Alkohol etylowy pod każdą postacią.
Więcej informacji: Etanol w Narkopedii [H]yperreala
ODPOWIEDZ
Posty: 558 • Strona 11 z 56
  • 776 / 2 / 0
Akcja nie moja, ale znajomego.
Któregoś razu wracaliśmy z juwenaliowych imprez, czekając na autobus koło parku kupiliśmy jeszcze parę browarów.
Siedzimy, pijemy, w końcu znajomy wpadł na pomysł, że "chce napić się piwa z Marszałkiem Piłsudskim".
Pośmialiśmy się, pijemy browar dalej, ale co za chwilę widzimy?

[ external image ]

Koleś siedzi na koniu, razem z Piłsudskim, pijąc browar %-D

Narąbany był wtedy tak już konkretniej, do dzisiaj nikt nie wie jakim cudem on tam wszedł, ani jakim cudem stamtąd zszedł.
wspierałem wspieram wspierałem przemysł farmaceutyczny

ten post prawdopodobnie pisany był pod wpływem GBL, nie przejmuj się nim
not anymore %-D
  • 1488 / 21 / 0
Akcje z okresu mojego ciągu, czyli jakoś od poczatku lipca:
1. Będąc w Paryżu na 40 rocznicy śmierci Morrisona zachciało mi się jarania. Wiadomo, obce miasto, obcy ludzie, ale co tam - wzmocnony rolkami i winem podbijam do jakichś kolesi, którzy pointruowali mnie, że mam się udać do dzielnicy Saint-Denise. Tak też uczyniłem, tyle, że tam, na miejscu myślałem, że jestem w jakimś jebanym gettcie! Sami czarni, jeden bez oka, drugi z pistoletem na wierzchu, ale co tam, skoro już przyjechałem to zrobię deal! Podbiłem do jakichś czarnych koksów i pytam o cannabis - oni na to, że nie, tylko crack, tylko heroina. Podziękowałem.
Podbiłem do innych czterech kolesi, na oko 14-16 lat. Myślę sobie - tacy to mi nic nie zrobią, więc idę z nimi na jakieś osiedle. A tam na osiedlu wyłazi jeszcze z 10 kumpli. Myślę sobie - już po mnie!
Okazało się, że nie mieli zielska tylko afgański hasz. Kupiłem, spaliłem, odleciałem.
Na tyle odleciałem, że po powrocie do hostelu pomyliłem moją dziewczynę (w łóżku) z koleżanką, która nas do Paryża zaprosiła. Resztę sobie dopowiedzcie... A na Pere-Lachaise, podczas imprezy ku czci Jima tak się ujebałem wińskiem, że nie trafiłem już do hostelu tylko spałem na stacji metra w Luwrze...

2. Jarocin Festiwal. Zgubiłem po pijaku portfel (cała kasa + jakieś 20 sztuk Sedamu 6mg). Zmartwiony zaistniałą sytuacją napisałem ogłoszenie, że zginął portfel z zawartością. Następnego dnia zbierałem kasę, żeby przeżyć... Uzbierałem 400 zł, które przepiłem w 3 kolejne dni... Acha, zapomniałbym: na ciśnieniu bzd podzedłem do punktu medycznego, zacząłem odgrywać atak paniki i dostałem za darmo 3 zastrzyki w dupsko z diazepamu. Mówię, że chcę więcej, bo mam tolerkę i mnie nie klepie, a koleś do mnie, że już więcej nie może wydać, że najwyżej do szpitala mnie zawiozą. A ja na to wstaję z kozetki i mówię: 'to chuj wam w dupę, uspokoję się browarem'
I poszedłem. Portfel się znalazł. Bez kasy i leków, ale z dokumentami ;)

3. Woodstock to już w ogóle jakaś porażka. 5 dni pamiętam jako jeden długi dzień. Na koniec spaliłem namiot, ku czci bogom wiecznej bani. Ciekawe, czy byli dumni

4. Spadłem z 3 metrowego dachu, na mnie mój kumpel. Piliśmy wtedy absynt czeski + jagermeister + jakieś kopconko i benzosy. Zachciało się przygód, więc wleźliśmy na dach... Tam zaczęliśmy się bić na niby, aż w końcu spadliśmy. Byłem nieprzytomny 2 godziny, nie znałem okoliczności, bo wciąż byłem najebany jak się obudziłem. Zamiast do domu - pojechałem do Poznania na domówkę (nie mogąc chodzić)

5. Tydzień później zamiast do Poznania pojechałem do Wrocławia. Budzę się w busie, patrzę i myślę: co jest kurwa? Remont dworca? Wtf?
Pytam więc kierowcy, gdzie ja kurwa jestem, a on, ze spokojem: we Wrocławiu, a gdzie chciałeś być? I dupa, nie miałem jak wrócić...

6. Drift w sadzie kumpla starym suzuki swift. Ja na dachu jako kaskader, on jako kierowca. Krzyczę: zaraz się rozpierdolimy w tych drzewach, a on nadal driftuje. Ja próbuję przetrwać. Ostatecznie wyjebał w 3 świerki, pnie wbiły się w podłogę auta, więc ani do przodu, ani do tyłu... Genialny pomysł jak zwykle pod ręką: piła mechaniczna, wycinamy podłogę! Udało się... Gorzej z reakcją jego rodziców. Ja przeżyłem na szczęście ;)

Ech, dużo tego w chuj... Jak sobie teraz zacząłem przypominać te wszystkie przypały, to aż mnie śmiech bierze, a jednocześnie wiem, że to żałosne. Ale będzie co wspominać ;)

Dopiszę coś, jak będę miał więcej czasu i chęci :P
Enjoy!
  • 202 / 1 / 0
U mnie pełno takich akcji, dlatego teraz już tak sobie nie pozwalam z alkoholem jak kiedyś. Co prawda nie miałam odlotów typu agresja czy puszczanie się, ale gadałam jakieś głupoty, albo odwalałam różne inne dziwne rzeczy.

Przykład z dalekiej przeszłości:
Na pierwszym roku studiów z okazji zdania egzaminów potwornie schlałam się wódą i w pijackim widzie usiadłam na zewnętrznym parapecie okna na drugim piętrze. Siedząc sobie w najlepsze w końcu straciłam równowagę i jak ten wór w krzaki spadłam na ziemię (twardą - był marzec). Morda cała we krwi a ja usiadłam i mówię, że chcę wracać do akademika i dalej melanżować. Nikt mi jednak nigdzie iść nie pozwolił za to przyjechała karetka i zabrali mnie do szpitala. Tam szereg prześwietleń itp, itd. ale poza startym ryjem nic mi się nie stało %-D, kazali zostać na obserwacji.
Jak już leżałam w tym swoim łóżku to strasznie mi się zachciało pić, ale lekarze powiedzieli, że przez kilka godzin nie będę mogła przyjmować żadnych płynów, bo się zrzygam. To mówię pielęgniarkom, że chciałabym chociaż buzię w środku przepłukać. Przyniosły mi kubeczek wody, a ja chuj wydoiłam cały. One do mnie z mordą, a ja chlus rzygiem do basenu. Za chwilę znowu proszę, żeby mi przyniosły i że przysięgam, że pić nie będę. I za moment znowu swoje do basenu.
Później w środku nocy dopadła mnie taka sraczka, że masakra. A będąc jeszcze trochę pod wpływem za cholerę nie mogłam rozeznać gdzie jest kibel. Już byłam gotowa walić do kosza na śmieci, kiedy jakaś pielęgniarka się zbudziła i pokazała mi łazienkę %-D
  • 600 / 4 / 0
ok, to ja wrzucam mój trip raport
Trochę poleciało...
To jest moja wersja (wiadomo nie wszystko będzie):
Ogromne postanowienie poprawy jako że dzień wcześniej zostałem zniszczony przez alkohol (nic nowego w sumie, jak w burdelu specjalne kosze na zużytą gumę), przychodzę elegancko na zajęcia o dziwo wstałem bezproblemowo i o 8 rano byłem już na Poli. Od rana mnie namawiali na alkohol, twardo przy swoim NIE KURWA dziś nie piję i nie idę z wami do baru! Nawet posiedzieć! jako że zajęcia kończyły się o 16 a po poprzednim roku stwierdziłem że pierdolę i chodzę na wszystkie zajęcia to mieli czas mnie namówić... Więc namówili mnie że nie będę pił tylko i wyłącznie sobie z nimi posiedzę, myślę sobie: "ok, posiedzę z nimi godzinkę i dadzą mi spokój" i tu był mój kurwa ogromny błąd... Siadłem i po 5 minutach zaczynają mnie namawiać, wytrwałem może z 30 minut mówię że idę do chaty jeśli nie przestaną mnie namawiać (oczywiście wszyscy byli zdziwienie że to nie ja namawiam do picia, a jak już wydusiłem że pójdę do domu to wszytkim szczena opadła), powiedzieli że jak wypiję 1 piwko to dadzą mi spokój. Ehh... wypiłem 1, później 2, po 3 wyszliśmy do znajomej na mieszkanie, w międzyczasie kupiliśmy 0,7 Balówy wypiliśmy to w 3 nawiasem dodam że wyczerpała mi się bateria w telefonie. Skoro mamy wychodzić to łapię za klamkę i idę torami. Idę sobie tylko zimno w chuj deszcz nakurwia. Ej, ej zaraz co jest? jak torami? gdzie torami? gdzie ja kurwa jestem?! Jako że już kilka razy wcześniej urwał mi się film (tyle że zawsze budziłem się w łóżku a nie na jakichś torach!) nie byłem jakoś przesadnie przestraszony tym. Najśmieszniejsze w tej sytuacji jest to że myślałem w miarę trzeźwo - może nie panowałem nad ciałem do końca i miałem trochę głupie pomysły ale myślałem w miarę trzeźwo - no i to że obudziłem się idąc (nie siedząc ani leżąc a idąć). Jako że jak wcześniej wspomniałem myślałem w miarę trzeźwo sprawdziłem 3 najważniejsze rzeczy - portfel, telefon i szlugi. Portfel - jest, telefon - jest (damn padnięty), szlugi - można było się domyślić - pusta paczka. Ok, czyli nie okradł mnie nikt tylko sam tak zawędrowałem. No ale teraz co idę torami, ale jakimiś starymi nie ma trakcji zarośnięte te tory są w chuj, wszędzie ciemno nie widać nawet świateł (dziwne mieszkając w mieście powyżej 0,5 mln mieszkańców prawda?), myślę sobie - może coś mi odjebało i wróciłem do swojego rodzinnego miasta? ale nie niemożliwe nie dotarłbym, a może wyjechałem nie kupiłem biletu i wysiadłem z pociągu na jakimś zadupiu? ale nie w końcu nie ma trakcji. Myślę sobie: "hmm... te tory gdzieś kiedyś prowadziły tylko czy iść dalej w tym kierunku w którym szedłem czy może zawrócić?" po chwili zastanowienia stwierdziłem: "kontynuuje tripa" i szedłem sobie, nie wiem na pewno ile szedłem, ale po około 45 minutach przedzierania się po chaszczach zarastających tory zobaczyłem zardzewiałą tabliczkę Poznań. Zacząłem skakać jak pojebany i cieszyć się, oczywiście się wypierdoliłem w tym gąszczu. Szedłem dalej zobaczyłem światła tylko jakoś tak mało ich, po około 15 minutach doszedłem do skrzyżowania które wygląda jak w moim mieście (chyba znów mi weszła pizda bo zapomniałem o tabliczce), szedłem tą uliczką byłem na 100% pewien że wylądowałem u siebie i zacząłem układać historyjkę co powiedzieć rodzicom jak otworzą mi w środku nocy drzwi i zobaczą najebanego, ujebanego w błocie, przemoczonego syna. W końcu sobie przypomniałem że przecież w Poznaniu jestem i kamień spadł z serca. Doszedłem do jakichś magazynów, a że były to naprawdę kolosy a po drugiej stronie była droga to stwierdziłem że pójdę na skróty... najebany... przez około 3-4 metrowe ogrodzenie... no nic, wspiąłem się i wylądowałem na dupie (przez 3 tygodnie ciągle przypominało mi się lądowanie podczas siadania), niestety wpadłem na kolejny głupi pomysł bo widząc światło w budce chciałem podejść i zapytać gdzie w ogóle jestem. Podchodzę do szyby a koleś zza szyby momentalnie zbladł i zaczął krzyczeć:
- Kim pan jest? Co pan tu robi?
- yyy... Przechodzę - odpowiedziałem błyskotliwie i zacząłem uciekać.
Nie wiem czy mnie ścigał czy nie, nie oglądałem się za siebie, biegnę sobie i patrzę: "O kurwa! Przystanki! Jestem uratowany!" No i wylądowałem na znanej już ulicy, czekam, czekam na autobus aż w końcu dołączył do mnie jakiś ziomuś zapytałem go o godzinę... 3.30. Myślę sobie
- No nie zajebiście 22-3.30 trip + urwany film - tyle że myślałem głośno.
- Co się stało? - zapytał koleś.
Opowiedziałem mu historię, akurat podjechał autobus wsiadłem (byłem w trakcie opowiadania), niestety nie popatrzyłem do jakiego. Po pewnym czasie zorientowałem się że to nie ten no i oczywiście wysiadłem i znów trip byłem około kilometra od przystanku z którego miałem bezpośredni do domu, ale co zrobiłem? Poszedłem na skróty... zamiast iść 15min, na przystanku wylądowałem po około 45 minutach. Kolejna niesamowita rzecz o 4.30 na przystanku spotkałem mojego współlokatora wraz z dawnym sąsiadem, opowiedziałem im oczywiście historię, a po drodze przypomniałem sobie co miałem zrobić - po raz pierwszy w życiu obciąć się na łyso. Więc gdy o 5 otworzyliśmy drzwi powiedziałem:
- Szymon chodź szybko! Patrz!
Wbiegłem do łazienki i jebnąłem sobie przez środek pasek maszynką co by się nie rozmyślić. No i skończyło się na tym że maszynka do włosów się spaliła i dokończyliśmy na wpół maszynką elektryczną a na końcu jeszcze jednorazówką do gładkiego (a że byliśmy najebani obaj to pozacinał mnie trochę). O 5.30 podłączyłem telefon do ładowarki ustawiłem budzik ambitnie na 6.30 i położyłem się do łóżka.
a o 8 na uczelnię :D i 4,5 z angielskiego
Doświadczenie to to co osiągasz, kiedy nie osiągasz tego czego się spodziewałeś
  • 327 / 4 / 0
Mi wlaczyla sie kilka razy agresja na urwanym filmie, najlepsze jest wstawanie z rana z obitym ryjem, bolacym calym cialem, i zajebanym we krwi lozku. Czasami tez glupie zabawy przychodza do glowy typu MMA na srodku ulicy i potem ryj i lapy po miesa pokarane. Raz nawet rozjebalem dzwi w domu po pijaku :(
  • 600 / 4 / 0
Amplifa pisze:
Mi wlaczyla sie kilka razy agresja na urwanym filmie, najlepsze jest wstawanie z rana z obitym ryjem, bolacym calym cialem, i zajebanym we krwi lozku. Czasami tez glupie zabawy przychodza do glowy typu MMA na srodku ulicy i potem ryj i lapy po miesa pokarane. Raz nawet rozjebalem dzwi w domu po pijaku :(
wkurwiają mnie tacy ludzie
Doświadczenie to to co osiągasz, kiedy nie osiągasz tego czego się spodziewałeś
  • 204 / 4 / 0
Amplifa pisze:
Mi wlaczyla sie kilka razy agresja na urwanym filmie, najlepsze jest wstawanie z rana z obitym ryjem, bolacym calym cialem, i zajebanym we krwi lozku. Czasami tez glupie zabawy przychodza do glowy typu MMA na srodku ulicy i potem ryj i lapy po miesa pokarane. Raz nawet rozjebalem dzwi w domu po pijaku :(
omfg nienawidze takich typow.
-Why do my eyes hurt?
-You've never used them before.
  • 327 / 4 / 0
No niestety, alkohol poteguje emocje. Chociaz nigdy w zyciu sam do ni kogo nie wyjechalem bez powodu. Zawsze to ktos pierwszy musi cos zrobic, ale jak juz zrobi to bede chodzil wkurwiony na caly swiat.
  • 825 / 14 / 0
Mam podobnie, nie prowokuje lecz wystarczy iskierka i wybucham :gun: . Dlatego przestałem chodzić na dyskoteki, tylko bary i lokale kameralne. Z jednej strony to dobrze bo nigdy nie musiałem się wstydzić przed samym sobą ani przed kumplami że dałem/dalismy dupy z drugiej mogą wyjsc komplikacje.
  • 474 / 10 / 0
ja pomimo ze chleje od paru lat to nawet na urwanych filmach nigdy nie załączała mi sie agresja w takim sensie zeby kogos napierdalac czy szukac zaczepki zeby sie napierdalac, predzej jakies rozpierduchy niszczenie mienia wandale jebane raz chcieliśmy maryje z pomnika na mudżyna przerobic czarna farbą hehe ale nie zeby komus krzywde robic nigdy mi sie to nie zdarzyło.
ODPOWIEDZ
Posty: 558 • Strona 11 z 56
Artykuły
Newsy
[img]
Czy psychodeliki mogą uczynić Cię bardziej moralnym człowiekiem? [Nowe badania 2025]

Czy możliwe jest, że po zażyciu psychodelików stajesz się bardziej empatyczny, troszczysz się o innych ludzi, zwierzęta czy nawet środowisko naturalne? Najnowsze badania opublikowane w Journal of Psychoactive Drugs sugerują, że tak – osoby, które doświadczyły głębokich przeżyć psychodelicznych, wykazują wyższy poziom moralnej ekspansywności, czyli gotowości do rozszerzenia współczucia i troski na coraz szersze kręgi istnienia. Co ciekawe, wzrost ten jest szczególnie silny u osób, które podczas „tripu” przeżyły rozpad ego lub intensywne doświadczenia mistyczne.

[img]
Ulubiona muzyka uruchamia układ opioidowy mózgu

Słuchając ulubionej muzyki odczuwamy przyjemność, niejednokrotnie wiąże się to z przeżywaniem różnych emocji. Teraz, dzięki pracy naukowców z fińskiego Uniwersytetu w Turku dowiadujemy się, w jaki sposób muzyka na nas działa. Uczeni puszczali ochotnikom ich ulubioną muzykę, badając jednocześnie ich mózgi za pomocą pozytonowej tomografii emisyjnej (PET). Okazało się, że ulubione dźwięki aktywują układ opioidowy mózgu.

[img]
CBŚP uderza w gang powiązany z pseudokibicami. Zabezpieczono ponad 100 kg narkotyków

Policjanci CBŚP z Rzeszowa po raz kolejny uderzyli w zorganizowaną grupę przestępczą wywodzącą się ze środowiska pseudokibiców. W trakcie akcji przeprowadzonej na terenie Rzeszowa zatrzymano dwóch 30-latków, powiązanych z jednym z lokalnych klubów piłkarskich.