Mój Schiz

by nikt taki

Anonim

Kategorie

Odsłony

3602

Oto co mi sie przydazylo po grzybach [osobiscie chcialbym zeby ktos to przeczytal i ocenil]

osoby : Ja, Gutek, Wisnia, Szegi, chwilowo moja siostra (nie je grzybow ;)
srodek: grzyby, male, suszone
ilosc: ok. 40-50 sztuk
czas: zima, wieczór

Pierwszy raz w zyciu spozywalem grzybki... zaczelismy u Gutka w piwnicy; godzina nieokreslona; wszyscy wala grzyby do geby, dlugo gryza, polykaja. Smakowaly beznadziejnie. Po uplywie godziny faza zaczyna sie wkrecac. Nie moge usiedziec na dupie; spacerujemy; towarzyszylo mi dziwne uczucie nadmiaru energi, nikomu sie geba nie zamykala, swietny nastrój wszystko gra, tylko te grzyby troche leza na zoladku... Przez cala faze nie moglem przestac palic szlugów. [W tym miejscu musze wspomniec, ze przez jakies 3 godziny chodzilismy - tzn. przez tyle pamietam, ze chodzilismy, w tym czasie pogubilem wszystko co ze soba mialem i jak twierdza moi koledzy zajebiscie odpierdalalem, m.in. bawilem sie w moczenie rekawiczki w kaluzy (tej jednej, ktorej nie zgubilem)] Nastepna (najbardziej intrygujaca czesc fazy) ma miejsce nad rzeka, betonowy chodnik, z boku lawki jakies 10 m od rzeki. Jeszcze dodam, ze Wisnia haftowal i zawinal na chate.

Tu zacząl sie moj schiz...

Nie wiem skad sie tam wziolem, ale stoje kolo jednej z lawek nad nasza rzeka. Mam zamkniete oczy. Spie jest mi zimno. Fajnie czuje kaptur na glowie. Mam jakies gdziwne schizy (takie jakie zdarzaja sie w snach). Bardzo chce sie obudzic. Aaaa jeszcze wspomne, ze mialem kontrole nad tym co robie chociaz dalbym sie zastrzelic ze po prostu snie (ciezko to wyjasnic). Czuje sie jakby sen mnie uwiezil i nie mogl bym sie wydostac. Nie wiem co robic. W koncu budze sie. otwieram oczy widze beton chodnika nad moja rzeka, stoje. W tym momencie znowu wydaje mi sie ze spie, jakbym po prostu zacza snic inny sen. Przypomnialem sobie wszytski przyjemne zeczy jakie robilem w moim zyciu... w koncu przypominam sobie Gutka, Szegiego i nasze fazy po marihuanie. Chcialbym zeby tu byli. Podnosze glowe [WSZYSTKO JAK WE SNIE!!! Wydawalo mi sei , ze wszystko kreuje moj mozg, dziwilem sie jak wiernie potrafie odtworzyc zachowanie Szegiego lub Gutka] ulica pusta, wiem ze jest noc ale mimo to jest jasno, jest jakos tajemniczo. Przede mna stoi Gutek i Szegi. Szegi smieje sie do mnie i mowi cos ze wreszcie glowa ruszylem. Czuje sie tak jakbym sterowal moim snem. Mimo wszystko chce sie obudzic znowu opuszczam glowe; zamykam oczy. Czuje, ze ktos mnie ciagnie, nie chce isc; stoje. Nagle czuje sie jakbym stal nad przepascia przechylam sie i lece do tylu (jak we snie) lece kawalek, lecz trzymam sie stopami krawedzi; cos mnie lapie i w dziwny, magiczny sposob podnosi. Dziwnie sie czuje. Otwieram oczy widze Szegiego [spoko ziom, swietan morda prawie 2 metry wzrostu], trzymam mnie i sie smieje. Tez sie smieje chodziaz nie wiem z czego. [nic nie mowie; dalej wydaje mi sie, ze snie] Na lawce obok siedzi moja siostra, wszystko jest jakies dziwne. Prawde powiedziawszy czulem sie jak we snie chcialem sie z niego obudzic, nie wiedzialem tylko jak, nie czulem strachu, wszystko mi bylo obojetne [bo w koncu co moze mi sie stac we snie ;)]. Nagle, bez powodu naplulem w kierunku Szegiego nóg, smiesznie podniusl noge i smieje. Te zachowania utwierdzaly mnie w tym, ze byl to sen... podobnie zrobilem z Gutkiem. Chcieli mnie tez usadzic na lawce, cos mowili, ze od 2 godzin tu stoje i nie chce sie ruszyc. Bylem zdezorientowany; zamkniety we snie, bez mozliwosci wybudzenia, bardzo chcialem sie obudzic, balem sie ze sie to nie uda i ze bede musial zyc we snie. Czulem w sobie duzo energi i ozywienie, jednak nie moglem sie ruszyc [chyba bylo spowodowane to zimnem, spodnie i buty mialem cale mokre]. Szegi chcial, zebym sie ruszyl, przestawil mi prawa noge do przodu, potem lewa [czulem sie jak male dziecko, ktore uczy sie chodzic]. Zaczalem biec, chyba wydawalo mi sie, ze jestem na torze do biegania (dlugi prosty betonowy chodnik). Po prudziesieciu metrach odwazylem sie odwrucic glowe i popatrzec w tyl. Wszyscy biegli za mna (moja siostra, Szegi, Gutek) i smiali sie. Krzyczeli zebym stanal. Zatrzymalem sie, oni mnie dogonili. Chwile wszyscy stali kolo mnie. Szegi zapytal sie czy nie jest mi zimno, pokiwalem glowa, ze jest. Zdja swoja czapke i zalozyl mi na glowe; co chwile mi spadala, ale nie wiedzialem jak ja podniesc, wiec co chwile robil to za mnie Szegi. W koncu usiadlem na lawce, kolo mojej siostry, chyba spalem [tak wlasciwie to myslalem jak mozna wyjsc, uciec z tego snu, bylem kompletnie zdezorientowany; rozumowalem mniej wiecej tak: skoro snie to nic mi nie moze sie stac, moge wiec robic co mi sie podoba, bylem przerazony perspektywa ciaglego zycia we snie bez mozliwosci obudzenia sie]. Po jakims czasie ruszylem dupe i poszedlem za kumplami. Wczesniej zylilem matce, ze ide na lyzwy, ktore zostaly u Gutka w piwnicy, musialem jeszcze po nie pujsc, z tym ze nie zdawalem sobie kompletnie sprawy, z tego ze ide po nie. Szlismy wiec do Gutka. Pod jego klatka przechodzil akurat jakis chlop, podalem mu reke i powiedzialem 'siema!'. A ten kutas sie do mnie przybuzyl, najpierw sie wystraszylem jakos strasznie; lecz po chwili na nowo owladnelo mnie uczucie snu [bycia we snie], chcialem sie z nim bic, lecz kumple mnie odciagneli. Poszedlem za nimi do klatki Gutka kazali mi poczekac, oparli mnie o kaloryfer, ktorego ani nie widzielm, ani nie czulem, za to zrobilo mi sie zajebisci przyjemnie [cieplo] ;) Po chwili Gutek wrocil z jakims plecakiem w reku [moim] i kazal mi go wlozyc, wiec wlozylem, wyszlismy przed klatke Gutek stwierdzil, ze odprowadzi mnie do domu, co bardzo mnie zdziwilo (w koncu stalismy pod jego klatka, a on nie lubi zapierdalac gdzies bez potrzeby) to utwierdzilo mnie w tym ze spie; lecz uznalem, ze skoro nie moge sie obudzic to sobie tu troche pochodze, zaczynalem sie fajnie bawic, w duchu smielem sie z Gutka [chyba to bylo cos w stylu: co ty mslisz, ze ja glupi jestem widze ze to jakas lipa, jestesmy u ciebie pod chata a ty chcesz mnie odprowadzac do chaty; cos tu nie gra, teraz wiem to na pewno ;)]. Podczas drogi do domu Szegi z Gutkiem prali mi mozg ty co mam matce powiedziec, z tym ze upraszczali to tak zebym zrozumial, mowili jak do dziecka, powtarzali po sto razy co mam powiedziec, przy tym smaili sie; ja przytakiwalem mowilem, ze OK, a w duchu myslelem sobie ze jakis dziwny jest ten sen, troche sie go balem. Ich texty byly w stylu: jak bedziesz w domu to powiesz mamie, ze byles na lyzwach, ze nawet masz lyzwy w plecaku, ze potem byles gdzeis tam i cos tam. Pod moja klatka przypolnieli mi jeszcze pare razy co mam powiedziec. W koncu poszli; zostalem sam z siostra, weszlismy do klatki tu tez bylo jasno, chociaz swaital nikt nie zapalil. Jednak bez ziomkow czulem sie jakos dziwnie, balem sie. Wszedlem do domu. Tu bylo tez bardzo jasno, jakby wszystko bylo oswietlone przez setki niewidocznech lamp; cale mieszkanie wydawalo mi sie duzo nizsze, sufit, wszystko. Nagle zobaczylem moja matke, byla wkurzona [BARDZO!] zaczela cos pierdolic. Lecz ja dalej bylem w swoim swiecie snow. Olalem ja poszedlem w mokrych butach, spodaniach w kurtce do swojego pokoju, usiadlem kolo kompa odpalilem go, bylem ciekawy jak sie gra w cso we snie, jednoczesnie chcialem jakos ten sen przezyc, nie umierajac z nudow. Po chwili matka wpadale zaczela cos pierdolic, wiec zdjalem spodnie, dopiero teraz zauwazylem ze sa kompletnie mokre, rozebralem sie i rzucilem do luzka. Przez jakies pol godziny rozpaczalem nad tym jak by tu wrocic do normalnego swiata. w koncu zasnalem.

To bylo jakies 7-8 godzin od zjedzenia gzrybow, moich kumpli trzymalo 2 razy krocej i slabiej ;p (nie jedli 1 raz).

Rano obudzilem sie bylem pewny [!!!] jak bum bum, ze mi sie to snilo; lezalem i myslelem tylko o tym dziwnym trajemniczym snie, po chwili przypomnailem sobie, ze wczoraj jadlem grzyby, kojarzylem wszystko (bez tego co jest zawarte jako moja relacja, to uznawalem za sen) tylko jakos nie pamietalem jak do domu wrocilem.

Wkrotce siosta sie zbudzila i dowiedzialem sie ze nie byl to sen; NIE MOGLEM UWIERZYC!!! bylem kompletnie przekonany, ze snilem o tym.

Komentarze

El Espirito (niezweryfikowany)
To czym sa grzyby istnieje pomiędzy swiatem realnym i swiatem eterycznym, czyli duchowym, innym wymiarem psychicznym i czasoprzestrzennym, grzyby nie są środkiem z którym obchodzic się jak z jakąs fazką, tripem, czyms cielesnym i po to żeby głupio zabic czas, zorać sobie łeb i żeby było git i lebero. Takie podejsie do psychodelików wszelakiej, naturalnej postaci, bo osobiscie uważam, ze kazde chemicznego pochodzenia to totalna żyleta na banię i szare komóry, rozpieprzanie swego umysłu, psychiki i ciała, jest bardzo lekcewazące. Od dawien dawna substancje psychodeliczne, grzyby, haszysz, marihuana, wykorzystywane były w celach religijnych, poszukiwaniu odpowiedzi istnienia, rozmowy z opiekunami w postaci dusz zmarłych przodków,sił natury zadawniu pytan i uzyskiwaniu odpowiedzi od wyzszego stanu swiadomosci, który dzisiaj my ludzie wychowani w kulturze chrzescijanskiej nazywamy Bogiem. W dużej mierze wykorzystywanao narkotyki w medycynie, jako śodki przeciwbólowe i łagodzące objawy horób psychicznych, lęków i stresów wywołanych skutkami napętego stylu cywilizowanego życia.Trzeba tu wspomniec, że lecząc w ograniczonej, kontrolowanej ilosi naszą psychikę, uwrazliwiając,niwelując poziom agresji, mogą równie dobrze wpędzic nas w tą chorobę i zrobic z człowieka roślinkę, nie mogącą prawidłowo sie wysłowic, ani samodzielnei myslec. Przykładem tego jest np. mój stary znajomy, który przesadzł ze spożyciem i skonczyło sie to dla niego psychiatrykiem i schizofrenia, jest nie kojarzca niczego pozbawioną reakcji kukiełką o wielkich wytrzeszczonych czarnych zrenicach, zal patrzec, bo kiedys reprezentował sobą wysoki poziom.Pisząc teksty pozbawione stony logicznej i duchowej o spozyciu narkotyków,przyczyniacie sie do tego, ze zawsze kojarzyc sie one nam będą w naszym ciemnym kraiku z wizerunkiem, obszarpanego, pokrytego strupami narkomana, zebrzącego na dworcu o kilka groszy na kolejna działke, zeby dac po kablach, przygrzac w żyłe, a ten stereotyp narkotyku daleki jest od prawdy....a moze bliski? Zastanówcie sie się, strzała i nara!:)
shahid - flirtu... (niezweryfikowany)

spoko trip:)

bieszczady (niezweryfikowany)
ja jadlem grzybki z8 razy... 3razy z kumplami.. a reszte razy sam... jak jadlem sam.. o wiele lepiej sie bawilem..odstawilem grzybki bo na fazie zaczalem "przewidywac" przyszlosc,wiecznie mialem de javu czesto wiedzialem co zaraz sie stanie.. np:mialem cos takiego... przez faze nie wie wiedzialem jaki mamy rok, jaki jest dzisiaj dzien,jaka jest godzina,non stop zadawalem to glupie pytanie..ale co po chwile przewidywalem co zaraz sie stanie, i mysle ze pod wplywem grzybow wykorzystujemy wiekszy procent swojego mozgu..widzimy i slyszymy to czego bez nich nie jestesmy w stanie zobaczyc...czesto na fazie widzialem znajomych np:
Anonimowy tchorz (niezweryfikowany)

;D

black_milk (niezweryfikowany)

To jest wlasnie ta wspaniala moc psylocybinkow...

FruvaQ (niezweryfikowany)

Kiedy bedzie jesien :P

Ziom (niezweryfikowany)

W miejscu gdzie piszesz ze zaczyna sie twój schiz koło jakiejś tam rzeki to napisałes ze jest Ci zimno....a z tego co wiem po sobie to na fazie grzybkowej jest zajebiscie ciepło :) aale spoko moze miales nie te grzyby co trzeba? :)

nikt taki (niezweryfikowany)

W miejscu gdzie piszesz ze zaczyna sie twój schiz koło jakiejś tam rzeki to napisałes ze jest Ci zimno....a z tego co wiem po sobie to na fazie grzybkowej jest zajebiscie ciepło :) aale spoko moze miales nie te grzyby co trzeba? :)

kucharz (niezweryfikowany)

Zajebistego tripa miałeś!!!! Ja odleciałem po papierze na 3,5h u kumpla w domu.Zero gatki "śniłem " z otwartymi oczami.Zamyśliłem się! :) Pierwszym dzwięk jaki z siebie wydałem (po 3.5h) to "ale mam zajebisty stan " na co nakwarowani kumple zareagowali śmiechem. Wracając do grzybów, niedługo sezon :))))

nikt taki (niezweryfikowany)

szkoda ze jak jem teraz grzyby nie mam takich faz... ;/ ale odkrylem nowa jazde, nowa kraine, czasoprzestrzen, aby tam sie dostac musialem zjesc 160 grzybow :) pozniej probowalem jeszcze na ~90 ale nie udalo sie przeniesc do tej magicznej krainy... moze kiedys ja opisze... ale puki co musze tam wrocic !!!

CHEEROCKE (niezweryfikowany)

Cos takiego to ja po topce mialem. Osobiscie nie liubie miec towarzystwa do tripowania bo mi to psuje caly efekt.

Gordon (niezweryfikowany)

Koleś schawtował po grzybach? Ciekawe...

Brajdaq (niezweryfikowany)

mi sie zdarzyło mieć taką bombe po grzybach że przez ok. 1,5 godz. nie mogłem sie powstrzymać od szaleńczego śmiechu:) jak mi zeszło, ledwo sie ruszałem od bólu mięśni brzucha:)))

Zajawki z NeuroGroove
  • Etanol (alkohol)
  • Gałka muszkatołowa
  • Pierwszy raz

Ogromna ciekawość działania ze względu na dużo różnorodnych, sprzeciwiających się sobie nawzajem opinii na temat tripa po gałeczce, humorek niezły, lekki stres, ale raczej z podekscytowania nowym "psychodelikiem naturalnym". Miejscóweczka - mieszkanko, łóżko.

Niedziela, 9 czerwca 2013, godzina 00:32; 4 godzina trwania stanu otumanionej ekstazy i euforii po zażyciu gałki muszkatołowej, w ilości orzechów startych - 6 sztuk. Gałka przyjmowana (wypijana) była od godz. 16:55 do 17:26 dnia 8 czerwca, w sobotę. 

Recenzja poetyckiej fazy gałczanej z niby-marihuanowym tłem bez użycia THC.

Zjaraliście się kiedyś tak mocno, że byliście na krawędzi ogarnięcia świata i umysłu, o mało nie wpadając w przepaść przepalonej bani z czarnym tłem?

  • MDMA (Ecstasy)

Waga - 50 kg

Po 3 latach MDM–owej abstynencji było mi dane spróbować kryształów MDMA.

Wraz ze znajomymi spotkaliśmy się o 18.30 podekscytowani, że to już dziś będzie nam dane znowu poczuć to wszechogarniające szczęście i tę lekkość. Jemy kilka tabletek witaminy C (jako przeciwutleniacz). Pijemy po 1 heinekenie na początek.

  • Szałwia Wieszcza

Nie było to moje pierwsze spotkanie z Salvią, paliłem wcześniej zarówno ekstrakt jak i liście, nie uzyskałem jednak satysfakcjonujących efektów. Tym razem się przyłożyłem, skonstruowałem wymyślny cybuch do równie wymyślnej fajki wodnej, sprawdziłem po jakim czasie palnik się wypala. Minuta, czyli w sam raz. Do dyspozycji(Thanks for dr. Zielarz) miałem 3 duże, 2 małe liście i łodygę, która podobno również zawiera Salvinorin. Pocięłem łodygę na kwałeczki, pokruszyłem liście i podzieliłem wszystko na dwie części po około 0,7g.

  • Diazepam
  • Pierwszy raz

Dom, luźny dzień bez pracy, nieobecność żony. Humor taki sobie przez cały dzień, aż do momentu odebrania opakowania Relanium 20x5mg

W celu ostateczniego wyjścia z niepokojąco rozwijającego się uzależnienia się od kodeiny (dziwne, prawda? heroiniarz wjebuje się w kodę...) ograniczyłem dawki do jednej paczki Thiocodinu na parę dni, zamawiając Relanium. Rozplanowałem 20 tabletek na conajmniej dwa tygodnie z przerwami, do tego duży zapas difenhydraminy celem uśpienia się, jeśli najdzie mnie ochota na kodę.

18:00 - 1 tabletka 5mg diazepamu

randomness