Więcej informacji: Grzyby w Narkopedii [H]yperreala
pokolenie Ł.K. pisze:Substancja: Solidna garść ususzonych nóżek psilocybe semilanceata (wszystkie na bosaka) znaleziona w szufladzie w paczce po strunach,gdzie prawdopodobnie przeleżała jakieś 2 lata. W miarę możliwości oczyszczona z różnego rodzaju źdźbełek,paprochów i innych takich, umieszczona w jamie żuwnej, popita ciepłym jeszcze kompotem z aronii ugotowanym dopiero co przez mojego Tatę, pożuta, połknięta.
Set&Settings: Jak najbardziej.Własny pokój, później Wyspa.
Doświadczenie: Owszem.Na Wyspie pierwszy raz.
Podziękowania: Kacper, Pan Adam Selene, który-nie wykluczam-może być oburzony tak niecnym wykorzystaniem fragmentów jakby nie było prywatnej korespondencji, newbe- za wzbogacenie moich myśli i inspirację,choć w treści TR o tym nie wspominam.
Ale było.
Po niespodziewanie krótkim czasie, który oceniam na jakieś 15, góra 20 minut...
Właściwie nic się nie zmieniło.
Wszystko było tym czym zwykle, czyli-Wszystkim. Elektrycznie ponoć nieobojętne chmury prawdopodobieństwa wikłały się w przedziwne perypetie z Językiem, który pozwalał im na wiele
byle nie wybiegały przed szereg mogąc go tym samym zdemaskować. Oczywiście i na to były sposoby.
Leżenie dawało poczucie komfortu i stabilności,uczciwej góry i dołu choć w istocie w każdą stronę rozciągał się tak samo nieskończony wszechświat, można więc powiedzieć, że było dużo miejsca, acz i tak za mało, by drugi podobny wszechświat mógł się pomieścić, niezbędny wydawał się więc Czas.
Uwaga była. Przeważnie odwrócona, było bowiem na co popatrzeć-wszechświat ujawniał swoją samopodobną fraktalną naturę, choć nie można też wykluczyć, że były to zwyczajne ciapki.
Generalnie karmiczne koło toczyło się jako po maśle, działo się dużo i naprawdę można byłoby spodziewać się po tym Wszystkim czegoś lepszego niż
Kurde,Kacper
zgrzybiłem śie.pisze tegń
esemesa zzamkneńtymi
ocza4mi bo ten jebax
ekqan nm4e ray.
A ponadto trzeba było się wysikać. Wstałem z łóżka i wyszedłem do łazienki, gdzie współbieżny do rześkiego strumienia moczu aroniowy strumień świadomości ujawnił przede mną pewne smutne tajemnice ziemskiej Nauki, którymi nie będę Was kłopotał, bo oto, choć jeszcze o tym nie wiedziałem, otwierała się przede mną w niedalekiej perspektywie Przygoda!
Wróciłem do swojego pokoju indagowany po drodze przez Mamę w kwestii dlaczegóż to chodzę na bosaka, na który to temat wdałem się w krótką pogadankę obyczajową. Usiadłem na dywanie, a właściwie na leżącym na nim sporym poduszkozagłówku z łóżka i rozejrzałem się. Jedynym czynnym źródłem oświetlenia w pokoju była stojąca obok mojego lewego ramienia na obrotowym krześle lampka z żarówką dość kiepską, która wypromieniowywała dzięki temu światło barwy dyskretnej, łagodnej i nieco w moim odczuciu tropikalnej.W świetle tym, padającym zza wspomnianego mego lewego ramienia i ucha widziałem dywan na krawędzi którego siedziałem mając po stronie serca bezbrzeżne falujące morze nagiej klepki podłogowej, zaś po przeciwnej, na piaskowego koloru i konsystencji dywanie mdzn: starą dziurawą walizkę po akordeonie, mniejszą czarną walizkę z Dokumentami mojego starego, stary telewizor, rower typu Zenit… wszystko to (i nie tylko to),zgromadzone na moim dywanie przez rodziców z praktycznego powodu-rzadko mianowicie odwiedzam to miejsce- było bardzo tajemnicze i obiecujące, czułem się na mojej Wyspie jednocześnie szczególnie zaaferowany i znakomicie panujący nad sytuacją.
Czasu było bowiem-jak to na Wyspie. Do głowy by mi nie przyszło gorączkować się, martwić, że coś zapomnę, systematyzować, prowadzić i korygować wewnętrzne dialogi...wszystko było dostępne, wszystko Jest.
Jakże adekwatnie zatytułowana płyta Non Opus Dei – „Constant Flow”, której słuchałem wcześniej, jeszcze zanim poszedłem się wysikać skończyła się już dawno, tak więc mimochodem słuchałem programu telewizyjnego zza ściany, który wcale mi nie przeszkadzał, zastanowiło mnie jedynie kto to jest Marcin Orłoś i w jakim charakterze występuje na mojej wyspie, o co postanowiłem zapytać drogą esemesową (tym razem z otwartymi oczami) pana Adama Selene.
Odpowiedź, że jest to ktoś kto prowadzi Teleexpres dużo mi wprawdzie nie mówiła, ale Kontakt został nawiązany i po krótkiej wymianie zdań, kiedy poczułem się zobowiązany upewnić, iż nie czynię despektu przebywając tu gdzie przebywam na bosaka otrzymałem odpowiedź, która wprawiła mnie w zachwyt swoim wdziękiem, humorem i wirtuozerią. Moje krążące wokół sny poruszyły się i zostałem olśniony.
żeby wyjść na
spotkanie świtu
musisz ranne
włożyć kapcie
Jak ktoś wie to wie, a jak nie wie to niech poszuka. Ja zdradzę jedynie, że jest to cytat, słowa piosenki ze snu opisanego w pewnej książce, a rzecz dotyczy poniekąd piątego Zbawiciela, długiego zgubienia, uzdrowienia i Zebry.
Adam Selene domyśliwszy się tego i owego zapytał był, czyżby w istocie były na rzeczy nóżki i kapelusze, na co sprostowałem, że owszem, same nóżki, zaś chwilę potem w zachwyt wprawiło mnie (po raz kolejny ) pytanie-a ile było tych nóżek? Wszystko splotło się w mojej odpowiedzi:
Policzyć nóżki
wychodzące na
spotkanie świtu.
To Ci dopiero
zagwozdka…
Nie miałbym nic przeciwko takiej karmie. Jedna z najwyrazistszych, czystych wizji jakie miałem w życiu-miejsce w e wszechświecie, mgnienie, świeżość, przeczucie miejsca przygotowanego, splot brzmienia słów i konstelacji barw-miejsce gdzie wieczność spędza się licząc nóżki wychodzące na spotkanie świtu.
Gdy ujawniłem swoje uczucia mojemu znakomitemu rozmówcy, otrzymałem na to odpowiedź:
A. S. : Liczynóżka
p. Ł.K.: Czy to miała być inwektywa obliczona na zawiśnięcie nad moją karmą..?
A. S. : Nie, to była nazwa. Funkcja zwiśna. Liczynóżka,ktoś kto liczy nóżki.Brzmi to lepiej niż liczynoga.
p. Ł.K.: A, skoro Funkcja zwiśna to przepraszam i doceniam.Wiśna to w naszych kręgach poważana osoba.
p. Ł.K.: Shiva i w ogóle reszta rodziny. Wiadomo,wszyscy spotykają się czasem by rzucić trzecim okiem na zmierzające w stronę świtu nóżki.
Było pięknie. Bajką. Było się pięknie na mojej Wyspie.
Po chwili jednak powiało grozą, gdy pan Selene przestrzegł mnie przed Panem Bananem, pożeraczem nóżek.
p. Ł.K.: Pożeracz nóżek,hmmm…taak,kręcił się tu ostatnio taki jeden
p. Ł.K.: świetnie się bawił szkudnik. Dobrzeże pan Liczynóżka czuwał i w porę go przegonił .Tak przynajmniej twierdzi.
Dobry z niego człowiek napisał pan Adam Selene.A potem wszyscy razem wyszli na spotkanie świtu.
Doceńcie ten dar natury. Ja to w ogóle nie rozumiem ludzi, którzy np. jedzą je w gorących kubkach, celem zabicia smaku. Przecież zjedzone na chlebie z masłem smakuję naprawdę spoko i mógłbym je jeść również bez właściwości obserwacji astronautycznych.
pokolenie Ł.K. pisze:pokolenie Ł.K. pisze:Substancja: Solidna garść ususzonych nóżek psilocybe semilanceata (wszystkie na bosaka) znaleziona w szufladzie w paczce po strunach,gdzie prawdopodobnie przeleżała jakieś 2 lata. W miarę możliwości oczyszczona z różnego rodzaju źdźbełek,paprochów i innych takich, umieszczona w jamie żuwnej, popita ciepłym jeszcze kompotem z aronii ugotowanym dopiero co przez mojego Tatę, pożuta, połknięta.
Set&Settings: Jak najbardziej.Własny pokój, później Wyspa.
Doświadczenie: Owszem.Na Wyspie pierwszy raz.
Podziękowania: Kacper, Pan Adam Selene, który-nie wykluczam-może być oburzony tak niecnym wykorzystaniem fragmentów jakby nie było prywatnej korespondencji, newbe- za wzbogacenie moich myśli i inspirację,choć w treści TR o tym nie wspominam.
Ale było.
Po niespodziewanie krótkim czasie, który oceniam na jakieś 15, góra 20 minut...
Właściwie nic się nie zmieniło.
Wszystko było tym czym zwykle, czyli-Wszystkim. Elektrycznie ponoć nieobojętne chmury prawdopodobieństwa wikłały się w przedziwne perypetie z Językiem, który pozwalał im na wiele
byle nie wybiegały przed szereg mogąc go tym samym zdemaskować. Oczywiście i na to były sposoby.
Leżenie dawało poczucie komfortu i stabilności,uczciwej góry i dołu choć w istocie w każdą stronę rozciągał się tak samo nieskończony wszechświat, można więc powiedzieć, że było dużo miejsca, acz i tak za mało, by drugi podobny wszechświat mógł się pomieścić, niezbędny wydawał się więc Czas.
Uwaga była. Przeważnie odwrócona, było bowiem na co popatrzeć-wszechświat ujawniał swoją samopodobną fraktalną naturę, choć nie można też wykluczyć, że były to zwyczajne ciapki.
Generalnie karmiczne koło toczyło się jako po maśle, działo się dużo i naprawdę można byłoby spodziewać się po tym Wszystkim czegoś lepszego niż
Kurde,Kacper
zgrzybiłem śie.pisze tegń
esemesa zzamkneńtymi
ocza4mi bo ten jebax
ekqan nm4e ray.
A ponadto trzeba było się wysikać. Wstałem z łóżka i wyszedłem do łazienki, gdzie współbieżny do rześkiego strumienia moczu aroniowy strumień świadomości ujawnił przede mną pewne smutne tajemnice ziemskiej Nauki, którymi nie będę Was kłopotał, bo oto, choć jeszcze o tym nie wiedziałem, otwierała się przede mną w niedalekiej perspektywie Przygoda!
Wróciłem do swojego pokoju indagowany po drodze przez Mamę w kwestii dlaczegóż to chodzę na bosaka, na który to temat wdałem się w krótką pogadankę obyczajową. Usiadłem na dywanie, a właściwie na leżącym na nim sporym poduszkozagłówku z łóżka i rozejrzałem się. Jedynym czynnym źródłem oświetlenia w pokoju była stojąca obok mojego lewego ramienia na obrotowym krześle lampka z żarówką dość kiepską, która wypromieniowywała dzięki temu światło barwy dyskretnej, łagodnej i nieco w moim odczuciu tropikalnej.W świetle tym, padającym zza wspomnianego mego lewego ramienia i ucha widziałem dywan na krawędzi którego siedziałem mając po stronie serca bezbrzeżne falujące morze nagiej klepki podłogowej, zaś po przeciwnej, na piaskowego koloru i konsystencji dywanie mdzn: starą dziurawą walizkę po akordeonie, mniejszą czarną walizkę z Dokumentami mojego starego, stary telewizor, rower typu Zenit… wszystko to (i nie tylko to),zgromadzone na moim dywanie przez rodziców z praktycznego powodu-rzadko mianowicie odwiedzam to miejsce- było bardzo tajemnicze i obiecujące, czułem się na mojej Wyspie jednocześnie szczególnie zaaferowany i znakomicie panujący nad sytuacją.
Czasu było bowiem-jak to na Wyspie. Do głowy by mi nie przyszło gorączkować się, martwić, że coś zapomnę, systematyzować, prowadzić i korygować wewnętrzne dialogi...wszystko było dostępne, wszystko Jest.
Jakże adekwatnie zatytułowana płyta Non Opus Dei – „Constant Flow”, której słuchałem wcześniej, jeszcze zanim poszedłem się wysikać skończyła się już dawno, tak więc mimochodem słuchałem programu telewizyjnego zza ściany, który wcale mi nie przeszkadzał, zastanowiło mnie jedynie kto to jest Marcin Orłoś i w jakim charakterze występuje na mojej wyspie, o co postanowiłem zapytać drogą esemesową (tym razem z otwartymi oczami) pana Adama Selene.
Odpowiedź, że jest to ktoś kto prowadzi Teleexpres dużo mi wprawdzie nie mówiła, ale Kontakt został nawiązany i po krótkiej wymianie zdań, kiedy poczułem się zobowiązany upewnić, iż nie czynię despektu przebywając tu gdzie przebywam na bosaka otrzymałem odpowiedź, która wprawiła mnie w zachwyt swoim wdziękiem, humorem i wirtuozerią. Moje krążące wokół sny poruszyły się i zostałem olśniony.
żeby wyjść na
spotkanie świtu
musisz ranne
włożyć kapcie
Jak ktoś wie to wie, a jak nie wie to niech poszuka. Ja zdradzę jedynie, że jest to cytat, słowa piosenki ze snu opisanego w pewnej książce, a rzecz dotyczy poniekąd piątego Zbawiciela, długiego zgubienia, uzdrowienia i Zebry.
Adam Selene domyśliwszy się tego i owego zapytał był, czyżby w istocie były na rzeczy nóżki i kapelusze, na co sprostowałem, że owszem, same nóżki, zaś chwilę potem w zachwyt wprawiło mnie (po raz kolejny ) pytanie-a ile było tych nóżek? Wszystko splotło się w mojej odpowiedzi:
Policzyć nóżki
wychodzące na
spotkanie świtu.
To Ci dopiero
zagwozdka…
Nie miałbym nic przeciwko takiej karmie. Jedna z najwyrazistszych, czystych wizji jakie miałem w życiu-miejsce w e wszechświecie, mgnienie, świeżość, przeczucie miejsca przygotowanego, splot brzmienia słów i konstelacji barw-miejsce gdzie wieczność spędza się licząc nóżki wychodzące na spotkanie świtu.
Gdy ujawniłem swoje uczucia mojemu znakomitemu rozmówcy, otrzymałem na to odpowiedź:
A. S. : Liczynóżka
p. Ł.K.: Czy to miała być inwektywa obliczona na zawiśnięcie nad moją karmą..?
A. S. : Nie, to była nazwa. Funkcja zwiśna. Liczynóżka,ktoś kto liczy nóżki.Brzmi to lepiej niż liczynoga.
p. Ł.K.: A, skoro Funkcja zwiśna to przepraszam i doceniam.Wiśna to w naszych kręgach poważana osoba.
p. Ł.K.: Shiva i w ogóle reszta rodziny. Wiadomo,wszyscy spotykają się czasem by rzucić trzecim okiem na zmierzające w stronę świtu nóżki.
Było pięknie. Bajką. Było się pięknie na mojej Wyspie.
Po chwili jednak powiało grozą, gdy pan Selene przestrzegł mnie przed Panem Bananem, pożeraczem nóżek.
p. Ł.K.: Pożeracz nóżek,hmmm…taak,kręcił się tu ostatnio taki jeden
p. Ł.K.: świetnie się bawił szkudnik. Dobrzeże pan Liczynóżka czuwał i w porę go przegonił .Tak przynajmniej twierdzi.
Dobry z niego człowiek napisał pan Adam Selene.A potem wszyscy razem wyszli na spotkanie świtu.
Skąd są te cytaty w tej wypowiedzi?
Z głębokości uzależnienia swego wołający lub wołającym być chcący pomocnym? - Hyperreal [H]elp
każde zdanie tutaj jest bardzo inspirujące i chciałbym wiedzieć jeżeli jakieś jest z filmu książki czy czegoś innego.
![[img]](https://hyperreal.info/sites/hyperreal.info/files/grafika_artykul_skrot/psiloshrooms25.jpg)
Psychodeliki mogą wspomagać onkologiczną psychoterapię i leczenie alkoholizmu
![[img]](https://hyperreal.info/sites/hyperreal.info/files/grafika_news/klefedronfabrik5.jpg)
Polski narkobiznes zwiększa zasięgi. Czarny rynek domaga się towaru
![[img]](https://hyperreal.info/sites/hyperreal.info/files/trafiloimsie.jpg)
Zamiast paneli podłogowych narkotyki. KAS zatrzymała kontener z marihuaną
Funkcjonariusze Pomorskiego Urzędu Celno-Skarbowego w Gdyni skontrolowali kontener, który przypłynął z Kanady do portu w Gdańsku. Zgodnie z deklaracją, w kontenerze miały być drewniane ekologiczne panele podłogowe, a odbiorcą była firma w Polsce.
![[img]](https://hyperreal.info/sites/hyperreal.info/files/zrzut_ekranu_z_2025-04-14_20-26-59.png)
TVN24: „Tak wpadł szaman-informatyk"
UWAGA: Uwaga artykuł z TVN24, który poniżej przedrukowujemy, jest raczej kiepskiej jakości, jednak publikujemy go z uwagi na fakt, że jako jeden z niewielu opisuje przypadek zatrzymania i represjonowania osoby najprawdopodobniej prowadzącej ceremonie z ayahuascą.
![[img]](https://hyperreal.info/sites/hyperreal.info/files/3-446297.jpg)
1,3 tony kokainy przejęte dzięki współpracy służb z Polski, Hiszpanii i Francji
Efektem działań CBŚP, francuskiej Służby Celnej i hiszpańskiej Policji Narodowej, we współpracy z Europolem, było przejęcie ogromnej ilości kokainy na terenie Francji i Hiszpanii, która docelowo miała trafić na czarny rynek Niemiec, Polski, Niderlandów i Wielkiej Brytanii. W ramach działań skontrolowano dwie ciężarówki z Polski i zatrzymano polskiego obywatela.