...czyli jak podejść do odstawienia i możliwie zminimalizować jego konsekwencje
ODPOWIEDZ
Posty: 1807 • Strona 42 z 181
  • 122 / 5 / 0
JestemSoba-Chyba pisze:
...
No ja od 13.06 jestem czysta.
Dziś już 26 lipiec, czyli 6 tygodni leci.
W tym tygodniu miałam kryzys, ale odpycha mnie od tego gówna ostatecznie.
Co jest dziwne - nie paliłam mj od 3 miesięcy, ogólnie jestem czysta od dragotyków (wyjątek - listek alpry w 3 dni w 2 tygodniu absty).
Sączę sobie gingersy i żyję sobie z mega chłodnym dystansem do wszystkiego.

Nie jest wesoło, anhedonia miażdży motzo ;)

Jestem mega dumna z Ciebie, widać, że coś się w Tobie zmienia. :hug:
Masz jeszcze resztki skręta? Jakie plany na później?
pure madnessex-miosis
  • 766 / 133 / 6
@Oltun
Pięknie, 12 tabletek 80mg dziennie :D Mój rekord to 5. Aktualnie skręta zbijają dwa, 200mg majki albo 25mg metadonu.

Serdecznie polecam Wam wszystkim adaptogeny - wyregulują organizm i dadzą siłę do walki z uzależnieniem. Ja mam 7-składnikowe combo i skręt jest dużo lżejszy, tolerancja zaś spada.
Harm reduction i rozsądek sposobami na to, drogi użytkowniku substancji psychoaktywnych, byś cieszył się pełnią efektów swych specyfików przez całe życie.

ZERO TOLERANCJI DLA TOLERANCJI!
  • 442 / 6 / 0
No siema,
Nie było mnie tu ładnych parę lat. Jestem uzależniony od opio od ok. 8. Od 5 jestem w ciągu: głównie buprenorfina (ok. 2mg dziennie) przeplatana ciągami na helu, majce, oxy i kodzie. Zwykle udaje mi się wrócić do tych 2mg bupry, czasami nawet schodzę niżej. Nadszedł jednak czas, w którym chcę się uwolnić i dlatego mam do Was, doświadczonych skręciarzy kilka pytań:
1. Ile może trwać skręt po czymś takim? (czytam, że po buprze nawet do 2 miesięcy; to prawda?)
2. Czy fakt, że jednak jestem na małych dawkach może mi dawać nadzieje na to, że podczas detoksu nie będę wyglądał jak Darth Vader bez maski?
3. W co się zaopatrzyć? Nie chcę benzo (boję się wjebania) i alkoholu (prawie nie piję, poza tym pamiętam, że alk wzmacnia mi niektóre objawy skręta jak np. to przejebane ziewanie). Na pewno SSRI (pytanie, czy zacząć to brać 2 tygodnie przed planowanym detoksem, czy dopiero zacząć w jego trakcie?)
4. Czy znacie w Wawie dobrych terapeutów (jak już wyjdę ze skręta, to nie chcę wrócić) i psychiatrów (kogoś ogarniętego w temacie, a nie kola co mi wypisze klony i tramca i powie "no elo, radź sobie")?
5. Czy macie jakieś inne protipy? Np. jak wyposażyć miejsce, w którym się odtruwamy, czy kotek pomoże, czy kontakt z naturą przynosi ulgę, czy umiarkowane ćwiczenia fizyczne (3-4 razy w tygodniu chodzę na siłkę, będę miał na to siłę na skręcie? xd) dadzą radę?

Oczywiście wiem, że kwestie osobnicze i nie wiadomo, jak zachowa się mój organizm. Bardziej pytam o to, jak sądzicie, czego się mogę spodziewać. Bo ciągle pocieszam się myślą, że może to i długi ciąg, ale jednak na małych dawkach. I BARDZO nie chcę się w tej kwestii mylić :(
  • 2652 / 382 / 0
motzno pisze:
@Blue_Berry Dlaczego za kilka tygodni depresja wróci?
Mózg uodporni się na ten wyrzut endogennych opiatów?

Użytkownik boozer86 bardzo zgrabnie Ci to wyjaśnił.

Jednak depresja poopiatowa to nie tylko neuroprzekaźniki, receptory i książkowe formuły. To ponure zjawisko tworzy się z najgłębiej skrywanych potrzeb człowieka uzależnionego, które w tym danym momencie nie mogą zostać zaspokojone. Jest to wyjątkowo nieprzyjemne i potężnie szarpie psychikę, gdyż tej się wydaje, że to właśnie ta chwila jest tą idealną, aby zatopić się w trwającej niemal w nieskończoność, czystej, opiatowej kąpieli. Będąc w ciągu zapominasz, jak to jest spędzać czas na trzeźwo. Nawet, gdy ma się niewiarygodnie wysoką tolerancję i nie czuje się już nic, po odstawieniu czas zaczyna płynąć boleśnie wolno, a każdy następny dzień przedłuża się jeszcze bardziej od poprzedniego. Depresja wynika z oczekiwania, oczekiwania na zmianę, na bodziec, na to, że cokolwiek wróci do normy, jednak mózg już nie pamięta, czym owa norma jest i jakie towarzyszą jej uczucia. Więc zaczynasz sobie wyobrażać, wizualizujesz sobie przyszłość, która i tak nie nadejdzie i z czasem przekonujesz się, że to prawda. Szczęście związane z rzuceniem dragów zamienia się w niemalże cieleśnie dokuczliwą nudę. Samozadowolenie zmienia się w ograniczające poczucie nijakości i bezsensu własnych działań. Napływają wspomnienia wzmagane przez bezczynność, która z dnia na dzień staje się coraz większą i bardziej dotkliwą torturą. Każde zajęcie wydaje się być trudne, więc w ogóle się za nie nie zabierasz, a gdy już nawet się go podejmiesz, nie jesteś w stanie dokończyć, bo koniec wydaje się być tak odległy, że położenie się i pogrążenie we śnie wydaje się być najlepszym w tym momencie rozwiązaniem. Mózg się nie uodparnia na wyrzut endorfin, tylko zwyczajnie ich nie produkuje. Skończyłaś, uwolniłaś się, wydaje Ci się, że stoczyłaś walkę i wyszłaś obronną ręką, jednak tak nie jest. Niczego nie wygrałaś, choć walczyłaś o wiele. Detoksykacja bywa bardzo bolesna, jednak jest wyjątkowo łatwo osiągalna, gdyby się nad tym dobrze zastanowić. Tak jest, choć większość ćpunów, głównie heroinistów, którzy mieli zaszczyt poznać uroki odstawiania heroiny na sucho po latach grubego ciągu, może twierdzić inaczej. Ciało wolne od substancji, które nie odczuwa już fizycznego cierpienia, dopiero takie ciało może zacząć swoją walkę. Bo powiedz, kochanie, co takiego udało Ci się wywalczyć do tej pory? Czego, zdaje Ci się, jesteś bliżej? Co takiego osiągnęłaś na drodze pełnej przeciwności i z czego możesz być dumna? Nie sądzisz, że o wiele lepiej byłoby teraz zrobić sobie przerwę od tej, idącej nie wiadomo w którym kierunku, sytuacji i zwyczajnie dojebać paręnaście miligramów słodkiego, kojącego wypoczynku? Tylko odrobinę, żeby dodać sobie sił, żeby pocieszyć i wzmocnić osłabioną psychikę.

Jesteś młoda i ćpasz od niedawna. Co to jest kilka lat. Nie grozi Ci podetoksykacyjny zespół abstynencyjny, którego doświadczają osoby jadące przez bardzo długi okres czasu na kosmicznych dawkach najsilniejszych opioidów (w tym niegdyś ja i oxan). Możesz być o to spokojna. Gdy raz się zdetoksujesz, będziesz fizycznie wolna i wtedy podejmiesz walkę. Zabawne jest jednak, że ćpuny w większości uważają, że jest ona skończona po tygodniu, miesiącu czy roku.
Tak, wiem, zasłużyłam, sama wybrałam swoją nędzną, narkomańską drogę.
Spodziewałaś się, że to właśnie napiszę? Rzadko posługuję się tym zwrotem, dziecino. Sęk nie w tym, że zasłużyłaś, lecz w tym, że nie potrafisz się za to należycie ukarać.
Tak de facto, los dał mi właśnie teraz okazję na opio z przepisu lekarza. Odmówiłam, mimo solidnych podstaw, szyderczo uśmiechających się do mnie z ekranu usg. Shit happens.
Los nic Ci nie dał. Żadnej okazji. Jedyna okazja, jaka istnieje, została przez Ciebie wymyślona, aby Twój podrzędny, skurczony umysł mógł nasycić się wizją błogiego, otulającego, dającego nieziemską ulgę stanu, którego pragniesz każdego dnia, którego łakniesz każdą komórką swojego ciała, o który krzyczy każde zakończenie nerwowe Twojego mózgu i który tak bardzo zapanował nad Twoją psychofizycznością, że nie odróżniasz już walki od stagnacji.
Ostatnio zmieniony 27 lipca 2016 przez Blue_Berry, łącznie zmieniany 1 raz.
Uwaga! Użytkownik Blue_Berry jest zbanowany na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 2874 / 298 / 0
Berig pisze:
Serdecznie polecam Wam wszystkim adaptogeny - wyregulują organizm i dadzą siłę do walki z uzależnieniem. Ja mam 7-składnikowe combo i skręt jest dużo lżejszy, tolerancja zaś spada.
Możesz podać te 7 składników? Lub odesłać do odpowiedniego posta?
motzno pisze:
JestemSoba-Chyba pisze:
...
No ja od 13.06 jestem czysta.
Dziś już 26 lipiec, czyli 6 tygodni leci.

Jestem mega dumna z Ciebie, widać, że coś się w Tobie zmienia. :hug:
Masz jeszcze resztki skręta? Jakie plany na później?
Na pewno nadal mam problemy z motywacją do pracy choć został mi na studiach ostatni egzamin i obrona. Ale powoli działam w tym kierunku.
Z objawów skręta to dzisiaj ustało mi te kichanie %-D zabawna sprawa. Z zasypianiem idzie mi dobrze ze względu na flubromazepam, choć jednak potrafię obudzić się w mokrym łóżku. Poranki są najgorsze, dziś szczególnie np. miałem chujowy sen ( w sumie często takie mam) i przez pierwsze 15 minut dnia myślałem, że się zajebię, ale na szczęście szybko wstałem, zarzuciłem coś co wiedziałem że naprawi mi humor, zrobiłem mały trening bo ruch to przecież zdrowie, puściłem muzykę z jajem i jakoś od razu lepiej. I najważniejsze to według mnie mieć w głowie ten głos "nie daj tej kurwie znowu z siebie zrobić kurwy". Ktoś może od razu powiedzieć co to za odstawka jak i tak coś ćpasz, ale powiem tak. I tak jestem politoksykomanem. Ostatnie półtora roku to był ciąg na kodeinie, benzo marihuanie i alkoholu. Z benzo na szczęście przestawiłem się ze wszystkich krótkodziałających typu etizolam, f-zolam i clonazolam na już tylko i wyłącznie f-zepam i gdzieś tam w przyszłości też jest plan wyjść z tego. Na razie wiem, że bez tego nie poradziłbym sobie z opio bo dwóch odstawek na raz mój organizm mógłby nie wytrzymać. Mj wiem na pewno że muszę ograniczyć, ale rezygnować z tego nie będę, aktualnie nawet pomaga mi w zasypianiu tak jak i piwo. Z piciem nie mam takich problemów żeby nazwać się alkoholikiem. Jak to mówią jedno-dwa piwa dziennie jeszcze nikomu nie zaszkodziły :) Najważniejsze że na razie udało mi się przerwać ten dłuuugi ciąg opio i na prawdę tak jak to dobrze określiłaś coś chyba mi się przestawiło w głowie. Szczerze powiem, że jak na razie nawet nie mam myśli by się naćpać opio, ale to może ze względu na to że wypełniam to sobie innymi rzeczami. 4f-mph noopept żeń szeń ginko kurkuma i witaminki pomagają mi w robieniu rzeczy bardziej konstruktywnych niż tylko leżenie i patrzenie się w ścianę jak w pizdę szpak. Chociaż bez podkładu z benzo bałbym się stosować 4f-mph co wyjaśnię zaraz.

Jak przy większości detoksów (wyszedłem kiedyś na ponad rok z kilkuletniego ciągu na MJ, wiem że to trochę kiepskie porównanie, no ale...) najważniejsze to się czymś zająć. Chociaż np. oglądanie filmu "Morfina" na skręcie nie bylo kurwa mądrym pomysłem %-D inne zajęcia trzeba sobie znaleźć

Podpisuję też się pod teorią że z fizycznych objawów najgorsze są te pierwsze 4-5 dni. Przez ten czas wspomagałem się tylko naparami ziołowymi, ziołowymi na sen, piwem i MJ. Miałem kaszel który przypominał odruchy wymiotne, ale to nic dziwnego jak od ponad roku nie kasłałem bo skutecznie wpierdalałem lek na kaszel -,- Żołądek już mi nie jodłuje (według mnie te napary z mięty tu mają dobry wpływ, co z resztą wujek duckduckgo mi potwierdza). Pierwsze 4 dni odstawki opio zbiegły mi się czasowo z brakiem benzo. Przez ten czas miałem wyraźne kłucie serca oraz napiętę strasznie mięśnie (szczególnie te w okolicach szyi, nawet łapałem duszności przez to, lub to może tylko paranoja?). Piątego dnia doszedł mi f-zepam i pomógł mi w tym, albo może to kwestia czasu. Woda ze mnie nie cieknie tym otworem którym nie powinna, z nosa też już nie, ale za to codziennie budzę się jakby z zapchanym nosem co wkurwia mnie bardziej.

Z plusów jak na razie mogę wymienić satysfakcje że idę do przodu, ogromną chęć pozbycia się tego skurwiałego nałogu a w przyszłości i kolejnych zbędnych, no ale nie wszystko na raz.
I szlugów też już nie palę, jakoś tak samo z siebie przy okazji wyszło :)

Też w obecnej odstawce pomogło mi to że pomimo brania to jednak przez te ostatnie 6 tygodni (pamiętam, że pierwszą próbę detoksu podjąłem tego samego dnia co Ty) więcej dni byłem na czysto niż na opio. Nawet te krótkie przerwy jednak coś tam pomagają.

Mam nadzieję tylko że psychika mi wyrobi w najbliższych dniach, tygodniach, miesiącach, latach. Nie chcę brać jakiś aptecznych depresantów bo to ładowanie się w kolejne bagno, w tej kwestii na razie wystarcza mi noopept i kurkuma. Melisa na uspokojenie skołatanych nerwów :*) I CAŁY CZAS DO PRZODU :hug:

No i czytając bardziej doświadczonych ode mnie wiem, że to dopiero początek, no ale każda podróż zaczyna się od pierwszego kroku. To coś jak post tylko nie na 40 dni, a na całe życie.
Więc się w miasto wypuszczam
niech Bóg będzie ze mną jak autodestrukcja
masz wyraźny kształt, a świat to iluzja
jakbym te twoje pieniądze miał to bym je puszczał
  • 766 / 133 / 6
@up
Mogę je podać, ale mechanizmów działania szukajcie sami, bo dużo by tu pisać.

1. Różeniec górski.
2. Bacopa monnieri.
3. Magnolia officinalis.
4. Gynostemma pentaphyllum.
5. Kurkumina.
6. Gingko biloba
7. Tarczyca bajkalska.

Poza tym piję rozmaite herbatki, które już nie są adaptogenami.
Harm reduction i rozsądek sposobami na to, drogi użytkowniku substancji psychoaktywnych, byś cieszył się pełnią efektów swych specyfików przez całe życie.

ZERO TOLERANCJI DLA TOLERANCJI!
  • 122 / 5 / 0
Blue_Berry pisze:
...
Niespecjalnie czuję, że detoks to jakieś osiągniecie. Co do trzeźwości- odmawianie sobie tej złudnej przyjemności jednak daje mi cień satysfakcji.
Idealnie opisałaś depresję poodstawienną, ale Ty o tym wiesz.

Najgorsze było w grzaniu to, że czegokolwiek nie zarzuciłam, czegokolwiek nie puknęłam, czas działania ograniczał się do kilkunastu minut, czy w podaniu oralnym marnej godziny. Naprawdę marnej. Godzina lekkiego podgrzewania, później kilka godzin świętego spokoju i dupościsk do następnego dnia. Następnie budzenie się na skręcie.
Musiałby minąć szmat czasu, żeby pluszowa opiatowa wanienka utrzymywała się dłużej.
Najbardziej podtrzymuje mnie w trzeźwości zdanie: "przyjebiesz, a później za krótki czas znowu wróci trzeźwość".
Znalazłam jakiś czas temu moje metalowe pudełko, które myślałam, że zgubiłam, a w nim insulinowki z polfy, waciki, woda do iniekcji, dwie tabletki klona i kilka mst. Pomyślałam, że mogłabym sprawdzić tolerkę. Ale dobrze wiem, jak chciał wtedy zabawić się ze mną system zaprzeczeń i iluzji. Wróciłabym do "raz na jakiś czas" albo zapewne od razu byłabym w ciągu. I znowu po chwili znalazłbym się w momencie "chuj a nie grzanie". Nie wyrzuciłam jednak pudełka przez kilka dni. Znowu skapnęłam się, że to iluzja. Wyjebałam je przedwczoraj, aż musiałam się później zalkoholizować %-D
Od razu przyszło mi do głowy: "ale Ty przecież nie ruszałaś dawno kabli, nie musisz od razu z takim kalibrem, może jakieś pst, jak ostatnimi czasy".

Nie wiem Blue_Berry, jak długo będą trzeźwa, trzeźwość za chuja nie cieszy. Ale ciąg był dużo bardziej beznadziejny.

Odrzuca mnie od wszystkich dragów, nawet od benzo. Nie wiem co się ze mną dzieję, wiem jednak, że nie mogę się czuć zbyt pewnie.

Co do okazji "od losu" - tak się składa, że mam nawrót choroby, a opio maskowało mi ból, gdy byłam jeszcze w ciągu. I znów zaczął beznadziejnie dokuczać. Wybrałam się do mojego lekarza, zrobił usg i sam zaproponował mi dhc, przygotowując mnie w tym czasie na kolejne procedury.

Wiesz, od kiedy rzuciłam, rodzi się we mnie jakaś taka przerażająca obojętność, z każdym dniem jest coraz większa, rośnie jak chory mutant, obejmuje każdy aspekt mojej osoby. Razem z nią przychodzi do mnie chęć manipulowania ludźmi, uświadamiania im jak kruche są ich zasady i jak beznadziejnymi są stworzeniami. Przypalania im dupy, jak małe dziecko, bawiące się lupą nad mrowiskiem. Odmawianie sobie takich działań daje mi również satysfakcję. Dziwi mnie tylko dlaczego mam takie zapędy, bo jestem dobrym człowiekiem.
pure madnessex-miosis
  • 215 / 33 / 0
Pora rozejrzeć się za jakimś zajęciem,bo jak człek zaczyna zbytnio "wchodzić w siebie",to bardziej sobie szkodzi niż pomaga:Dwa razy bardziej wszystko boli,a i w głowie robi się niezły kisiel.
  • 906 / 74 / 19
Tosigot pisze:
Po 20dniach odstawilem benzo i nawet tego nie poczułem ( fakt faktem na końcu zeszlem z dawek do 0.75mg broma ;-) )
Tosigot, słuchaj, nie wiem, czy pisałeś o tym, ale:
1. Ile jadłeś w sumie benzo?
2. Jakie dawki?
3. Serio nic nie czułeś po rzuceniu tych 0 0.75mg? :o

Gratuluję, bo mi się wydawało, że nawet po skrupulatnej redukcji dawek, po rzuceniu tej ostatniej, mini dawki, będzie jeszcze bardzo źle.

Scalono - Berig
motzno pisze:
SandS pisze:
Wie ktoś, kiedy to gówno przejdzie?
Jak Ty chciałaś rzucić, skoro codziennie jeździłaś po heroinę i robiłaś ifauki? JAK?!
Haha, to nie tak. Ja już byłam czysta, wszelkie "zażalenia" do mojego współtowarzysza i współlokatora wtedy, który zdychał na skręcie i mi kazał dla siebie codziennie jeździć dla niego po hel, bo on sam nie mógł i robić mu co 2 h zastrzyki, bo on nie miał już kabli i sam sobie ni chuja nie zrobił i trzeba było szukać mu po całym ciele. Cóż za śliczny, patologiczny obrazek. Na szczęście, to już przeszłość.

A ja ledwo wyszłam ze skręta i jeszcze w depresji poopiatowej i na początku się jakoś cudem trzymałam, patrząc na to wszystko, ale w końcu przyszedł moment większego doła i jeszcze większego załamania i "daj też trochę, bo jest mi strasznie chujowo, już nie mam na nic siły, 24h na dobę na dupościsku, a mam przed sobą masę nauki, noc nawet nie zaczęłam robić i nie wiem, jak ja się do tego wszystkiego zabiorę" (i do tego pracować trzeba plus zarabiać dla niego 9 tysięcy na hel dodatkowo). Taka sytuacja.
Is it time for your medication, Mr. Brown?
  • 2874 / 298 / 0
Kurwa jest jakiś sposób na zimne poty w nocy? Od 3 dni to już dla mnie rytuał, że po około dwóch godzinach od zaśnięcia budzę się w mokrym łóżku.
Więc się w miasto wypuszczam
niech Bóg będzie ze mną jak autodestrukcja
masz wyraźny kształt, a świat to iluzja
jakbym te twoje pieniądze miał to bym je puszczał
ODPOWIEDZ
Posty: 1807 • Strona 42 z 181
Newsy
[img]
1 na 50 przewoźników był karany za narkotyki – nietypowe badanie z Holandii

Holenderski urząd statystyczny CBS (Centraal Bureau voor de Statistiek) opublikował wyniki nietypowego badania, mogącego wskazywać na powiązania między branża narkotykową a innymi, legalnymi sektorami gospodarki. Skupiono się przy tym na właścicielach firm oraz prezesach, a na szczycie rankingu pojawili się między innymi przewoźnicy.

[img]
Po debacie prezydenckiej wzrosło zainteresowanie woreczkami nikotynowymi

Debata prezydencka 23 maja br. pokazała, że Polacy nie wiedzą, czym są saszetki nikotynowe oraz snusy, a także czym się różnią. Sztab wyborczy Karola Nawrockiego podał, że kandydat na prezydenta podczas debaty przyjął snus. Sam Karol Nawrocki sprostował, że była to saszetka nikotynowa. Tymczasem różnica między oboma produktami jest ogromna. Snus zawiera tytoń, którego nie ma w saszetce, a jego sprzedaż w UE – z wyjątkiem Szwecji – jest zabroniona.

[img]
Hiszpania: obowiązkowe testy na alkohol i narkotyki dla kierowców zawodowych?

Hiszpańska scena polityczna podzieliła się wokół nowej propozycji Partii Ludowej (Partido Popular), która chce wprowadzenia obowiązkowych corocznych testów na obecność alkoholu i narkotyków dla kierowców zawodowych. Projekt ustawy zmieniający hiszpańskie prawo o ruchu drogowym, zgłoszony kilka tygodni temu, trafił już pod obrady Kongresu Deputowanych, wywołując ostry spór między rządem a opozycją.