstawieniu ustępują lub są bardzo słabe.
    3. Dość łatwa kontrola objawów abstynencyjnych.
    4. Metadon jest względnie bezpieczny, bez niepożądanych efektów i bardzo tani.
    5. Zwiększenie motywacji leczenia wśród narkomanów, świadomych, że większość z nich odkłada rozpoczęcie leczenia ze strachu przed kryzysem.
    6. Pod wpływem metadonu pacjent staje się aktywny i funkcjonalnie normalny, co umożliwia szybkie rozpoczęcie psychoterapii jako podstawowej formy leczenia narkomanii oraz pełniejszą rehabilitację socjalną.
    7. Metadon przyczynił się do bardziej humanitarnego leczenia opiomanii, gdyż uwalnia pacjenta od cierpień fizycznych.

    Drugą formą stosowania metadonu w leczeniu zależności opiatowej jest tzw. program metadonowy, to znaczy trzymanie pacjenta na metadonie przez długi okres. Program metadonowy stosuje się przede wszystkim w leczeniu heroinomanii oraz osób z powaznymi zaburzeniami metabolicznymi. Niektórzy lekarze uwaźają, że podawanie metadonu jest dla narkomana tym, czym insulina dla cukrzyka, ponieważ zapewnia substancję niezbędną do utrzymania równowagi biochemicznej. Zwolennicy programu metadonowego, a zwłaszcza jego twórcy V. Dole i M. Nyswander, twierdzą, że wieloletni heroinoman otrzymujący optymalną dawkę metadonu może "utrzymać się w społeczeństwie i we wszystkich działaniach być na równi ze zdrowymi, to jest prowadzić względnie normalne życie". Podstawowym celem programu metadonowego jest zapewnienie narkomanowi życia wolnego od narkotyków, przy jak najszybszym przejściu osobistej i socjalnej rehabilitacji przez edukację, przygotowanie do zawodu i zatrudnienie. Wśród narkomanów, którzy w celu zdobycia narkotyku popełniają przestępstwa, po rozpoczęciu programu przestępczość w znacznej mierze spada. W ten sposób umożliwiona jest kontrola społeczeństwa nad dużą liczbą chorych, uprzednio pozostawionych podziemiu lub samym sobie, i stopniowo przygotowuje się ich do ostatecznego odstawienla metadonu i powrotu do normalnego życia.

    Dzisiaj w USA jest ponad 500 organizacji opierających leczenie na programie metadonowym. Od 1965 roku jest on stosowany również poza granicami USA. Rząd federalny USA, za pośrednictwem Narodowego Instytutu Zdrowia Psychicznego, oficjalnie zgodził się z opinią, że program metadonowy jest formą terapii w szerszym znaczeniu i wątpliwości w jego skuteczność są nieuzasadnione. Amerykańskie Stowarzyszenie Medyczne określiło zakres wskazań stosowania metadonu. Wprowadzenie metadonu do leczenia opiomanii w znacznej mierze rozwinęło leczenie tej choroby i sprawiło, że stało się ono bardziej humanitarne. Metadon nie jest oczywiście uniwersalnym ani najbardziej optymalnym środkiem w leczeniu narkomanii, ale na razie, dopóki nie został odkryty lepszy, jest najbardziej skutecznym i najbardziej humanitarnym lekiem. Najwięcej zastrzeżeń do programu metadonowego i metadonu jest właściwje do sposobu jego stosowania, który może być dobry lub zły. Nie można więc mieć zastrzeżeń do samego leku, a jedynie do tych, którzy go błędnie stosują.

    PSYCHOTERAPIA

    Psychoterapia uzależnienia lekowego w porównaniu z innymi psychiatrycznymi kategoriami chorobowymi, leczonymi równieź psychoterapią, jest bardzo specyficzna. Przede wszystkim ze względu na syndrom abstynencyjny, rozwinięty po odstawieniu narkotyków i przewagę symptomatologii somatycznej w początkowej fazie leczenia polega przeważnie na podawaniu leków i ma na celu usunięcie subiektywnych uciążliwości somatycznych. W tym okresie podejmuje się również próby zdobycia zaufania pacjenta. W tym celu wykorzystuje się regresywne formy zachowania pacjenta, a lekarz odgrywa rolę postaci mającej dobre zamiary, lecz autorytatywnej, w typie rodzica udzielającego wsparcia i nie karzącego. Norman Cameron tak określa rolę lekarza w terapii wsparcia: dobra matczyna postać, opiekuńcza, dodająca otuchy, podtrzymująca chorego na duchu przez stworzenie atmosfery ciepła, współczucia i siły. Przez cały czas lekarz jest sojusznikiem osłabionego "ja" pacjenta. Uważamy, że w takiej sytuacji lekarz może wystąpić w roli ojca. Niektórzy autorzy nie upierają się przy odgrywaniu roli ojca lub matki w znaczeniu postaci srogiej lub pobłażliwej, chociaż dopuszczalne tu są różne warianty.

    Według nich psychoterapia jest spotkaniem dwóch osób - wyjątkowym w samym sobie, i określonym rolą obydwu aktorów.

    W tej fazie leczenia pacjent jest zaabsorbowany głównie symptomami somatycznymi, tak że terapeuta nie dąży do pogłębienia transferu. W obrazie klinicznym mogą dominować lęk, niepokój, słabe zmiany świadomości, zaburzenia rozumowania i postrzegania, przypominające stany psychotyczne, co również utrudnia rozpoczęcie klasycznego procesu psychoterapeutycznego.

    Kiedy syndrom abstynencyjny zanika, następuje stopniowe łagodzenie i zanikanie wielu uciążliwości fizycznych, a wyłaniają się właściwe psychologiczne problemy osobowości. Najpierw jest to stan "wielkiej pustki" (The Great Emptiness). Pacjent, któremu odebrano narkotyki, ma poczucie pustki, ponieważ oprócz narkotyku odebrano mu dotychczasowy tryb życia i wiele rytuałów wypełniających przedtem jego cały czas. Z drugiej strony w dalszym ciągu nie ma on jasnej koncepcji, co powinien robić w nowo powstałej sytuacji, często więc stawia pytanie: I co teraz? Zgadzam się, że tak dłużej nie można było, i że narkotyk w końcu by mnie zniszczył, ale co mi proponujecie w zamian?" W tym momencie rozpoczyna się najdelikatniejsza częsć całego procesu psychoterapeutycznego.

    Lekarz staje teraz wobec dwóch aspektów osobowości pacjenta: przedchorobowej i wtórnie zmienionej w wyniku nadużywania narkotyków. Terapeuta musi zdecydować, która z nich jest bardziej zagrożona. Szczególne znaczenie przypisuje się okolicznościom związanym z najwcześniejszym rozwojem jednostki oraz późniejszemu tokowi indywidualizacji, aż do początku choroby. Nie należy umniejszać również znaczenia atmosfery rodzinnej i wpływu rodziców na rozwój osobowości. Narkomani często mają zakłócony rozwój stosunków w rodzinie lub pochodzą z rodzin rozbitych. Nierzadko dzieci rodziców szukających pociechy w alkoholu lub rozwiązujących problemy łykaniem proszków są nie nauczeni pokonywania stresów i lęków, znajdowania poczucia pewności.

    Stwierdzono, że pomiędzy rodzicami a młodym narkomanem istnieje bariera wyrażająca się w trudnym znalezieniu kontaktu. Rodzice narkomanów nie zgadzając się z postawą swoich dzieci w większości przypadków postępują w jeden z dwóch następujących sposobów: próbują narzucić im swoją wolę nie dopuszczając do polemiki, do równoprawnego dialogu, lub pozostawiając je, aby poszły własną drogą. Później, kiedy dzieci coraz bardziej wymykają się spod ich kontroli, stają się bezsilni i sfrustrowani. Taką postawę rodziców może potęgować poczucie winy przerzucane na swoje dzieci i młodych w ogóle z powodu własnego zadowolenia poszukiwanego w alkoholu lub lekach. Natomiast młodzi postawieni wobec autorytetu zaczynają okazywać opór w aktywny lub bierny sposób. Narkotyk, mający cechy owocu zakazanego może być dla pewnej grupy młodzieży bardzo odpowiednim wyrazem buntu. Oprócz tego narkotyk umożliwia młodemu człowiekowi określenie granic tego, co może uczynić i zbadanie sensacji, jakie może przeżyć.

    Narkoman pod wieloma względami jest chorym specyficznym. Wspaniale poznaje farmakologiczne efekty różnych narkotyków i środków psychofarmakologicznych oraz problemy narkomanii w jej różnych odmianach. Dlatego wymaga, żeby terapeuta znał te problemy przynajmniej w takim samym stopniu. Znaczy to, że lekarz leczący narkomanów musi przejść specjalne przeszkolenie z dziedziny uzależnień tym bardziej że na transfer ma wpływ nie tylko znajomość środowiska, z którego pacjent się wywodzi, ale również znajomość symboli, zwyczajów, nawyków i całej narkomańsklej subkultury. Od lekarza narkoman oczekuje wsparcia i zaakcepiowania go jako jednostki. Sprawdza zamiary terapeuty, chcąc prowadzić równoprawny dialog, lecz wycofuje się i staje się wrogo nastawiony, jeżeli zauważy, że terapeuta przybiera postać sędziego moralisty. Nieprzyjemna zmiana sytuacji emocjonalnej, w jakiej narkoman znajdzie się na początku leczenia, może doprowadzić do sprzeciwu wobec lekarza, manifestującego się milczeniem lub wręcz przerwaniem leczenia. W takich przypadkach narkoman odczuwa zachowanie terapeuty jako powtórzenie zachowania tego z rodziców, z którym w dzieciństwie znalazł się w konflikcie. Przeanalizowanie w odpowiednim momencie transferu i sprzeciwu może polepszyć przebieg dalszego leczenia.

    PROCES TERAPEUTYCZNY

    Proces leczenia narkomanii Jest stopniowy i długotrwały. Chroniczne zatrucie organizmu narkotykami, błędne identyfikacje, społeczna i emocjonalna niedojrzałość oraz powrót do bardziej prymitywnych wzorców zachowania stwarzają ułomną i pod względem społecznym chorą jednostkę, której powrót do normalnego życia wymaga poważnej korekty osobowości przez długą psychoterapię i rehabilitację, Narkorman zgłaszający się na leczenie ma wielkie braki w rozwoju i wychowaniu. Nie można mu więc podczas leczenia powiedzieć, że po wyleczeniu będzie znowu "jak kiedyś", gdyż to "kiedyś" odpowiada młodszemu wiekowi, kiedy pacjent z powodu swojego psychicznego nieuporządkowania i emocjonalnej niedojrzałości wpadł w narkomanię.

    Oprócz tego okres intensywnego zażywania narkotyków jest okresem zatrzymania rozwoju psychicznego i fizycznego. Nie jest to nawet stagnacja, lecz cofanie się. A więc starać się, aby było jak przedtem, to znaczy cofać się.

    Leczenie narkomanów oznacza przede wszystkim budzenie nadziei na lepszą przyszłość. Podczas leczenia nie należy wracać do bolesnego okresu zażywania narkotyków, który raz na zawsze trzeba zdemistyfikować i definitywnie usunąć ponętność nostalgicznych wspomnień.

    Rozmyślania pacjenta należy skierować na sytuację aktualną i przyszłość. Wracanie do przeszłości może jedynie zachwiać tak niestabilną równowagę psychiczną byłego narkomana i doprowadzić go do stanu niezbyt dalekiego od tego, w jakim się znajdował, kiedy pierwszy raz sięgnął po narkotyk.

    Odebranie narkotyku czy zaprzestanie zażywania go nie równa się wyleczeniu. Jest to dopiero pierwsze ogniwo w łańcuchu działań terapeutycznych. Wymagać od narkomana, aby zaraz po zaprzestaniu zażywania narkotyku włączył się do normalnego życia, z jego wszelkimi obciążeniami, jest olbrzymim błędem terapeutycznym. Najpierw trzeba go odzwyczaić od starego sposobu życia, potem stopniowo stwarzać nowe, społecznie korzystne nawyki. Wymaga to czasu i cierpliwości. Bez nawyku pracy, do tego słaby fizycznie, narkoman nie jest w stanie od razu sprostać nowym, za ciężkim dla niego obowiązkom.

    Niepowodzenie może poważnie zachwiać wiarę w siebie i motywację dalszego leczenia. W skrajnym przypadku może to oznaczać powrót do narkotyków. Nowe obowiązki trzeba dawkować zależnie od możliwości pacjenta.

    Na początku nie mogą być one za trudne. Powinny być stawiane tak, aby z łatwością mógł im podołać. Każde dobrze wykonane zadanie wraca wiarę i pewność siebie. Teraźniejsze sukcesy muszą być gwarancją przyszłych. Narkoman, dotychczas wegetujący pod względem społecznym, po raz pierwszy odczuwa, że jest akceptowany i pożyteczny.

    ROLA RODZICÓW W PROCESIE TERAPEUTYCZNYM

    Rola rodziców podczas leczenia jest ważna pod wieloma względami i to zarówno w sensie pozytywnym, jak i negatywnym. Tym razem zwrócimy uwagę na błędy, jakie rodzice narkomanów, świadomie lub nie, popełniają podczas procesu leczenia ich dzieci, utrudniając w ten sposób wyleczenie.

    Reakcje zaskoczonych i rozgoryczonych rodziców najczęściej sprowadzają się do absolutnego niezrozumienia i jeszcze większego oddalenia się. Zaszokowani poznaniem nałogu swego dziecka przerzucają na nie własne poczucie winy za nowo powstałą sytuację i próbują widzieć w nim wyłącznego winowajcę. Nie biorąc pod uwagę własnego wcześniejszego postępowania i własnej roli w powstaniu nałogu własnego dziecka, często skłaniają się do szukania winnych w złym wpływie rówieśników i w całym społeczeństwie. Swoje nieprzyjazne nastawienie wyrażają na ogół w zachowaniu oscylującym od obrazy i poniżania do fizycznych porachunków. Bogatsi rodzice, najbardziej dotknięci z powodu uszczerbku własnego poważania, próbują wysłać swoje dzieci na leczenie za granicę lub do innego miasta, aby odsunąć je od starego towarzystwa. W rzeczywistości u podstaw takiego postępowania leży potrzeba usunięcia sprzed oczu negatywnego obrazu własnego sumienia. Inni rozpoczynają maratonowe dyskusje i moralizatorskie kazania wywołujące u narkomana silny sprzeciw i chęć ponownej ucieczki. Kiedy nie udaje im się narzucić swojego działania, próbują to zrobić pośrednio, przez lekarza, doradzając mu, co powinien sugerować ich dziecku. Ponieważ młodociany narkoman jest jednostką rozwijającą się, ważną rolę odgrywa identyfikacja z lekarzem. Stała obecność rodziców komplikuje niekiedy ten proces, gdyż często są oni przeciwnymi obiektami identyfikacji. W takich przypadkach narkoman potrzebuje ze strony rodziców wyłącznie oparcia i zrozumienia. Jest to wszystko, co może przyjąć. Początkowo nie ma on siły na nic innego. Dopiero w miarę leczenia i stopniowego dojrzewania osobowości, staje się gotów do zdobywania nowego spojrzenia i konfrontacji ze swoim nieprzystosowaniem. Jednym z błędów rodziców jest równieź ogromna niecierpliwość. Stopniowość w leczeniu narkomanii jest koniecznym warunkiem pomyślnego wyniku. Wymagają tego cechy osobowości i tryb życia narkomana.

    NAWYKI I ZWYCZAJE NARKOMANÓW

    Narkoman w ciągu narkomańskiego stażu jest ofiarą nie tylko chemicznych działań narkotyku, ale również specyficznego sposobu życia, kiedy wszystkie zainteresowania i poczynania dotyczą wyłącznie narkotyku. Zainteresowanie działaniem społecznym i wydarzeniami stopniowo się zmniejsza, aż wreszcie całkiem zanika. Stare nawyki giną, a powstają nowe, chore i społecznie nie do przyjęcia. Poczucie obowiązku nie istnieje. Tryb życia jest zakłócony. Narkoman nie ma siły ani ochoty do pracy ani nauki, co więcej, okazuje otwarty sprzeciw.

    Wszystkie relacje społeczne sprowadzają się do więzi z grupą narkomańską. Częste powtarzanie się zasadniczych epizodów psychopatycznych pod działaniem narkotyków doprowadza do zubożenia kontaktów z innymi oraz zminimalizowania ich potrzeby. Możliwości włączania się do społeczeństwa są znikome. Ten fakt jest czasami przez rodziców lekceważony i żądają oni, aby ich dziecko powróciło do społeczeństwa jak najszybciej. W początkowym okresie narkoman nie jest gotów natychmiast włączyć się do grupy zdrowych rówieśników.

    W czasie jego dobrowolnej emigracji rówieśnicy rozwijali się i zdobywali nowe formy postępowania. Pod tym względem są oni dla narkomana czymś nowym i wśród nich czuje się on obco. Może to spowodować rozbudzenie lęku i chęć powrotu do bezpieczniejszych dla niego wzorów, tj. narkotyku i grupy narkomańskiej. Sprzyja temu niekiedy i postawa rówieśników, nie zawsze gotowych zaakceptować chorego kolegę. Dlatego powrót do normalnej grupy musi przebiegać stopniowo, przez pojedyncze kontakty ze zdrową młodzieżą, znajdującą się na określonym poziomie dojrzałości socjalnej. Byłemu narkomanowi należy umożliwić przyznanie sobie "zasady rzeczywistości", przeanalizowania jej i utożsamienia się z nią, z nowymi możliwościami postawienia się wobec rzeczywistości. W procesie psychoterapeutycznym spotyka się jeszcze jeden znamienny problem narkomanii, od którego rozwiązania zależy końcowy wynik leczenia. Narkoman ze swoją osobowością i narkotykiem reprezentuje pewną ideologię i specyficzne spojrzenie na świat. Poczucie winy towarzyszące początkowo zażywaniu narkotyków zanika, między innymi dzięki przyjęciu nowej postawy filozoficznej i nowego systemu wartości. I tu ważną rolę w rozbijaniu narkomańskich złudzeń powinien odegrać lekarz, udowadniając całą absurdalność tych idei i ich nieprzydatność w rozwiązywaniu praktycznych problemów życiowych. Nie wolno ich jednak odrzucać a priori. Narkoman żąda mocnych i niepodważalnych argumentów. Jeśli je otrzyma, jest w stanie zgodzić się z nimi i wyrzec się dotychczasowych idei. Jest to często najtrudniejsza część całego procesu psychoterapii. Dopiero wtedy, kiedy narkoman zaakceptuje prawdziwe i realne systemy wartościowania i zacznie się nimi kierować, można powiedzieć, że bliski jest ostatecznego wyleczenia.

    WYBÓR RODZAJU PSYCHOTERAPII

    Różnorodność cech osobowości narkomana jak również rozmaitość potrzeb zaspokajanych przez narkotyki wymagają, aby do każdego przypadku narkomanii podchodzić indywidualnie. Podejście psychoterapeutyczne zależy przede wszystkim od zróżnicowania i siły osobowości, odczynowości ustroju, rodzaju problemów jakie jednostka próbuje rozwiązać za pomocą narkotyków, rodzaju narkotyku i aktualnego stanu psychicznego pacjenta. Dlatego leczenie, przynajmniej w początkowej fazie, powinno być prowadzone indywidualnie, niezależnie od techniki terapeutycznej.

    PSYCHOTERAPIA GRUPOWA

    Nasze doświadczenia wskazują, że w pierwszej fazie leczenia narkomanii terapia grupowa ze względu na swoją specyfikę daje słabsze rezultaty od indywidualnej. Wynika to prawdopodobnie ze struktury osobowości narkomana i charakteru grupy narkomańskiej. Inne kategorie pacjentów psychiatrycznych bardzo często reprezentują indywidualny typ reagowania psychopatologicznego, w którego centrum przebiegają reakcje na linii pacjent- otoczenie. Strach, przygnębienie, niezadowolenie, nieprzydatność zawodowa, poczucie nieakceptacji i niepewności w stosunkach społecznych są wyrazem niemożliwości przystosowania się człowieka do zmiennych warunków zewnętrznych. Jednostka cierpi czując się odizolowana i odrzucona przez świat odczuwany jako nieprzyjazny. Poszukuje opieki i akceptacji, a tego w środowisku, w którym żyje i pracuje, nie dostaje. Jedynie grupa, w tym przypadku grupa terapeutyczna złożona z ludzi o podobnych losach, gotowa jest ją przyjąć, obronić, zrozumieć i zaproponować identyfikację. Oznacza to, że w klasycznej grupie terapeutycznej znajdują się jednostki, którym w samotnym życiu nie udało się samorealizować i dać sobie radę. A więc tu występuje konflikt na linii pacjent- otoczenie.

    Z narkomanami jest inaczej. Współcześni narkomani rzadko zażywają narkotyki samotnie. Większość z nich żyje w nieformalnych grupach, a subkultura narkomańska jest jedną z najbardziej charakterystycznych cech nowoczesnej narkomanii. Z pewnymi predyspozycjami już w okresie przedchorobowym narkomani zmuszeni są szukać pewności siebie w grupie. Niewykluczone, że grupa narkomańska nosi w sobie również elementy nieudanej próby samoleczenia. Motywy organizowania się w grupy na pewno nie są zdrowe, więzi wewnątrz grupy słabe, ale na przekór wszystkiemu grupa egzystuje, szczególnie w obliczu zagrożenia z zewnątrz.

    Zawarta jest w tym podstawowa różnica między narkomanami a innymi chorymi psychicznie. Neurotyk, osobowość psychotyczna lub inny chory cierpiący na zaburzenia psychiczne po raz pierwszy staje się członkiem jakiejś grupy terapeutycznej. Narkoman jest członkiem grupy zarówno podczas choroby, jak i podczas leczenia w przypadku terapii grupowej. A więc nic nowego. Grupa zmienia tyłko swoje środowisko. Grupa narkomańska dysponuje pewnymi mechanizmami obronnymi, uruchamianymi w poczuciu zagrożenia. Kiedy mowa jest o jednorodnej grupie narkomańskiej w ramach wspólnoty terapeutycznej, można zauważyć w pewnych fazach procesu terapeutycznego zwieranie szeregów na podstawie wartości socjopatologicznych; co uzewnętrznia się w aktywnym lub biernym sprzeciwie okazywanym zespołowi terapeutycznemu w formie indywidualnej lub zbiorowej. W grupach niejednorodnych takie sprzeciwy ujawniają się w odseparowaniu narkomana od pozostałych członków grupy.

    Narkomani zachowują się jak obce ciało. Wynikają z tego wszystkie problemy związane z grupowym leczeniem narkomanów. Grupę powiązaną wartościami socjopatologicznymi należy rozbić, ponieważ jest ona sama w sobie chora i niebezpieczna dla otoczenia oraz swoich członków.

    Leczenie indywidualne w pierwszej fazie umożliwia nie tylko leczenie zaburzeń osobowości, ale również odzwyczajanie jej od socjopatologicznych form zachowania w ramach grupy narkomańskiej. Ze względu na dużą liczbę pacjentów i niewystarczającą liczbę lekarzy jest to przeważnie niewykonalne. Dlatego niektórzy autorzy proponują dzielenie pacjentów na małe grupki, z którymi pracuje się oddzielnie.

    Kiedy w toku procesu terapeutycznego te małe grupki osiągną określony stopień dojrzałości oraz zdolność indywidualnej oceny swojego stanu, można je połączyć w kompletną grupę terapeutyczną, złożoną z wszystkich pacjentów na oddziale, i rozpocząć pracę nad poziomem integracyjnym zarówno jednostki, jak i grupy w całości.

    PSYCHOTERAPIA INDYWIDUALNA

    W optymalnych warunkach leczenia, pod którymi rozumiemy jak najmniejszą liczbę pacjentów i dostateczną ilość czasu, jakim dysponuje terapeuta, psychoterapia indywidualna, zwłaszcza w pierwszej fazie, powinna być podstawową formą leczenia narkomanów.

    W leczeniu narkomanii można stosować różne indywidualne techniki psychoterapeutyczne. Od celu jaki stawia terapeuta, zależy czy będzie w niej przeważać charakter zachowawczy, reedukacyjny czy rekonstrukcyjny.

    W pierwszej fazie leczenia, kiedy pacjenta się odseparowuje od narkotyku i włącza w pierwsze czynności konstruktywne, terapeuta najpierw oferuje pacjentowi intelektualne i emocjonalne oparcie, a następnie, kiedy zdobędzie zaufanie pacjenta, rozpoczyna jego reedukację w aspekcie postawy wobec świata i samego siebie. Dopiero w końcowej fazie, o ile taki jest charakter zaburzeń, można próbować głębiej i bardziej zasadniczo zmienić podstawowe struktury osobowości pacjenta. Stosowanie od samego początku metod psychoanalitycznych nie daje większego skutku.

    PSYCHOTERAPIA ZACHOWAWCZA

    Twierdzi się, że narkomani to osobowości o słabym "ja", których relacje z rzeczywistością są zakłócone, a obrona przed niebezpiecznymi wpływami nieskuteczna. Chemiczne materie o właściwościach psychoaktywnych mogą w znacznym stopniu wpływać na funkcje "ja". Pod działaniem narkotyków oraz w kryzysie abstynencyjnym funkcje te znajdują się stale na granicy niewyrównania. Dotyczy to zwłaszcza kontroli rzeczywistości, syntetycznej sprawności "ja" i mechanizmów obronnych. Pomimo to u narkomanów rzadziej spotyka się ogólne osłabienie "ja", jak to jest w przypadku ciężkiego rozstroju psychotycznego, z wyjątkiem ostrych zatruć narkotykami halucynogennymi, które w rzeczywistości są przejściowymi stanami psychotycznymi, trwającymi tak długo, jak działa narkotyk. Wśród narkomanów, zwłaszcza z krótszym stażem, spotyka się częściowe osłabienie "ja", to znaczy osłabienie niektórych funkcji, podczas gdy pozostałe są mniej lub więcej zachowane. W początkowej fazie psychoterapii narkomanii dąży się do wzmocnienia zachowanych części "ja", przede wszystkim zasady rzeczywistości i niektórych mechanizmów obronnych.

    Niepowodzenie w psychoterapii narkomanii jest często wynikiem słabości "ja" lub niewystarczającej samokontroli, powodującej niemożliwość znoszenia wewnętrznego napięcia przez dłuższy okres oraz odkładania zadowolenia. Początkowo dla lekarza nie jest ważne, czy ma do czynienia z pacjentem o pierwotnie słabym "ja", czy osobowością, u której do osłabienie "ja" doszło na skutek choroby. Zresztą na tym etapie i tak jest to niemożliwe do rozpoznania. Dopiero w miarę procesu leczenia stopniowo wyłania się prawdziwa natura osobowości i dopiero wtedy lekarz może wybrać właściwą formę psychoterapii, wynikającą z potrzeb osobowości pacjenta.

    Formę działania psychoterapeutycznego często dyktuje stan fizyczny pacjenta. W okresie działania symptomów somatycznych z silnie występującym lękiem leczenie powinno przede wszystkim mieć charakter zachowawczy, ponieważ przeważająca część energii psychicznej zaangażowana jest w obronie "ja", któremu grozi rozpad odczuwany przez pacjenta jako stan bezpośredniego zagrożenia. Jednym z takich stanów jest syndrom abstynencyjny, od którego rozpoczyna się leczenie narkomanii z uzależnieniem fizycznym i psychicznym.

    Bezpośrednio po przerwaniu zażywania narkotyków rozwija się gwałtowna symptomatologia somatyczna jako wyraz metabolicznych zaburzeń w organizmie. Wtedy przeważnie stosuje się leczenie lekami. Ma ono przede wszystkim zlikwidować cierpienia fizyczne. Równocześnie rozwija się nieznośne napięcie psychiczne związane z narkotykami i poczuciem winy. W tej fazie pacjent jest zaabsorbowany głównie symptomatologią somatyczną i lekarz nie dąży do pogłębienia transferu oraz nie przykłada zbytniego znaczenia do zachowania chorego. W obrazie klinicznym mogą dominować lęk, niepokój, słabe zmiany świadomości, zaburzenia w zdolności rozumowania i afektu, przypominające epizody psychotyczne, co w konsekwencji utrudnia rozpoczęcie kompleksowego procesu psychoterapeutycznego.

    Ze swojej strony lekarz powinien skierować i dozować swoje działania w ten sposób, aby dynamikę osobowóści pacjenta uczynić bardziej elastyczną i przystępną na zmiany. Poprzez emocjonalne kontakty z lekarzem osobowość pacjenta szybciej dojrzewa, a energia związana z konfliktem wyzwala się i może być wykorzystana do nowych pożytecznych doświadczeń.

    Lekarz musi od początku przekonywać pacjenta, że narkomania jest uleczaIna i możliwości jego wyleczenia i rehabilitacji są znaczne, ale zależą głównie od niego samego. Jednocześnie trzeba mu powiedzieć, że leczenie nie jest łatwe ani szybkie, ale przez cały czas, nawet na moment, nie będzie pozostawiony sam sobie. Pacjentowi trzeba dać perspektywę czasu. On sam musi umieścić siebie gdzieś w przyszłości i to w pozytywnym znaczeniu. Nie wolno mu grozić przyszłością. Jeżeli jej się przestraszy, leczenie może stanąć w miejscu lub zostać przerwane. Atmosfera terapii zachowawczej przez cały czas musi być przesiąknięta ciepłem i przyjaznią, żeby pacjent czuł się pewniej i śmielej, to znaczy mniej samotnie. Podczas trwania kryzysu terapię zachowawczą należy rozumieć jako sposób utrzymania lęku na takim poziomie, aby pacjent mógł przeciwstawić się swoim emocjonalnym problemom.

    Stosunek między autorytatywną postacią lekarza a rozczłonkowaną osobowością pacjenta powinien być utrzymywany z największą umiejętnością i uwagą. Jedno z największych niebezpieczeństw terapii zachowawczej leży w możliwości pobudzenia zbyt dużego regresu i silnej zależności. Terapeuta powinien od samego początku zaprogramować pracę z pacjentem i unikać powstania u niego większej niesamodzielności, chociaż trzeba powiedzieć że istnieją pacjenci, którzy wymagają terapii zachowawczej na czas nieograniczony, często w celu utrzymania chociaż marginesowego przystosowania po wyjściu ze szpitala.

    Ten typ terapii dla lekarza jest mniej interesujący niż metody psychoterapeutyczne skierowane na osiągnięcie wejrzenia w siebie. Jeżeli jednak poparcie jest okazane w prawidłowy sposób i w odpowiednim czasie, to jest to w zgodzie z najlepszymi tradycjami medycyny.

    TECHNIKI TERAPII ZACHOWAWCZEJ

    Stosując terapię zachowawczą lekarzowi zależy na osiągnięciu w jak najkrótszym czasie najbardziej możliwego polepszenia. Nie usiłuje on przy tym zmienić poglądów ani osobowości pacjenta. Próbuje jedynie poprzez wychowawczo-socjalne doświadczenie uzyskać jak największą gotowość pacjenta do poważniejszych przedsięwzięć psychoterapeutycznych. Terapię zachowawczą stosuje się najczęściej dla lepszego wzajemnego poznania lekarza i pacjenta. W przypadku pierwszych oznak powodzenia można ją łączyć z reedukacją i techniką rekonstruktywną.

    PRZYWRACANIE POCZUCIA BEZPIECZEŃSTWA

    Technika przywracania poczucia bezpieczeństwa jest jedną z najczęściej stosowanych w terapii zachowawczej. Terapeuta uspokaja i udziela emocjonalnego oparcia w różnych formach. Bardzo korzystnie działa powiedzenie narkomanowi znajdującemu się w kryzysie, że inni mają takie same problemy i że lekarz może mu pomóc, ale pod warunkiem, że pacjent naprawdę tego chce i że wkrótce dojdzie do ogólnego fizycznego i emocjonalnego polepszenia i rekonwalescencji. W ten sposób wzmacnia się mechanizmy obronne "ja" i umożliwia przezwyciężenie chwilowego napięcia, pokusy lub niezdecydowania. W ciągu pierwszych miesięcy abstynencji lęk jest stale obecny i zdarzają się okresy, kiedy pacjenta trzeba uspokoić, ponieważ długo trwający Ięk może zagrozić jedności "ja".

    SUGESTIA

    Sugestia może być bardzo przydatna w początkowej fazie leczenia narkomanów. Korzysta się z niej od wieków. Już od czasów prymitywnych wiara w lekarza i jego lek jest ważnym, jeżeli nie najważniejszym czynnikiem leczenia. Stare przysłowie mówi: "Kto wierzy swemu lekarzowi, może być wyleczony szklanką wody". Stosowanie leku bez wartości farmakologicznej w dużej mierze zależy od sugestii. Na ten moment trzeba zwracać uwagę podczas leczenia narkomanów, gdyż nadbudowa pochodzenia psychicznego jest obecna w cierpieniach pacjentów tej kategorii. Wiadomo na przykład, że tabletka obojętna, przypominająca swym kształtem tabletkę metadonu, może niekiedy przerwać lub złagodzić objawy kryzysu abstynencyjnego. U narkomanów trudno jest odróżnić obiektywne od wtórnie nabytego i dlatego sugestia jako technika psychoterapeutyczna ma pełne uzasadnienie w ich leczeniu. Sugestia jest nie tylko techniką terapii zachowawczej, lecz również częścią składową innych form psychoterapii.

    PRZEKONYWANIE

    Często jako technikę zachowawczą stosuje się przekonywanie. Jest to usiłowanie namówienia pacjenta, aby zrezygnował ze swoich niezdrowych emocjonalnych form zachowania i zastąpił je zdrowymi. Narkomana należy stopniowo odzwyczajać od starego sposobu życia i proponować mu nowe, społecznie korzystne zwyczaje. Technika przekonywania jako broń terapeutyczna ma za zadanie przygotować pacjenta do zajęcia prawidłowej postawy wobec świata, konieczności przeciwstawienia się problemom, przyjmowania ludzi takimi, jakimi są, tolerowania ograniczeń- a więc do tych wszystkich sytuacji, do których narkomani są nie przystosowani i z powodu których są wyizolowani z normalnego życia. Należy unikać postaw autorytatywnych, jak grozby, zakazy i wyrzuty, ponieważ najczęściej są nieskuteczne i mogą pacjenta zrazić. Niektórzy lekarze stosują technikę przekonywania w przypadku nie kontrolowanej pobudliwości pacjenta, kiedy swoim zachowaniem zagraża on własnemu życiu lub życiu innych- w przypadku osobowości nie mających dość odwagi aby wytrzymać konfrontację z sytuacjami życiowymi, w przypadku jednostek niedojrzałych itd.

    TECHNIKA EMOCJONALNEJ KATHARSIS

    Następną metodą terapii zachowawczej jest emocjonalna katharsis. Przez rozmowy o problemach pacjenta możliwe jest niekiedy dojście do momentu, gdy pacjent nie reaguje już emocjonalnie na swoje problemy. Powtarzany werbalizm odczula pacjenta i powoduje, że ponowne przeżywanie bolesnych wcześniej zdarzeń wywołuje mniejszy lęk. Wypowiedzenie silnych nieuzewnętrznionych emocji może spowodować znaczne polepszenie i to z wielu powodów. Przede wszystkim celem rozmowy jest zmniejszenie wewnętrznego napięcia i lęku przez sformułowanie emocji. Już samo wypowiedzenie dokuczliwych trosk przynosi ulgę, ponieważ "ja" łatwiej może się przeciwstawić wyartykułowanym myślom niż "mrocznym emocjonalnym sensacjom" (O. Fenichel). Lekarz wyjaśnia pacjentowi wcześniej nie zauważone powiązania, będące przyczyną konfliktu, i radzi, jak pokonać konkretne problemy. W ten sposób pacjent nabiera odwagi do swobodniejszego myślenia i mówienia na tematy zakazane.

    LECZENIE ŚRODOWISKOWE

    Następną z form terapii zachowawczej jest leczenie polegające na likwidowaniu lub modyfikowaniu stresów wynikających z otoczenia. Pacjent przyjęty na leczenie szpitalne jest odseparowany od socjopatologicznych wpływów grupy narkomańskiej, wpływów rodziny i bliższego otoczenia, powodujących stresy. Warunki szpitalne nie tylko odizolowują od stresów otoczenia, ale powinny również dawać pacjentowi oparcie i poczucie bezpieczeństwa, to znaczy- stanowić środowisko lecznicze w szerokim pojęciu. W tych warunkach łatwiej pacjentowi zmienić swoje zachowanie i zainteresowania i przyczynić się do szybszej adaptacji do normalnych warunków życia. Leczenie to nie daje jednak większego efektu, jeżeli podstawowy konflikt leży głęboko w osobowości pacjenta.

    TERAPIA ZAJĘCIOWA

    Uzewnętrznienie zainteresowań pacjenta jest techniką zachowawczą, którą można stosować oddzielnie lub w połączeniu z innymi technikami psychoterapeutycznymi. Formą poparcia jest ponowne skierowanie zainteresowań w stronę świata zewnętrznego w postaci sztuki, zawodu, muzyki, tańca, sportu, hobby.

    Terapia zajęciowa, rekreacyjna i muzykoterapia ukierunkowują zainteresowania pacjenta na konstruktywne działania i osiąganie w nich zadowolenia. Metoda ta może być pożyteczna w początkowej lub pośredniej fazie leczenia, zarówno w warunkach szpitalnych, jak i ambulatoryjnych. Na początku leczenia narkoman nie ma chęci ani siły do samodzielnego konstruktywnego działania, danie mu oparcia jest ważnym krokiem w leczeniu i ostatecznej rehabilitacji.

    Można wyciągnąć wniosek, że psychoterapia zachowawcza oferuje pacjentowi oparcie w autorytatywnej postaci w trakcie leczenia, stanu zaniepokojenia lub przejściowej dekompensacji. Celem terapii zajęciowej jest wznowienie i wzmocnienie mechanizmów obronnych oraz integracyjnych zdolności "ja", które w wyniku niekorzystnych czynników zewnętrznych zostały uszkodzone w takim stopniu, że doprowadziły do okresowego rozstroju osobowości. Ta forma psychoterapii daje pewien okres akceptacji i podporządkowania pacjentowi pilnie potrzebującemu pomocy, aby mógł skonfrontować się z własnym poczuciem winy, wstydu i lęku oraz sprostać frustracjom i obciążeniom zewnętrznym, jeżeli staną się zbyt intensywne i patogenne, w celu normalnego funkcjonowania osobowości. Dla pacjentów z fragmentarycznym "ja" ta metoda psychoterapeutyczna jest często jedyną możliwą. Terapia zachowawcza jest ważną procedurą w prowadzeniu ostrych zaburzeń osobowości, kiedy trzeba zyskać czas na obserwacje i wybór właściwych metod terapeutycznych.

    W początkowej fazie leczenia narkomanii charakteryzującej się uzależnieniem fizycznym i występowaniem kryzysu abstynencyjnego po przerwaniu zażywania narkotyków terapia zachowawcza jest najstosowniejszą formą terapii, ponieważ w tej fazie choroby pacjent może przyjąć jedynie pomoc. Dopiero kiedy kryzys abstynencyjny skończy się i pacjent osiągnie zadowalający stan psychiczny, można przejść do głębszego i zasadniczego zmieniania patologicznych struktur osobowości. Zastosowanie psychoanalitycznych technik od samego początku leczenia nie przynosi większego skutku, gdyż w stanie ostrego zagrożenia pacjent nie jest zdolny do rozwinięcia stosunku transferowego z terapeutą. Nie jest też przygotowany do spotkania z własną podświadomością. Należy więc terapię zachowawczą traktować jako etap przejściowy, podczas którego przygotowuje się pacjenta do poważniejszych przedsięwzięć terapeutycznych.

    MOŻLIWOŚCI STOSOWANIA PSYCHOANALIZY W LECZENIU NARKOMANII

    Wiele osób zadaje pytanie, czy w leczeniu osób uzależnionych od narkotyków uzasadnione jest stosowanie psychoanalizy jako metody terapeutycznej. Jeżeli potraktujemy psychoanalizę w znaczeniu ortodoksyjnym, jak ją zamyślił S. Freud, natomiast narkomanię jako stan podobny do psychozy, to z powodu niemożliwości nawiązania transferu metoda ta nie ma zastosowania w leczeniu narkomanii. Potwierdzają to lekarze, którzy preferują osiąganie słabych wyników w leczeniu zależności za pomocą tej metody, zwłaszcza w kryzysie abstynencyjnym i pierwszej fazy leczenia, kiedy przeważa obfita symptomatologia somatyczna i fizyczna, a chory jest zajęty wyłącznie własną osobą.

    W miarę ustępowania cierpień subiektywnych chory stopniowo staje się otwarty na wpływy zewnętrzne i modyfikowanie przy pomocy innego człowieka, w tym wypadku terapeuty, swoich poglądów i zachowania. Późniejsze badania znacznie zmieniły pierwotne poglądy o nieprzydatności psychoanalizy w leczeniu psychoz, a więc narkomanii. Jak już wcześniej mówiliśmy, w powstaniu narkomanii decydującym czynnikiem jest osobowość, a psychoterapia podstawową formą jej leczenia. Jednak w wyborze najbardziej optymalnej formy postępowania psychoterapeutycznego z narkomanami odgrywa rolę wiele spraw. Przede wszystkim konieczne jest określenie punktu dezintegracji, w jakim znajduje się narkoman na początku leczenia. Psychoanalityczne ujęcie narkomanii obejmuje szeroki zakres zaburzeń osobowości, które znajdują się w bardzo zróżnicowanym kontakcie z rzeczywistością, a więc z różną zdolnością nawiązywania stosunków transferowych. Problem transferu Jest istotny nie tylko dla leczenia, ale również dla zrozumienia narkomanii jako szczególnego rodzaju zakłóceń osobowości. Psychoanalityczne wyjaśnienie różnych mechanizmów włączonych w etiologiczny łańcuch czynników czyni narkomanię przystępną dla leczenia psychoanatitycznego, z tym że sama technika powinna być odpowiednio zmodyfikowana, ponieważ narkomani nie tolerują napięć i nie mogą ich długo znosić.

    Przedpokwitaniowa narcystyczna budowa osobowości narkomańskiej wymaga działania w najgłębszych jej warstwach. Na przekór ogromnym problemom, częściowo wynikającym z wciąż niewystarcz:ającej znajomości osobowości narkomana, większość autorów uważa, że psychoanalitykę należy stosować zawsze, kiedy nadarza się ku temu okazja.

    Uważa się, że narkomani reprezentują tę kategorię pacjentów, z którymi bardzo trudno nawiązuje się relacje transferowe. Ciągle gotowi porzucić obiektywne libido nie cenią zbytnio stosunków obiektywnych.

    Jeżeli weźmiemy pod uwagę, że stosunek pacjent- terapeuta jest stosunkiem podmiot- przedmiot, a w toku procesu terapeutycznego lekarz musi odgrywać również rolę ważniejszych postaci z wcześniejszego życia pacjenta, to nasuwa się wniosek, że reakcje transferowe u narkomanów są często powierzchowne, a kontakt z terapeutą jedynie formalny. Narkomani są zaprogramowani wyłącznie na narcystyczne, bierne cele i interesuje ich jedynie osiąganie własnego zadowolenia. Dla nich obiekty są wyłącznie dającymi. Interesuje ich przede wszystkim tylko to, co łączy się ze zdobyciem narkotyku. Niepełne relacje przedmiotowe wynikają z ich niepełnego "ja". Nic w tym dziwnego, jeśli weźmie się pod uwagę, że ich "ja" w toku rozwoju nie miało wzoru którego wartości mogłoby włączyć w swój system. Nowa osoba -terapeuta- nie może więc uzupełnić czegoś, co istniało przedtem, a teraz juz nie, gdyż nigdy nie istniał prawidłowy wzorzec.

    Właściwie dopiero teraz powinno rozpocząć się kształtowanie nowego prawidłowego przedmiotu.

    Jeżeli leczenie psychoterapeutyczne rozpoczyna się podczas lub po odseparowaniu pacjenta od narkotyku, a jednocześnie pacjent zaaprobuje terapeutę, można spodziewać się szybkiego rozwoju transferu, ponieważ narkoman zostaje bez narkotyku, to jest silnego zamiennika wszystkich relacji przedmiotowych. Podczas procesu terapeutycznego charakter transferu przechodzi przez liczne odmiany i w znacznej mierze zależy od lekarza. Na początku jest to pakt o nieagresji lub współpraca bez żadnego emocjonalnego zabarwienia, która nie ma charakteru transferu w znaczeniu analitycznym. Istnieją też i inne odmiany stosunku narkoman- terapeuta. Osobowości o predyspozycjach narcystycznych, jakimi są narkomani, mogą oczekiwać, że przez procedurę analityczną w rzeczywtstości stworzą związek, w którym terapeuta lub analityk pomogą im w magiczny sposób zaspokoić instynktowne pragnienia lub aspiracje ideału "ja". Choć nierealistyczna, może to być siła motywująca pacjenta do rozpoczęcia leczenia. Sytuacja terapeutyczna, w której pacjent oczekuje zaspokojenia swoich narcystycznych potrzeb, nazywana jest sojuszem narcystycznym.

    Początkowy kontakt z narkomanem jest decydujący dla dalszego toku leczenia i rozwoju transferu. Przez cały czas terapeuta musi być aktywny. Bierna postawa nie obiecuje pozytywnych wyników. Pacjent odczuwa bierność terapeuty jako odrzucanie go i z tego powodu może zamknąć się w sobie lub wpaść w depresję. Nie wolno terapeucie rozpoczynać kontaktu z pacjentem od krytykowania narkotyków, ponieważ u pacjenta przeważają jeszcze pozytywne opinie na ich temat. Zadaniem lekarza jest pozostawienie pacjentowi jego euforii, ale dopomożenie mu, aby przeżywał ją w inny sposób, bez narkotyku.

    Podczas procesu terapeutycznego pacjent przez różnego rodzaju skojarzenia przedstawia wiele ważnych szczegółów ze swojego życia. Stopniowo rośnie wzajemne zaufanie, a reakcje transferowe są coraz liczniejsze i silniejsze. Początkowa obawa przed nową sytuacją słabnie i pacjent nabiera zaufania do lekarza. Zmienia się również charakter stosunku lekarza do pacjenta, jest to coś więcej niż zwykła życzliwość. Terapeuta stara się stworzyć intrygę lub opowiadanie o życiu pacjenta, aby otrzymać fotografię ważniejszych konfliktów, z jakimi pacjent spotykał się podczas swojego rozwoju. Jednocześnie uczy go, jak być pacjentem i zaakceptować klimat analityczny. Bardziej skomplikowanych interpretacji unika w dalszym ciągu, a interwencje terapeutyczne przystosowuje do poziomu rozwoju transferu. Pacjent zaś wczuwając się w analityczną sytuację przekazuje lekarzowi pewne emocje związane z wcześniejszymi zdarzeniami i w ten sposób przenosi na lekarza uczucia uprzednio związane z uczestnikami tych zdarzeń. Lekarz staje się alternatywnie przyjacielem lub wrogiem, kimś, kogo się lubi lub nienawidzi. Nie załatwione problemy z okresu dzieciństwa wyłaniają się i funkcjonują jako fantazje projektowane w kierunku lekarza, który staje się dla pacjenta fantomem, postacią reprezentującą różne ważne osoby z jego wcześniejszego otoczenia. Te problemy mogą być ożywione z pierwotną mocą. Można wtedy powiedzieć, że działanie terapeutyczne idzie linią postępu. Ponieważ w powstawaniu narkomanii trudne układy rodzinne stwarzały szczególne frustracje w dzieciństwie, terapeuta może być identyfikowany z ojcem pacjenta lub- w mniej intensywnych reakcjach jako podobny do ojca. Z tym jest związany dość charakterystyczny stosunek osobowości narkomana do ojca. Identyfikacja narkomana mężczyzny z ojcem jest niepełna lub jej w ogóle nie ma. W takich przypadkach lekarz musi leczyć nie tylko opory dziecka, ale i rodziców, do których dziecko wróci po zakończeniu leczenia. To, co było wyłączone z osobowości pacjenta, wraca do niej, powodując jej dojrzewanie. O ile do tego nie dojdzie, narkoman po powrocie do starego środowiska wróci również do starego wzorca postępowania, które dawało mu satysfakcję, a to znaczy- do narkotyków. Jedynie obecność lekarza może wpływać na narkomana w taki sposób, jak kiedyś kroki wychowawcze jednego z rodziców. Tę sytuację pacjent podświadomie odczuwa jak powtarzanie sytuacji z dzieciństwa. Terapeuta jest uważany za wcielenie rodziców, a więc osoby dającej miłość lub karę.

    Terapeuta, powtarzający postawę ojca odrzuconego przez pacjenta, wywoła jego wrogie nastawienie i sprzeciw. Wykazując natomiast dla problemów pacjenta zrozumienie i próbując mu pomóc w zaspokojeniu dawniej frustrujących potrzeb, w krótkim czasie nawiązuje z nim pozytywny transfer, który jest wstępnym warunkiem sukcesu leczenia. Bardzo dobre wyniki w leczeniu narkomanii są osiągane, jeżeli do leczenia swojego dziecka włącza się matka. Jeden z pacjentów mówi o tym tak:"Nareszcie mam rodzinę. Lekarz jest dla mnie jak ojciec. Oprócz tego, że traktuje mnie, jak nigdy nie robił tego mój prawdziwy ojciec, to pozwolił mojej matce, żeby była prawdziwą matką".

    W tej spontanicznej "rodzinie terapeutycznej" terapeuta stworzył w oczach pacjenta nową postać matki, która dzięki adekwatnej roli ojca w osobie lekarza otrzymała możliwość funkcjonowania na wyższym poziomie.

    Nerwica transferu jako zjawisko psychiczne w drugiej fazie leczenia jest dla narkomanów charakterystyczna. Narkoman, który na początku leczenia sprawia wrażenie, że chce się uwolnić od narkotyku i odzyskać zdrowie, podczas leczenia jak gdyby traci tę motywację. Coraz bardziej interesuje go licytowanie się z terapeutą, a u podstaw tej potrzeby leży pragnienie, aby w toku analizy otrzymać od terapeuty pewien rodzaj emocjonalnej satysfakcji. Inaczej mówiąc, w tym etapie leczenia ważniejsze dla pacjenta są emocje transferowe niż zdrowie. Jego zachowaniem zaczynają władać ważne, nie rozwiązane, nie uświadomione problemy z dzieciństwa oraz momenty ustalające. Teraz są one odtwarzane w transferze z całym ciężarem emocjonalnym. Pacjent przez działanie, ale nie słownie, dąży do zdobycia wszystkiego, czego był pozbawiony. Ta nowa neurotyczna formacja, rodzaj ponownie ożywionych i skierowanych w stronę lekarza postaw, pojawia się częściowo także jako odpowiedź na okoliczności analityczne jako takie.

    Chociaż nerwica transferu w istotny sposób przeszkadza analitykowi w pracy, to w powtórzeniach występujących w tym etapie można zaobserwować wiele ważnych, wcześniej zahamowanych, lecz nie rozwiązanych konfliktów z dzieciństwa i prób ich rozwiązania.

    Jeżeli będziemy uważali transfer za aktualizację podświadomych problemów, których kojarzenie sięga okresu dzieciństwa, to w analizie narkomanii musimy zwrócić uwagę na pewne aspekty regresji. Podczas procesu analitycznego odkrywa się na ogół różne niejasne pragnienia i konflikty sprzed pokwitania. Na pierwszy plan wysuwają się różne obszary infantylnego seksualizmu - kompleks Edypa, konflikty masturbacji itd. Wśród narkomanów, którzy się szprycują, strzykawka może mieć symboliczną cechę genitalną, natomiast u narkomanów zażywających narkotyki doustnie oczywiste są tendencje oralne.

    Prymat genitalny u narkomanów był zawsze słaby. Chociaż niektórzy próbują tłumaczyć narkomanię jako genitalną poprzez złudzenia okolicznościowe, to analiza takich przypadków wskazuje, że konflikty mają głębsze podłoże i docierają do stadium oralnego. Do tego dochodzi złe funkcjonowanie superego, zarówno w narkomanii, jak i innych identyfikacjach, ponieważ identyfikacja jako relacja przedmiotowa ma swoje początki w stadium oralnym.

    Istotą takiego cofania się jest psychologiczny powrót jednostki do okresów, kiedy życie było łatwiejsze, z mniejszą ilością problemów, obaw i win. Tak głębokie cofanie się, jakie spotyka się u narkomanów, jest oznaką słabości "ja", nie mogącego się przeciwstawić bólowi i frustracji. Dlatego "ja" cofa się do poziomów, na których ma zapewnione bezbolesne rozwiązywanie problemów, jak to było kiedyś, w najwcześniejszych fazach jego rozwoju. Niekiedy u narkomana spotyka się tak krańcowe formy i stopnie regresji, że mogą one zakończyć się poważnymi zaburzeniami osobowości. Im proces cofania się jest głębszy, tym transfer jest prymitywniejszy i trudniejszy, ale jednocześnie tym większa jest szansa, że będzie on od początku pozytywny, ponieważ pacjent jest gotów przyjąć każdy rodzaj oparcia proponowany mu przez terapeutę. Dopiero kiedy tego nie ma, może się w nim wykształcić wrogi stosunek do lekarza i transfer negatywny. Jeżeli lekarz jest świadomy tych faktów przez cały czas, to może zapobiec wielu możliwym kryzysom.

    Z uwagi na różne punkty ustalające podczas rozwoju jednostki oraz różne etapy pośrednie w psychoterapii, terapeuta w poszczególnych okresach przedstawia różne osoby, ważne w życiu pacjenta.

    Te identyfikacje, zwłaszcza pochodzące z najwcześniejszego dzieciństwa, mogą rzucić światło na naturę i rozwój "ja" ideału. Szczególnie ważne jest to w przypadku narkomanii, w której oczywisty brak we wczesnym dzieciństwie trwałych relacji przedmiotowych może uniemożliwić ostateczne powstanie superego. W historii rozwoju narkomanii zawsze były obecne ciągłe zmiany środowiska, otoczenie bez miłości, nieobecność jednej z postaci identyfikacyjnych. Z tych powodów niektórym narkomanom nigdy nie udało się rozwinąć kontaktów przedmiotowych i rozwiązanie kompleksu Edypa pozostało zdezorganizowane lub w ogóle nie doszło do jego rozwiązywania. Niekompletny stosunek "ja" do uszkodzonego superego wyraża się przez ambiwalencję i sprzeczności odczuwane wobec swoich pierwszych obiektów. Wszystkie te elementy wchodzą do stosunku transferowego i mają wpływ na sytuację transferową. Narkomani- chorzy, którzy nigdy nie cenili relacji przedmiotowych ani w dostatecznej mierze ich nie rozwinęli, są bardzo niewdzięcznymi pacjentami w nawiązywaniu transferu.

    Można się jednak zgodzić, że psychoanalityczne wytłumaczenie niektórych mechanizmów narkomanii w zasadzie umożliwia nawiązanie transferu, a więc i leczenie psychoanalityczne, ale pod warunkiem modyfikacji utartych technik psychoanalitycznych.

    ZAMIAST WNIOSKÓW

    Narkoman jest poważnie chorym człowiekiem i wiele osób zadaje słuszne pytanie, czy powinno się go leczyć w szpitalu, czy w lecznictwie otwartym. Na razie nawet specjaliści nie mają jednolitej opinii, spróbujemy więc przedstawić nasz pogląd w znacznym stopniu oparty na własnych doświadczeniach z pracy z narkomanami.

    Młodociany jest osobą, która rozwija się i każde dłuższe trzymanie go w warunkach izolacji może mieć negatywny wpływ na dojrzewanie socjalne i emocjonalne, może doprowadzić do nawrotów, co jednoznacznie potwierdza praktyka. Leczenie szpitalne należy ograniczyć do cięższych przypadków oraz pierwszej fazy leczenia, to jest uwalniania od uzależnienia fizycznego. Po uwolnieniu od uzależnienia fizycznego pacjenta należałoby skierować do leczenia w poradni lub szpitalu dziennym. Podstawową metodą leczenia powinna być psychoterapia.

    Narkomania jest w istocie problemem osobowości, należy ją więc leczyć metodami psychologicznymi. Za najbardziej skuteczną uważamy psychoterapię indywidualną, ponieważ umożliwia ona rozwiązanie podświadomych konfliktów, w których dominuje potrzeba podporządkowania się, usamodzielnienia, a następnie potrzeba biernych uzależnionych stosunków, co jest tak charakterystyczne dla narkomanów. Otwarty typ leczenia należy stosować przede wszystkim do grupy lżejszych narkomanów, u których istnieje pozytywna motywacja leczenia, zachowana jest jedność rodziny i nieregularne zażywanie narkotyków.

    Cięższych narkomanów, silnie uzależnionych i z dłuższym stażem narkomańskim, u których doszło do wtórej transformacji osobowości z oznakami etycznych i moralnych uszkodzeń, należy leczyć przymusowo w lecznictwie zamkniętym, gdzie oprócz leczenia lekami stopniowo wprowadza się terapię indywidualną i grupową, różne zajęcia sportowe, okolicznościowe wykłady i filmy, zajęcia kulturalne itd.

    Podczas leczenia stale i w umiejętny sposób należy pobudzać motywację leczenia, zwłaszcza wśród chorych chwiejnych i ambiwalentnych.

    Poza już wymienionymi metodami, obejmującymi przede wszystkim psychoterapię indywidualną i grupową, specjalna grupa psychologów i pracowników socjalnych prowadzi z rodzicami, nauczycielami, pedagogami i innymi osobami mającymi częste kontakty z młodymi narkomanami zajęcia korygujące ich stosunek do pacjenta.

    Droga do całkowitego wyleczenia narkomana jest długa i wciąż niewiadoma. W pierwszym okresie narkomanowi trzeba podać rękę, żeby nie zbłądził, ale nie każda pomoc prowadzi do zbawienia. Dlatego leczenie musi rozpocząć wykwalifikowany terapeuta, muszą go zaakceptować rodzice i społeczeństwo, a dopiero póżniej były narkoman może spróbować iść dalej sam.

    NARKOTYKI I TWÓRCZOŚĆ

    Zainteresowanie substancjami zmieniającymi stany świadomości i otwierającymi bramy do rejonów po tamtej stronie egzystencji trwa do dzisiaj. Ta ciągła ciekawość wywodzi się prawdopodobnie z ludzkiej niedoskonałości i pragnienia, aby chociaż na krótko znaleźć się w świecie, który istnieje jako antyteza do świata zagrażającego, w jakim żyjemy. Ciekawe, że w czasach nowszych eksperymenty ze sztucznymi środkami pobudzającymi zaczęli twórcy sztuki. Sięgają oni po narkotyki w chęci pobudzenia twórczych możliwości, poznania nieznanego i wzbogacenia wyobraźni.

    Długa jest lista artystów, którzy w pewnych okresach życia eksperymentowali z narkotykami. I tak Coleridge,Thomas de Quincey, Baudelaire, Rimbaud,Cocteau zażywali opium; Nerval, Gautier,Baudelaire, Rimbaud, Ludhow iAllen Ginsberg- haszysz; Huxley i Sartre meskalinę itd. Swoje doświadczenia z narkotykami przedstawili w formie Iiterackiej. Te wszystkie próby pozostałyby jednak wyłącznie osobistymi przeżyciami kilku dziwacznych artystów, gdyby nie trzy ważne wydarzenia, które odegrały doniosłą rolę w początkach masowego eksperymentowania z narkotykami. Pierwszym było odkrycie przez Alberta Hoffmana w 1938 roku w laboratoriach Sandona [Sandoza-b] kwasu lizergowego.

    Drugie wydarzenie miało miejsce w 1954 roku, kiedy Aldous Huxley spróbował meskaliny i przeżył, używając wyrażenia Blake'a, "otwarcie wrót czystej percepcji". Oba wydarzenia bezpośrednio przygotowały i miały wpływ na trzecie, decydujące, w 1960 roku.

    Pewnego sobotniego popołudnia tego roku harwardzki psycholog dr Timothy Leary zjadł kilka halucynogennych grzybów otrzymanych od jakiegoś wiejskiego czarownika. "Już po kilku minutach- pisał póżniej - przeleciałem przez zmysłową granicę Niagary do malstromu transcendentalnych wizi i halucynacji. Następne pięć godzin mógłbym opisać używając wielu ekstrawaganckich metafor, ale to doznanie, mimo wszystko i nade wszystko, było najgłębszym przeżyciem religijnym mego życia". Owo doświadczenie Leary'ego decydująco wpłynęło na jego dalszą działalność naukową, a nawet na jego życie. Książkę Huxleya "The doors of perception" oraz niektóre prace Hessa wykorzystuje jako podręczniki psychodelicznej drogi podświadomości. W tym samym celu tłumaczy i opracowuje tybetańską "Księgę umarłych", gdyż znajduje w niej zadziwiające podobieństwa z własnymi przeżyciami.

    Aby lepiej zrozumieć malarstwo psychodeliczne i psychodeliczną twórczość w ogóle, musimy bardziej szczegółowo zatrzymać się nad doznaniem psychodelicznym próbując sformułować prawidłowości jego przebiegu. Nie możemy przy tym zlekceważyć doświadczeń ludzi, którzy nad tym problemem pracowali najwięcej i najlepiej go opisali, bez względu na to, czy zgadzamy się z ich interpretacją, czy nie.

    Timothy Leary pierwszy spróbował usystematyzować sferę świadomości. Korzystał przy tym z różnych metod i technik. Leary twierdzi, że z grubsza podzielona świadomość egzystuje na siedmiu poziomach energetycznych. Każdy poziom wymaga własnej metody i języka. Do każdego z poziomów można dotrzeć, lecz w różny sposób.

    Według Leary'ego można to zrobić za pomocą narkotyków, religii, sztuki i nauki. Idąc od poziomów najbardziej powierzchownych do najgłębszych, Leary tak je opisuje:

    • POZIOM PUSTKI jest najwyższym energetycznym poziomem świadomości. Można do niego dotrzeć za pomocą środków narkotycznych, barbituranów i większej ilości alkoholu. Poziom ten jest przeżywany podczas kultu śmierci, samobójstwa i rytualnego zabójstwa.
    • POZIOM ODRĘTWIENIA EMOCJONALNEGO wywołują średnie ilości alkoholu. Na tym poziomie operują psychiatria, katolicyzm, propaganda i zabobony.
    • POZIOM ŚWIADOMOŚCI "JA" osiąga się po zażyciu środków psychostymulujących. Do tego poziomu świadomości ludzkiej może doprowadzić psychologia, protestantyzm, judaizm, kazania i sztuka odtwórcza.
    • POZIOM ŚWIADOMOŚCI ZMYSŁOWEJ można osiągnąć za pomocą narkotyków psychodelicznych, a przede wszystkim marihuany, uważanej za specyficzną dla tego poziomu. Może go wytłumaczyć jedynie neurologia, a dochodzi się do niego przez filozofię zen, chrystianizm i stan satori. Przybliżają do niego człowieka taniec, muzyka i piosenka.
    • POZIOM ŚWIADOMOŚCI SOMATYCZNEJ mozna osiągnąć za pomocą każdego narkotyku psychodelicznego silniejszego od marihuany. Specyficznym przewodnikiem jest tu haszysz. Do tego poziomu może doprowadzić stan tantra i kundalini. Na somatycznym poziomie świadomości powstało malarstwo Boscha. Proces wyrzekania się odbywa się również na głębokości poziomu somatycznego.
    • KOMÓRKOWY POZIOM ŚWIADOMOśCI osiągany jest za pomocą silniejszych narkotyków psychodelicznych, takich jak LSD, meskaIina i psylocybina. Jedyną religią, której udaje się tak głęboko wedrzeć w świadomość, jest hinduizm. Spośród metod naukowych tylko biochemia jest w stanie zdefiniować i objaśnić ten poziom. W komórkowym poziomie świadomości ma swoje zródła sztuka hindu.
    • POZIOM ŚWIADOMOŚCI ATOMOWO-ELEKTRONICZNY wywołują najsilniejsze narkotyki - LSD, STP i DMT. Objaśnić go może jedynie fizyka i astrofizyka. Religią najgłębszego poziomu świadomości jest buddyzm. Z dziedzin sztuki przybliżają się do niego muzyka elektroniczna i światła psychodeliczne.

    Podział świadomości dokonany przez Leary'ego jest daleki od akceptacji naukowej, poniewaz opiera się głównie na przeżyciach subiektywnych i spekulacjach. Mimo to duży wpływ miał na psychodeliczną filozofię i sztukę. Wielu artystów, zwłaszcza malarzy, próbowało pod wpływem połączonego działania narkotyków, kobiet i efektów stroboskopowych przyspieszyć przeniknięcie w głębsze rejony świadomości i poszukać nowych treści i oświetlających doznań. Świadczy o tym wiele obrazów.

    Czysto kliniczne jest inne podejście do przeżycia psychodelicznego. Wyróżnia ono dwa zupełnie rózne stany w czasie działania narkotyków psychodelicznych:

    1. REAKCJA EKSTATYCZNO- TRANSCENDENTALNA
    2. REAKCJA PANICZNA, ZBLIŻONA DO PSYCHOZY

    Ad 1. Reakcja ekstatyczno-transcendentalna występuje wkrótce po zażyciu narkotyku psychodelicznego. W sprzyjających warunkach osoba staje się wesoła i rozmowna. Początkowa euforia potęguje się i określana jest jako radość, błogostan, spokój lub czarowne zadowolenie. Niektóre osoby przechodzą stadium, kiedy ich myśli i idee wydają się najważniejsze. Doznaje się uczucia głębokiego wejrzenia w swoją osobowość, życie i rzeczywistość. Chociaż wyrażenia "iluminacja", "doznanie psychodeliczne", "przeżycie transcendentalne" nie są dokładnie zdefiniowane i stosowane w różnych sytuacjach, to dla wszystkich jest jasne, że dotyczą czegoś niezwykłego.

    Ad 2. Reakcję paniczną, zbliżoną do psychozy cechuje zmieszanie i lękliwość wkrótce po zażyciu narkotyku. Najczęściej występują zmiany schematu cielesnego, stany zamroczenia, zniekształcenia wzrokowe i iluzje. Reakcja lękowa jest najczęstszą formą "złego tripu". U nielicznych osób strach może się zwiększyć i dojść aż do paniki. Osoby te mają uczucie utraty kontroli nad własnymi procesami fizycznymi, myślami i emocjami.

    I wreszcie trzeci sposób podejścia do przeżycia psychodelicznego.

    Uważam, że najbardziej odpowiada on uznanemu przez naukę oraz interpretacji naukowej, a poza tym oferuje najwięcej faktów, które można psychologicznie wyjaśnić i wykorzystać w analizie sztuki kreatywnej, przede wszystkim malarstwa. Podczas tripu psychodelicznego można przeżyć poważne zaburzenia schematu cielesnego o różnym stopniu natężenia. Mogą one dotyczyć wielkości, kształtu, wagi i innych cech fizycznych. Czasami osoby na tripie mogą przybierać kształty zwierzęce, a nawet cechy martwej materii. Mogą wreszcie przeżywać zmniejszenie własnego ciała do struktur subatomowych lub ekspansję do rozmiarów galaktyki.

    Znane są przypadki, kiedy osoby w stanie psychodelicznym przeżywają zanik własnego ciała przy poczuciu istnienia czystego ducha. Stan ten jest znany pod nazwą depersonalizacji somatopsychicznej.

    Znana jest również tzw. świadomość wewnętrzna funkcji fizycznych, kiedy osoba czuje, jak krew przepływa przez serce i naczynia krwionośne, kontroluje sygnały układu nerwowego i czynności mózgu.

    Osoby w stanie psychodelicznym przeglądając się w lustrze odbierają ciekawe wrażenia. Obraz odbijany w lustrze może być determinowany stanem fizycznym, psychicznym lub wręcz myślami. Obraz ten jest czuły na pewne manipulacje podmiotu lub innych osób i dlatego lustro może stać się instrumentem terapeutycznym. Patrząc w lustro osoba może mieć różne myśli, czuć się spokojna, przygnębiona, zła, wesoła, smutna lub byle jak. I chociaż jej twarz pozostaje bez wyrazu, to wydaje się jej, że na twarzy malują się wszystkie myśli. Ludzie ogarnięci religijnym poczuciem winy lub utożsamiający się z demonami mogą zobaczyć diabła lub demona spoglądającego z lustra. Bez większego wysiłku może się danej osobie wydawać, że lusterko odbija jej wewnętrzne lęki, pragnienia i przekonania.

    W stanie psychodelicznym czynnik wzrokowy dominuje w formie obrazu lub wizji. Obrazowa ekspresja podświadomości nie przebiega w sposób ciągły, a poszczególne fragmenty jak gdyby nie miały żadnego związku myślowego ani logicznego. Na pierwszy rzut oka pejzaże są zachwycające, wszystko jest skąpane w błyszczących kolorach. Brak jednak temu wewnętrznej spoistości. Sceny są kalejdoskopem różnorodnych obrazów, jakby pijany scenograf poustawiał dekoracje z różnych przedstawień z różnych epok historycznych. Każdy przedmiot lub część obrazu oddzielnie ma jakieś znaczenie, lecz razem są bez sensu. Logiczny porządek nie istnieje, co osobie na tripie zupełnie nie przeszkadza. Jej "ja" jest fragmentaryczne i dlatego synteza wrażeń w jedną sensowną całość jest niemożliwa. Uwaga jest rozproszona na wszystkie zmysły jednocześnie. Syntetyczne i selektywne funkcje "ja" nie przeszkadzają. Przez cały czas trwania tripu osoba jest zafascynowanym obserwatorem i to na wielu płaszczyznach równocześnie.

    W wyniku zmienionego stanu zmysłów pod działaniem narkotyków psychodelicznych, osoba na tripie przeżywa wiele normalnych spraw w nowy sposób. Bogatsza percepcja z okresowymi iluzyjnymi deformacjami kształtów i przestawienie kolorów nadają przedmiotom nowe, dotychczas nie znane wymiary, wywołujące fascynację i podziw.

    Według Mastersa i Houstona osoba pod działaniem narkotyków halucynogennych może w toku przeżycia psychodelicznego przejść przez cztery obszary lub poziomy świadomości:

    POZIOM ZMYSŁOWY

    Osoba, która zażyła narkotyk o właściwościach psychodelicznych, już na samym wstępie przeżywa niezwykłe doznania zmysłowe. Obraz własnej osoby zmienia się. Niemożliwe jest określenie własnego miejsca w czasie i przestrzeni. Człowiek jest zaskoczony wielkością obszaru, jaki obejmują zmiany postrzeżeniowe. Nawet z zamkniętymi oczami można widzieć szereg żywych ejdetycznych obrazów, niezwykle kolorowych i zagadkowo szczegółowych. Jeżeli osoba spróbuje zachować swoje normatywy czasu i relacji, jeżeli spróbuje naśladować mitycznego Prokrusta i zmieścić tę psychodeliczną powódź w ramy sprzed zażycia narkotyku, może przeżyć bardzo nieprzyjemne chwile. Wynikiem usiłowania zachowania swojej normalnej orientacji jest zazwyczaj uczucie chaosu i dezorientacji. W takich momentach niezbędny jest przewodnik.

    Powinien on zasugerować osobie na tripie, aby swoją uwagę skierowała na spotęgowanie koloru i percepcję kształtu dobrze znanych obiektów. Na poziomie zmysłowym osoba na tripie przeżywa pierwsze zetknięcie się ze "świadomością psychodeliczną". Bogactwo nieznanych dotychczas możliwości postrzeżeniowych może doprowadzić do rozpadu lub okresowego zawieszenia skuteczności mechanizmów psychicznych, których zadaniem jest powstrzymywanie powstawania pewnych procesów i podświadomych treści duszy.

    Ellis Havellock nazwał kiedyś przeżycie psychodeliczne "wzrokowymi orgiami". Niekiedy świadomość psychodeliczna pojawia się gwałtownie. Kolory nieoczekiwanie stają się jaskrawe i skrzące, kontury przedmiotów wyraźne jak nigdy dotąd, wymiary przestrzenne zniekształcone.

    Kiedy wchodzenie na trip odbywa się stopniowo, można najpierw zauważyć pulsację i wibrację powietrza oraz małe, poskręcane, migoczące i skrzące się cząsteczki światła, które wszędzie wirują, zatrzymują się na chwilę, znów wirują i znikają. Zjawiskom tym- zanim zaczną się łączyć w formy łatwiejsze do rozpoznania- przypominającym w ruchu cząsteczki swiatła, może towarzyszyć wiele innych zjawisk, na przykład zmniejszenie lub powiększanie obiektów, zginanie, prostowanie lub rozpadanie na kawałki, które wirują, rozpływają się, falują, rozszerzają i kurczą.

    Dla przeciętnego człowieka mało jest widoków tak impresywnych lub tak dobrze zapamiętanych po seansie, jak ejdetyczne obrazy uprzednio zanotowane w mózgu lub jako część filogenetycznego dziedzictwa- które przenikają do świadomości podczas seansu psychodelicznego. Obrazy te można widzieć zarówno z zamkniętymi oczami, jak i w szkle lustra lub np. na ekranie kinowym.

    Obrazy ejdetyczne prawie zawsze mają żywe kolory, opisywane jako bogate, niezwykłe, migoczące, świecące i nienaturalne, które w swoim pięknie przewyższają wszystko, co się widziało do tego czasu. Często przedstawiają one ludzi, zwierzęta, architekturę, pejzaże, w dziwacznej scenerii pojawiają się stwory z legend, mitów i bajek. Stare zamki, świątynie, postaci i wydarzenia historyczne- wszystko jak na dłoni.

    Ponieważ na tym poziomie obrazy nie mają większego znaczenia dla jednostki, przypuszcza się, że są one stworzone z elementów wielu zapamiętanych obrazów. Nieświadomy proces, za pomocą którego zarejestrowane obrazy mogą być łączone w nowe dzieła, nie jest dotychczas wytłumaczony. Przypuszcza się, że obrazy te mają to samo pochodzenie co obrazy senne i hipnotyczne.

    Ten niefunkcjonalny obraz określa się mianem obrazu estetycznego i w ten sposób odróżnia się go od obrazu sensownego i funkcjonalnego, występującego na głębszych poziomach psychodelicznych.

    POZlOM ANALITYCZNY

    Po spędzeniu pewnego okresu w obszarze zmysłowym ze zmienionym postrzeganiem osobowość stopniowo przechodzi do stadium, w którym treść jest introspektywna i analityczna. Problemy osobowe, a przede wszystkim problem relacji i celów życiowych poddawane są najgłębszej analizie. Ważne doświadczenia z przeszłości doprowadzane są do świadomości i mogą być przeżywane ponownie, wzbogacone o dodatkowe emocje. Poznaniu siebie, wyłonionemu z tego materiału, uprzednio przeanalizowanemu, mogą towarzyszyć obrazy ejdetyczne, zapamiętane lub ilustrujące materiał ideowy. Dysponując takim bogactwem zjawisk osobowość staje się zdolna rozpoznać i sformułować wiele problemów, z którymi się spotyka.

    POZIOM SYMBOLICZNY

    Osoba prawidłowo poprowadzona może na tym poziomie przeżyć dogłębne poznanie siebie oraz osiągnąć wysoki stopień samotransformacji. Dużego znaczenia nabierają tu obrazy ejdetyczne. Można przeżyć na tym poziomie uczucie ciągłości z procesem ewolucyjnym i historycznym - przeżyć mity i legendy, przejść inicjację i wziąć udział w obrzędach rytualnych.

    POZIOM INTEGRALNY

    Tylko bardzo nieliczna część osób na tripie osiąga poziom integralny, gdzie przeżycie jest psychologiczną integracją i oświeceniem z towarzyszącym uczuciem fundamentalnej i pozytywnej autotransformacji. Na tym poziomie tworzenie idei, obrazy i odczucia fizyczne łączą się w coś odczuwanego jako proces absolutnie celowy, mający swą kulminację w poczuciu całkowitego poznania siebie, samotransformacji i prawdopodobnie mistycznego połączenia. Atmosfera tego poziomu jest bardzo emocjonalna. Postrzeganie wyostrzone. Obraz, brzydki i groteskowy na poziomie zmysłowym, może się poprawić. Po takich przeżyciach nie ma się ochoty ani potrzeby szybkiego powtórzenia doznań psychodelicznych.

    W świetle tego, co wiemy o substancjach psychodelicznych, nie dziwi fakt, że niekiedy artyści, którym nie udało się znaleźć nowego sensu sztuki w normalny sposób, przy wysiłku czystego ducha, próbują go znaleźć przez narkotyki. Narkotyki psychodeliczne oferują przede wszystkim bogate doznania wizualne, ciekawe dla tych, którzy tworzą poprzez środki wzrokowe. Dla malarzy są one interesujące z kilku powodów; czy mogą wzmóc potencjały twórcze i wzbogacić wyobraźnię o nowe treści, a także w jaki sposób wpływają na zdolności odtwórcze- wzbogacają je czy zubożają?

    Wielu artystów rozpoczyna eksperymentowanie z kilkoma narkotykami, zdobywając dzięki temu pewne doświadczenie. Narkotykami interesują się też osoby nie mające zbytniego talentu, wierząc, że narkotyk może im podarować to, czego nie mają.

    Liczba artystów, którzy próbowali narkotyków psychodelicznych, jest duża, a ich doświadczenie ważne. Na podstawie tych doświadczeń można wysnuć wnioski- prawda, że czasami sprzeczne- na temat oddziaływania narkotyków psychodelicznych na twórczość plastyczną.

    Dalecy jednak jesteśmy od uogólnień.

    Przeważająca większość artystów jest zgodna, że zażywanie narkotyków psychodelicznych jest dla twórczości szkodliwe. Do podobnych wniosków doszli też naukowcy na podstawie przeprowadzonych eksperymentów z udziałem artystów. Na przykład Friedmann udowodnił, że prawdziwa natura doznania psychodelicznego uszkadza każde zamierzone działanie, co jest do przewidzenia, jeśli się wie, że narkotyki psychodeliczne w znacznym stopniu zmniejszają skuteczność funkcji integracyjnych i syntetycznych. Stan zmysłowych bodźców koncentracji na drobne i zwykle niezauważalne szczegóły, postrzeżeniowe deformacje i natężenia, chociaż przyciągają widza, to jednak nie stanowią prawdziwej sztuki. Nienormalny blask nie jest równoznaczny z pięknem. Pierwotna percepcja natury i jej obiektów jest bardziej przekonująca niż podzielona na kawałki, eliminująca odbiór kształtu. I wreszcie tworzenie nie zależy wyłącznie od bogactwa percepcji, lecz również od umiejętności przekształcenia jej w formę artystyczną. A ta umiejętność w stanie psychodelicznym jest uszkodzona.

    Większość artystów nie tworzy pod bezpośrednim działaniem narkotyków, lecz dopiero później swoje psychodeliczne postrzeżenia przekształca w formy artystyczne, zgodnie z wcześniejszymi umiejętnościami. Chociaż podczas tripu dusza czuwa, to koordynacja i motywacja tworzenia są zubożone i zakłócone. To wszystko może być odpowiedzią na pytanie, czy narkotyki zwiększają zdolność tworzenia.

    Obraz stworzony na tripie ma przede wszystkim znaczenie psychologiczne, natomiast jego wartość estetyczna jest mniejsza, ponieważ artysta stosuje uproszczoną technikę i brak mu sublimacji. Taką twórczość można wykorzystać głównie w celach diagnostycznych i naukowych, ponieważ stanowi ona ożywiony w pamięci autentyczny materiał osobistej i kolektywnej świadomości. Treść tych obrazów może być przydatna do analizy psychologicznej oraz szerszej analizy naukowej. Bardziej artystyczny jest obraz tworzony na podstawie wspomnień przeżyć psychodelicznych. Zawiera on tylko istotę doznania, niekiedy jakiś szczegół, chociaż w stosunku do przeżytego zmodyfikowany. Taki obraz należy rozpatrywać najpierw w kategoriach estetycznych, a dopiero później poddawać go analizie psychologicznej. Forma artystyczna i treść są tu zrównoważone.

    Podczas seansu psychodelicznego artysta czuje, że Jego podejście do malarstwa uległo zmianie, a możliwości twórcze zwiększyły się.

    Wrażenie to jednak trwa tyle tylko, ile sam trip. Później, w normalnym stanie, własne dzieła mniej się podobają, widzi w nich braki treściowe, techniczne oraz estetyczne.

    Obrazy malowane pod działaniem psychodelików porównuje się często z obrazami nadrealistów, ponieważ na pierwszy rzut oka mogą sprawiać wrażenie, że mają to samo pochodzenie. Jest w tym trochę prawdy. Obydwa kierunki zajmują się najgłębszymi warstwami duszy Iudzkiej i- coraz bardziej zmierzając ku tamtej stronie racjonalizmu pokazują, że otwarty irracjonalizm i paradoks mogą zawierać zarodki innych, nie mniej głębokich znaczeń, mogących pogodzić tak oczywiste przeciwieństwa, jak życie i śmierć, rzeczywistość i fantazję, przeszłość i przyszłość. Lecz chociaż pod względem psychologicznym obydwa te kierunki są formą i udziałem tych samych celów artystycznych, główna różnica między nimi leży w poziomie świadomości, do jakiego artysta dotarł.

    Nadrealiści wypierają świadomość, jak mogą najdalej, pozostawiając za sobą ślad tragedii, lecz ciągle nie są w stanie pójść daleko po tamtej stronie snów i wypartej podświadomości. Ich granice są na krawędzi obłędu, nocnych zjaw i magii, ale na przekór temu nie są w stanie stworzyć wspaniałej, nowej, artystycznej formy, która miałaby dużą wartość artystyczną i wzbudziłaby zainteresowanie psychologów. Ważną rolę w obrazach nadrealistów odgrywają również obrazy ejdetyczne, świadczy o tym błyszcząca jasność wielu sennych pejzaży lub cudownych klasycznych świątyń. Są one jednak bardziej statyczne niż ich psychodeliczne kopie, poruszające się i wibrujące.

    Niedorzeczne jest więc oczekiwanie, aby narkotyk z osoby bez talentu uczynił twórcę.

    Narkotyk nic nie tworzy - ani dobrego, ani złego.Pomaga jedynie wydobyć na zewnątrz to, co człowiek nosi w sobie. Dlatego jest bardzo niebezpieczny i często jest kijem o dwóch końcach. Osobowość uboga duchowo w konfrontacji ze swoim prawdziwym "ja", nie mogąc się pogodzić z prawdą, która uraża jego egoizm i wymyślony własny obraz, może popaść w depresję, w takiej sytuacji narkotyk w żadnym przypadku nie jest bodźcem twórczym, lecz rodzajem instrumentu psychoterapeutycznego.

    Narkotyk nic nie poprawia ani nie psuje.Człowiek kreatywny przeżyje bogaty w treści trip, który może spowodować, że później będzie malował nowe tematy i w inny sposób. Człowiek pozbawiony idei po zażyciu narkotyku czuje się jeszcze bardziej pusty. Narkotyk może być jednak niebezpieczny również dla kreatywnych artystów, ponieważ ma zdolność szybkiego wyczerpywania potencjału twórczego.

    Poza tym nieświadome treści często wychodzą na zewnątrz niedostatecznie przygotowane i w kształcie nieodpowiednim dla artystycznej ekspresji. Narkotyki mogą zintensyfikować życie duchowe na pewien okres, ale jednocześnie je skracają. Nawet kiedy narkotyk jest pomocny, płaci się za niego wysoką cenę. Historia pokazuje że twórcy, którzy często zażywali środki pobudzające, w okresach intensywnego narkotyzowania się tworzyli mniej.

    Jeden z malarzy tłumaczy to tak:"Dla artysty obraz stanowi zmaterializowaną myśl i ożywienie nieświadomego. Obraz psychodeliczny jest wyjątkowym sposobem, aby dostrzec własną podświadomość i aby inni mogli ją zobaczyć. Często jest ona tak brzydka, że nie chcę, źeby po niej pozostał ślad. Poza tym, nawet kiedy na tripie doznaję rozkoszy i oglądam piękne sceny, wystarcza mi to i nie czuję potrzeby ożywiania tego w obrazach. Do stworzenia obrazu materialnego konieczny jest, aktywny wysiłek, na jaki nie zawsze mnie stać. Zupełnie inaczej jest z narkotykami. Wystarczy połknąć tylko jedną pastylkę LSD i położyć się, a obrazy wkrótce zaczną się tworzyć same".

    Z takiego rozumowania przemawia bezwład. Malarz stopniowo traci zdolności twórcze i wydajność. Podświadomość jest pobudzana w pamięci przez osobiste przeżycia i pozostaje tylko jego własnością, bez chęci podzielenia się nią z innymi.

    Ciągle jeszcze trudno powiedzieć, czy przeżycie psychodeliczne może dać rozmach nowym formom ekspresji artystycznej i czy sztuka psychodeliczna jest genialną innowacją artystyczną, czy tylko ekscentrycznym eksperymentem. Dotychczasowe jej osiągnięcia dają nam prawo wierzenia w to drugie.

    Przeżycie psychodeliczne może być ciekawe dla psychologii i psychiatrii oraz innych pokrewnych nauk, ponieważ pochodzi z głębokich, trudno dostępnych rejonów duszy ludzkiej, lecz dla sztuki ma mniejsze znaczenie, gdyż jest ona spontanicznym i autentycznym głęboko ludzkim aktem.

    ŻARGON

    Wyrażenia używane w żargonie narkomańskim, poza ogólnie utartym znaczeniem, mają swój głębszy sens, wnikający w psychologiczne i socjalne przyczyny powstania narkomanii. Często odzwierciedlają obraz środowiska w jakim narkomani się obracają i ogólny duch czasów. Rzadko są to wyrażenia anachroniczne.

    Przeważnie korzysta się z nowoczesnego języka, pomimo że żargon jako taki, przewijając się przez różne kraje i czasy, korzysta również ze starych wyrażeń różnego pochodzenia. W żargonach jugosłowiańskich można znaleźć wyrażenia pochodzące z sanskrytu, języka egipskiego, starogreckiego, żydowskiego, łacińskiego, cygańskiego i albańskiego. Natomiast charakterystyczną cechą żargonu narkomanów są wyrażenia nowoczesne. Używane są słowa wieloznaczne i to w znaczeniu najmniej znanym w mowie potocznej. Ponieważ chodzi o zupełnie nowe zjawisko, nie mające tradycji, nie dziwi używanie, przynajmniej na początku, żargonu z obcego języka. Często spotyka się tu wyrażenia nieprzetłumaczalne na rodzimy język, wtedy używa się ich w oryginalnej wersji. Czasami jest to nawet bardzo wygodne, ponieważ ułatwia porozumiewanie się narkomanów różnych narodowości.

    Nie można powiedzieć, że żargon narkomański jest językiem węższych grup i specjalnością lokalną. Bardziej prawidłowe byłoby stwierdzenie, że istnieje jeden światowy żargon narkomański i jego różne odmiany lokalne.

    W tym samym stopniu, w jakim narkomani odróżniają się od społeczeństwa swoim stylem życia, również ich język staje się szyfrantem i strażnikiem. Żargon zapewnia tajemnicę porozumiewania się. Dla laików może on być zupełnie niezrozumiały i bardzo przydatny w załatwianiu ważnych spraw, nawet w obecności niepożądanych osób.

    Wielu rodzicom pomimo olbrzymich wysiłków nie udaje się dowiedzieć, z kim i o czym rozmawiają ich dzieci- narkomani. Przykładanie jednak wagi jedynie do aspektów obronnych żargonu może spowodować pominięcie jego innej, równie ważnej funkcji- stałego potwierdzania przynależności do grupy i jednoczesnej jej afirmacji. Słabe jednostki, używając ordynarnych wyrażeń żargonowych, próbują w rzeczywistości udawać silniejsze, ukryć pod agresywnością słów własną słabość.

    ZNAKI ROZPOZNAWCZE

    Żargon odgrywa ważną rolę w procesie identyfikacji z narkomańską subkulturą. Jest również swojego rodzaju przepustką i znakiem rozpoznawczym dla innych narkomanów. Przyszły narkoman, zaczynając zażywanie narkotyków, przyjmuje i żargon.

    Znany jugosłowiański znawca żargonu. Dragoslav Andrić, we wstępie do "Słownika żargonu" opisuje niektóre zasady, ale jednocześnie twierdzi, że każdy może je rozszerzyć.

    Oto kilka zasad i znaczeń:

    • tajemniczość (np. Mary Jane to marihuana),
    • podwójne znaczenie (np, mieć zepsute urządzenia klimatyzacyjne- przechodzić klimakterium),
    • pejoratywność (np, listonosz to kangur),
    • powiązania nadrealistyczne (np. kwaszona głowa, porażony kaktus),
    • bezsensowność (np. gwałt od niechcenia), - dźwięczność (np. dżidżibudżiti),
    • obrazowość (np. czarnuch- nazwa silnego opium),
    • kontrast (np. straszny lub krwawy jest piękny).

    Można wyciągnąć wniosek, że żargon narkomański odgrywa funkcje psychologicznych i socjalnych cech specyficznej, zboczonej populacji młodych Iudzi, poszukujących nowej tożsamości i tajemnych form komunikowania się. Nie znaczy to jednak, że jest on jakimś oddzielnym językiem, niezależnym od żargonu w ogóle. Jest on jedynie jego podgrupą i specyficznym odgałęzieniem.

    BIBLIOGRAFIA

    1. Aronson B. and O. Humphry: Psychodelics, Anchor Books Garden City, New York 1970
    2. Blazević D. i inni: Dinamska psihologija i psihoterapija, Zagreb 1975
    3. Dole V. P.: Research on methadone maintenance treatment, in "Methadone maintenance", ed. by S. Einstein, Marcel Dekker, Inc, New York 1971
    4. Harmes E.: Drugs and youth, Pergamon Press, New York 1973
    5. Huxley A.: The doors of perception, Penguin Books. England 1973
    6. Isbell H.: Perspectives in research on opiate addicion, Br J. Add. 57, 17-29, 1961
    7. Jerotić V.: Licnost mladog narkomana, Naucno popularna biblioteka, Beograd 1974
    8. Kisker W. G.: The disorganized personality, Sec edition Tokyo 1972
    9. Kleinmuntz B.: Essential of abnormal psychology, Happer and Row, New York 1974
    10. Kramer J. F.: A manual on drug dependence, World Health Organization. Geneva 1975
    11. Laurie P.: Drugs, Penguin Books, England 1970
    12. Leary T.: The politics of ecstasy, Pyladin, London 1970
    13. Leary T.: Psychodelic experience, Academy editions, London 1972
    14. Masters and Houston: The varieties of psychedelic experience, Turnstone Books, London 1966
    15. Milbauer B.: Drug abuse and addiction, Signet Book, New York 1972
    16. Page J.: Psychopatology, Aldine Pubi. Company, Chicago 1975
    17. Petrović S.: Psihoterapija narkomana, Psihologija nr 2, 1977, Beigrad, str. 69--76
    18. Petrović S.: Lecenje narkomanije, Psihologija nr 3, 1978, Beograd str 43-50.
    19. Pjatnickaja J. N. : Kliniczeskaja narkologija, "Medicina", Leningrad 1975
    20. The Hippies, Time Incorporated, New York 1967
    21. The Hippie Papers, Signet Book, New York 1968.
    22. Wells Brian: Psychodelic drugs, Pengiun Education, England 1973
    23. Williams B J: Narcotics and drug dependence, Glencoe Press, London 1974

    Kategorie

    Komentarze

    Ta strona to niezły pomysł- twórczy i to pod wieloma względami. Szczególnie jednak zainteresowana jestem artykułem Narkotyki i Człowiek. Czy jest możliwe ujawnienie danych (imię i nazwisko) autora tego artykułu?

    Narkomania nie jest chorobą uleczalną lecz zaleczalną. Jest przewlekła, chroniczna, postępująca, śmiertelna i pierwotna. Zostaje do końca życia...

    Zajawki z NeuroGroove
    • Katastrofa
    • Mefedron

    Katastrofa życiowa, przegięcie z braniem benzo, Mdma, fety, generalnie wszystkiego co się dało. Doprowadziło to do mojej wyprowadzki od chłopaka, z którym mieszkam ponad 3 lata. "Trip" odbył się w nocy, trwał 6 godzin, był to wynajęty przeze mnie pokój. 4 dni później wróciłam do DOMU i mojej miłości, którą do tej pory ranię.

    23:00 wchodzi kreska. Mało, może 50 mg. Nie działa. Nie ma w tym nic dziwnego, byłam benzodiazepinowym zombie

     

    23:15 kreska, może 100 mg

     

    24:00 biorę się za pracę. Roznosi mnie a jednocześnie przygniata. Zaczynam myśleć o życiu. 

     

    00:15 wrzucam do szklanki z pepsi z 200mg

     

    01:00 Na zmianę wpadam w panikę, płaczę, wbijam paznokcie w skórę i myślę o tym jak będzie wyglądała moja przyszłość. Boję się, pragnę być blisko mojej najbliższej osoby, wzoru, wsparcia, sensu życia. Tęsknię za nim a jednocześnie go ranię - ćpając.

     

    • GBL (gamma-Butyrolakton)
    • Retrospekcja

    Zmienny.

    Wstęp.

    GBL to dziwna substancja. Jedni zachwycają się jej działaniem, na innych nie robi ona wrażenia.
    W UK osoby cierpiące na fobię społeczną próbowały się leczyć GBL'em i to całkiem skutecznie.
    Bo narkotyk ten rzeczywiście poprawia jakość interakcji społecznych. Pomysł ten okazał się na tyle zgubny, że środek ten uzależnia fizycznie i to bardzo silnie.

    • Artemisia absinthium (absynt, piołun)
    • Pozytywne przeżycie

    Szczerze mówiąc, to trochę się bałem przed spożyciem tak dużej dawki piołunu. 20g używa się do produkcji pół litra absyntu, a ja wyekstrahowałem to pod ciśnieniem zapełniając tym 1 szklankę.

    Ponieważ nie miałem pod ręką czystego spirytusu, postanowiłem poradzić sobie z tym, co miałem pod ręką. Do tzw. włoskiego ekspresu wsypałem 20g zmielonego na proszek piołunu. Wlałem tam piwo zamiast wody i wstawiłem na gaz. Po kilku minutach uzyskałem mętną, brązową ciecz. Zapach był tak intensywny, że aż zmrużyłem oczy odurzony parą, która wydobywała się z naczynia. Wypiłem wszystko na raz.

    • Inne

    Bezgraniczna ciemnosc, cisza wkolo
    
    Nic, tylko czern! Beznadziejna
    sytuacja, strach, lek. Wokol czuc
    zapach bezsilnosci, smak katastrofy.
    Nicosc!
    Ciemnosci otaczaja moje cialo. Widze
    jedynie czern. Sam nie wiem czy mam
    jekies cialo poniewaz nie czuje go, nie
    widze go.
    Slysze wiatr w oddali, lecz nie czuje go.
    Jedynym moim pragnieniem jest czuc.
    Gdzie jestem? Czyzbym umarl?
    Czyzby ta bezsilnosc
    mialaby towarzyszyc mi do konca? Do
    konca czego? Mnie? Swiata? A moze
    swiat juz sie skonczyl?

    randomness