Dyskusja na temat grzybów halucynogennych, m.in. łysiczki lancetowatej i muchomora czerwonego.
Więcej informacji: Grzyby w Narkopedii [H]yperreala
ODPOWIEDZ
Posty: 7656 • Strona 736 z 766
  • 494 / 144 / 0
Możliwe że będę mieć okazję spróbować małej dawki muscymolu w najbliższych dniach, a potem planuje tripa na psylo, nie będzie może to po dłuższym microdosingu, ale dam znać jak było. Chociaż amanite chętniej bym przetestował też w dawkach tripowych, ale to jeszcze poczekam na dobrą okazję.
  • 37 / 14 / 0
Dziś naszła mnie ochota na tripa.
Wziąłem 15mg DXM bo mnie kaszel męczył i zjadłem 2g fenibutu, gdy poczułem działanie przygotowałem 3 duże grzyby pokroiłem zalałem cytryną i odstawiłem na pół godziny.
Przygotowałem pokój, zasłoniłem zasłony - ciemnia, odpaliłem świeczki oraz ledy.

Wypijam miksturę siadam, po 10 minutach już odczuwam mocne działanie do tego chcę mi się wymiotować - panika. Idę do ubikacji spróbować zwymiotować - nie da się ale za to przeszły mi nudności.
Odrzucam lęk i czekam chodząc po pokoju bo nie da się usiedzieć.
Po jakichś 20 minutach wizuale bardzo mocne, zacząłem gubić myśli, zlewać się z otoczeniem, milion myśli na sekundę całkowita utrata kontaktu z rzeczywistością.
Nie wiem kim jestem nie wiem czym jestem nie wiem kiedy jestem. Totalny nie ogar.
Nie mogę się skupić, tracę co chwilę przytomność, cały czas nie wiem kim jestem ani czym, przenoszę się do różnych wydarzeń które nie miały miejsca, myślę o wszystkim, nie wiem o czym myślę.
Tak mi się w bani kotłuję że nie mogę wytrzymać, łapię się za głowę, ciągnę za włosy, mózg się przegrzewa nie mogę wytrzymać.
Raz odpływam i dzieję się to co wyżej zaraz wracam do rzeczywistości, gadam sam do siebie, nie mogę utrzymać równowagi ogólnie to ostro mnie popierdoliło byłem bardzo mocno pobudzony. Mocna psychodela.
Na szczęście byłem w domu sam bo jak ktoś by mnie zobaczył to by po karetke zadzwonił dali by mi zastrzyk w dupe i może bym teraz w pasach leżał.

Nie dało się wytrzymać totalne popierdolenie.
Myśli troszkę się ogarnęły, powiedzmy że dało się jakoś myśleć, miałem jakieś wizje, próbowałem zrozumieć sens życia ale nie mogłem - nie mogłem też wytrzymać łapałem się za głowę - przeciążenie systemu tracę przytomność. Budzę się sprawdzam godzinę, dalej nie ogar dalej próbuje zrozumieć ale nie mogę zrozumieć - przeciążenie systemu tracę przytomność, budzę się sprawdzam godzinę - ta sama która ostatnio. Dalej próbuje zrozumieć i tak w kółko i tak jeszcze parę razy. W końcu jakoś przerywam tę pętle, rozbieram się, gadam sam do siebie, śmieje się, przytulam się do ścian oraz mowie do nich. Troszkę się uspokoiłem, od początku tripa nie mam całkowitej kontroli nad ciałem, chciałem odpalić nagrywanie potem notatnik ale się nie dało, zachciało mi się siku, bardzo chciałem iść do ubikacji ale nie mogłem nie mogłem kontrolować ciała a jednocześnie mogłem - tak jakby moja wola była mało istotna bardzo dziwne uczucie.
Całe to popierdolenie wydawało się trwać wieczność choć w rzeczywistości trwało jakieś półtora godziny.
Dalej było mocno ale już w miarę ogar był, dalej próbowałem zrozumieć sens istnienia tym razem doszedłem do pewnych wniosków które dały mi chęć do życia zaczęło robić się przyjemnie następnie bardzo mocne ciekawe sensowne filozoficzne rozkminy dzięki którym całkiem inaczej spojrzałem na pewne aspekty to mnie najbardziej fascynuje w grzybkach, powiedzmy ogólnikowo że "zrozumienie" życia bardzo przyjemna sprawa bardzo ciekawe przemyślenia i tak dalej aż do końca fazy.

Następnie odpaliłem muzykę tańczyłem dwie godziny cały mokry byłem, nie jestem fanem tańca ale to to było coś, jakbym mógł to bym na jakiś dancing poszedł heh.

No i w sumie to tyle krótko mówiąc ostre popierdolenie to tylko naparstek tego co się działo w mojej głowie, tripa pamiętam jak przez mgłę na początku żałowałem że nagrywania nie odpaliłem ale jak tak sobie myślę, że jakbym zobaczył się w takim stanie to bym się dziwnie poczuł.
Notatnik byłby spoko opcją i opisywanie ale no nie dało się.
Najmocniejsza faza mojego życia, nie żałuję - co więcej jestem zadowolony.
  • 2255 / 384 / 0
...
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
  • 472 / 288 / 0
@janeahonen

Czytając to miałem flashback z mojej podróży na 4 blotterach 1p-LSD. Znam ten ból totalnego popierdolenia, zaraz po myślałem sobie: nigdy więcej, lecz teraz bym taką dawkę z chęcią powtórzył. Człowiek nabrał doświadczenia, pewnie lepiej bym to wszystko zniósł.

Też planuję "lada moment" zarzucić 6g, tym razem bez cytryn, chcę choć na chwilę wrócić do korzeni. Oczywiście je zmielę, może wypiję z jakąś słabą herbatą, ale pozwolę psylocybinie przekształcić się w psylocynę bez cytrusowych wspomagaczy. Czasami warto nieco zmienić profil, obraz jest przez to głębszy. Nie, żeby jakaś nuda się wkradała - grzyby i ogólnie psychodeliki zaskakują mnie za każdym razem i chyba to najbardziej w nich cenię.
Pokażę Wam to, czego nie ma.
  • 494 / 144 / 0
Tripraport z 4.4g Grzybów
@Anhedonik Pytałeś się ostatnio o wpływ mikrodawkowania muscymolu na tripy na psylocybinie. Nie odpowiem Ci, ale poniższy tripraport jest z tripa 2 dni po pojedynczej mikrodawce muchomora.
13.11.2023 16:54
Postanowiłem rozpocząć tripraport strumieniem świadomości. Dlatego za chwilę w trakcie pisania zacznę je jeść. Najpierw jednak podzielę się myślą jaka pojawiła mi się w trakcie układania playlisty. Psychonautyka bez trzeźwości i pracy nad sobą na co dzień byłaby niczym astronauta bez astronomów którzy umożliwili mu sensowne podróże.
No to zaczynam jeść pierwszego grzyba. W smaku lubię suszone grzyby. Muchomor też mi ostatnio smakował. Posmak po nim był jeszcze lepszy. Ciekawe jak duży przeskok w sile tripa będzie względem poprzedniego. Dawno też grzybów nie jadłem. Zaczynam gryźć ostatniego. Mam wrażenie, że amanita muscaria była ciut smaczniejsza od psylocybine* cubensis, ale w sumie to oba są smaczne. Może też ilość wpłynęła na smak. Możliwe, że mniejsze ilości są smaczniejsze,
Dobra, Ostatni zjedzony. 4,4g a dokładniej 4,38 i ostatniego miejsca po przecinku nie pamiętam zjedzone. Pomysł by podpis grzyby był tylko na zakończenie tego strumienia świadomości przyszed mi jeszcze przed tripem. Idę uzupełnić zapas wody i można będzie kontynuować tripa
13.11.2023 17:05 Grzyby
*powinno być psylocybe

Minęło 6 godzin, jest teraz 23:00 i mam wrażenie, że już tak z godzinę temu trip się skończył. 5 godzin to wydaje się patrząc z obiektywnego punktu widzenia czasu dość krótko, choć oczywiście w mojej percepcji czas mocno napuchnął, na peaku próbując sprawdzić która jest godzina nie byłem w stanie tego zrobić bo podział czasu na godziny i minuty wydaje się zbyt abstrakcyjny względem tego jak wtedy się czas postrzega. Ogólnie to mam wrażenie że w sile tripa był mocny kontrast pomiędzy peakiem a tym co było później.

Wizualny start bardzo fajny był, ale nie zdążyłem się zbytnio przyjrzeć CEVom i OEVom gdyż bardzo szybko trip z wizualnego poziomu wszedł na bardziej mentalny, a trójwymiarowe CEVy które dobrze wspominam z poprzednich grzybowych tripów były dziś nieistotne. Celowałem w śmierć ego, jednak dawka poniżej 5g pozwoliła się tylko zbliżyć do tego stanu. Poczułem się jak w psychodelicznej wannie, gdzie zanurzając się w jej wodzie ciało się już rozpływało i go nie było, jednak wanna była zbyt płytka by w pełni zanurkować i choć na chwilę opuścić samego siebie. Momentami czułem jak doświadczenia z poprzednich tripów pomagają mi sobie radzić z tak mocną psychodelą a momentami czułem się nią lekko zmęczony i miałem ochotę by to już się skończyło. Myślę, że to już był ten poziom gdzie pojęcia badtrip i goodtrip się zacierają na rzecz pełnego tripa. Podróże zarówno przyjemne jak i te nieprzyjemne mam wrażenie, że dążą do ambiwalentnych odczuć. Wytrawny stan który trzeba polubić.

Myśli bardzo szybko przeskakiwały między sobą. Sporo osób przewijało mi się w głowie które jedne w większym inne w mniejszym stopniu odegrały istotne role w moim życiu. Chęci by z nimi porozmawiać lub się spotkać jednak na pewno nie w takim zgrzybionym stanie w jakim wtedy się znajdowałem. Ta potrzeba bliskości i towarzystwa jak i inne uczucia oraz emocje były zintensyfikowane dość mocno. To było coś jak aktorzy po kolei wychodzący po przedstawieniu którzy byli przedstawiani, tylko że każde z nich grało samego siebie i to były takie emocje nie powiązane konkretnie z niczym a bardziej same w sobie.

Druga część tripa czyli po peaku ale jeszcze jak było mocno czuć działanie psylocybiny była najprzyjemniejsza. Akcelerator myśli zaczął już zwalniać. Trochę sobie pograłem na gitarze, bardzo fajnym wyzwaniem było ją nastroić i przestroić pod jeden z utworów co już wymagało więcej skupienia niż tylko zaświecenia się stroika na zielono. Coś co normalnie jest oczywiste tu stało się fajną łamigłówką którą udało mi się rozwiązać by móc zagrać to co chciałem zagrać. Fajnie ten moment ukazywał pamięć mięśniową, nie byłem w stanie sensownie odpisać na wiadomość na Messengerze, ale świadomość mogła zlecić podświadomości jako podwykonawcy odtwarzanie różnych utworów które się kiedyś uczyłem. Szło to oczywiście niezbyt dobrze nie tylko z powodu psychodelicznych utrudnień ale i tego, że gitara trochę się kurzy. Tak więc odkurzyłem ją trochę dziś i w przenośni poprzez odświeżenie umiejętności jak i czyszczenie jej z fizycznego kurzu.

Trzeci ostatni etap to było czuć, że jeszcze jestem na tripie, ale tak słabo, że trochę było to rozczarowujące zakończenie. Względem przepychu z peaku tu była nadmierna prostota. Wcześniej zbyt silna psychodela by dłużej pooglądać i zagłębić się w CEVy a później zbyt słaba by na tak subtelnych się dłużej skupić. Jednak pomimo tego końcowego niedosytu to wtedy bardziej dominowało takie zmęczenie, że jeśli już się kończy to niech się skończy niż chęci na to by czymś ten trip wzmocnić. Takie chęci były, ale wtedy gdy dopiero peak się kończył. Jednak trzymałem się założeń tripa co do dawki i nie zamierzałem ich zmieniać w celu próby realizacji drugorzędnego celu. Na heroic dose jeszcze przyjdzie czas. Już parę razy się przekonałem, że skoki na głęboką wodę psychodeli bywają nieprzyjemne, dlatego dobrze się uczyć stopniowo pływać w coraz głębszej wodzie. Tak więc jak przy 2C-B zacząłem od skoku na głęboką wodę i dopiero później poznawałem go w niższych dawkach tak przy grzybach robię to od dobrej strony. Najpierw niecałe 2g potem 3g z hakiem i dziś jeszcze dawka w obrębie 4g, ale już blisko granic z piątką. Myślę, że na następny trip warto będzie idąc po tych schodach 5g z marginesem wziąć, by spróbować bardziej zgłębić stan bycia czystą świadomością niż za pierwszym razem gdy nie posłuchałem się ostrzeżenia vendora odnośnie mocy 2C-B i drugim gdy błędnie założyłem że miks 2C-B z DXM da sumę efektów, jednak otrzymałem iloczyn.
27 października 2023Mario Escobar pisze:
Możesz też pokusić się o zmielenie grzybów na proch, wtedy będzie lżej na żołądku.

Na koniec truizm: niczego nie oczekuj. Jak ma być ego death, to będzie. Możesz za to mieć wyraźną intencję: chcę tego, jestem gotowy. Grzyby dobrze wiedzą, co z takimi podróżnikami robić :D
Nie zmieliłem ich, ale gryzłem dość dokładnie, bodyload był łagodny. a co do truizmu na koniec to odpowiem parafrazą cytatu z filmu chłopaki nie płaczą
Smierci ego nie ma, ale też jest zajebiście
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
  • 472 / 288 / 0
Ja też już mam listopadowy trip za sobą. Standardowe 6g zmielone na pył wypiłem o 19:50 w herbacie owocowej i weszły niemal tak szybko, jak w LT :o

20:50 już byłem na Ziemi, po peaku. Kiedyś głośno narzekałem, że grzyby mnie za długo trzymają, że już siły nie mam i od jakiegoś czasu... Trzymają mnie krócej. Za to wchodzą intensywniej: znów widziałem hiperprzestrzeń, wysokie wibracje, jakby buczenie ogromnych machin, czy innych agregatów. Co ciekawe mój pies KOLEJNY RAZ warczał właśnie w momencie przybycia Grzybów (może wydzielamy wtedy jakiś specyficzny zapach, nie wiem)

Miałem wizję, w której Oni wyjęli mój stos świadomości z dotychczasowego biomechanicznego ciała i włożyli go do całkiem nowego egzemplarza. Widziałem jak ten nowy model zostaje wypchnięty z matrycy, niczym tabletka z blistra. Pamiętam jak przyjemnie było wejść w nowe ciało, pełne rozluźnienie kończyn nastąpiło po dokończeniu synchronizacji umysłu ze skafandrem. Rozkoszowałem się tym jeszcze przez chwilę, by następnie skupić się na swoich bliskich. Myśli potoczyły się w stronę mojego domu rodzinnego. Grzyby wskazały mi okres z czasów dzieciństwa, kiedy to wydarzyło się coś, co oddzieliło mnie mentalnie od krewnych - byłem dzieckiem z niezdiagnozowanym spektrum autyzmu, więc uchodziłem także w domu za, delikatnie mówiąc, dziecko specyficzne. Tym razem jednak nie udało mi się dotrzeć do źródła traumy - pewnie następnym razem więcej się w tej kwestii wyklaruje.

Potem przyszedł czas zmierzyć się z pewną sprawą, która nie dawała mi już od roku spokoju. Nikogo nie skrzywdziłem, choć równie dobrze mogło być inaczej, miałem za to bardzo dużo żalu do samego siebie, było mi wręcz wstyd. Grzyby bardzo chciały, bym przyznał się sam przed sobą, jednocześnie otwierając mi oczy na inną perspektywę, która w znacznym stopniu ukoiła emocje. Summa summarum tu w naszej rzeczywistości wybrałem najlepiej, jak mogłem i jedynie musiałem wygasić frustrację wynikającą z ogólnej beznadziei - wiecie jak to czasem bywa, gdy żadne rozwiązanie nie jest >>dobre<< i musicie wybrać to najmniej złe? To była właśnie tego typu sprawa.

Następna kalibrację kompasu planuję zrobić w grudniu, gdyż teraz ze względów niezależnych ode mnie, nieco za długo zwlekałem z wyruszeniem w podróż i to było już po mnie widać. Grzyby raz na 4 tygodnie to dla mnie idealny rozkład jazdy, choć to zapewne sprawa na tyle indywidualna, że nie ma sensu się na mnie bezrefleksyjnie wzorować. Warto jednak spróbować i skroić wszystko pod siebie, efekty przyjdą same, zapewniam ;)
Pokażę Wam to, czego nie ma.
  • 494 / 144 / 0
cztery tygodnie też wydają mi się dobrym odstępem czasu między tripami, choć osobiście nie mam sztywno wyznaczonych odstępów, jak nie będzie warunków to będzie przerwa 3 miesiące, jak będzie dobra okazja to i po 2 tygodniach można zrobić kolejnego tripa. po prostu żeby mniej więcej wychodziło tak jak piszesz. Tylko też ja w miarę po równo mam za sobą tripy na różnych psychodelikach, więc dla mnie to było spotkanie z grzybami po 8 miesiącach, jednak przykładowo 10 dni temu tak się zjarałem, że sobie na ziole visuale oglądałem.

Ja na grudzień planuje spróbować miks LSD+THC, grzyby bym z chęcią w styczniu lub końcem grudnia wziął, ale nie wiem na kiedy uda się dostać kolejną porcję.
  • 22 / 5 / 0
Ja na początku roku tripowałem regularnie, z około miesiącem przerwy pomiędzy. Aktualnie przechodzę na system taki, że biorę tylko gdy czuje te "wołanie do tripa", a mam coś takiego raz na 3/4 miesiące w sumie. Tak samo widzę zmianę w swoim podejściu, gdyż na początkach przygody tripy często w bardzo randomowych sytuacjach się odbywały, a aktualnie widzę, że prawdziwy trip jest tym który praktykował m.in. Mckenna: ciemność, spokój, cisza, łóżko.
%-D
  • 472 / 288 / 0
Ja mam właśnie ten problem, że często ze względów powiedzmy służbowo-rodzinnych nie mam opcji, by przygotować wszystko tak, jak pan McKenna przykazał - a właśnie w ten sposób zawsze tripuję, bo to daje mi najlepsze efekty. Jak wszystko nie jest dopięte na ostatni guzik, to nawet się nie przymierzam do grzybów, bo to skutecznie kastruje doświadczenie z... lekkości? Tak to bym nazwał.

Obawiam się, że chyba dopiero na emeryturze/gdy zostanę rentierem, będę mógł powiedzieć: jaki piękny dziś dzień, idealny na grzyby! I cyk, heroic dose w środku dnia, bo kto mi zabroni? Teraz nie ma lekko, chociażby dzieciom trudno by było wytłumaczyć, dlaczego tata ma oczy jak 5 PLN i przez jakiś czas nie umie mówić haha.
Pokażę Wam to, czego nie ma.
  • 494 / 144 / 0
O to też muszę sobie taki setting zrobić na następnych grzybach, bo jednak muzyka tym razem też mi przez sporą część tripa towarzyszyła, a w pokoju miałem jasno. Oczywiście nieraz na tripach wyłączałem muzykę gdy czułem taką potrzebę, jednak takie raz w ciszy raz w muzyce raczej nie zaprowadzi aż tak daleko jak zagłębienie i wsłuchanie się w ciszę.

Z resztą chodził mi po głowie też taki pomysł na tripa w ciszy nocy i ciemności, jednak o Mckenna dopiero teraz trochę poczytałem, więc utwierdził mnie w tym żeby tak zaplanować przyszłego tripa.

No i jeszcze zastanawiam się czy warto kiedyś próbować heroic dose na LSD czy raczej słaby pomysł i grzyby są do tego lepsze?
ODPOWIEDZ
Posty: 7656 • Strona 736 z 766
Artykuły
Newsy
[img]
Dopalacze rozsyłali paczkomatami. Handlowali narkotykiem "zombie"

Patent na "bezpieczną" dystrybucję środków psychotropowych opracowała ukraińsko-polsko-białoruska grupa przestępcza. Mężczyźni magazynowali, sortowali, a następnie rozsyłali do paczkomatów środki psychotropowe. W ramach śledztwa nadzorowanego przez Prokuraturę Rejonową w Pruszczu Gdańskim zatrzymano 8 mężczyzn i zabezpieczono flakkę o wartości miliona złotych.

[img]
Wystarczy sekunda i kolor się zmienia. Ten tatuaż wykrywa groźną pigułkę w twoim napoju

Chociaż dużo mówi się o zagrożeniu, jakie niosą ze sobą tzw. pigułki gwałtu, rozpoznanie ich na imprezie wciąż bywa trudne. Właśnie dlatego naukowcy z Korei Południowej zaprezentowali nowatorskie rozwiązanie, które działa błyskawicznie i jest niemal niewidoczne.

[img]
Legalizacja marihuany a młodzież: Nowy raport z USA obala mity

Czy legalizacja marihuany dla dorosłych sprawi, że nastolatki zaczną masowo po nią sięgać? To jeden z najczęstszych argumentów przeciwników zmian w prawie. Najnowszy, obszerny raport federalny ze Stanów Zjednoczonych pokazuje coś zupełnie innego. Użycie marihuany przez młodzież nie tylko nie rośnie, ale w niektórych grupach nawet spada. Czas przyjrzeć się faktom.