Tak, ja jestem pewien że dobrze napisałem, gość nie ma małej tolerki, on jej nie ma w ogóle. Takie osoby klepie ~150 mg kody i to zadowalająco, nie widzę powodu czemu majka miała by go nie porobić przyjemnie - tzn tak, żeby nie usnął w małych dawkach. 25 mg to jest dawka wyjściowa, dorzuci sobie na następnej próbie i tyle. Tak się robi, a nie zapodać 100 mg, a potem płacz że zasnął i nic nie pamięta bo majka coś mocno jednak zadziałała. Mnie oralnie ~150 mg zmiotło do snu, a tolerkę jakąś tam już mam. Wtedy miałem jeszcze mniejszą. Jest różnica między jedzeniem całych tabsów majki, które przez retard mogą nie zadziałać optymalnie, a zrobieniem dobrego roztworu który się ladnie wczyta. Co prawda z opóźnieniem, tak jak wspomniałem, ale uwalić się oralnie mst można i to porządnie.

Nigdy na pusty żołądek. Nie powielajcie tych szkodliwych bzdur, skoro nawet w ulotce jest napisane, że jedzenie zwiększa biodostępność morfiny z żołądka (to samo tyczy się kodeiny). Branie tego na pusty żołądek może dodatkowo spowodować mdłości. Lekki posiłek, poczekać z 20 minut i wtedy jest optymalnie.

Co do odwiecznej wojny i.v. vs p.o.
Moim zdaniem lepiej żeby kolega zaczynał od p.o. szczególnie, że jego tolerancja na opiaty jest bardzo niska. Biorąc pierwszy raz iv mógłby po prostu przedawkować. Więc zgodnie z zasadami "harm reduction", które hyperreal (w teorii) powinien uskuteczniać - niech trzyma się jak najdalej od igieł, póki nie musi tego robić (czyt. nie klepie go kodeina lub ta morfina p.o.)
Ewentualnie dobrym kompromisem może być p.r.

:0 dzieki wszystkim zrobiłem tak jak mówisz guccilui

Wybiore chyba 50mg odrazu i w sumie dopiero wstałem a jest prawie wieczór wiec może nie przespie działania x) narazie nie będę pukał boje się tego widoku coś z dzieciństwa mi zostało, chyba ze ktoś by mi to zrobił ale nikogo tskiego nie znam :|

[mention]ok dexter[/mention], lepiej weź sobie do serca to, co napisał eth0. I dobrze, że nie znasz nikogo, kto by Ci pomógł strzelić, a Ty sam sobie tego nie zrobisz. Jakby Ci się spodobało, a co do tego mam raczej 100% pewności, to nie przesiadłbyś się już nigdy z powrotem na p.o. I wszystko, co się przyjmuje p.o. chciałbyś ładować iv i szukałbyś sposobu na zrobienie tego.

[mention]ledzeppeli2[/mention], pewnie nigdy Ci ta osoba po prostu nie zapodała takiego srogo ciepłego tego roztworu. Ja nawet niedawno sobie taki puknęłam, bo mi się spieszyło, a nie miałam jak ochłodzić i/lub dociągnąć zimnej wody, bo znajdowałam się w kiblu w galerii handlowej. Po kilku minutach, które odczekałam od momentu ugotowania, sądząc, że już będzie chłodniejsze, zobaczyłam krew w kontrolce i puk. I wtedy poczułam ten cholerny ból wlewającego się gorącego płynu do żyły. Nie dość, że jest w tym miejscu wtedy odparzenie po igle, która się przecież przez taki strumień ciepłego roztworu nagrzewa momentalnie, to jeszcze boli w środku przez jakiś czas. Zdecydowanie nie polecam takich zabiegów, ale w sumie z biegiem czasu i doświadczenia w stukaniu wszystkiego iv człowiek jest przyzwyczajony do tego, że nawet takie coś może się zdarzyć i jakoś bardzo się tym nie przejmuje. Przynajmniej ja. Kilka sekund popiecze, a później przejdzie.

[mention]eth0[/mention], ulotki nie czytałem, ale ja piszę to, co przetesowałem sam na sobie. Ogólnie staram się na względnie pusty żołądek zapodawać opio i jeść / wypić herbatkę dopiero PO zapodaniu żeby przyśpieszyć trawienie. Nigdy żadnych mdłosci nie mialem z tego tytułu (jedyne jakie miałem to po palonym fufie i wciąganym oksy, więc tutaj to inna kwestia). Popieram to, że jak coś mamy na żołądku to lepiej się wszystko trawi i szybciej, ale ja zawsze jakoś wolałem coś zjeśc dopiero po aplikacji.

[mention]guccilui[/mention] Ja zwykle starałam się zjeść coś małego (kanapka, baton, wafel, jabłko) przed podaniem p.o. i zapić szklanką wody. Ale z upływem czasu już szło i na czczo, i po dużych posiłkach, i po małych, i przy głodówce, i i.v…

/off top: Jak było po fufie, obyło się bez naloksonu? :-D

^ Iv to jednak inna sprawa, to nie obciąża bezpośrednio żołądka, a jednak poniewiera lepiej. Sprawdzałam na sobie. :D W sumie tylko dlatego, że miałam tylko czas albo na puknięcie, albo na zjedzenie czegoś na mega szybko, więc wiadomo co wybrałam.

[mention]Hexe[/mention] Ponoć zjedzenie czegoś małego przed puknięciem pozwala uniknąć mdłości, ale u mnie one i tak nie występowały, no jedynie po kilku pierwszych dawkach, po 250 mg przy głodówce oraz po fencie i remifencie w dawkach anestetycznych.

Dorzucanie kodeiny nie ma sensu, piszecie tutaj że „w razie czego można dorzucić” czyli dorzutki majki dadzą pożądane efekty??

Po morfinie zrzygałam się chyba trzy razy w życiu - pierwszy raz, gdy przedawkowałam delikatnie niechcący (źle sobie obliczyłam i strzeliłam 200 mg z niższą tolerancją; pojebało mi się jakiego tabsa przerabiam); drugi raz, gdy przedawkowałam celowo i po prostu padłam na ryj na balkonie, na który się wtoczyłam, by móc oddychać, bo czułam, że się duszę, obudziłam się w rzygach, koledzy mnie cucili; a trzeci raz, gdy na pusty od kilku dni żołądek zapodałam swoje ostatnie 50 mg morfiny, jakie miałam w ciągu ostatniego tygodnia. Aż się zdziwiłam, że mnie tak ujebało, było mi ślicznie, ale za chwilę wyczułam, że ślinianki coś świrują i zdążyłam dotoczyć się do kibla i wtedy bełt. Poza tymi akcjami nie rzygałam po morfinie, nawet tej walonej zazwyczaj na pusty żołądek, dopiero później zwykle jem, jeśli mi się zechce coś zrobić do jedzenia i w ogóle przeżuć to. I mimo, że rzyganie do przyjemnych nie należy, to to ostatnie jakoś mnie nawet ucieszyło. Ale wiem, że to bardziej o ujebanie chodziło, a nie samą czynność, jaką jest wymiotowanie.