10 rzeczy, które wolałbym wiedzieć, nim pierwszy raz spotkałem się z Ayahuaską

Odrobiłem lekcje. Wysłuchałem dziesiątków osobistych relacji, czytałem i oglądałem wywiady z szamanem, z którym postanowiłem pracować, przeczytałem pół tuzina książek o Ayahuasce. Z całą pewnością byłem przygotowany, prawda? Bynajmniej.

Tagi

Źródło

High Existence
Jon Waterlow

Tłumaczenie

pokolenie Ł.K.

Odsłony

14370

Wydaje się, że cały świat mówi dziś o Ayahuasce. Niegdyś tajemniczy lek, poszukiwany przez nieustraszonych antropologów i wędrujących pisarzy, którzy musieli przekupywać tubylców, by idąc za ich wskazówkami znaleźć szamana skłonnego do przygotowania naparu, obecnie sprzedawany jest w plastikowych butelkach po coli przez naciągaczy na ulicach Peru i Kolumbii. Dawni poszukiwacze z Zachodu wierzyli, że Ayahuaska może dać im zdolności telepatyczne, nie trzeba być jednak szczególnie zapobiegliwym, by dziś zdać sobie sprawę, że wypicie butelki mętnej cieczy o teoretycznie psychodelicznych właściwościach, kupionej od nieznajomego na ulicy, nie jest prawdopodobnie najmądrzejszym posunięciem, szczególnie jeśli — jak przedstawia się to w wielu relacjach - gospodarze zostawią Cię potem samego na kilka godzin, abyś mógł obyć swoją „podróż", a następnie wrzucą na ulicę, niezależnie od stanu, w jakim będziesz.

Nie możemy jednak zrzucić całej winy na ulicznych straganiarzy; nie pojawiliby się, gdyby nie popyt. Ayahuaskowa turystyka staje się coraz popularniejsza i coraz więcej ludzi — inspirowanych sztampowym medialnym i filmowym wizerunkiem tego świętego roślinnego leku — podróżuje do Ameryki Południowej, aby raczej doświadczyć „odlotu", niż szukać uzdrowienia. Mówi się nawet o ludziach traktujących Ayahuaskę jako narkotyk imprezowy, choć trudno mi wyobrazić sobie jakiego rodzaju impreza może w swoim programie przewidywać gwałtowne wymioty.

Pomimo tej rosnącej obecności Ayahuaski w powszechnej świadomości, nawet jeśli poświęcisz czas na rozeznanie i znajdziesz miejsce, gdy podchodzi się odpowiedzialnie miejsce do pracy z tym lekiem, otwierającym szeroko (wewnętrzne) oko, Twoje ogólne wyobrażenie tego, co stanie się, gdy wypijesz wywar — szczególnie jeśli chodzi o trudny proces późniejszej integracji, co może zająć nawet kilka miesięcy — często będzie nie tylko ograniczone, ale wręcz błędne.

Około 18 miesięcy temu podjąłem decyzję o podróży do Peru, by wypić tam Ayahuaskę. Przez większość mojego życia cierpiałem na depresję, próbując nawet kilkakrotnie popełnić samobójstwo, kiedy wiec zaczęły do mnie dochodzić historie o ludziach wyleczonych z uzależnień, depresji czy problemów lękowych po jednej ceremonii (nie ludzi, którzy poczuli się lepiej, którym pomogło, czy którzy zaczęli lepiej funkcjonować — wyleczonych), wiedziałem, że muszę dowiedzieć się czegoś więcej.

Odrobiłem lekcje; wysłuchałem dziesiątków osobistych relacji; czytałem i oglądałem wywiady z szamanem, z którym postanowiłem pracować; przeczytałem pół tuzina książek o Ayahuasce. Z całą pewnością byłem przygotowany, prawda?

Bynajmniej.

I to nie tylko dlatego, że niemożliwe jest być naprawdę przygotowanym do doświadczenia psychodelicznego, które przeciąga Cię przez drzwi percepcji i bezceremonialnie wyrzuca Twoje poczucie siebie i rzeczywistości poza krawędź świata. Nie – ostatecznie ułożyła mi się z tego wszystkiego swego rodzaju lista rzeczy, co do których żałuję, że o nich nie wiedziałem, nim wyruszyłem na spotkanie z Matką Ayahuaską. Niektóre odkrycia były przyjemne, inni znacznie poważniejszej natury. Zebrałem je więc tutaj, chcąc pomóc ludziom, by mogli przygotować się do tego doświadczenia przynajmniej odrobinę lepiej, niż ja.

# 1. Wszystko, czego oczekujesz od Ayahuaski, przebiegnie inaczej.

Trudne to sobie uzmysłowić, bo oczekiwanie nieoczekiwanego to nadal oczekiwanie. Jednakże tak jak zapoznanie się z treścią wspaniałego filmu jest dalekie od obejrzenia go, przeżywania i czucia emocji, jakie wywołuje, to samo dotyczy, w wykładniczo większej skali, różnicy między słuchaniem cudzych relacji i piciem Ayahuaski samemu. Zwłaszcza jeśli nigdy wcześniej nie przyjmowaliście żadnego psychodeliku, konwencjonalny język opisu ma się do tego doświadczenia mniej więcej tak, jak dziecięcy rysunek płatka śniegu do znalezienia się w środku śnieżnej zamieci. Nie staram się tu zabrzmieć groźnie; chodzi tylko o to, że ważne jest, aby zrozumieć, że przyniesienie ze sobą oczekiwań jest nieuchronne i że w pewnym momencie trzeba o nich zapomnieć i poddać się biegowi rzeczy. Skoro zaś już przy tym jesteśmy...

# 2. Poddanie się może być największym wyzwaniem.

Podczas mojej pierwszej ceremonii znalazłem się w obliczu ogromnej, demonicznej ściany pokrytej zgrzytającymi zębami. Wiedziałem, że potrzebne mi wskazówki były po drugiej stronie, ale mojemu umysłowi wyraźnie nie podobała się idea pozwolenia mi na zbliżenie się do tego, co ich strzegło.

Byłem uwięziony w koszmarnej serii abstrakcyjnych obrazów pulsujących niczym neon chorobliwymi barwami, całkowicie przytłoczony doznaniami i wizjami. Prawdziwym problemem były jednak moje rozpaczliwe próby naciśnięcia przycisku 'pauza', by spróbować zrozumieć doświadczenie od razu, tam i wtedy. Jak to? Zaraz, chwileczkę, nie mogę po prostu spojrzeć na to jeszcze raz? Co to oznacza? Słyszałem tak wiele osób opowiadających o wizjach, które wydawały się rozwijać wedle sensownej narracji, że byłem pewien, że tak właśnie będzie to wyglądać dla mnie – linearne przedstawienie wszystkiego po kolei. Tak się jednak nie działo, a ja nie mogłem ominąć tej ściany i jej piekielnych zębów. Panika rosła coraz bardziej i bardziej, aż wyrzuciłem z siebie psychiczny skowyt rozpaczy: "Proszę, proszę, proszę, pomóż mi!"

Poddanie się rozpaczy zostawiło po sobie moment wyciszenia, tylko w tym miejscu byłem w stanie złapać oddech, zacząć wyplątywać się z kompulsywnych prób przejęcia kontroli nad sytuacją i przyznać się przed sobą, że będąc przerażony perspektywą poddania się, nie byłem w stanie spokojnie analizować tego, co się dzieje.

Nie byłem jedyny. Następnego dnia prawie wszyscy w grupie opowiadali ten sam rodzaj historii: wszyscy dostaliśmy po tyłku, ponieważ staraliśmy się kontrolować doświadczenie i sens tego, co się dzieje. Utknęliśmy w naszych głowach, starając się kontrolować przepływ rzeki, zamiast płynąć z jej prądem. Wiedzieliśmy, że mieliśmy się poddać, ale nie bardzo rozumieliśmy, co to znaczy, dopóki nie udało nam się tego zrobić. To trochę jak siedzenie w jadącym pociągu, patrząc w okno. Jeśli patrzysz naprzód, możesz zobaczyć szerszy obraz, ale odwrócenie się w bok i próba skupienia się na tym, co właśnie mijasz, sprawia, że wszystko rozmazuje się i staje się nieuchwytne, znika w mgnieniu oka. W doświadczeniu z Ayahuaską chodzi o umożliwienie temu wszystkiemu dotarcia do Ciebie. Bądź więc przygotowany na to, że o wielu sprawach przekonasz się na własnej skórze i staraj się rozpoznać, czy nie próbujesz sterować doświadczeniem.

# 3. Doświadczysz wymiotów, które będą miały znaczenie.

Piciu Ayahuaski towarzyszy robienie bałaganu. Choć jednak większość ludzi wspomina o wymiotach, kryje się za tym trochę więcej, niż tylko nudności i dyskomfort. Część umysłu próbuje zrozumieć, dlaczego wymiotujesz... I nie jest tylko mgliste oczyśćmy swoje wnętrze, w istocie wymiotowanie zostaje wplecione w znaczącą historię rozgrywającą się w głowie, trochę jak te momenty pomiędzy jawą i snem, kiedy mózg zamienia dźwięk budzika w jakąś część snu. Dla niektórych osób może skończyć się to prawdziwym odkupieniem: Matka Ayahuasca powiedział jednej z moich przyjaciółek, która próbowała leczyć się alkoholem przez wiele lat, że teraz musi to wszystko z siebie wyrzucić. To może być ostatecznie wyzwalające, ale moje własne doświadczenie dławienia się nad plastikową miską przy próbie wykrztuszenia tego kawałka własnej osobowości, który hamował mój postęp w życiu, było dość odległe od mojego wyobrażenia dobrej zabawy.

# 4. Wizje nabiorą sensu dopiero z czasem.

Mówiąc o Ayahuasce, ludzie zawsze mówią o wizjach. Nie jest to zaskakujące, biorąc pod uwagę jak barwne i dzikie mogą być, oraz jak wiele ujawniają. Trzeba mieć jednak świadomość, że do czasu, gdy możemy o tym usłyszeć, odbył się cały skomplikowany proces, w który osoba opowiadająca tę historię musiała włożyć sporo pracy.

Następnego ranka po każdej uroczystości moja grupa i ja widzieliśmy wszędzie wokół szkliste oczy i nie mówiliśmy niemal nic, nie będąc w stanie wyrazić tego, co wcześniej zdarzyło nam się w nocy. Wszystko nadal wydawało się nieopisywalne. Dopiero później, w ciągu dnia, obrazy, chwile, a nawet uczucia zaczynają się gromadzić; sens w gruncie rzeczy wydobywane jest przez proces dzielenia się nimi z innymi. To akt oddawania tego w słowach lub zapisywania w dzienniku sprawiał, że rozpoczynało się, by zacytować Alana Wattsa, opisywanie nieopisywalnego. Cała historia pojawia się w procesie jej opowiadania, nie bez znaczącej dozy wysiłku i frustracji.

Część trudności bierze się po prostu z tego, że w psychodelicznej przestrzeni rzeczy zupełnie sprzeczne — myśli, obrazy, uczucia – mogą spokojnie współistnieć bez logiki i rozsądku, które stawałyby temu na drodze. Gdy jednak staramy się je opisać w konwencjonalnym języku, zaczynają się ujawniać niespójności i te chwile absolutnej emocjonalnej jasności stają się niemożliwe do uchwycenia. To, czym dzielimy się potem, jest tylko kreślonym grubą kreską odbiciem rzeczywistego doświadczenia – przybliżeniem celowo ukształtowanym tak, by można było je przedstawić innym ludziom.

# 5. ... a może być i tak, że w ogóle nie "zobaczysz” żadnych wizji.

Niezależnie od wszystkich opowieści i często pięknych dzieła sztuki inspirowanych Ayahuaską, nie każdy doznaje wizji. Co więcej, „wizje” to i tak niekoniecznie najlepsze słowo na określenie tego, co się dzieje. Możesz niczego nie zobaczyć w ścisłym sensie, ale zamiast tego postrzegać rzeczy w pewien subtelnie odmieniony sposób. Ktoś może dobitnie stwierdzić, że nie miał żadnych wrażeń wizualnych, i jednocześnie z płonącymi oczyma opowiadać, że miał doświadczenie bycia pożeranym żywcem przez gigantyczną anakondy, znalezienia się u krańców wszechświata, albo przeżycia śmierci wszystkich, których kiedykolwiek kochał. Co więc to wszystko, do cholery, ma znaczyć?

W skrócie: doświadczenie nie wyświetla się przed Tobą jak film; to coś bardziej jakby sen na jawie lub wyraziste projekcje tworzone w Twojej wyobraźni, nad którymi masz jednak bardzo znikomą kontrolę.

# 6. Możesz nie dostać tego, co chciałeś, bo możesz nie wiedzieć, czego potrzebujesz.

Pojechałem do Peru z pytaniami typu: Co mam zrobić ze swoim życiem? W czym jeszcze mogę być dobry? Ayahuaska wymierzyła mi mocny policzek i powiedziała: "Nic z tego, frajerze, najpierw musimy poradzić sobie z faktem, że sam siebie nienawidzisz!"

Nie byłem tego całkowicie nieświadomy, ale sądziłem, że mógłbym przejść do końca gry, nie wracając do początku. Starałem się zbudować coś na fundamentach, które były zardzewiałe i zapadały się, a Ayahuaska nie miała zamiaru pozwolić mi być tak głupim. Często nie zdajemy sobie sprawy ze źródła bólu, który czujemy; prześledzenie zawiłych ścieżek wiodących przez całą psychikę aż do jego korzeni może wydawać się niemożliwe. Uważamy, że czegoś nie wiemy, ale na głębszym poziomie zdajemy sobie z tego sprawę; Ayahuaska wskazuje nam to i ponownie łączy nas z tym źródłem, co dla świadomego umysłu może być co najmniej całkowitym zaskoczeniem.

# 7. Ludzie gotowi na otwarcie się i rozwiązanie swoich problemy są naprawdę piękni.

Niektóre z najbardziej pełnych mocy momentów związanych z piciem Ayahuaski nie zdarzają się podczas samych ceremonii, ale w czasie pomiędzy nimi, czasie dzielenia się opowieściami, doświadczeniami, nadziejami i obawami z ludźmi wokół Ciebie. Ten rodzaj szczerości i otwartości jest zbyt rzadki w życiu codziennym; dzielenie tak intensywnych doznań – obnażanie wobec siebie nazw zajem naszych dusz — szybko wykształciło w nas poczucie wspólnoty.

Kiedy myślę o czasie, jaki spędziłem w dżungli, moje myśli zatrzymują się nie na nie piciu Ayahuaski, ale na byciu tam z tymi wszystkimi odważnymi i wrażliwymi ludźmi w atmosferze, gdzie wszystko i wszyscy zorientowani byli na wspólny cel uzdrowienia, pomocy i docenienia siebie.

# 8. Warto spojrzeć w lustro, by zobaczyć, kto tam jest.

Słyszałem ludzi mówiących o „utknięciu przy lustrze” po przyjęciu substancji zmieniających świadomość i nie wydawało mi się, by wspominali to doświadczenie zbyt mile. Inaczej było ze mną.

Wyszedłszy w połowie ceremonii do łazienki, spojrzałem w lustro i zobaczyłem kogoś innego. To byłem ja, ale też ktoś osobny — ktoś, kto mówił do mnie. Wyglądał całkiem sympatycznie. Przyjazny. Otwarty. Rozmawialiśmy ze sobą i po raz pierwszy w życiu naprawdę czułem się, jakbym był dla siebie kimś, na kogo mogę liczyć.

Byłem w stanie powiedzieć sobie, że kocham siebie, i to w taki sposób, że odczuwałem to jako rzeczywiste, zamiast tylko wymawiać te słowa, ponieważ niektóre poradniki samopomocy sugerowały mi, że powinienem to robić. Czułem się, jakbym po naprawdę długim czasie znów nawiązał połączenie z własnym sercem. Co ważniejsze, od tamtej pory zachowałem zdolność do tego rodzaju rozmów z samym sobą — aby móc sprawdzić co słychać i zapytać ze współczuciem: „Czy wszystko w porządku?” - i odpowiedzieć szczerze, instynktownie, być w stanie poczuć, że stoję po własnej stronie, zamiast być swoim najgorszym wrogiem. Wydaje mi się to jedynym sposobem, by naprawdę połączyć się z własnym emocjonalnym „ja”, bez uwikłania się w sieć myśli, lęków i racjonalizacji.

Cóż, dla Ciebie może to tak nie działać, ale dla mnie był to tak ważny moment, że nie chciałbym, aby ktokolwiek przegapił szansę podobnego doświadczenia.

# 9. Gdy wrócisz do domu, większość ludzi, którzy nigdy nie pracowali z Ayahuaską, będą traktować Cię jak dziwaka.

Mogą nie moralizować i nie protestować (chociaż niektórzy będę), ale na jakimś poziomie będą zaniepokojeni tym, co robisz. Może to być wyobcowujące, nawet bolesne, więc warto być na to przygotowanym. Niekoniecznie nawet musi chodzić o „branie narkotyków”: odbiór przez ludzi, ich dystansowanie się do Ciebie po powrocie do domu można uznać za typowy efekt uboczny podróży.

TS Eliot napisał kiedyś, że "A kresem wszelkich naszych poszukiwań/Będzie dojście tam, skąd wyruszyliśmy , albo, jak zwraca uwagę Rolf Potts, autor „Włóczęgi” : „poznać” Twój dom po raz pierwszy, oznacza czuć się obcym w miejscu, gdzie powinieneś czuć się znajomo. ".

Powrót z dalekiej podróży, aby odkryć, że niewiele się zmieniło, a ludzie nie chcą lub nie potrafią ekscytować się tym, co masz do opowiedzenia, ponieważ leży to zbyt daleko poza horyzontem ich własnego doświadczenia, jak również przyziemność tego, czym zajmowali się podczas Twojej nieobecności, znanych wzorców, z których mogłeś starać się wyrwać – wszystko to sprawia, że po powrocie możesz odczuwać niezwykle silne osamotnienie.

Picie Ayahuaski to podróż sama w sobie, i to jest właśnie jedną z rzeczy, których zrozumienia trudno oczekiwać od większości ludzi, nawet Tobie najbliższych. Mogą powiedzieć „wow” lub „to brzmi odjazdowo”, ale ich oczy będą wówczas szkliste bądź będą wpatrywać się w Twoje, szukając oznak chwili, kiedy chwycisz za nóż i całkowicie odłączysz się od rzeczywistości. Musimy więc pamiętać, o czym mówi Potts, że podróż powinna być zawsze przedsięwzięciem, za którym stoi motywacja osobista. Niezależnie od tego, jak będziesz próbować, nie zyskasz społecznej nagrody za dokonanie prywatnych odkryć, a zatem pamiętaj, by twoje opowieści były zwięzłe, a najlepsze kawałki zachowaj dla siebie.

Podziel się, rzecz jasna, czym zechcesz, ale nie bądź zniechęcony, gdy opowieści o tych intensywnych, często całkowicie odmieniających życie doświadczeniach, zabrzmią jak mętne bajania w uszach zmieszanych słuchaczy.

Odkryłem również, że im głębszą, im mocniej mnie dotykającą część mojego ayahuaskowego doświadczenia (gdzie np. byłem w stanie spotkać i objąć moje wewnętrzne dziecko) starałem się komuś przybliżyć, tym bardziej czułem, że zmniejsza się jego wyrazistość w moim własnym odczuciu. Poprzez wystawienie go na działanie światła, za każdym razem pozwalałem mu w jakimś stopniu znikać. Jak pokazują ostatnie badania nad pamięcią, im częściej przypominamy sobie dane zdarzenie, tym bardziej możemy sobie przypomnieć treść tej historii, którą ostatni raz o nim opowiadaliśmy, samiast samego zdarzenia – a opisywanie głębokich emocjonalnie przeżyć, których istota leży daleko poza słowami, tym bardziej może poważnie uszczuplać i degradować pamięć tych oryginalnych doświadczeń.

Ja sam często nie chciałem opowiadać o tych chwilach nie czując głębi emocji, które one wyczarowują, ale nie chciałem także zalewać się niejako na żądanie łzami za każdym razem, gdy ktoś zapytał mnie o moje doświadczenia. Jeśli więc chcesz dzielić się swoimi historiami, sugerowałbym ich rejestrację w jakiejś formie — pisemnej, mówionej, filmowej — wkrótce po tym, jak miały miejsce, a następnie udostępnianie tych nagrań, zamiast ponownego relacjonowania. Można również przygotować sobie kilka dobrze brzmiących odpowiedzi w stylu: „To była prawdopodobnie najważniejszą rzeczą, jaką zrobiłem". Dla większości ludzi to tyle, ile faktycznie chcą słyszeć; zawsze można przejść do bardziej szczegółowego opisu, jeśli ktoś naprawdę chce wiedzieć więcej.

# 10. Integracja po ceremonii z Ayahuaską jest znacznie trudniejsza i trwa znacznie dłużej, niż myślisz.

Jest to najważniejszy punkt ze wszystkich. Wiele materiałów dostępnych online sugeruje, że kubek Ayahuaski to magiczny eliksir, który zapewnia natychmiastową transformację: pojawia się nagła jasność, która rozwiązuje wszystkie emocjonalne i psychiczne problemy. To tak nie działa.

Prawie wszyscy w mojej grupie opowiadali, jak trudno było im zrozumieć i zintegrować to, co wydarzyło się w Peru. Dla niektórych, w tym dla mnie, życie wydawało się jeszcze bardziej zagmatwane niż przedtem; pod wieloma względami czuliśmy, jakbyśmy zrobili to źle i natychmiast zaczynaliśmy biczować się tym, że nawet Ayahuaski nie potrafiliśmy wypić jak trzeba. Wciąż doświadczyłem depresji o różnych poziomach intensywności i nadal byłem bardzo zdezorientowany i zaniepokojony tym, jak biegnie moje życie moje — ale tym razem miałem również na podorędziu kilka podstawowych przekonań i pomysłów porzuconych mi przez lek. Kiedy całe Twoje życie, zwyczaje i wartości podane zostają w wątpliwość, zawsze będzie to ogromnie destabilizujące, nawet jeśli ostatecznie doprowadzi do pozytywnych rezultatów.

Może to wydawać się oczywiste, ale nie jest to tym, czego każdy z nas się spodziewał. Ludzie zwykle mówią o swoich doświadczeniach z Ayahuaską, gdy są wciąż pod bezpośrednim wpływem ich swoistej poświaty, gdy wszystko wydaje się spokojne i oczywiste. Jednak dopiero zabranie tych doświadczeń i spostrzeżeń z powrotem do codzienności, normalnego życia, jest prawdziwym wyzwaniem. Możesz cieszyć się potężną jasnością, gdy jesteś pod wpływem leku, ale dla uchwycenia tej przejrzystości i poczucia „słuszności” bez niego trzeba dokonać praktycznych zmian w swoim życiu poza maloką. A zmiany nie są taką prostą sprawą: wymagają czasu, mogą też być przerażające i często bolesne.

Spotkanie z Ayahuaską rodzi więcej pytań niż odpowiedzi; prawdopodobnie spędzisz miesiące, a nawet lata, szukając sposobów, aby na nie odpowiedzieć. Zrobienie sobie tatuażu z Ayahuaską po swoim doświadczeniu nie jest tym samym, co zabranie uczuć i wiedzy z ceremonii ze sobą i dokonanie realnych i prawdopodobne bolesnych zmian w swoim życiu.

Ceremonia jest pierwszym krokiem, ale to integracja jest właściwą podróżą; ceremonia to tylko prolog znacznie dłuższej historii. To dlatego ludzie często mówią o „pracy z”, a nie „braniu” Ayahuaski. To proces ciągły i wymagający aktywności, wysiłku również z Twojej strony.

Jeśli więc masz zamiar pracować z wywarem, życzę ci wszystkiego dobrego podczas podróży i mam nadzieję, że te wskazówki pomogą Ci w drodze. Nigdy nie możemy być prawdziwie „gotowi”, ale przynajmniej możemy wchodzić w nieznane z otwartymi oczyma i sercem.

Jeśliby natomiast nawet pominąć wszystkie powyższe punkty, ujmując zamiast nich wszystko w cztery słowa, brzmiałyby one:

Bądź dla siebie życzliwy.

Oceń treść:

Average: 9.4 (53 votes)

Komentarze

Wiorka (niezweryfikowany)

Hej, mam pytan kilka bo wybieram sie sama do Peru za pare miesiecy.
1. gdzie byles?
2. ile czasu?
3. ile ceremonii miales? (ile rekomendujesz na pierwszy raz)
czy jest szansa skontaktowac sie z Tobą telefocznie i chwile porozmawiac? moj email polishunique1978@gmail.com

Esaga (niezweryfikowany)

Dobry, bardzo dobry tekst. Chce się wybrać tam, próbowałam innej substancji wiem o czym piszesz. Sytuacja materialna nie pozwala mi na wyjazd ale pojadę któregoś dnia.
Daj znac jak będziesz jechał może zabiorę się w podróż . A.

Marcinforall (niezweryfikowany)

Dziekuje Ci z ten wpis. Piekny.

Zajawki z NeuroGroove
  • 25B-NBOMe
  • Odrzucone TR
  • Retrospekcja

Nie będzie to typowy trip raport, a raczej opis tych substancji i kilka moich przemyśleń m.in. ze względu, że były to tripy "łóżkowe" tzn. słuchawki na uszy i kładziemy się z zamkniętymi oczami.

  • Benzydamina
  • Dekstrometorfan

Set & Setting

U siebie w pokoju, bezstresowo bo wszyscy gdzieś powyjeżdżali :)

Dawkowanie

29 tabletów akodina

3 saszety Tantuma, rzecz jasna z filtracją

Wiek

21 lat już tak chodzę, w dragi bawię się od mniej więcej roku.

Doświadczenie

Alkohol, MJ, Korzeń snów, Gałka, Tytoń, Amfetamina, Metkat, bufedron, 4-MEC, 4-MMC, 4-EMC, MDPV, 4-ACO-DMT, 4-HO-MET, 2C-E, DPT, AMT, Kodeina, Diazepam, DEX i Benzyna (osobno do dziś ofkoz)

  • Dekstrometorfan

Postaram sie opisac moje dwa dotychczasowe tripy po DXM. Pierwszy z nich byl

bardzo spontaniczny. Wrocilem ze szkoly i wszedlem na hyperreala. Na jednej

ze stron znalazlem opis ciekawej substancji zwanej DXM. Przeczytalem, ze

jest legalna i do tego tania i postanowilem sprobowac. Jak pomyslalem, tak

zrobilem i szybko pobieglem do apteki. Po krotkiej rozmowie z pania magister

na temat recepty kupilem 2 syropy Acodin 150 za 8,16zl kazdy. Po powrocie do

  • Mieszanki "ziołowe"

S&S:Garaż znajomego,zimno jak cholera.Zimowy wieczór,dobry nastrój po mentalnym "odrodzeniu",nastawiony raczej na chillout.

Dawka:0,5G.Mieszanki "Smart Shiva".

Wiek:18 lat.

Doświadczenie:Mj,kodeina,DXM,rozmaite mieszanki,hasz,reszty nie pamiętam,raczej średnie.

randomness