Dział, w którym omawiane są konkretne kondycje, oraz ich wpływ na i współzależności z efektami środków psychoaktywnych.
ODPOWIEDZ
Posty: 73 • Strona 6 z 8
  • 4316 / 699 / 2117
Zależne od miasta. Za 6k w Warszawie, to niezbyt poszalejesz, natomiast w Szczecinie „nie jest to zły budżet”.
https://tiny.pl/dkvnh (Słoń „raper” o [hyperrealu]).
Chcesz wspomóc narkopedię swoją wiedzą? Pisz na — martwamysz/at/tuta.io
Dołącz do Hajpowego Mastodona - kliknij„link na końcu”i dołącz do naszej społeczności! — https://hyperreal.cyou
  • 1299 / 258 / 0
Chuj wie tak naprawdę w tych czasach. Pojebało ich z tymi cenami. W polsce politycy powinni zareagować, albo prezes jakiegoś zarządu od piniądza w kraju,
👉 bo te podnoszenie cen to zwykły wyzysk na obywatelach i "korzystanie z okazji wojny/inflacji/covidu".
(chodzi mi o to, że te podnoszenie cen nie jest konieczne wg mnie, tylko ludzie chcą się za bardzo wzbogacić i nie mają za to żadnych konsekwencji, bo politycy to idioci z mózgiem gimnazjalisty)

Kraj kroi przedsiębiordców, przedsiębiorcy kroją obywateli. Ceny wyższe jak w Niemczech.
Polska ma się dobrze i zawsze nic jej nie było po jakiś ogólnoświatowych kryzysach finansowych.
Polska zawsze najmniej traciła, po prostu idioci politycy zjeby i
wyzyskiwacze jebani szefowie firm,
ceny w polsce to jakaś pomyłka.
Spoiler:
  • 314 / 53 / 3
14 września 2024deadmau5 pisze:
Zależne od miasta. Za 6k w Warszawie, to niezbyt poszalejesz, natomiast w Szczecinie „nie jest to zły budżet”.
Dokładnie, barrab ma frytoburgera za 13,50 jakoś. Najesz się nim na 6 godzin. Chociaż w restauracjach mamy drogo, ale jak umiesz szukać to znajdziesz. Ja od siebie polecam Ikeę w piątki z kartą Ikea family -50% w piątki. No i jeszcze jak studiujesz to darmowa komunikacja miejska (poprawcie jeśli się mylę, bo nie jestem pewien). Wgl @deadmau5 wprowadzili karnet metropolitalny, gdzie masz komunikację autobusową i pociągową w strefie A (Szczecin, Police, dobra) za 150 zł miesięcznie, całkiem fajna opcja.
  • 485 / 97 / 0
@Amunicja
Tiaaa, niby tak. Tylko wiecie, gdzie tkwi sedno sprawy? Nie chodzi tylko o pieniądze. Ja też byłem zawsze minimalistą, nie potrzebowałem wygody, luksusu i generalnie to potrafię skromnie żyć.

Chodzi o tak zwany Protokół Spierdolenia

Wyjaśniam wam już o co chodzi. Jest to termin naukowy wymyślony przez mojego kolegę, do którego ja dorobiłem teorię i badania.

Sedno tkwi w tym, że ja mogę mieć w przyszłości nawet pracę, w której będę zarabiał 4, 6, 8, czy nawet 20 k, ale nigdy nie będę miał stabilności i spokojnego życia, ponieważ jest takie powiedzenie i to są święte słowa: "Możesz urodzić się bez rąk i nóg, ale najgorsze co może być to urodzić się w Polsce bez pleców". No i ja się urodziłem bez pleców i w biednej rodzinie, a do tego nie mam tzw. "soft skilla" i nie umiem w heheszki i small talki, żeby sobie te plecy wyrobić.

Więc Protokół Spierdolenia był już u wszystkich moich znajomych i u mnie wiele razy, bo generalnie mamy podobną sytuację. Polega on na tym, że w naszym przypadku może być dobrze i spoko tylko przez jakiś czas w danej robocie, ale potem ktoś u góry zdecyduje, że muszą zajść "zmiany" i twój spokój się skończy.

Niektórzy mają tak, że jak mają plecy to ktoś im ogarnie jakiś spokojny stołek, na którym mogą siedzieć do usranej śmierci, czy to w prywatnej firmie, czy to w państwowej instytucji, czy gdzieś w korpo jak ma układy w managemencie. To nie musi być nawet stanowisko dyrektorskie i zarządzające. Mój kolega ma np. dzięki plecom ogarniętą taką robotę ciecia na czarno, gdzie ma święty spokój, w chuj dużo mu płacą jak na tą robotę i nikt się nie przypierdoli.

Ja to żyję w ciągłym strachu, bo wiem, że to kwestia czasu aż ktoś się z mojego szefostwa o coś przypierdoli. U mnie w korpo są zawsze tzw. "pozytywne zmiany", czyli zarząd przychodzi i ogłasza, że od tej pory wszystko się zmieni i będzie nam "lepiej", bo wprowadzają nowe usprawnienie, które nam ułatwi pracę. W rzeczywistości to jest zawsze tylko dowalenie więcej roboty bez podniesienia wynagrodzenia, a to "ułatwienie" to jest realnie utrudnienie i dodatkowy wysiłek, ale sama firma na tym zyskuje. Jeszcze łaskawie pytają nas o zdanie, czy nam się to podoba itd. bo niby się liczą z naszym zdaniem, ale jak powiemy, że nie to i mówią, że przemyślą, a po "przemyśleniu" wprowadzają i mówią, że gówno macie do gadania.

Więc moja sytuacja jest taka, że generalnie to mieszkam ze starymi, odkładam i inwestuję te ochłapy co zarabiam to trochę dużo w tym siedziałem, uczyłem się i udało mi się zrobić niezłą sume pieniędzy, ale nadal nie jest ona taka, żeby nie musieć pracować. Jakby mnie teraz wyjebali, albo przypierdolili się to pożyłbym za to przez 10 lat może takiego normalnego życia i kasa by się skończyła.

No i tak sobie siedzę w tej firmie jak na szpilkach, przez pierwsze 3 lata było zajebiście, święty spokój, dobra kasa, a potem pojawiła się chwilowa dekoniunktura, jak był Covid to dostałem awans i poznałem co to jest Protokół spierdolenia. Trafiłem na najbardziej hardcorowe stanowisko, najbardziej harcorową przełożona, która jest jebnięta i mobbing to jej drugie imię. No i teraz siedzę na szpilkach tylko, nabijam kasę i ona chronicznie co jakiś czas się o coś przypierdala i jak mi się nie udaje zrealizować jakiegoś jej targetu, którym ona chce się wykazać wyżej to dostaję tak potworny opierdol, że mam prawie zawał.

No i tak se siedzę i czekam aż ktoś się przypierdoli. Ja mówię, że taki śmieć jak ja to może mieć dobrze przez chwilę, ale jak nie masz pleców to zawsze przyjdą "zmiany", dekoniunktura i odpalą ci protokół w jakiejś postaci. Jak pójdę gdzieś indziej to też. Moich dwóch najlepszych kumpli, którzy też nie mają pleców, soft skilla, tylko raczej twarde skille pracują w innych miejscach i co?

Jeden robi za granicą i miał 5 lat spokoju, bardzo dobrej kasy i lekkiej pracy i też przyszli i odpalili protokół spierdolenia, bo ludzi brakuje to teraz zapierdala jak pojebany i góra wymusza jakieś targety, bo to z góry decyzja przyszła. Drugi kumpel też się rozlazł, miał kilka lat spokoju i już się cieszył, taki pewny siebie był, że ma hajlajf, spokojnie sobie robi, pisaliśmy w trakcie pracy do siebie. Tak było przez lata aż firma nawygrywała przetargów i teraz zapierdala tak, że się po dupie nie może podrapać i wraca z pracy jak zużyty kondom.

I to jest ten problem panowie. To, że protokół na mojej szlachetnej osobie zostanie odpalony prędzej czy później. Nawet w razie zmiany pracy.
  • 757 / 114 / 0
ale tu imo nie chodzi o Polskę tylko kapitalizm jako spierdolony i szybko zużywający się system społeczno-gospodarczy, ale to szersza dyskusja

mobbing to zjawisko, które dotyczy 52% Polaków, tak słyszałem w radiu, akurat jak robisz w korpo to masz większe pole manewru, bo się barfdziej boją akcji pt. pozew/pip/prokuratura. Możed niełatwo jest chodzić do skurwiałej pracy, ale łatwo jest włączyć dyktafon na 8 godzin i zbudować materiał dowodowy, od którego departament HR będzie srał w gacie
pies zjadł mi chleb, pierdolnę sobie w łeb
  • 2921 / 243 / 0
14 września 2024Ptaszyna pisze:
Nie chodzi tylko o pieniądze. Ja też byłem zawsze minimalistą, nie potrzebowałem wygody, luksusu i generalnie to potrafię skromnie żyć.
Z takim podejściem już jest dobrze.

14 września 2024Ptaszyna pisze:
Chodzi o tak zwany Protokół Spierdolenia
Rotflmao, jaka nazwa. Aż mi się spodobała.

14 września 2024Ptaszyna pisze:
Sedno tkwi w tym, że ja mogę mieć w przyszłości nawet pracę, w której będę zarabiał 4, 6, 8, czy nawet 20 k, ale nigdy nie będę miał stabilności i spokojnego życia(...)
14 września 2024Ptaszyna pisze:
No i tak sobie siedzę w tej firmie jak na szpilkach, przez pierwsze 3 lata było zajebiście, święty spokój, dobra kasa, a potem pojawiła się chwilowa dekoniunktura, jak był Covid to dostałem awans i poznałem co to jest Protokół spierdolenia. Trafiłem na najbardziej hardcorowe stanowisko, najbardziej harcorową przełożona, która jest jebnięta i mobbing to jej drugie imię. No i teraz siedzę na szpilkach tylko, nabijam kasę i ona chronicznie co jakiś czas się o coś przypierdala i jak mi się nie udaje zrealizować jakiegoś jej targetu, którym ona chce się wykazać wyżej to dostaję tak potworny opierdol, że mam prawie zawał.
Zawsze możesz się zdegradować do tego poziomu, aby zarobić trochę mniej, ale mieć stabilne stanowisko i święty spokój - jakby trafił Ci się przełożony, który jest Twoim znajomym albo po prostu ma wyjebane (wiadomo, swoje trzeba odpierdolić tak czy inaczej) to już jest baja.
Zresztą w dzisiejszych czasach firmy często tak szybko powstają jak i upadają, więc założenie, że będzie się w jakiejś korpo (nie państwówce !) robić do końca życia jest mocno naiwne, chyba że masz w sobie sporo samozaparcia i potrafisz psychicznie znieść użeranie się z ludźmi lub mówiąc kolokwialnie - mieć na nich wyjebane i z dystansem traktować ich pierdolenie (jednym uchem wpuszczać, a drugim wypuszczać).

14 września 2024Ptaszyna pisze:
Mój kolega ma np. dzięki plecom ogarniętą taką robotę ciecia na czarno, gdzie ma święty spokój, w chuj dużo mu płacą jak na tą robotę i nikt się nie przypierdoli.
W chuj dużo to ok ile ? Z licencją czy bez pracuje ?

14 września 2024Ptaszyna pisze:
Więc moja sytuacja jest taka, że generalnie to mieszkam ze starymi, odkładam i inwestuję te ochłapy co zarabiam to trochę dużo w tym siedziałem, uczyłem się i udało mi się zrobić niezłą sume pieniędzy, ale nadal nie jest ona taka, żeby nie musieć pracować. Jakby mnie teraz wyjebali, albo przypierdolili się to pożyłbym za to przez 10 lat może takiego normalnego życia i kasa by się skończyła.
Jak masz zarobione tyle, że starczy Ci na 10 lat życia do przodu to masz zajebistą sytuację, wiele osób robi za minimalną krajową (z 4300zł robi się 3200zł na umowę o pracę, sic !) i nie ma odłożonego nic, może czasem uda im się na coś odłożyć, ale wymaga sporo samozaparcia i motywacji.
Zresztą jak nie ta robota to inna, skoro sporo zarabiasz to masz pewnie studia + jakiś zawód + kursy/certyfikaty i inne chujstwa, a dzięki temu łatwo jest znaleźć robotę.
A co do social skilli to paradoksalnie można sobie znaleźć i zrobić jakieś dobre znajomości przez portale społecznościowe jak nie chcesz w RL i takie znajomości też mogą być pomocne w znalezieniu jakiejś pracy - jak będziesz znał typa/typiarę parę lat (a może i mniej) i będziesz zaufany to spokojnie taka osoba może Cię komuś polecić i już jest ok.
Dawny nick: tur3k
  • 485 / 97 / 0
@Amunicja Ja w ogóle nie czuję, że jest tak dobrze jak to piszesz.

Strach towarzyszy mi praktycznie każdego dnia. Potworny strach i myśli kręcące się wokół roboty. Bo to jest ta niepewność kiedy się o coś przypierdolą i jaki pojebany target znowu dostanę.

Oszczędności, które mam w ogóle mnie nie pocieszają, bo nawet w scenariuszu, że odejdę to jedyny rezultat byłby taki, że one by stopniały. Po latach musiałbym wrócić na rynek pracy i iść do innej firmy.

Każdy radzi mi, żebym zmienił firmę, ale gdziekolwiek nie pójdę to zabiorę problem ze sobą, bo jak nigdy nie dostanę dobrej, wygodnej, fajnej posadki, ale jedynie posadę "ambitnego frajera" do zaprzęgania i gnojenia. Taki charakter przez lata wychowania starzy mi wbijali wręcz siłą do głowy, że najważniejsze to zapierdalać, słuchać nauczycieli, autorytetów, przełożonych, wykazywać się, być ambitnym itd. Świadomie wiem, że to bzdury, i że mnie to niszczy, ale dalej podświadomie mam niskie poczucie własnej wartości.

Jak widzę ludzi, którzy budują te struktury, pną się to widzę te swobodę w rozmowach, social skilla, heheszki to im zazdroszczę. Ja na spotkaniach się nawet nie odzywam, bo mam tak słabego skilla, że w moim przypadku to lepiej, żebym nic nie mówił.

Na rozmowach kwalifikacyjnych wypadam źle, chociaż dużo potrafię, znam języki to stres robi swoje i mimo tego, że dobrze wyglądam to autoprezentacja jest fatalna, w oficjalnych sytuacjach, gdzie dużo osób mnie ocenia przyjmuję postawę wycofania.

Mimo dobrej aparycji to autoprezentacja, social skill u mnie jest fatalny. Nigdy nie byłem popularny, lubiany już od dziecka. Zawsze byłem inny, wysyłali mnie do psychologa, bo miałem dziwne zainteresowania inne niż rówieśnicy. Np dzieciaki bawiły się klockami, a ja dostałem obsesji na punkcie robota kuchennego do mielenia mąki, albo rdzy, która wytworzyła na starej wannie u nas w domu jakiś wzór.

Moim celem jest tylko to, żeby zarobić tyle, żeby nie musieć już nigdzie pracować, ale policzyłem sobie ile to jeszcze zajmie to myślę, że do tego czasu minimum 2 protokoły spierdolenia zostaną odpalone. Nie ma szans inaczej. Tym bardziej, że już jest długo bez protokołu, ale za miesiąc mam ustawione spotkanie na firmie, które zwiastuje pewny protokół i po którym będę miał tak dorypane, że się zesram.

Próbuję coś tam się uczyć, przekwalifikować, żeby zmienić robotę, bo wszyscy gadają, że jak będę siedział i czytał to się nic nie zmieni. Już na samą myśl o rozmowach kwalifikacyjnych i kolejny raz siedzenia i bycia ocenianym przez jakąś zjebaną komisję odechciewa mi się żyć.

Jak ja tego nie lubię. Chce mieć tylko święty spokój.

I wkurwia mnie, że taki social skill i jedna gadka z odpowiednią osobą może dać więcej niż np. moje miesiące pracy nad jakimś projektem, który coś tam przyniesie firmie.

Heheszki są ważniejsze.
  • 757 / 114 / 0
a myślałeś, żeby tych ludzi których tak nienawidzisz np. pozabijać? pewnie się tego nie spodziewają, skoro jesteś taki słaby w social skillsach
pies zjadł mi chleb, pierdolnę sobie w łeb
  • 5076 / 871 / 0
Ptaszyna . Twoj przypadek to przyklad samospelniajacej sie przepowiedni. Programujesz swoja przyszłosc tym czarnowictwem .
Jest cos takiego jak prawo założenia Goddarta. Mam wrazenie ze to stosujesz, a jak sie spelni to mocniej wierzysz ze swist tak wyglada.
Stosujesz tez 1 prawo Murphy'ego.
Nie masz monopolu na prawdę, a Twoje przekonania definiują jak postrzegasz rzeczywistosc.
The beautiful thing about DMT is that it makes no sense at all, but everything makes sense at the same time!
The methapor of Life

ledzeppelin2@safe-mail.net
  • 485 / 97 / 0
@ledzeppelin2

Bardzo bym chciał to przerwać, gdybym wiedział jak, ale nie potrafię przekonać samego siebie, że będzie dobrze i pozytywna gadka nie działa, bo mam wrażenie, że wtedy sam siebie oszukuję.

Np. ludziom, którzy mają raka też się mówi: "będzie dobrze, zobaczysz", a potem i tak umierają. Ludzie działają na mechanizmach obronnych.

Ja np. chciałbym wierzyć w Boga i w to, że pójdę do nieba, bo miałbym wtedy zajebisty doping psychiczny, jaki mają ludzie, którzy się modlą i wierzą. Sam kiedyś wierzyłem i w chuj to pomagało, ale już nie potrafię.

Generalnie to dobija już to życie w strachu i niepewności kiedy wreszcie nastąpi (a nastąpi z całą pewnością) opiertol od mojej szefowej, a zapewniam was, że nie chcielibyście być w mojej skórze, gdy to nastąpi. Już na samą widok połączenia przychodzącego od niej zaczyna mi walić serce 150 uderzeń na minutę.

Życie w ciągłej niepewności nie jest fajne. Ostatni opiertol był z pół roku temu, albo i dalej, ale zapewniam was, że to wróci. I to nie jest nawet opiertol na zasadzie darcia ryja. To jest zimny, chłodny, wykalkulowany majstersztyk, po którym wychodzi się innym człowiekiem i nic już nie jest takie samo.

Poza tym nie chodzi tylko o nią. Ja mam takie poczucie ciągłego niepokoju, że jak idzie za dobrze to coś się musi spierdolić prędzej czy później i wpadnę w potworne problemy. Protokół spierdolenia zostanie oficjalnie odpalony prędzej czy później.
ODPOWIEDZ
Posty: 73 • Strona 6 z 8
HyperTuba dodaj film
Artykuły
Newsy
[img]
Raport unijnej agencji ds. narkotyków: Polska na czele produkcji syntetycznych katynonów

Polska jest na czele europejskiej produkcji syntetycznych katynonów, jednej z najczęściej nadużywanych substancji psychoaktywnych - wynika z raportu Agencji Unii Europejskiej ds. Narkotyków (EUDA). Przy wytwarzaniu narkotyku współpracowały polskie i ukraińskie grupy przestępcze - dodano.

[img]
Fenomen euforii biegacza – to nie endorfiny, tylko naturalna marihuana

Tajemniczy stan euforii, którego doświadcza blisko 75% biegaczy. Tak zwana „euforia biegacza” redukuje ból, wyostrza zmysły i daje uczucie podobne do działania marihuany. Najnowsze badania naukowe tłumaczą, dlaczego „runner’s high” to nie mit, a ewolucyjny mechanizm przetrwania – i jak go uruchomić nawet początkującym. W tym artykule dowiesz się, co to jest runner’s high, jak działa i jak go wywołać nawet jeśli dopiero zaczynasz biegać.

[img]
Żeby nie dostać mandatu za piwo, próbował przekupić policjantów 70 euro i kokainą

Przyłapany na piciu piwa na peronie sopockiego dworca 33-latek, by nie dostać mandatu, zaoferował policjantom łapówkę: 70 euro i... kokainę.