Dział, w którym omawiane są konkretne kondycje, oraz ich wpływ na i współzależności z efektami środków psychoaktywnych.
ODPOWIEDZ
Posty: 109 • Strona 4 z 11
  • 12 / / 0
Leń czuje się dobrze ze swoją bezczynnością, osoba zaburzona cierpi z tego powodu.

Ja np. odczuwam lęk, kiedy mam podjąć się czegoś, czego nie potrafię zrobić idealnie od ręki. Podświadomie wolę odłożyć albo porzucić, żeby nie cierpieć z powodu popełnianych po drodze błędów, by nie dostac batów od wewnętrznego, agresywnego krytyka, który mieszka w mojej gowie, by nie narazić się na wyimagnowaną krytykę z zewnątrz.
Są to skutki dorastania u boku agresywnej, nieobliczalnej matki + pewnie odziedziczona genetycznie skłonnośc do agresji/autoagresji. Ostatecznie nie robię wielu rzeczy, dzięki którym moge się rozwinąc, zmienić swoje życie ..i potem wkur.. sie na siebie, krytykuję, obarczam winą za bezczynność itd. i tak w kółeczko.
  • 2278 / 276 / 0
Ludzie, ludzie... :P

Znowu widzę podobny temat i znowu muszę polecić to samo - wszelkie dopaminergiki/noradrenergiki (szczególnie te drugie) i nagle przestajecie być leniami. Lenistwo wynika z wielu czynników psychologicznych/egzogennych, ale przeważnie wiąże się to z obniżonym poziomem dopaminy/noradrenaliny. Można zacząć od delikatnych środków na zwiększenie samych tych neuroprzekaźników (ich produkcji) przez podawanie prekursorów tych katecholamin (tyrozyna, l-dopa - mucuna pruriens, różeniec górski, inne tego typu rzeczy), a jeżeli to nie skutkuje, to przejść na NRI albo SNRI, albo jakieś MAO-b. Można też wejść w nootropy. Dają kopa. Działają bez większej ingerencji w organizm, ale o temat rzeka, a teraz muszę isć, więc wybaczcie. Najwyżej później odpiszę. ;)
Fenetylamina@tutanota.com
Karny jeżyk: SŁABO OGARNIAM ANATOMIĘ!
  • 341 / 121 / 0
Nie wiem jak wygląda sytuacja z noradrenaliną i odpowiadającymi jej receptorami, ale jeśli chodzi o dopaminę, to nie sądzę, by w naszym przypadku (silna prokrastynacja) był problem z niedoborem tego neuroprzekaźnika. Ja patrzę na to od tej strony, że jest wręcz odwrotnie - prokrastynacja i brak motywacji są spowodowane downregulacją receptorów dopaminergicznych - co powstaje w wyniku długotrwałego dostarczania sobie zbyt dużych ilości dopaminy (głównie poprzez rozmaite silne przyjemności, fap, używki, narkotyki, śmieciowe jedzenie, internet - zresztą tak działa mechanizm uzależnienia, w którym dopamina odgrywa istotną rolę i jej poziom jest duży). Dlaczego tak sądzę? Ano dlatego, że jedynym znanym mi naturalnym (niefarmakologicznym) sposobem na zwiększenie motywacji jest kultywowanie wszelkich działań prowadzących do upregulacji tych receptorów. Tryb mnicha, wyrzeczenie się przyjemności, abstynencja, posty - to nagle w jakiś "magiczny" sposób sprawia, że takiemu kompletnemu leniowi jak ja, coś się zaczyna wyraźniej chcieć. Gdyby była to kwestia niedoboru dopaminy, to to nie miałoby szansy zadziałać, a może nawet efekt byłby odwrotny.
Odnośnie farmakologicznych sposobów na poprawę motywacji do działania - nie testowałem leków ani nootropów, bo nawet nie musiałem - bo zawsze ratowałem się kofeiną w konkretniejszych dawkach. Jestem bardzo wrażliwy na kofeinę i daje mi ona niezłego kopa do działania - wnioskuję właśnie, że nadmiernie podnosi dopaminę i przez to samopoczucie się poprawia. Ale niestety - jest to tylko rozwiązanie tymczasowe, na krótką metę - z czasem sytuacja się pogarsza, receptory ulegają dalszej downregulacji i bez kawy chce się jeszcze mniej, dochodzi anhedonia i inne przykre skutki uboczne. Dlatego ja osobiście nie szedłbym ta drogą, jeśli rezultatem działania środków farmakologicznych miałoby być tylko podniesienie poziomu neuroprzekaźników. Bardziej bym się zainteresował tym, co upreguluje receptory - z tego co tu czytałem, to w przypadku dopaminy dobrze robi CDP cholina.

Nie cytujemy postów powyżej - Fene
  • 2278 / 276 / 0
Przede wszystkim, uczepić się muszę, nie receptorów "dopaminergicznych", tylko dopaminowych. "-ergiczne" może być wszystko, co moduluje dane receptory/neuroprzekaźniki. Jak receptor może modulować sam siebie?

Trochę przeczysz sam sobie tym, co piszesz. Downregulacja receptorów dopaminowych... Na zwiększenie aktywności dopaminy jest cała masa sposób - od zwiększenia jest w przestrzeni międzysynaptycznej, przez inhibicję MAO-b, po upregulację/resensytyzację receptorów tychże. Nie możesz z góry zakładać, że to nie jest kwestia dopaminy. Dopamina wszakże jest hormonem motywacji i nagrody. Masz zjechane receptory? To je napraw. Po to są właśnie nootropy. Taka (moja ulubiona notabene) selegilina podnosi poziom dopaminy poprzez inhibicję MAO-b, ale jeżeli przyzwyczaimy organizm do wolniejszego metabolizmu dopaminy, to lek możemy odstawiać stopniowo i ciach, mamy nagle więcej dopaminy bez żadnego wsparcia pochodzenia egzogennego. Dlatego to są leki, a nie zaleczacze. Noradrenalina również tutaj pełni dosyć istotną rolę, ale na razie nie mam czasu pisać referatu.

Co Ty się tej downregulacji i upregulacji uczepiłeś? kofeina jest przede wszystkim antagonistą receptorów adenozynowych, odpowiada po części za układ nagrody, oferuje KRÓTKI niewielki, acz zauważalny wyrzut katecholamin (i ogólnie monoamin), ale bardziej noradrenaliny niż dopaminy (stąd roztrzęsienie, nadmierne pobudzenie, drżenie kończyn itp.) w przypadku zbyt dużej ilości wypicia kawy. Kawa w dodatku moduluje cAMP. Wiesz, co jeszcze wpływa na cAMP? W dużo większym stopniu? Te znienawidzone przez Ciebie nootropy.

Upregulacja i resensetyzacja receptorów to temat rzeka. Są różne sposoby. Zawsze będę fanem fenylopiracetamu (piszę już o nim chyba 10 raz z rzędu). Cholina jest paliwem dla komórek. Związana jest bardziej z procesami kognitywnymi, ale głównie (i chyba tylko) jako prekursor acetylocholiny. To zupełnie inny układ. Cholinę (lub CDP cholinę) stosujemy głównie w skojarzeniu z lekami nootropowymi. Bogatym źródłem choliny są jajka.

Poza tym radzę się doinformować, co to jest upregulacja i downregulacja, z czego wynika i jakie są objawy i skutki, bo troszkę, kolego, błądzisz we mgle. ;)
Powiem w bardzo ogromnym skrócie, za co pewnie kompetentni koledzy mnie zabiją, ale downregulacja wynika przede wszystkim z agonizmu danego typu receptorów, a upregulacja z antagonizmu/odwrotnego agonizmu. Są oczywiście inne sposoby i cała masa innych czynników.

Naturalne dostarczanie sobie przyjemności (oprócz może no-fapu - z czym osobiście się akurat nie do końca zgodzę - ale przede wszystkim narkotyków, w większości AGONISTÓW receptorów danego typu) nie powoduje "downregulacji". To normalne, że się wydziela dopamina, gdy gramy w gry, jemy coś, co nam smakuje, przeglądamy internet - ogólnie, gdy coś nam się podoba. Nie popadajmy, rzecz jasna, ze skrajności w skrajność. Siedzenie 24 godziny na dobę przed kompem na pewno psuje układ nagrody, który jest stricte powiązany z dopaminą. Moim zdaniem, za dużo się martwisz i za bardzo szukasz dziury w całym. ;)

Jeżeli nie masz chociaż minimalnej wiedzy, to nie bierz żadnych środków, bo "słyszałem gdzieś/czytałem gdzieś". Jak zwykle, zachęcam do poszukiwań lub po prostu pytań.

Jesteś trochę hipochondrykiem. :P
Fenetylamina@tutanota.com
Karny jeżyk: SŁABO OGARNIAM ANATOMIĘ!
  • 341 / 121 / 0
Fenetylamina pisze:
Przede wszystkim, uczepić się muszę, nie receptorów "dopaminergicznych", tylko dopaminowych. "-ergiczne" może być wszystko, co moduluje dane receptory/neuroprzekaźniki. Jak receptor może modulować sam siebie?
Masz rację. Zwiodła mnie nazwa tego tematu, mój błąd.
Fenetylamina pisze:
Trochę przeczysz sam sobie tym, co piszesz. Downregulacja receptorów dopaminowych... Na zwiększenie aktywności dopaminy jest cała masa sposób - od zwiększenia jest w przestrzeni międzysynaptycznej, przez inhibicję MAO-b, po upregulację/resensytyzację receptorów tychże.
No czyli według tego, co piszesz, to upregulacja receptorów jest jednym z trzech sposobów na zwiększenie aktywności dopaminy. Ja po prostu upatruję najwięcej nadziei na trwałą poprawę sytuacji właśnie w tej drodze.
Fenetylamina pisze:
Nie możesz z góry zakładać, że to nie jest kwestia dopaminy. Dopamina wszakże jest hormonem motywacji i nagrody.
Gdzie ja tak zakładam? Wiem, że to jest kwestia dopaminy (wszak to kluczowy neuroprzekaźnik w mechanizmach motywacji), tylko nie tyle kwestia jej poziomu/ilości w mózgu, ale wrażliwości na nią receptorów dopaminowych ;)
Fenetylamina pisze:
Masz zjechane receptory? To je napraw. Po to są właśnie nootropy.
Są też bardzo skuteczne metody naturalne. Generalnie większość moich wywodów opiera się na tym artykule, więc nie wyssałem sobie tego wszystkiego z palca.
Fenetylamina pisze:
Taka (moja ulubiona notabene) selegilina podnosi poziom dopaminy poprzez inhibicję MAO-b, ale jeżeli przyzwyczaimy organizm do wolniejszego metabolizmu dopaminy, to lek możemy odstawiać stopniowo i ciach, mamy nagle więcej dopaminy bez żadnego wsparcia pochodzenia egzogennego. Dlatego to są leki, a nie zaleczacze.
Mamy więcej dopaminy, ale na jaki czas? Czy tego typu środki mogą trwale naprawić mózg, czy też do końca swojego żywota trzeba będzie się kręcić wokół różnych pigułek i się wspomagać?
Fenetylamina pisze:
Co Ty się tej downregulacji i upregulacji uczepiłeś? Kofeina jest przede wszystkim antagonistą receptorów adenozynowych, odpowiada po części za układ nagrody, oferuje KRÓTKI niewielki, acz zauważalny wyrzut katecholamin (i ogólnie monoamin), ale bardziej noradrenaliny niż dopaminy (stąd roztrzęsienie, nadmierne pobudzenie, drżenie kończyn itp.) w przypadku zbyt dużej ilości wypicia kawy. Kawa w dodatku moduluje cAMP. Wiesz, co jeszcze wpływa na cAMP? W dużo większym stopniu? Te znienawidzone przez Ciebie nootropy.
Uczepiłem się, bo takie spojrzenie na sprawę ma dla mnie sens i zgadzałoby się z moimi osobistymi doświadczeniami. Weźmy tę nieszczęsną kofeinę, na którą jestem przewrażliwiony - jak inaczej wytłumaczyć taki mechanizm:
Duża dawka kofeiny -> wyraźna poprawa nastroju, motywacyjny kop, energia, gadatliwość (typowo stimowe efekty)
Odstawienie kofeiny -> anhedonia, rozdrażnienie, jeszcze większe problemy z motywacją

Regularne przyjmowanie większych ilości kofeiny powoduje u mnie również znaczne problemy z libido. Dopiero po ok. 2-3 miesiącach abstynencji libido wraca do normy. Zawsze tak jest, testowałem wiele razy.
Jak inaczej można wyjaśnić ten mechanizm? Drążę temat, bo nikt jeszcze nie był wstanie mi tego pomóc zrozumieć.

Co do nootropów - nigdzie nie napisałem, że ich nienawidzę. Po prostu osobiście nigdy się nimi nie wspomagałem, bo zawsze wystarczała mi kofeina, która dawała mi tyle mocy, ile potrzebowałem, by ogarniać życie.
Fenetylamina pisze:
Poza tym radzę się doinformować, co to jest upregulacja i downregulacja, z czego wynika i jakie są objawy i skutki, bo troszkę, kolego, błądzisz we mgle. ;)
Powiem w bardzo ogromnym skrócie, za co pewnie kompetentni koledzy mnie zabiją, ale downregulacja wynika przede wszystkim z agonizmu danego typu receptorów, a upregulacja z antagonizmu/odwrotnego agonizmu. Są oczywiście inne sposoby i cała masa innych czynników.

Naturalne dostarczanie sobie przyjemności (oprócz może no-fapu - z czym osobiście się akurat nie do końca zgodzę - ale przede wszystkim narkotyków, w większości AGONISTÓW receptorów danego typu) nie powoduje "downregulacji". To normalne, że się wydziela dopamina, gdy gramy w gry, jemy coś, co nam smakuje, przeglądamy internet - ogólnie, gdy coś nam się podoba. Nie popadajmy, rzecz jasna, ze skrajności w skrajność. Siedzenie 24 godziny na dobę przed kompem na pewno psuje układ nagrody, który jest stricte powiązany z dopaminą. Moim zdaniem, za dużo się martwisz i za bardzo szukasz dziury w całym. ;)

Jeżeli nie masz chociaż minimalnej wiedzy, to nie bierz żadnych środków, bo "słyszałem gdzieś/czytałem gdzieś". Jak zwykle, zachęcam do poszukiwań lub po prostu pytań.
Zdaję sobie sprawę z tego, że moja wiedza jest nikła.
Nie jest również moim zamiarem podważanie Twoich wypowiedzi, gdyż niewątpliwie masz o wiele większą wiedzę w tym temacie.
Po prostu przedstawiam swój punkt widzenia (którego nie wyssałem sam z palca) i konfrontuję z innymi punktami widzenia, mając nadzieję na jeszcze lepsze zrozumienie i wyjaśnienie tej jakże interesującej kwestii.
Fenetylamina pisze:
Jesteś trochę hipochondrykiem. :P
Właśnie nie - uważam, że jest wręcz odwrotnie. Gdzieś w głębi siebie sądzę, że mimo wszystko mam zdrowy mózg, tylko sam przez swoje złe poczynania pogorszyłem jego funkcjonowanie.
Dlatego właśnie jetem sceptycznie nastawiony w stosunku do środków farmakologicznych mających stymulować, wspomagać funkcjonowanie mojego mózgu. Jeszcze jako nastolatek byłem pełny energii, z wieloma pasjami i motywacją do nauki. Potem coś się zesrało i zacząłem coraz bardziej pogrążać się w nałogach, złe nawyki zaczęły dominować. Dlaczego? Czyżby nagle pojawiły się jakieś braki w neuroprzekaźnikach?
  • 2278 / 276 / 0
Dobrze, a co powiesz na temat noradrenaliny? Nie jestem zwolennikiem kofeiny ze względu, żę powoduje u mnie nerwowość, pocenie się i przyśpieszoną akcję serca ---> noradrenalina. Dopamina? Może gdzieś tam też jest w tle.
Dopamina jest kluczowa w sprawach motywacji. Noradrenalina też jest. W niektórych przypadkach zdecydowanie bardziej niż dopamina. Dopamina to wszakże hormon nagrody głównie.

Na zwiększenie aktywności dopaminergicznej istnieje więcej niż tylko 3 sposoby. W tej chwili mógłbym wymienić z 5, a i pewnie po jakimś czasie przyszłoby mi do głowy więcej (iMAO-b, DRI, zwiększenie jej poziomu w organizmie poprzez dostarczanie prekursorów, Twoja nieszczęsna upregulacja, resensetyzacja, bawienie się z kanałami wapniowymi itd.).

Branie leków, działających na katecholaminy/serotoninę, wiąże się przeważnie z uwrażliwieniem receptora (masz swoją upregulację/resensytyzację :wink:) oraz przyzwyczajeniem organizmu do stałego, zwiększonego poziomu powyższych w przestrzeni międzysynaptycznej, co skutkuje pożądanymi efektami. W przypadku selegiliny hamujemy enzym, metabolizujący dopaminę, MAO-b. Stosowanie jej odpowiednio długo (i stopniowe odstawianie) powinno na stałe zwiększyć poziom dopaminy, "przyzwyczaić" organizm. Efekty są przeważnie stałe. Są także inne leki stymulujące poziom dopaminy - bupropion i tianeptyna to pozostałe moje ulubione w tej dziedzinie. Ten pierwszy jest cholernie skuteczny i drogi, ta druga jest tania, ale nieco mniej skuteczna w dziedzinie dopaminy, za to jest świetnym antydepresantem per se.

Zadaj sobie pytanie, skąd się mogły wziąć "braki w neuroprzekaźnikach" (bo moim zdaniem problem jest dużo bardziej złożony niż tylko "braki(...)". Co było pierwsze? "Coś się zjebało" czy dragi? To ma kluczowe znaczenie.
Fenetylamina@tutanota.com
Karny jeżyk: SŁABO OGARNIAM ANATOMIĘ!
  • 341 / 121 / 0
Fenetylamina pisze:
Dobrze, a co powiesz na temat noradrenaliny? Nie jestem zwolennikiem kofeiny ze względu, żę powoduje u mnie nerwowość, pocenie się i przyśpieszoną akcję serca ---> noradrenalina. Dopamina? Może gdzieś tam też jest w tle.
Dopamina jest kluczowa w sprawach motywacji. Noradrenalina też jest. W niektórych przypadkach zdecydowanie bardziej niż dopamina. Dopamina to wszakże hormon nagrody głównie.
O noradrenalinie chętnie doczytam, wzbogacę swoją wiedzę, bo może to też jest ważna kwestia w moim przypadku. Tak tylko spytam (nawiązując do mojego wywodu o kofeinie), czy może być jakiś związek między noradrenaliną a libido? :) Jeśli nie, to by oznaczało, że kofeinowe efekty, których doświadczam, wiążą się głównie z dopaminą. Utrata libido to zdecydowanie najsilniejszy skutek uboczny częstego stosowania kofeiny w moim przypadku (może jakbym nie był w stałym związku, to bym na to lał, ale jest akurat inaczej i ciąży mi to mocno).
Fenetylamina pisze:
Branie leków, działających na katecholaminy/serotoninę, wiąże się przeważnie z uwrażliwieniem receptora (masz swoją upregulację/resensytyzację :wink:) oraz przyzwyczajeniem organizmu do stałego, zwiększonego poziomu powyższych w przestrzeni międzysynaptycznej, co skutkuje pożądanymi efektami. W przypadku selegiliny hamujemy enzym, metabolizujący dopaminę, MAO-b. Stosowanie jej odpowiednio długo (i stopniowe odstawianie) powinno na stałe zwiększyć poziom dopaminy, "przyzwyczaić" organizm. Efekty są przeważnie stałe. Są także inne leki stymulujące poziom dopaminy - bupropion i tianeptyna to pozostałe moje ulubione w tej dziedzinie. Ten pierwszy jest cholernie skuteczny i drogi, ta druga jest tania, ale nieco mniej skuteczna w dziedzinie dopaminy, za to jest świetnym antydepresantem per se.
Powiem tak - nie wykluczam zwrócenia się również w tym kierunku (farmakologicznym). Jeśli moje metody naturalne na dłuższą metę zawiodą i nie będę w stanie wykrzesać odpowiedniej ilości siły woli, aby na trwałe zmienić swoje życie i odbudować motywację, to na pewno wejdę w temat leków/nootropów - ale na pewno zanim cokolwiek wezmę, to rozbuduję i ugruntuję swoją wiedzę, co by nie robić niczego na ślepo. Dzięki za rzeczowe wypowiedzi.
Fenetylamina pisze:
Zadaj sobie pytanie, skąd się mogły wziąć "braki w neuroprzekaźnikach" (bo moim zdaniem problem jest dużo bardziej złożony niż tylko "braki(...)". Co było pierwsze? "Coś się zjebało" czy dragi? To ma kluczowe znaczenie.
"Coś się zjebało" bardzo wyraźnie głównie od momentu, w którym zacząłem regularnie fapać + pogrążyłem się w swojej piwnicy, spędzając całe dnie na gierkach, internecie i pornusach. Używki i dragi wjechały sporo później. W sumie to najsilniejsze stany nerwicowe i prokrastynacyjne miałem jeszcze zanim tknąłem cokolwiek poza alkoholem i kiedy nie używałem jeszcze prawie wcale kofeiny. Potem jarałem MJ dzień w dzień przez długi czas i o dziwo ani nie wzmogło to jakoś mojego wrodzonego lenistwa, ani nie nakręciło nerwic i tych wszystkich obsesji ucieczkowych, które wiążą się z prokrastynacją. Dlatego tak to wszystko rozkminiam, mój umysł/mózg jest dla mnie dużą zagadką w dalszym ciągu. Powszechnie dostępna wiedza nie ma większego odzwierciedlenia w mojej sytuacji. Chcę sobie pomóc, cały czas się wewnętrznie kotłuję i rozmyślam, w jaki sposób to zrobić - ale na szczęście pojawiła się jakaś nadzieja, że może być lepiej. Już nie uważam, że "taki już po prostu jestem i nic z tym nie zrobię".
  • 124 / 46 / 0
04 września 2016Obrazoburca pisze:
MonsieurSerotonina pisze:
Nic już nie działa, nieważne jakie konsekwencje nade mną nie wiszą to nie mogę się zmusić do podjęcia działania. Zawsze taki byłem i nasila się to coraz bardziej. Techniki z artykułów/poradników nie działają, zawalę chyba niedługo studia u ich schyłku, bo patologiczna potrzeba odkładania wszystkiego na później. To nie jest lenistwo, bo jeśli dalibyście mi łopatę i powiedzieli: kop ten ogród przez 10 godzin to z radością bym to zrobił, sam szukam sobie obowiązków, innych zajęć, ale nie robię tego co muszę. Jestem gotowy zrobić wszystko, zamiast usiąść i przygotować rzeczy na tą cholerną sesję poprawkową, którą notabene sobie na własne życzenie załatwiłem, bo miał to być trening uodparniający mnie na stres. Jednak bez środków farmakologicznych się już nie obejdzie. Nie w tej sytuacji, nad wszystkim potrafię panować, ale to moja słabość, która zawala mi życie i mam już tego dość. Moje pytanie. Czy jest cokolwiek bez recki(bo żeby mi lekarz coś wypisał to nie ma opcji), co mogłoby mi pomóc się za to wziąć. Czy macie jakieś swoje sposoby typu GBL, czy acodiny, do rekreacyjnego użycia, ale dla kogoś kto musi po prostu przysiąść do męczącej psychicznie(tym bardziej, że na ch*j komu potrzebnej) sterty papierów, książek i produkować się z jakimiś chorymi elaboratami naukowymi i naukę do kolokwium, że pozaliczać j*bane przedmioty na poprawkowej? Coś co działałoby na zasadzie Ritalinu(o dostępie do tego nie ma mowy), że siadasz po prostu i nie irytuje cię monotonna, żmudna praca odtwórczego parafrazowania źródeł naukowych i do tego nadwyrężania własnych szarych komórek po to, by powiększyć stertę makulatury w piwnicach uczelni liczącą 2314324535325342534253425235342532453425 kartek, o 50 kolejnych wysublimowanego piertolenia o niczym?
Mam to samo, u mnie osobiście całkiem nieźle sprawdza się kofeina w większych ilościach. Innych środków chemicznych nie próbowałem, ale osobiście wolę uciec się do naturalnych metod terapii układu nagrody.
Ostatnio tu na forum ktoś zalinkował ciekawy artykuł:
http://gettingstronger.org/2010/10/chan ... -setpoint/

Generalnie na podstawie tego i całej mojej wiedzy, którą zgromadziłem przez ostatnie kilka miesięcy, na leczenie prokrastynacji dobre jest:

1) Abstynencja seksualna (NoFap, NoPorn obowiązkowo)
2) Intermittent fasting + dieta nisko-węglowodanowa (najważniejsze jest unikanie tzw. high-reward foods, czyli tego co sprawia nam największą rozkosz)
3) Intensywne, nieaerobowe ćwiczenia fizyczne
4) Asceza - unikanie wszelkich wyraźnych, intensywniejszych przyjemności (mam tu na myśli np. internet, gierki - generalnie wszystko to, co prokrastynatorzy robią całymi dniami)
5) Odstawienie wszelkich używek i narkotyków
6) Medytacja
7) Zimne prysznice
8) Higiena snu, prawidłowe wysypianie się
9) Odpowiednie odżywienie i suplementacja, eliminacja wszelkich braków (zwłaszcza magnez, wit. B6, D3)
10) Nieunikanie dyskomfortu i nieprzyjemności - czyli ekspozycja na wszelkie czynniki, co do których wykazujemy zachowania awersyjne

Które z wyżej wymienionych pozycji stosowałeś/stosujesz?
Odkopuje ten temat. OBRAZOBURCA, Twoja lista wisi wydrukowana u mnie nad łóżkiem. DZIEKI.
  • 461 / 88 / 0
Widzę, że mój stary temat się rozwinął (zarejestrowałem się od nowa, bo zapomniałem passów). Przeczytałem sobie temat i na wstępie chciałbym raz na zawsze jednym, prostym argumentem zdementować średniowieczne PIERDOLENIE, że to nie jest żadna prokastynacja, tylko wymówka dla lenistwa. To niech każdy mi wytłumaczy dlaczego, skoro jest to kwestia lenistwa, gdy miałem do napisania swoją pracę licencjacką to tyrałem fizycznie jak wół, poszedłem przekopać cały swój ogród, udzielałem się w wolontariacie, nosiłem płytki, kamienie, cegły, robiłem tysiące innych rzeczy, byle tylko nie pisać tej j*banej pracy i nie myśleć o niej. Czy takie zapiertalanie można nazwać lenistwem? No to powiedzcie średniowieczne typy człowiekowi, który w upale, omdlewając przekopuje tony ziemi, bo woli to od wracania umysłem do awersyjnych przeżyć związanych z jakimś zadaniem, że jest leniem i dlatego nie pisze pracy. To nie jest kwestia lenistwa, tylko unikania nieprzyjemnych, niezbyt rozkosznych doznań, związanych z silnym lękiem. I dodam jeszcze jedno, co uświadomiłem sobie dopiero niedawno: Żadne dopaminergiki i stymulanty, czy środki działające na noradrenalinę nie pomogą, a wiecie dlaczego? Ponieważ kiedyś, raz zażyłem coś takiego (dobrego stima) i jeszcze przed zażyciem tego miałem zaplanowane zrobienie czegoś, a gdy zażyłem to poczułem się super i stwierdziłem: pfff, nie robię tego. Otóż osoba tego pokroju co my, jeśli jest naprawdę silnym prokastynatorem to po zażyciu stima nie zabierze się do swojego zadania, tylko stwierdzi: "pierdolę to, wolę przyjemniejsze rzeczy" i polezie robić coś zupełnie innego niż to co powinna. Po co mi stymulant, skoro właśnie, gdy zabieram się za pisanie pracy to czuję stan wewnętrznej, narastającej irytacji tym zadaniem. Teraz to samo przeżywam z magisterką, ale jak wytłumaczyć promotorce, że mam taki problem jak tutaj opisuję? Wolałbym przekopać 10 ogrodów, niż napisać jedną pracę. Wolałbym 100 egzaminów i zawsze, gdy na uczelni jest egzamin to wszyscy srają ze strachu, a ja się cieszę, że nie muszę przysiadać w domu do jakiegoś jebanego projektu, tylko wbijam na uczelnię w garniaku, bujając się i budząc tym samym niewyobrażalny podziw wszystkich panienek dookoła, siadam pod salą i czekam na egzamin, wszyscy są osrani ze strachu, a ja jestem dość spokojny, wchodzę, szybka gadka i tyle. Męczą mnie tylko takie monotonne, długotrwałe, syzyfowe czynności. Pamiętam, jak kiedyś ojciec dał mi śrubokręt i kazał odskrobywać rdzę z barierki na tarasie, bo miała być malowana. To była długa barierka i czynność precyzyjna, skrajnie monotonna i syzyfowa, zalewała mnie wtedy taka sama fala wewnętrznej irytacji. Wolałbym być przygłupem (zazdroszczę takim ludziom), którzy siadają, nie męczą się psychicznie długotrwałą, ciągnącą się jak flaki z olejem czynnością. Oddałbym 3/4 swoich zalet za tę jedną umiejętność. Całe życie mi się non stop wali, bo nie potrafię usiedzieć na doopie i robić mozolnego, długiego dłubania. Mam wrażenie, że wszelkie moje zalety przestają mieć znaczenie przez tę jedną wadę. Miałbym już chyba władzę nad światem, gdyby nie ten zj*bany problem, który całe życie mi uprzykrzał egzystencję.
  • 130 / 6 / 0
@Ptaszyna
Jak dla mnie wyłania się jakiś problem z koncentracją.

Problemy z dopaminą albo coś.

Próbowałeś Modafinil? On czyni nudne i nieprzyjemne zadania bardziej znośnymi poprzez zwiększenie dopaminy i tym samym pozwala ci się lepiej skupić na zadaniu.

Nie wiem jakiego stima wziąłeś, ale Modafinil tak działa, testowałem na sobie i to się jakoś tam sprawdza, może warto spróbować i zobaczyć.
ODPOWIEDZ
Posty: 109 • Strona 4 z 11
Artykuły
Newsy
[img]
Profesor znów za kratami. Spec od narkotyków zwany także Chemikiem zatrzymany w Skarżysku

Na pięć lat trafi za kraty 73-letni mężczyzna w półświatku znany niegdyś jako Chemik lub Profesor czyli człowiek wielokrotnie notowany za przestępstwa narkotykowe, między innymi za wyprodukowanie na początku lat 2000 w laboratorium w Bliżynie dziesiątek tysięcy tabletek ecstasy.

[img]
Przemycają narkotyki w ciałach żywych jałówek. Eksport bydła z Meksyku do USA kwitnie

Meksykańskie kartele wykorzystują żywe bydło do przemycania narkotyków przez granicę USA. Narkotyki zaszywają wewnątrz zwierząt.

[img]
To nie zgniłe mandarynki. 24-latek niósł w torbie tak zapakowane narkotyki. Wpadł, bo spanikował

"Dzięki czujności, doświadczeniu i doskonałemu rozpoznaniu terenu, policjanci z Wydziału Wywiadowczego Komendy Miejskiej Policji w Szczecinie kolejny raz skutecznie uderzyli w przestępczość narkotykową."