Jak tak dalej będzie to równie dobrze przed szereg wyjdzie ta niewinna pregabalina. I choć próbowałem opio z kilka, kilkanaście razy ( kodeina czy tramal, nałóg kompletnie nie dla mnie, po wzięciu większej ilości żołądek nie wytrzymywał i jedyne co czułem to właśnie ogromny ból tegoż narządu, zamiast jakiejkolwiek fazy ), czy zdarzały się krótkie ciągi kokainowe to jednak nijak równa się z pregą. Początkowo przez pregabaline dużo zyskałem, po części udało mi się naprawić problemy, jednak z czasem ( i tak jest do tej pory ) jem bo jem w kosmicznych ilościach, sporo przytyłem, mimo ze nadal sylwetkowo jest nie najgorzej to raz ze fizycznie nie czuje sie najlepiej, dwa dochodzi do tego problem z plecami oraz nogą. No i dalej co do pregi - jem i nawet tego nie czuje, nie mam żadnych profitów, zapewne aby poczuć jakiś efekt musiałbym zwiekszyc dawke, a juz tego nie chce robić. Więc po mimo ze nie czuje sie najlepiej to jem to aby nie miec zjazdow ktore przezylem i przy ktorych ciągi na alko czy koksie to małe piwko gdzie ciągi i odstawka pregi to porządny bimber.
@up o właśnie, Ci znajomi. Ja oddzieliłem znajomych grubą krechą i od dwóch miesięcy nie odzywam się do znajomych którzy tak naprawdę byli znajomymi od wódy, ja myślę że taki sam byłem dla nich. Mam znajomych którzy wiedzą o moich problemach i czuję od nich ogromne wsparcie, czego nie czułem a bardziej wpędzałem się w nałóg od tych znajomych od wódy. Pijesz to jest fajnie, nie pijesz to nagle każdy o Tobie zapomina. Całe szczęście mam też tych prawdziwych przyjaciół.
W pierwszych 30 dniach chciałem po prostu dojść do siebie, przetrwać skutki odstawienia i zmaksymalizować regenerację. Dlatego nie nakładałem w tym czasie na siebie presji, nie podejmowałem się czegoś bardziej wymagającego, suplementowałem się, zrezygnowałem z kofeiny i trzymałem gardę przed chęcią zjarania się. Mając pasywnie wysokie stężenie THC w krwi na co dzień, wpływało ono na to jak myślę i funkcjonuję, dlatego przy końcówce ciągu, mimo tego że wiedziałem doskonale, że uzależnienie jest moim problemem to jednak nie byłem przekonany i miałem wątpliwości. Tak jakby moje ciało zniechęcało mnie do podjęcia się abstynencji i rzucenia THC, dlatego musiałem przestać wierzyć w to, co podpowiadał mi mój spizgany beret. Bardzo ważne są morale i wiara w to, że możesz wieść kurwa godne życie w zdrowej relacji ze samym sobą. O skutkach ubocznych i pierwszych tygodniach abstynencji pisałem na bieżąco do 40 dnia detoksu w temacie "Detox od trawy", wpis jednak pozostał w wersji roboczej i od tamtego czasu pozostał nietknięty. Później chciałbym go skończyć i opublikować.
Po 30 dniach podjąłem się próby "walki" na aplikacjach randkowych i tutaj wątpiłem w powodzenie, ale do teraz moim największym zaskoczeniem jest to, że trochę po ponad tygodniu poznałem kogoś z kim jestem w związku już niemal rok. Dałem się temu ponieść na dobre kilka miesięcy w pewnym sensie rezygnując z trzeciego etapu, jakim miały być poczynania w kierunku przeskoczenia bariery pracy zdalnej. W 70 dniu skończyłem detoks z powodu sporej chęci zjarania się z tą osobą, co zapewne było też bardzo wygodnym pretekstem do samego zjarania się.
Po detoksie przeszedłem na tryb weekendowy, obiecując sobie rozsądną konsumpcję THC, ale tutaj kurwa nie wypaliło. Początkowo starałem się trzymać maksymalnie dwóch dni jarania w ciągu tygodnia z wyłączeniem dni roboczych. Po miesiącu jednak wpadłem w krótki ciąg 4 dni z rzędu w trakcie chorobowego, gdyż sporo wolnego czasu i brak obowiązku w postaci stawiania się gdziekolwiek były impulsem do powrotu do negatywnych nawyków i jarania. Już po dwóch miesiącach od detoksu zacząłem jarać 3 dni w tygodniu - piątek > sobota > niedziela i nie było to jaranie pojedynczego nabicia. Było to jaranie cały wieczór, nabicie za nabicie byle tylko utrzymać fazę i początkowo nie wydawało się być to szkodliwe, gdyż robiłem to ze swoją drugą połówką, co było dla mnie na tyle wygodne, że "liścia w mordę" dostałem dużo później. Na przełomie grudnia/stycznia miałem dotychczas najdłuższy ciąg od detoksu - całe szesnaście jebane dni. W lutym udało mi się utrzymać częstotliwość jarania 1 na 7 dni w ciągu tygodnia, co dobrze odbiło się na moim ogólnym samopoczuciu, ale krótko po tym w marcu znowu powróciłem do częstotliwości 3 dni na tydzień.
Na przełomie kwietnia/maja zaczęły pojawiać się u mnie myśli o kolejnej abstynencji. Po detoksie, przechodząc z codziennego na weekendowe jaranie byłem bardziej cywilizowany, miałem więcej energii, lepszą pamięć, dość stabilne samopoczucie czy większą ochotę na socjalizowanie się. Niestety w dalszym ciągu było to dla mnie za często przez co wymknęło mi się to spod kontroli, no i nie będę ukrywał, że od samego początku źle korzystałem z narzędzia jakim jest THC. Korzystałem z trawy tylko i wyłącznie w kontekście rekreacyjnym, jako wzmacniacz doznań czerpanych z gier komputerowych, muzyki, jedzenia, oglądania seriali/czytania mangi czy seksu. Wypłukiwałem się z dopaminy i energii, w poniedziałki miałem zjazdy w postaci chujowszego samopoczucia czy nie raz w bardziej skrajnych przypadkach, poczucie "walącego się pode mną gruntu" i silnej potrzeby "udania w bezpieczne miejsce", przez co mam na myśli nie tylko miejsca ale i konkretnych osób - matka/dziewczyna. Przez kolejne parę dni dochodziłem do siebie, w czwartek zaczynałem się czuć naprawdę dobrze tylko po to, żeby w piątek zacząć ten proces od nowa, zapominając albo lekceważąc sobie to, jak się czułem kilka dni temu.
Na potrzebę tego postu, chciałbym wspomnieć o kulisach i powodach mojego uzależnienia, ale postaram się opisać je krótko. W 2021r wyjechałem na pracę sezonową nad morze do obsranego marketu. Gdziekolwiek bym nie był, miałem cały czas do czynienia z ludźmi i straciłem ten przywilej bycia w odosobnieniu, kiedy nikt mnie nie rejestruje. Do tego nie byłem/jestem na tyle ekstrawertyczny, żeby łatwo przychodziło mi poznawanie nowych ludzi czy odnajdywanie się w grupie większej niż 3-4 osoby. Trzy zmianowa praca nie sprzyjała mi w wywiązywaniu się ze swoich nawyków/aktywności, co do których się zobowiązałem przed samym wyjazdem. Wszystkie te czynniki sprawiły, że czułem się źle, niekomfortowo, spadło moje poczucie wartości, porównywałem się, zazdrościłem innymi łatwości w nawiązywaniu kontaktów z innymi ludźmi czy też na wierzch wychodziły moje kompleksy i powstało jedno/dwa kolejne. Nieświadomie te problemy rozwiązywałem jarając trawę na co dzień, jako sposób na radzenie sobie z nimi i zobojętnianie się na nie. Nadszedł koniec pracy sezonowej, a uzależnienie pozostało we mnie już głęboko zakorzenione, czego konsekwencje odczuwam do teraz, ponieważ przez okres drugiej połowy 2021r, całego 2022r i pierwszej połowy 2023r, mało co pamiętam. Zmarnowałem sporo czasu, energii i pieniędzy, które mogłem przekierować na coś co już teraz mogło by przynieść mi plony, ale te zasoby marnotrawiłem na pielęgnacje uzależnienia. Odczuwam spory żal, ubolewam nad tym jak bardzo spowolniłem w ten sposób swój rozwój i za przejebanie tego okresu w swoim życiu.
Dlaczego o tym wspominam? Jestem przekonany, że w dalszym ciągu korzystam z THC według tego samego wzoru i z powodów, generujących te same/podobne skutki na głowie. Obecnie mam spory kompleks dotyczący swojego życia zawodowego, to jak odnajduje się w "świecie dorosłym" oraz mojej zaradności w tym kontekście. Mam naprawdę spore ambicje, które mnie zżerają, bo w związku z tym odczuwam też ogromną presję, nakładaną przez samego siebie. Do tego mam poczucie braku spełnienia, mając ciągle z tyłu głowy, że jest coś co chcę zrobić/osiągnąć, ale masa wątpliwości/zwątpień skutecznie mnie przed tym powstrzymują. Jak sobie z tym radziłem? W dokładnie taki sam sposób. Jarałem trawę dostarczając sobie doznań, które na co dzień były dla mnie nieosiągalne, tłumiąc w ten sposób również te wszystkie negatywne emocje i kompletnie nic z tego kurwa nie miałem.
Siedem tygodni temu na dawce 3.5g grzybów potwierdziłem to na czym mi zależy, w jakim kierunku chciałbym się skoncentrować i gdzie zainwestować swoje zasoby. Podczas fazy jestem w pełni oddany swoim wartościom, jestem przekonany do tego co czuję/uważam i wiem co powinienem robić. Ale gdy tylko wracam do codzienności to z każdym dniem/tygodniem, to wszystko zaczyna być zakopywane warstwami wątpliwości/zwątpień i przestaję to czuć. Pozostaje mi wtedy w to uwierzyć, nie liczyć na motywację czy mimowolne chęci i zacząć polegać na dyscyplinie, którą nie obchodzi to jak się w danej chwili czujesz i co myślisz. Na ten moment jestem na 38 dniu abstynencji od THC, kiedy przychodzą weekendy to mam spore ssanie na jaranie i dotychczas udawało mi się zniechęcać swoim wewnętrznym dialogiem. Wiem, że jestem do dupy jeżeli chodzi o pracę w dłuższej perspektywie i uzyskiwaniu rezultatów po długim czasie, dlatego jest to coś nad czym chciałbym zacząć pracować. Chciałbym być lepszy dla siebie, przyjaciół, rodziny oraz swojej dziewczyny, ponieważ ich kocham i we mnie wierzą, więc jak ja nie mogę wierzyć w samego siebie?
Do czasu... aż bufedron przestał działać jak powinien, tak nagle przestał, bez ostrzeżenia i mimo kupna tej samej substancji nic się nie zgadzało, nigdy się nie zgadzało i przez następne półtora roku poszukiwałem swojego świętego grala, szukałem bardzo skrupulatnie, mimo rosnącej frustracji i malejącej kontroli nad życiem baaardzo skrupulatnie ;)
Bilans strat i zysków oceniam jednak na plus, taki urok tego "hobby", dużo daje zabiera jeszcze więcej... Zabrał dużo czasu i zdrowia, ale to dzięki hartowaniu w ogniu piekielnym jestem kim jestem :)
PS. Na cały proces i finalne wyraźnienia mocno wpłynął podkład merytoryczny (niby to oczywiste że wiedza to potęga, ale dzięki niej kilka razy wiedzialem ociupinke wiecej, co potrafiło uratować tyłek, nie tylko mi) i tych kilkoro ludzi z calego stada, samemu gunwno można :)
![[img]](https://hyperreal.info/sites/hyperreal.info/files/grafika_news_skrot/weedatwork.jpg)
Jeden na dziesięciu trzydziestolatków pracuje pod wpływem. Naukowcy biją na alarm
![[img]](https://hyperreal.info/sites/hyperreal.info/files/grafika_artykul_skrot/otwarcie-punktow-sprzedazy-marihuany-1038x1038.png)
Analiza danych: Otwarcie legalnych sklepów z marihuaną powiązane ze spadkiem zgonów opioidowych
![[img]](https://hyperreal.info/sites/hyperreal.info/files/jurekpatryk.jpg)
Ćpali po 96 godzin, żeby cokolwiek poczuć. Fragment mocnego reportażu Patryka Jurka
![[img]](https://hyperreal.info/sites/hyperreal.info/files/drinking-istock-e1505815825997.jpg)
Dziewczęta piją ryzykowniej niż chłopcy
Raport informuje o rosnących problemach z alkoholem i marihuaną wśród młodzieży.
![[img]](https://hyperreal.info/sites/hyperreal.info/files/grafika_news_skrot/bijemy_europejskie_rekordy.jpg)
Polska narkotykowym liderem Europy. Kwitną nielegalne laboratoria
Bijemy europejskie rekordy w produkcji narkotyków syntetycznych. W 2024 r. laboratoria opuściło kilkadziesiąt ton substancji. W 2025 ten problem jeszcze się pogłębił.
![[img]](https://hyperreal.info/sites/hyperreal.info/files/wklegalize.png)
65% Amerykanów popiera legalizację marihuany na poziomie federalnym
Analiza sondażu Emerson College Polling (sierpień 2025).