Dworzanie

Spędziłem z nimi 48 godzin. Faceci po 30. dogorywający na dworcu. Jeżeli masz miękkie serce, musisz mieć twardą dupę – powtarzali wielokrotnie. Bezdomniaki mówiąc serce mają na myśli zaufanie. Każdy uważa, że komuś dał się wykorzystać. Wszyscy czują się wydymani przez system. Chyba go nie lubią.

agquarx

Kategorie

NIE

Odsłony

3426
Spędziłem z nimi 48 godzin. Faceci po 30. dogorywający na dworcu. Jeżeli masz miękkie serce, musisz mieć twardą dupę – powtarzali wielokrotnie. Bezdomniaki mówiąc serce mają na myśli zaufanie. Każdy uważa, że komuś dał się wykorzystać. Wszyscy czują się wydymani przez system. Chyba go nie lubią. Na dworcu PKP w Katowicach – podobnie jak na wielu innych w Pomrocznej – można spotkać co najmniej cztery grupy ludzi: podróżnych, ćpunów, dynksiarzy i bezdomnych. W odróżnieniu od podróżnych bezdomnych humor nie opuszcza. Środa, kilka minut po północy Psy robią kolejną rundę wokół dworca. Idą, śmieją się. Zatrzymują się nad legowiskiem jednego z bezdomnych, leżącego koło rzędu budek telefonicznych. – Ty, dziadek, żyjesz? Mówię do ciebie, odezwij się! – zaczyna wyższy. Mniejszy wzrostem ponawia rozkaz: – No, kurwa, puść parę z gęby. Dziadek milczy. Dwa kopniaki i ścierwo się rusza. – Jak do ciebie mówimy, to się odzywaj. Kopania unikniesz. Po przeciwnej stronie dworcowego hallu, pod kasami, do spania układa się grupa i komentuje. – Kopy to rzadkość, tylko dla wybranych – wyjaśnia Marian rozkładając najnowszy model kartonowego wyra. Wybrani to bezdomni alkoholicy i peronowe ćpuny. Policja ich nie lubi, bo kradną i śmierdzą. – Nas ani nie kopią, ani nawet nie obrażają. Czasem przylezą, zapytają, czy niczego nie mamy na sumieniu, i pójdą – mówi Marian przykrywając się plastykowym workiem znalezionym na zapleczu pobliskiego "Alberta". – Ty Maniek, stul pysk i śpij. Rano trzeba jechać na łaźnię. Lump lumpowi nierówny Stereotypowy bezdomniak to brudas, złodziej, ćpun, alkoholik. Ale jak zwykle stereotyp z rzeczywistością ma niewiele wspólnego. Znajomki z Katowic, z którymi spędziłem 48 godzin, chodzą po ulicach i niewiele różnią się od większości emerytów. Ich status społeczny jest zresztą zbliżony. Czasem zalatują stęchlizną. Ale rzadko. – Kiedy trafia się na dworzec, trzeba odpowiedzieć sobie na pytanie: chcę czy nie chcę się stoczyć? – mówi Inżynierek. – Chcesz iść na dno, przyłącz się do dynksiarzy albo ćpunów. Obie grupy śmierdzą tak mocno, że czuć na peronach. Zwykłe bezdomniaczki-szaraczki chodzą do łaźni i zazwyczaj szukają jakiejś roboty. – Jeżeli śmierdzisz, to nie masz szans nawet na odprowadzanie wózków pod hipermarketem – wyjaśnia Krzysiu. Na wózki chodzi kilka razy w tygodniu. W ciągu dnia odprowadzi cztery, pięć, jak Bóg pozwoli nawet dziesięć dorożek. Utarg ma niewielki, bo polaczki się wycwaniły i zamiast nowej złotówki do wózka wkładają starą dychę albo dwa fenigi niemieckie. Czyste bezdomniaki nie różnią się od przeciętnego ZUS-owca także ubiorem. No, może butami. – Na dworzec trafiłem latem. Miałem botki, ale po kilku tygodniach się rozleciały. Z "Caritasu" dostałem nowe buty, ale sandały. Teraz przez te szpary sakramencko piździ – mówi Tomek pokazując stopę z trzema skarpetami. – Ciesz się, że w ogóle dostałeś – do rozmowy wtrąca się Inżynier. – Jak mi się sandały rozpadły, to w MOPS-ie usłyszałem, że na nowe nie mam co liczyć. Dopiero po tym, jak wygarnąłem, że do Czech wysyłają (w ramach pomocy powodzianom; w listopadzie), to kobita dała mi o numer za małe pantofle i kazała się wynosić. Śmierć przychodzi z flachą Od początku października, na katowickim dworcu sczezło już ośmiu chłopa. Zdychali z wielu powodów, najczęściej z zimna i alkoholu. – Pod budkami telefonicznymi leżą dynksiarze (amatorzy denaturatu – przyp. B.S.). Oni najczęściej schodzą. Nawalą się, potem zasypiają i często już nie budzą – mówi Marian. W hallu dolnym dworca mieszkają ćpuny. Śmierdzący, obleśni, polujący na wszystko, co się rusza, też zdychają często, ale rzadziej z zimna, głównie z przećpania albo po prostu ktoś ich zabija. W najlepszej sytuacji są moi znajomkowie śpiący rzędem pod kasami biletowymi. Bo oni ani nie piją, ani nie ćpają. – Jeżeli jednego dnia nawaliłbym się, to drugiego mam dwa problemy – jestem bezdomny i mam kaca. Ledwie daję sobie radę z jednym – mówi Inżynier. A Maniek dodaje: – Na kaca potrzeba klina więc i kasy. Kasy nie ma, to się robi dziesionę (rozbój – przyp. B.S.), a potem do pierdla. Jakby zajrzeć w policyjne kartoteki, połowa "dworaków" siedziała. Przeświadczenie, że bezdomni popełniają przestępstwa, aby trafić do pudła i uchronić się przed zimnem, to kolejny stereotyp. – Nie ma gorszej kary niż utrata wolności. Z dworca zawsze możesz wyjść, z pierdla wtedy, kiedy ci pozwolą – mówi Munczako, który za kratami spędził ponad 12 lat. – Od trzech jestem obywatelem dworca i nie chcę wracać za kratki! Mylą się także ci, co sądzą, że bezdomniaki na ulice najczęściej trafiają z pierdla. Zazwyczaj jest tak, że najpierw tracą adres, dopiero potem coś popełniają i idą do pudła. Ilu bezdomniaków zdycha co roku w Pomrocznej, nie wie nikt. Znajomki z Katowic mówią jedno: na pewno więcej, niż podaje policja, i więcej, niż ginie w wypadkach samochodowych. Czyli co najmniej 500 osób rocznie. – W lasach pod Tychami są groby bezdomnych, o których wiedzą tylko tacy jak my. Między nami panuje taka solidarność, że jeden drugiego spuszcza w glebę. Obcych nie dopuszczamy, bo się zawiedliśmy. Chociaż po śmierci należy się nam szacunek – mówi Maniek. Dla niego szacunek to prawo do godnego pochówku. – Kilka tygodni temu na katowickim cmentarzu komunalnym zakopali jednego z nas. Bez butów, z gołym torsem – wspomina Tomek. Więc wolą chować się sami, mają pewność, że jeden drugiemu do trumny buty włoży. Nikt nie wie, ilu jest w Katowicach bezdomnych. Na dworcu naliczyłem ich ponad 60. Dwa tygodnie temu. Teraz pewnie jest o pięciu mniej. Dworzec jak wilczy bilet – Nazywają mnie Inżynierem, bo mam wyższe wykształcenie. Skończyłem polibudę w Gliwicach, kilka lat pracowałem na KWK Wieczorek, ale przyszły zwolnienia grupowe. Potem baba wywaliła mnie z domu. Jurek nie jest inżynierem, magistra też nie zrobił. Jest za to jednym z najlepszych polskich brydżystów. – Mieszkam na dworcu i tego się nie wstydzę. Rok temu byłem królem życia. Wynajmowałem mieszkanko na krakowskim Kurdwanowie, pracowałem, grałem w brydża. Potem mojemu przyjacielowi i pracodawcy zmarło się, zostałem bez kasy i mieszkania. Brak kasy to brak wpisowego na turniej. Stawki są wysokie, sporo można wygrać, ale trzeba zainwestować 500 złotych. Zameldowanych na dworcu nie chcemy. Takimi słowami kończy się każda rozmowa o pracy. – Żeby zostać nawet śmieciarzem, musisz mieć meldunek – denerwuje się Tomek. Kiedyś był rybakiem, pływał w gdyńskim "Gryfie". Firmę zlikwidowano. Starał się znaleźć coś po znajomości, ale nikt nie chciał zabrać go w morze. – Za duża odpowiedzialność. Gdyby coś się stało, kapitan poszedłby do paki – tłumaczy. Więc spakował żeglarski wór. Przywiało go na Śląsk. Popracował trochę w KWK Marklowice, ale go wyjebali, bo na robocie się nie znał. Kasy nie miał, więc kamienicznik powiedział sakramentalne "won". Wyniósł się i zamieszkał na katowickiej berzie (w lumperskim slangu dworzec kolejowy – przyp. B.S.). Teraz jak większość albo zbiera puszki aluminiowe (1,2 zł za kilogram!), albo odprowadza wózki w Géancie. – Problem bezdomności rozwiązałby się sam – uważa Maniek. Jego zdaniem wystarczy zlikwidować wymóg meldunku pracownika w pierwszym miesiącu pracy. – Robisz miesiąc, masz kasę, znajdujesz metę i meldujesz się. Potem podajesz adres, masz robotę i jesteś król. Niestety, zmiany w prawie pracy idą w jedną stronę, tę odwrotną. Dyktują je wielcy przedsiębiorcy. Ale oni mają i mieszkanie, i pracę. Źródło: Archiwum WWW Tygodnika NIE, http://www.nie.com.pl, słowo kodowe "ćpun".

Komentarze

Anonim (niezweryfikowany)
skąd ty kurwa bierzesz to wszystko?
agquarx
[quote=Anonim]skąd ty kurwa bierzesz to wszystko?[/quote] Na dole każdego artykułu znajduje się linijka rozpoczynająca się słowem "źródło". Polecam przeczytać :-)
Anonim (niezweryfikowany)
nie ma roku w którym został wydany artykuł
Borys (niezweryfikowany)
Też mam brak adresu w dowodzie i jakoś mi to nie przeszkadza w znalezieniu pracy.
Anonim (niezweryfikowany)
Ten artykuł jest akurat ciekawy i nadaje się do przeczytania. Natomiast patrząc na całokształt tego wydawnictwa zadaję sobie pytanie: co ci ludzie ćpają? Czekam na odpowiedzi ponieważ nie znam substancji czyniącej w mózgu takie spustoszenia...
Anonim (niezweryfikowany)
agquarx wrzucila cos normalnego :OO
bastaa (niezweryfikowany)
http://www.tvp.info/informacje/polska/szamanskie-halucynogeny-w-siedlcach to bys wrzucila na glowna zamiast artykuly sprzed 8 lat :/
agquarx
[quote=bastaa]http://www.tvp.info/informacje/polska/szamanskie-halucynogeny-w-siedlcach to bys wrzucila na glowna zamiast artykuly sprzed 8 lat :/[/quote] ...od dzisiaj będę czasem zaglądać na TVP Info, mimo, że mnie zwykle szlag trafia jak tam zaglądam i widzę znowu Tuska albo Kaczora. Dziękujemy za link w imieniu Redakcji i wszystkich Czytelników (Kofanych! :-)). Powinniśmy znowu umieścić na głównej link do przysyłania linków (anonimowego). Koderzy, do pracy!
Anonim (niezweryfikowany)
Ja na dworcu w Kace spędziłem jedną noc. Z jednej strony nie chciałem wracać do domu, z drugiej na dworcu jest chujowo. Czemu nie chciałem wracać? Długa historia, dopiero kumpel mnie ściągnął. Czemu chujowo? Wiadomo niby zimno itp. Wbrew pozorom tam się nie wymarzłem. Na ławeczce kulturalnie itp. Ale nie policja się dopierdalała, a sokiści. Spać tak, ale na siedząco. A i tak niedługo. Co chwilę przyłazili i częstowali co niektórych ławkowiczów pałką. Nie żeby silno. Ale temu pomacha, temu pogrozi a innego smyrnie i wygoni. Więc oczy trzeba mieć szeroko otwarte. Mnie pałeczką kulturalnie przywitali koło 8 rano wyganiając z tamtąd. Ale miałem ulgowo, bo jak powiedzieli: 'ja nie tutejszy'. Bezdomny ma się ciężko, nie powiem.
Zajawki z NeuroGroove
  • Grzyby halucynogenne

EXP 21 lat; MJ, hasz, alkohol, łysiczki, amfetamina, extasy

S&S: las jesienną porą, część przygody na osiedlu. 2 osoby [ja z kumplem], pierwszy raz w życiu- po 75 sztuk świeżych łysiczek. Ostro. Opisuje tylko to co ja czułem i widziałem.

  • LSD-25
  • Pozytywne przeżycie

Kameralny zlot psychonautów, których poznałem na forum internetowym dla nastolatków. W nocy cierpiałem z bliżej mi nieznanych powodów na bezsenność, przez co miałem trochę obniżone samopoczucie. Bałem się, że wpłynie to źle na mój eksperyment z LSD, jednak zupełnie niepotrzebnie.

12.20
Cała ekipa zebrała się w domu E. Jako, że nadeszła pora obiadowa postanowiliśmy zaserwować sobie dania główne.
K. spożył 2mg 25D-NBOME
F. spożył 25mg 4-ho-met
E. spożył 200uq LSD ( 1 blotter z serii "May Calender" )
Ja spożyłem 100uq LSD ( 1/2 blottera z serii "May Calender")

  • Benzydamina
  • Katastrofa

Opis doświadczenia sprzed kilku miesięcy.

  • 2C-P
  • Pozytywne przeżycie

Idealne. Działka nad dużym zbiornikiem wodnym, ciepły słoneczny dzień i atmosfera wyczekiwania - spotkanie było zaplanowane już cholernie dawno temu. To, że nie wszyscy dobrze się znaliśmy zupełnie mi nie przeszkadzało.

Wstęp

randomness