Dyskusja o głównym alkaloidzie opium, oraz jego półsyntetycznej pochodnej.
Więcej informacji: Morfina w Narkopedii [H]yperreala,Heroina w Narkopedii [H]yperreala
ODPOWIEDZ
Posty: 451 • Strona 7 z 46
  • 1384 / 13 / 0
Nieprzeczytany post autor: bandzior83r »
@oxan:
Czy mnie odwiodłeś to nie wiem pokusa jest bardzo silna-ale na pewno poważnie zacząłem sie zastanawiać-i wiele mi uświadomiło to co mi pisałes (jak wiesz mam za sobą eksperymenty z trampkiem iMAJA,kodeina napewno tez zostanie przeze mnie spróbowana)ale jeżeli chodzi o HEL to naprawde dzieki temu forum(Zwłaszcza Tobie i tehacek)nie siegnąłem po to i nie wiem czy sie odwaze-zawsze uważałem sie za"sprytnego,nie głupiego"i jakos do tego mojego pomysłu wziecia heroiny podchodziłem beztrosko ,twierdząc ze da sie raz czy kilka razy a potem przestac-ale widze ze-ludzie bardziej dojrzali i inteligentni wpierdalaja sie po same uszy więc skłoniło mnie to troche do zastanowienia (zadnego heroinisty nie znam)-jednoczesnie jestem chyba podatny na nałogi(leczenie od kokainy-roczny ciąg)a stan opiatowego ujebania(po morfie i paru razach w trampkach)podoba mi się co gorsza z kazdym założeniem trampków coraz bardziej odpowiada mi ich działanie-DALTEGO EKSPERYMENTY JAK I MYSLI NA TEMAT OPIATÓW ZOSTAJĄ ZAWIESZONE -PO SPRÓBOWANIU KODY-ZA OKOŁO MIESIACA.Spowodowało to ,ze nabrałem pokory do opiatów-pamietając uzależnienie od kokainy i tą chęć a właściwie potrzebe pyknięcia sobie jak faza schodziła-a wiem iż HER uzależnia psychicznie bardziej niż kokaina(przyklady z osrodka:kokainistów ,którzy po przyjebaniu hery przerzucali sie na nią wręcz z dnia na dzień).Gdyby nie to forum pewnie juz był bym po pierwszym razie z hera(wjebany lub nie)a tak naszły mnie "głębsze refleksje" na ten temat-troche tez ogarnął mnie strach-nie twierdze ,ze nie pykne jej nigdy ale nie stanie sie to ot tak po prostu-i nie stanie sie szybko,a przedewszystkim świadomy bede zagrożenia jakie to ze soba niesie-dzięki czemu bedę mógł(mógł spróbować?)ograniczyć ryzyko z wjebaniem sie na dobre.DZIEKI
  • 627 / 67 / 0
Nieprzeczytany post autor: vester »
oxan pisze:

@v. widzisz masz racje z tym wrzuceniem do jednego worka. mnie sie tam nie da umieścic. odstaje za bardzo. nigdy mi nikt jeszcze nie dobrał terapii. nie zrozumieli, że ja potrzebuje po prostu zrozumienia a nie zakazów i nakazów. mnie sie nie da tak niczemu podporządkować. mówię tu o leczeniu a nie moim nałogu. bo tego jestem od lat niewolnikiem

tam nie da się umiescic nikogo, kto wdaje sie w jakiekolwiek dyskusje. pare razy bylam u terapeutów (bynajmniej nie w celu leczenia sie) i zawsze bylam wypraszana ze slowami 'prosze zmienic terapeute, ja nie bede z panią pracowac'. Z resztą to ich zawód, terapeuci muszą mieć autorytet, a kto go burzy musi odejść, po co komu problemy? Praca na odpierdol, byle dotrwać do 18 i do domu.
nawet już napisać czegoś nie umiem składnie i bez błędów. ten chaos to składowa mojego charakteru ćpuna.
nie przejmuj się tym, szkoda czasu ;) trzymaj sie
A co Ciebie boli, narkomanie?
Stanie na klatce męczy jak samo branie.
Panie narkomanie, przestań brać, bo za karę,
stanie na klatce stanie się twoim koszmarem.
  • 678 / 2 / 0
Nieprzeczytany post autor: Cypress »
@Oxan,
Tak się zastanawiam, czy to życie faktycznie masz takie nieszczęśliwe?Zawsze mi się wydawało, że jeśli masz nałóg ale funkcjonujesz normalnie w społeczeństwie, tak jak napisałeś, pracujesz, płacisz podatki, to nie jest to jakaś tragedia. Z jednej strony piszesz, że opiaty w jakiś sposób dają ci szczęście, a zdrugiej strony wyłania się obraz osoby głęboko nieszczęśliwej. W tej chwili jesteś uzależniony fizycznie, czy tylko psychicznie? Chociaż z tego co piszesz wynika, że uzależnienie psychiczne jest duuużo gorsze.
  • 209 / 4 / 0
bandzior83r :

Myslim ze si natolko fascinovany touto temov,ze by ta neodradil ani ten najhorsi pripad..Ked som bol mladucky ja,tato tema bola velmi tabuizovana a nevedeli sme vela..Ale aj to malo co sme sa dozvedeli..Vsetkych odstrasilo a boli znechuteny..Ale nieco v mojej mysli tym bolo ocarene a pritahovalo ju stale viac..Ja som zacinal velmi skoro..Vzdy som sa pohyboval medzi starsimy..Ako 14rocny medzi 17-18 a ako 16rocny medzi 25 a viac rocnymi..Ktorych skusenosti a triky,som sa rychle naucil..V 15rokoch som uz vedel ako sfalsovat recept a ako si vyrobit razitko(peciatku) lekara..A miesto jednej ci dvoch baleni(bedni),som vypisoval 3X5 a chcel som,aby mi recept vratili a ja som mohol na neho dalej vyberat(vtedy bolo nieco podobne este mozne)..Magistry boli tak zaskoceny mojov drzostov,ze na recept nikdy neoznacili,ze uz mi 5 baleni dali..A tak som vyberal na jeden aj 20-30..Az kym ho niaka magistra v hneve neroztrhala..V 16rokoch som zacal s produkciov a v 17rokoch,este pred dosiahnutim dospelosti..Som sa dostal do vezenia za 'nedovolenu vyrobu..'Ani to ma neodstrasilo a mozes mi verit,ze to bol silny zazitok pre mladeho chlapca..Kym som z vezenia vypisoval listy,ze uz nikdy.....Tri hodiny po prepusteni na slobodu,som uz bol 'najebany'..

Dostal som sudom nariadenu povinnu liecbu..Jedine co som si odtial odniesol bolo ; Co som este dovtedy nevedel,
to som sa tam naucil..Na konci '80tych a zaciatkom '90tych rokov sa dostalo na liecbu vela ludi..Ty ktory zacinali
za hlbokej totality,zrazu prisly o zdroje..Nemali odkial brat tovar..Potom co presli vsetkov tou bolestov,mnohy sa rozhodli uz k opiatom nikdy nevratit..V liecebni sa naucili 'varit' Methamfetamin a plny radosti,ze uz nikdy nepocitia po zobudeni ten pocit..Zacali brat iv 'Piko'(Pervitin)..Dnes uz nikdo z nich nezije..Posledny kamarat sa mi zabil
v roku '96 pocas mikro spanku v aute..Ostatny hladali alternativy a zdroje,odkial by mohli brat tovar..Z dostupneho Kodeinu,pomocov paladia vytvarali jeho derivaty,.....Ja som ho ziskal v slame..

Tym najcennejsim v mojom zivote,bola vzdy sloboda..Tuzil som cestovat po svete..Robil som muziku,pisal texty,
basne....Mnozstvo veci sa stalo moznych,iba velmi tazko a niektore su uplne nemozne..Nahovaram si ze o ne
ani nestojim..Ale od takych malickosti,ako ; Je leto a vsetci idu na dovolenky k moru a okupat sa..Kym ja sedim v kuchyni..Vsetko som prisposobil tomu,aby som to mal co najjednoduchsie a tak ked uz nemozem z kuchyne,aspon
som si dal do nej namontovat klimatizaciu %-D ..Mam obmedzeny pohyb a aj ked som sa uz do vezenia nikdy
viac nedostal..Mam 'domace vezenie' ktore mi nedovoli odist na dlhsie ako par hodin..Ktore sa snazim co najlepsie vyuzit a zabezpecit dalsie fungovanie..Cely zivot sa stal jednym velkym kompromisom..Ale o tom ti bude malo kto pisat a neviem ci v tom mam pokracovat aj ja...

Stale je moja situacia dobra..Dobra v porovnani z inymi osudmi..Ale preco sa porovnavat s nimy?Ak je to len trochu
mozne..Nenechaj sa pripravit o to najcennejsie..O slobodu..

Viem ze pokial sa jedno rano nezobudis a nepocitis po otvoreni oci to co ja..Nebudes vediet kolko stoji tato hra..
A s cim vsetkym je spojena..Prajem ti aby si to nikdy nezistil..Ver mi ze toto nevyriesi ziadne tvoje problemy..
Nepodcenuj ani Kodein ktory ti moze tiez skomplikovat zivot a priviest ta do ineho prostredia a k silnejsim latkam..

Opatruj sa
'sp'
Ostatnio zmieniony 10 sierpnia 2009 przez szkarlatny pumpernikiel, łącznie zmieniany 3 razy.
  • 17 / / 0
Bandziorku palic mozna w osrodkach monarowskich wszystkich, nie ma kar nie palenia, natomiast SA deklaracje nie palenia/najczesciej na statusie monarowca/ we wrocławiu tak było - 8 lat temu. Deklaracje te jednak nie dotycza wszystkich monarów. Wszystkie osrodki maja na uwadze odwiesc nas od mysleniea od dragach, stad jest zakaz mówienia o nich, a tym samym nakrecania sie - to dotyczy wszystkich monarów. Stad Marianówej nie jest pod tym wzgledem wcale taki wyjatkowy. Trzymaj sie :-) bo znow nawiazałam do nudnego tematu /nie w temacie działu/. Co do srodkow zakazanych o których piszesz - to po 3 letniej abstynencji nie czujesz potrzeby grzania, takze te srodki mam daleko, co mnie cholernie cieszy. Pije zadko i jedyny nałog którego nie potrafie rzucic to palenie/ papierosow oczywiscie.
Szkoda ze nie rozumiem Cie szkarlatny pumpernikiel, ale ponoc w miare upływu czasu - da sie zrozumiec
Ostatnio zmieniony 09 sierpnia 2009 przez julia28, łącznie zmieniany 1 raz.
/dawno wracam stamtąd, gdzie Ty dopiero idziesz.../
  • 1406 / 142 / 0
Nieprzeczytany post autor: oxan »
@Cypress uzależnony jestem i psychicznie i fizycznie. jednak ten drugi aspekt to dla mnie nie problem . leki sobie świetnie z nim radzą. dla mnie uzalenienie fizyczne jest do opanowania. natomiast psychicznie nie potrafię dać sobie rady z nałogiem. już lata tkwie w tym po uszy i jedyne co mi się udaje osiągnąć, to to, że czasami nie jestem w ciągu. teraz niestety jestem na fentanylu i nie umiem dojść z sobą do ładu.
piszesz o szczęściu. jest tak: jakby na to popatrzeć to z natury ja jestem bardzo pogodnym i wesołym człowiekiem. obiektywnie jestem szczęśliwy, bo oszczedzone zostało mi to dosłowne ćpuńskie dno. pracuje, mam gdzie mieszkać, mam jaka taka stabilizację. ale jest jedno ale. ja nie potrafię już odczuwać szczęścia. nie znam tego uczucia. po prostu jedynie mogę je sobie dostarczyć z zewnątrz. ale po tylu latach i to czasem nie skutkuje. dlatego subiektywnie jestem bardzo nieszczęśliwym człowiekiem.
narkotyki są niezdrowe
konsultacja ze mną zagraża życiu i zdrowiu
Janssen-Cilag powinien mnie dożywotnio sponsorować
matka chemia kocha swoje dzieci i nie pozwoli im umrzeć w samotności
  • 678 / 2 / 0
Nieprzeczytany post autor: Cypress »
Hmm, z jednej strony można by pomyśleć, że rzeczywiście jesteś bardzo nieszczęśliwym człowiekiem, a zdrugiej...mam trochę takie odczucie, że sam sobie to nieszczęście wmawiasz. Nie znam cię, jedynie obraz jaki jest kreowany przez twoje wypowiedzi na forum. Ale wydaje mi się, że skoro masz stabilizację, normalne życie, to po co sobie wmawiać, że te leki czynią cię nieszczęśliwym.
Chociaż z drugiej strony cię rozumiem, sam chyba też nie jestem w stanie odczuwać szczęścia samego w sobie. Jestem szczęśliwy jak sobie coś kupię, np nową grę komputerową, jakiś sprzęt, jakby idiotycznie, czy infantylnie to nie brzmiało, to czuje wtedy przypływ endorfin, serce przyspiesza, czuję się pobudzony. Tak samo jest jak poznoje nową osobę, jakąś dziewczynę, jak próbuję zagadać, porozmawiać, to mam to samo, co w przypadku wyżej, a jak ona okazuje zainteresowanie, coś zaczyna wychodzić, to już przestaje to być takie interesujące, ciekawe etc. Wydaje mi się, że trochę jestem uzależniony od nowości, tzn nowych bodźców, np jak miała do mnie przyjść buprenorfina, to całą noc spać nie mogłem, spróbowałem, czar prysł, tyle, że pozwala kontrolować kodeinowy nałóg. Na pewno jestem uzależniony od agonistów receptora mi:D, czyli np od endorfin. Jak przeczytałem co napisałem, to brzmi to trochę idiotycznie, ale cóż, nie jestem erudytą i ciężko m ito ubrać w słowa, mam nadzieję, że chociaż trochę jest to zrozumiałe, a skrócić to można do jednego zdania:
jestem ćpunem.
Popieram cię oxan w tym, że na leczeniu nie jesteś w stanie wytrzymać, jeśli ktoś ci prawi komunały oderwane od prawdy, też nie lubię jak ktoś wciska taki kit, nawet jeśli robi to dla czyjegoś dobra, ostatnio miałem nawet dyskusję z takim kimś na forum gazety.
  • 930 / 29 / 0
Nieprzeczytany post autor: tehacek »
Cypress pisze:
Chociaż z drugiej strony cię rozumiem, sam chyba też nie jestem w stanie odczuwać szczęścia samego w sobie. Jestem szczęśliwy jak sobie coś kupię, np nową grę komputerową, jakiś sprzęt, jakby idiotycznie, czy infantylnie to nie brzmiało, to czuje wtedy przypływ endorfin, serce przyspiesza, czuję się pobudzony. Tak samo jest jak poznoje nową osobę, jakąś dziewczynę, jak próbuję zagadać, porozmawiać, to mam to samo, co w przypadku wyżej, a jak ona okazuje zainteresowanie, coś zaczyna wychodzić, to już przestaje to być takie interesujące, ciekawe etc. Wydaje mi się, że trochę jestem uzależniony od nowości, tzn nowych bodźców, np jak miała do mnie przyjść buprenorfina, to całą noc spać nie mogłem, spróbowałem, czar prysł, tyle, że pozwala kontrolować kodeinowy nałóg.
Chyba każdy tak ma. Jakby nie patrzeć, dla znakomitej większości z nas, życie nie ma konkretnego sensu i celu i kiedy tylko nowość przestaje być nowością, a okresowy cel zostaje zrealizowany, popadamy w stan trwania w nudzie. I czy bierze się dragi, czy nie, tak po prostu będzie. Bardzo trudno jest się nauczyć w naszym świecie cieszyć się samego faktu bycia, trudno jest doceniać codzienne piękno wszystkiego wokół.
Dlaczego dla wielu najszczęśliwszym okresem życia jest dzieciństwo i czas nauki? Ponieważ wtedy mamy jasny cel - skończyć rok szkolny i zatracić się w wakacjach, skończyć jedną szkołę, drugą, trzecią, czwartą. A potem, jeśli trafimy na etat, zaczyna się nuda. Żeby znów nabrać sensu, wiążemy się z innymi ludźmi w pary - celem jest utrzymanie związku w szczęściu. Następnie - zdobycie pewnego lokum, spłodzenie potomka - celem jest zapewnienie bytu i wychowanie dziecka. A kiedy dziecko wyfruwa z gniazdka, następuje kolejny etap wielkiej pustki, nie wiadomo co dalej robić.
W naszym świecie, drogą do szczęścia jest posiadanie optymalnej ilości zajęć, które dają konkretne efekty. Kiedy nie mamy co robić i nie możemy się cieszyć z efektów, pojawia się dolina. Tak to postrzegam.
I dragi, tak długo jak długo idą w parze z 'normalnym' życiem, a nie stają się jego główną treścią, nie mają tu nic do rzeczy, mogą co najwyżej tą dolinę trochę pogłębiać.
Ostatnio zmieniony 10 sierpnia 2009 przez tehacek, łącznie zmieniany 1 raz.
  • 3182 / 369 / 0
Nieprzeczytany post autor: Blu »
Zgadzam się z tym co napisałeś. Jak się nie ma jakiś celów do których można dążyć to powstaje uczucie pustki i żeby je zagłuszyć wielu ludzi ćpa/chleje. Na szczęście celów można sobie wyznaczyć masę i nie muszą one być sztampowe i oklepane tak jak te które wymieniłeś typu mieszkanie/rodzina/wychowanie dzieci.

Jeśli chodzi o miejsce dragów to niestety mają one tendencję do podporządkowywania i dominacji innych dążeń - szczególnie dotyczy to heroiny. Po co się trudzić żeby osiągać jakieś satysfakcjonujące cele skoro wystarczy wydać 40 zeta na ćwiarę i jest jak w bajce. Droga na skróty. Łatwo przegapić moment w którym branie z dodatkowej atrakcji staje się podstawą egzystencji. Jak się bierze to zwykłe przyjemności przy tym bledną i chce się brać coraz więcej, tak się zaczyna błędne koło.

I potem gadka idzie typu po co mam nie ćpać skoro życie na trzeźwo jest chujowe. Płyniemy dalej...
Fantasy is what people want, but reality is what they need.
  • 678 / 2 / 0
Nieprzeczytany post autor: Cypress »
Trochę masz racji blu. Ja niby miałem cel, skończyć studia, mieć dobrą pracę. No i jeszcze w czasie studiów dostałem pracę, miałem kasę to zaczałęm brać coraz więcej, bo się o kasę nie musiałem martwić. Im więcej zaczynałem zarabiać, tym więcej zacząłem tracić. Z zewnątrz nic nie było widać ale w środku wypalony człowiek i z jednej strony pracowałem, żeby mieć za co kupić to co trzeba, a nie mogłem przestać na detoks, bo bym się wtedy musiał przyznać, że jest ze mną źle, a chciałem zachować pozory. Później straciłem pracę przez kryzys (tzn taki pretekst, bo pewnie prezesa było stać tylko na jedne wakacje w roku, choć sam wypracowywałem zysk rzędu kilku moich pensji) i wpadłem w panikę, jedynym problemem było wtedy to, że nie będę miał za co kupić, bo najbardziej się bałem detoxu, jako, że miałem w pamięci jeden przymusowy sprzed paru miesięcy i to była przerażająca wizja...Na szybko musiałem znaleźć pracę i ... znalazłem i znowu nie było powodu, żeby rzucać, teraz znalazłem jeszcze lepszą, pewniejszą, lepiej płatną, bez specjalnego ciśnienia, czuję się szczęśliwszy ale nie wiadomo na ile, fakt, że dzięki uprenorfinie udało mi się odstawić póki co kodeinę ale wiadomo, zamieniłem jeden drug na drugi, tyle, że buprenorfin nie daje mi "haju". Wiem, to brzmi śmiesznie, kodeina, słabiutki lek przeciwkaszlowy i przeciwbólowy, może i tak jest, ale ja który nie uzależniłem się od mocniejszych substancji, typu alkohol, nikotyna, metkatynon (to też niby śmieszne ale jest na forum wiele przykładów osób, które po tym wpadały w długie ciągi z waleniem po kilka razy dziennie), marihuana, uzależniłem się od takiej pierdoły jak kodeina, a nie jestem jedyny. mam nadzieję, że jeśli przez najbliższy czas nie poczuję tego stanu jak niektórzy mówią "upierdolenia" po opiatach, to zapomnę o tym i dalej jakoś to będzie (tiaaa, naiwne wiem, ale nie wolno tracić nadziei;).
ODPOWIEDZ
Posty: 451 • Strona 7 z 46
Artykuły
Newsy
[img]
Medyczna marihuana. Przerwa tolerancyjna – prosty sposób, by konopie znów działały lepiej

Choć powszechnie uważa się, że jeśli dawka przestaje działać, należy ją zwiększyć – nie zawsze jest to właściwe podejście. U niektórych osób większa dawka działa wręcz odwrotnie, ponieważ ich organizm rozwinął zbyt wysoką tolerancję. Zwiększanie dawki może osłabić działanie terapeutyczne i zwiększyć koszty leczenia. Przerwa tolerancyjna (tzw. tolerance break) oraz zmniejszenie dawek po jej zakończeniu może zwiększyć korzyści terapeutyczne i obniżyć potrzebne ilości konopi nawet o 60%.

[img]
Medyczna marihuana kontra bezdech senny

Według danych opublikowanych przez badaczy z Minnesota Office of Cannabis Management, 40 proc. pacjentów z obturacyjnym bezdechem sennym (OSA) uczestniczących w stanowym programie medycznej marihuany doświadczyło znaczącej i trwałej poprawy jakości snu po rozpoczęciu terapii konopiami.

[img]
Cudowne "koktajle" i narkotyki. Nieznane oblicze złotej ery Hollywood

Narkotyki, używki i magiczne koktajle, które miały utrzymać największe gwiazdy ekranu w dobrej kondycji, zdolne pracować na planie przez trzy doby bez przerwy, były w Hollywood na porządku dziennym...