Pochodne aminocykloheksanu, oddziałujące jako antagonisty receptora NMDA. M.in. fencyklidyna, ketamina i metoksetamina.
Więcej informacji: Arylcykloheksaminy w Narkopedii [H]yperreala
ODPOWIEDZ
Posty: 4475 • Strona 361 z 448
  • 226 / 8 / 0
Mnie jak zabrali na toksykologie po tych 400mg z całkiem spora ilością benzo to powiedziałem ze to acodin mieszalem z benzo %-D, poświęciłem się dla was, doceńcie to. Zresztą i tak tu jest polska i dam sobie rękę uciąć ze nazwy "metoksetamina" nigdy wcześniej nie słyszeli
Post ten napisał 30 centymetrowy pejs niejakiego Icke Haizenbauma - syjonisty pochodzącego z Tel Awiwu, obecnie zamieszkałego w Chicago. A jak powszechnie wiadomo - żydzi kłamią, tak więc wszystko co jest napisane nad tym podpisem to czysta fikcja
  • 373 / 14 / 0
mial moze ktos doczynienia z takim lekko zoltawym sortem w smaku delikatnie kwaskowaty jak MXE, ale tez gorzki.
Uwaga! Użytkownik kapitanxsova nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 1987 / 108 / 0
nawiązując do moich postów sprzed kilku stron muszę przyznać Wam rację w jednym - było dobrze, bardzo dobrze, aż udało mi się przesadzić z dawką. do takiego dawkowania trzeba się jednak lepiej przygotować niż to zrobiłem, najlepiej planując dzień i przygotowując sobie dawki wcześniej. granica między działaniem terapeutycznym, a poleceniem w kompulsywne dorzutki i struciem jest niewielka. niemniej jednak dalej uważam, że MXE ma bardzo duży potencjał terapeutyczny i bardzo mi pomógł się ogarnąć w życiu. póki co dla własnego zdrowia odpoczywam od tych tripów. ;)
Uwaga! Użytkownik scr nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 35 / / 0
Z mojego doświadczenia wnoszę, że z MXE trzeba bardzo uważać w ciągach, nawet w dawkach, które uchodzą za niewielkie (<20 mg). Trochę ponad 2,5 roku temu popłynąłem nieco na tym środku. Miałem kilkuletnie doświadczenie z DXM, Salvia (grubo ponad 150 tripów), wydawało mi się zuchwale, że w temacie dysocjantów niewiele jest mnie w stanie zaskoczyć. W MXE zakochałem się od pierwszego spożycia, brak bodyloadu w porównaniu do DXM i sporo mniejsze, widoczne zewnętrznie ujebanie sprawiło, że z weekendowego ćpaka DXM stałem się powoli praktycznie codziennym użytkownikiem metoxy - 15-20 mg wieczorami w ciągu tygodnia, ok. 80-100 mg weekendowo.

Pozorny brak efektów ubocznych, uczucie wewnętrznego spokoju i wrażenie, jakby ktoś zrobił mi w głowie upgrade z Windowsa 3.11 na 7. Wszystko kojarzyłem lepiej, w pracy byłem superwydajny, przez życie płynąłem na naprawdę fajnej fali. Z pozoru, bo jak się później okazało żona (nieświadoma mojego hobby) zaczęła zauważać, że coś się ze mną dzieje niedobrego, że zaczynam się zmieniać w niedobrym kierunku.

Po około 2-3 miesiącach nagle moje tripy na MXE zaczęły przybierać dziwne formy. W wizjach, ni z tego, ni z owego, zaczęły pojawiać się postacie aniołów, które usilnie starały się przekonać mnie, że jestem wcieleniem Jezusa i że zbierają ekipę na czasy ostateczne. Starałem się traktować to wszystko jako wymysł mojej chorej wyobraźni... problem w tym, że to co się działo, pewne rzeczy, które telepatycznie wtłaczały mi do czaszki %-D na tamten czas były spójne, logiczne i miały odzwierciedlenie w rzeczywistości. W tej chwili, gdy na to patrzę, to chce mi się śmiać i znając siebie nie wiem, jak było to możliwe, ale wtedy... powoli zacząłem w te urojenia wierzyć.

W tamtym czasie mieszkałem z teściami, którzy uważali mnie (tak mi się przynajmniej wydaje) za normalnego, gładko ułożonego faceta.

Pierwszy przypałowy epizod miałem w momencie, kiedy do pokoju, w którym przebywałem tej nocy na ~100 mg MXE weszła żona. W tamtym momencie urwał mi się film, podobno krzyczałem na całą chałupę w środku nocy, rodzina wezwała pogotowie, a tamci policję, bo po dobroci nie chciałem zejść do karetki. Świadomość odzyskałem w momencie dyskusji z policjantami, których próbowałem przekonać, że nic mi nie będzie i jedyne co muszę zrobić to wypić ze dwa izotoniki w celu uzupełnienia potasu i położyć się spać.

Z tym potasem to jest dość ciekawa sprawa. Kiedy bawiłem się z MXE, substancja była dość nowa na rynku RC, informacji w necie niewiele. Podświadomie czułem, że biorąc ją muszę suplementować potas - piłem dużo izotoników, później przerzuciłem się na płyn Ringera (fuj). Na pogotowiu, kiedy robili mi kroplówkę powiedziałem, żeby wlali mi właśnie płyn Ringera. Pielęgniarka tylko się uśmiechnęła i powiedziała, że oni już wiedzą co robić. Po kilku minutach przyszły wyniki badań, z których wyszło że potas mam na nieprawdopodobnie niskim poziomie. Jak się wyraziła - żeby to uzupełnić, musiałbym zjeść 10 kg pomidorów. Tak więc przy MXE suplementujcie potas, drodzy narkonauci...

Jako, że chłopak ze mnie raczej z tych większych, policjanci wezwali posiłki. Przed domem stała już karetka i dwie suki, 2 w nocy, oni wszyscy z dyskoteką na dachu. Aż 7 policjantów, skutego w kajdanki, po wcale niekrótkiej walce, wyniosło mnie z domu do karetki. Jadąc na pogotowie dostałem olśnienia, że przecież jestem Jezusem, a przed dokonaniem odkupienia grzechów, Jezusa zamordowali na krzyżu, więc aby wypełniło się słowo Boże, zamordują i mnie... wszyscy są w masońskim spisku i nic mnie teraz nie uratuje, słowo musi się wypełnić. Jadąc nie byłem jakoś przekonany, że zmierzamy na pogotowie (znam drogę), wydawało mi się że jedziemy po jakimś bruku, potem że skręcili w las i zaraz niechybnie zginę przez strzał w tył głowy niczym w katyńskim lesie.

Jakie było moje zdziwienie, kiedy po wyprowadzeniu z karetki powieźli mnie wprost na oddział pogotowia.
Ponieważ nie byłem już agresywny i powoli zaczęło docierać do mnie co się wokół dzieje, lekarz odesłał policję, a ja nie zmrużyłem oka do rana siedząc na krzesełku z podpiętą kroplówką. Doktor był z gatunku bardzo nieuprzejmych (teraz się w sumie mu nie dziwię), raczej domyślał się że nie działo się to wszystko po herbatce malinowej, dopytywał się cały czas co wrzucałem (z testów nic nie wynikało, nie wiem jak jest teraz i czy MXE wychodzi na testach). Rano odesłał mnie do domu.

W domu, jak to po takiej akcji, za romantycznie nie było, ale zrzuciłem winę na niewyspanie i psychozę wywołaną deprywacją snu. Jakoś się wszystko rozeszło po kościach.
Nauczka jaką dostałem była, jak się okazało, niewystarczająca. MXE spożywałem nadal, może kryjąc się z tym bardziej i trochę ograniczałem dawki.

Po trzech kolejnych miesiącach miało stać się coś, czego raczej nie zapomnę nawet przy postępującym Alzheimerze.

Przez kilka kolejnych dni zaczęła we mnie narastać jakaś schizofreniczna psychoza. Był to czas "Acta", demonstracji na ulicach. Powoli stawałem się przekonany, że oto nadchodzi totalne zniewolenie Babilonu, inwigilacja na każdym kroku, czas absolutnej kontroli umysłu i epoka rządów Lucyfera. Wstałem tego dnia wcześnie rano. Byłem przekonany, że oto jest ten dzień, że dziś odbędzie się walka dobra ze złem. My, użytkownicy MXE, jesteśmy jedynymi oświeconymi na tej planecie i będziemy zmuszeni stoczyć tą jakże trudną walkę. Włączyłem radio. Na jednym z kanałów zapowiadano właśnie utwór pt. "Poison", który brzmiał jak sieczka połączona z biegunką... Tłumaczyłem sobie, że w ten sposób masońskie siły próbują przejąć kontrolę nad umysłem biednych ludzi. W internecie, na portalach, wszystkie nagłówki trąbiły o Acta, czasach kontroli i zniewolenia. Ludzie wychodzili na ulicę... Apokaliptyczne wizje przed rokiem 2012. W mojej czaszce to wszystko układało się w jakże logiczną całość. Przez internet starałem się wyszukać na forach, czy ktoś odkrył to samo co ja, czy tylko ja jestem "obudzony". Zaskakujące jest ile można znaleźć na forach podobnych bredni, ale - w tamtym czasie - to tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że THE TIME IS NOW. %-D

Jako nosiciel dobrej nowiny poinformowałem o tym żonę, teścia i ich dziadków. Ci tylko przysłuchiwali się temu, co mówię przez kilka godzin, po czym znienacka do pokoju weszli ci sami sanitariusze, co 3 miesiące wcześniej. Tym razem nie wdawali się już w dłuższą debatę, zadzwonili po psiarnię i po małej szamotaninie znieśli mnie do karety. Na pogotowiu tym razem nie zagrzałem długo miejsca, lekarz po obejrzeniu w jakim jestem stanie odesłał mnie prosto do psychiatryka.

Tutaj zaczyna się już inna historia. Ponieważ w mojej krwi niczego nie wykryto, a ja dość nierozsądnie chciałem ukryć przed światem moje hobby, byłem podejrzany o schizofrenię. Testy wyszły negatywnie, lekarz w sumie nie powiedział rodzinie co mi jest, przestrzegł jednak ją że jestem inteligentny, a ci inteligentni zazwyczaj wciskają rodzinie kit, że to co się stało to przez to "że się czegoś nałykali".
Z psychiatryka udało mi się wyjść po 10 dniach (swoją drogą psychosomatyczny oddział to całkiem sympatyczne miejsce, w miarę normalni ludzie %-D, trochę ćpaków, nie tak jak się zazwyczaj myśli o takich szpitalach) gorzej było z przekonaniem nastawionej przez doktora żony, że to wszystko było jednak przez dragi a nie że pobrała się ze schizofrenikiem. Na szczęście - udało się, żona mi wybaczyła, skończyło się happy endem :)

Całe doświadczenie nauczyło mnie, że w przypadku narkotyków najgorsza jest nonszalancja. To, że przez 12 lat ćpałem i nie wjebałem się w nic nie znaczyło wcale, że mam silną psychikę, że w gówno ładują się tylko ludzie słabi. Eksperymentując z różnymi substancjami możemy znaleźć w końcu taką, która podpasuje nam do tego stopnia, że zachowanie samokontroli będzie po prostu niemożliwe.

Jeżeli ktoś doczytał to do końca, dzięki, posta tego napisałem w ramach terapii i, mimo wszystko, w tęsknocie za MXE, której od tamtej pory nie ruszałem. Po wyjściu z psychiatryka dochodziłem do siebie jeszcze kilkanaście dni. Teraz, po 2,5 roku, patrzę na to wszystko i trudno mi uwierzyć, że dotyczyło to mojej osoby.
  • 1987 / 108 / 0
obebober - doczytałem i nawet nie wiesz jak dobrze Ciebie rozumiem :)
nie mogę uwierzyć, że do takich psychotycznych jazd doprowadziły Cię codzienne, jednorazowe dawki 20mg w tygodniu i 100mg w weekend. jak byłem w ciągu to potrafiłem wrzucić 20-30mg wiele razy dziennie i nic takiego się nie działo, ale niech raz wrzuciłem 60-100mg, albo zapodałem przy złej kondycji organizmu typu kac alkoholowy (raz się zdarzyło ;)), to potem działy się akcje podobne do tych z Twojego opisu. znaczy się podobny mechanizm paranoi i psychozy, bo same akcje trochę inne. szczęśliwie u mnie schodziły one bardzo szybko.

może mamy inne organizmy, a może faktycznie to w dużej mierze kwestia nieużywania innych dragów, benzodiazepin i suplementacji o której pisałem wcześniej - potas też jest na liście, ale bardzo ważne są proteiny (a w nich jest m.in. alanina, glicyna, glutamina - agoniści NMDA).

a w kwestii samokontroli. byłem przez ponad rok w ciągu EPH, wydawało mi się, że wszystko jest OK. faktycznie EPH sporo mi dawał, ale wypierałem wszelkie negatywy. a nieprzespane 1-2 noce, a psychozy, kamery, gadające ściany. wtedy to było oczywiste, teraz nie wyobrażam sobie tego nawet i jak patrzę w przeszłość to też mi trudno uwierzyć. wyszedłem z tego w dużej mierze dzięki MXE. pewnie za rok będę tak samo patrzeć na ciągi MXE, aczkolwiek dało mi ono dużo więcej niż EPH i nie wykańczało tak organizmu. a teraz powoli zaczynam dostrzegać minusy i chcę ich dużo zobaczyć nim spróbuję MXE znowu.

EDIT: a z ciekawości - jak długo trwał Twój ciąg?
Uwaga! Użytkownik scr nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 129 / / 0
wczoraj po 120mg miałem takie jazdy że widziałem śmierć, wyrzucałem noże przez okno z 2 piętra, pukałem w środku nocy do kumpla kilka pokoi obok bo bałem się spać sam, spłukałem całą metoksę w kiblu a opakowanie podzieliłem na drobne strzepki i naklejkę z oznaczeniem gryzdałem długopisem przez 15min jak warzywo wpatrzone w 1 punkt ja pyerdolę takie coś idźcie pany w chooy z tym szajsem :cheesy: dziś dochodzę do siebie i ciesze się że żyję i zachowałem strzępki świadomości nigdy więcej dysocjantów :cheesy:
  • 1987 / 108 / 0
za dużo zapodałeś. nie wiem jakie masz doświadczenie z dysocjantami, ale 120mg to i tak bardzo dużo.
Uwaga! Użytkownik scr nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 129 / / 0
brałem i więcej i leżałem sobie grzecznie w łóżku ale to co było wczoraj to przeszło wszelkie granice, w pewnym momencie jak już nie wytrzymywałem tych schiz miałem nóż w dłoni i wkręcałem sobie że przecież i tak to się nie dzieje na prawdę to mogę sobie go wsadzić w tętnicę szyjną i obudzę się ładnie w łóżeczku jutro. Potem bałem się zasnąć bo myślałem że jak zasnę to nieświadomy zejdę po nóż i się zabiję. Czułem i widzałem uśmiechającą się do mnie śmierć w postaci kobiety, miała brązowe włosy i czułem się jak ofiara przed egzekucją. Już wiem jak czuje się schizofrenik. Tak jak powiedziałem pyerdolę już dyso i te małe dawki :cheesy: jak chcecie to bierzcie, ja już podziękuję
  • 244 / 8 / 0
Mam dość wysoką gorączkę i dość silny ból, głowy, są jakies przeciwwskazania do lotu ? Nie ugotuję sie na śmierć albo jakaś żyłka mi nei pójdzie ?
  • 1987 / 108 / 0
ja bym poczekał aż wyzdrowieję, a przynajmniej aż mi gorączka nie zejdzie. po MXE zapomnisz o swoim złym stanie i możesz coś odwalić, a jak Ci zejdzie to będziesz się czuł bardzo źle. bazuję na swoim doświadczeniu, wprawdzie bez temperatury, ale z bardzo ostrym kaszlem.

EDIT: a jeśli naprawdę musisz, to zaczynaj od dużo mniejszych dawek.

EDIT2: ale naprawdę bardzo uważaj. cholera wie co się może stać w takiej sytuacji. MXE działa jako SRI, lepiej sobie odpuścić.

EDIT3: a bierzesz jakieś antybiotyki i inne lekarstwa? nie ma co ryzykować.
Uwaga! Użytkownik scr nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
ODPOWIEDZ
Posty: 4475 • Strona 361 z 448
Artykuły
Newsy
[img]
Wino z kokainą stało się przebojem. Papież pisał encykliki, sącząc Vin Mariani

Pod koniec XIX w. kokaina była uznawana za cudowny lek na wszystko. Była też składnikiem Vin Mariani, czyli ulubionego napoju papieża Leona XIII. Ojciec Święty tak je sobie upodobał, że wystąpił w jego reklamie, a twórcę receptury, Angelo Marianiego, odznaczył medalem. Nie był zresztą jedynym sławnym entuzjastą tego wina.

[img]
Matka przemycała narkotyki dla syna w więzieniu. Nasączyła nimi strony książki kulinarnej

Dzięki czujności funkcjonariuszy Zakładu Karnego nr 1 w Strzelcach Opolskich oraz szybkiej reakcji policjantów, udaremniono nietypową próbę przemytu narkotyków. 50-letnia kobieta, która przyszła na widzenie ze swoim synem, osadzonym w zakładzie karnym, chciała przekazać mu książkę zatytułowaną „Zdrowie zaczyna się na talerzu”. Jak się okazało, książka kryła coś znacznie bardziej niebezpiecznego niż przepisy na zdrowe posiłki.

[img]
Badania nad grzybami zaskoczyły naukowców. Odkrycie może pomóc wielu ludziom

Amerykańscy naukowcy przeprowadzili badania na temat działania psylocybiny, zawartej w niektórych gatunkach grzybów psychoaktywnych. Wnioski opublikowane zostały w "Nature Neuroscience". Jak się okazuje, związek ten może zmniejszać przewlekły ból i związane z nim ryzyko rozwoju depresji. Eksperymenty przeprowadzono na modelach zwierzęcych.