Palę ogólnie od ponad dziesięciu lat, nieregularnie. Były okresy ostrego jarania dzień w dzień całymi tygodniami i całkowite przerwy też (chociaż chyba nigdy więcej jak trzy miesiące). Od półtora roku działam w ten sposób, że raz na dwa miesiące zawinę sobie parę gramów, kopcę to w kilka dni, w jakiś wolny weekend czy święta (w trybie no mercy: oporowo 24 h) a potem cisza, chyba że coś przypadkiem wpadnie na jakiejś imprezie, ale to rzadko. Więc tolerancji zasadniczo mieć szczególnie dużej nie powinienem, występuje raczej to typowe dla palaczy starszych stażem znudzenie trawą. Tak mi się wydawało.
No więc trawa już bardzo rzadko (chyba nawet wcale) wywołuje u mnie ten ostry, psychodeliczny stan, za który ją pokochałem, niezależnie od ilości. Potrafię się upierdolić jak wombat jakąś mocną odmianą (a jakoś tak wychodzi, że takie mi się prawie zawsze trafiają) i chociaż po jednej rurze zasypiam na stojąco, to mam poczucie że "jest słabo", bo chociaż ciało jest upalone i ledwo stoi, pod oczami migają geometryczne wzory (cevy po mj to nie mit, chociaż długo tak myślałem), a mózg ledwo przetwarza informacje, to jakaś najbardziej centralna część świadomości jest trzeźwa. I jest taki głosik w głowie: "oho, stary, ale się zajebałeś, czas znaleźć lodówkę, albo... nie, wiesz co, lepiej idź spać... albo przynajmniej dopal, tak, najlepiej będzie dopalić". I tak w kółko aż do zaśnięcia. Mocna, chyba głównie fizyczna jazda, bo nawet jak ledwo widzę na oczy to i tak jestem w stanie rozmawiać z ludźmi i jest stuprocentowe ogarnięcie. Nic się w głowie szczególnie innego niż zwykle nie dzieje, tylko po prostu jestem tak zajebany że poruszam się trzy razy wolniej i mi się sucho w ustach robi. No i muzyka lepiej wchodzi.
Tak już się trochę z tym stanem pogodziłem, ale ostatnimi czasy wpadła mi w łapy bardzo lajtowa sativa z domowego ogródka (potwierdzone na sto procent) gdzie po prostu sobie rosła. Znajomi twierdzą, że to nic takiego, średniej jakości baka którą nie da się upalić porządnie, ile by się nie skopciło to zawsze jest słabo. Dałem się mimo wszystko namówić, bo w ostatnim miesiącu palę częściej (raz na tydzień powiedzmy od połowy sierpnia) i jakoś jest ochota, bo ładna pogoda i tak dalej, ale dotychczas było jak zawsze, czyli chociaż tolerancja powinna być zerowa, to ile bym nie spalił, to zawsze kończy się w końcu na mało konstruktywnym "trzeźwym zajebaniu" i śnie.
I niespodzianka. baka taka o, luźna, mało zbita, wielkie, zapowietrzone topy. Zapach ładny, wygląda niby przyzwoicie, ale pięciu dych za gram po samym wyglądzie w życiu bym za to nie dał. Faza rzeczywiście jest lekka, ale stan wyżej opisany... w ogóle nie występuje. Dwie rury albo blant i koniec, faza jest zauważalna, nie żadne bzyczenie w głowie, tylko normalne, wyraźne, średnio mocne upalenie, ale mało fizyczne, właściwie wcale, tylko właśnie mentalne. Nic nie siada ani na motorykę, ani na oczy, nawet się spać nie chce (raczej odwrotnie, chce się coś robić), i tylko w głowie jest taki przyjemny dym i zauważalne odrealnienie które poprawia odbiór muzyki, obrazu, bodźców i co tam sobie jeszcze chcecie, ale z drugiej strony trudno się myśli w tym sensie, że ciężko się z kimś dogadać. Myśli płyną powoli, spokojnie, jak chmury po niebie, tam gdzie chcą a nie tam, gdzie ja chcę; poniesienie się temu jest bardzo przyjemne. I jest dawno zapomniane poczucie, że "styka, nie trzeba więcej", chociaż nie ma stanu totalnej warzywizacji, nic z tych rzeczy. Czuję że mógłbym jeszcze, ale nie mam ochoty. Kompletna odwrotność tego co było dotychczas.
Po wszystkim występuje też dość mocne zejście; jeden blant wieczorem i potem ostry brain fog do południa co najmniej.
Oczywiście bardzo mi się to podoba, ale nawet nie chce mi się tego palić codziennie, jak mam czas, no to zapalę i jest super. Nie mam no to nie, co w przypadku dotychczasowych traw było nie do pomyślenia. Było palenie to musiało być jaranie do porzygu bez przerwy. A teraz... jest ok.
Jestem zadowolony, ale nie sądziłem, że zmiana odmiany może mieć aż tak duży wpływ na działanie i, co mnie jeszcze bardziej zastanawia, na samo podejście. A może to jeszcze coś innego? S&s pozostają bez zmian w obu przypadkach, nic się specjalnie w moim życiu nie zmieniło. Może za długo paliłem oporowo jakieś srogie betony i wcale nie paliłem tak różnych rzeczy jak mi się wydawało? Jeszcze dwa tygodnie temu potrafiłem zasnąć z blantem w łapie upierdolony jak zwierzę z poczuciem niedosytu, a teraz nagle taki zwrot o 180 stopni. Narzekał nie będę, ale to dziwne.
:cheesy:
ja mam jeszcze tak, że staram się "przepić" fazę browarkami, mam wrażenie że trochę schodzi ten muł wtedy i znowu można się świeżo zajebać
Opisała życie w Norwegii. "Narkotyki są tanie, a państwo opiekuńcze"
Jacht z kokainą o wartości 80 milionów funtów zmierzał w stronę Wielkiej Brytanii
Prawie tona „narkotyku klasy A” została znaleziona na jachcie płynącym z wysp karaibskich do Wielkiej Brytanii. Jej rynkowa wartość została oszacowana na 80 milionów funtów.
Handel narkotykami: Rynek odporny na COVID-19. Coraz większe obroty w internecie
Dynamika rynku handlu narkotykami po krótkim spadku w początkowym okresie pandemii COVID-19 szybko dostosowała się do nowych realiów, wynika z opublikowanego w czwartek (24 czerwca) przez Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Narkotyków i Przestępczości (UNODC) nowego Światowego Raportu o Narkotykach.
Meksyk: Sąd Najwyższy zdepenalizował rekreacyjne spożycie marihuany
Sąd Najwyższy zdepenalizował w poniedziałek rekreacyjne spożycie marihuany przez dorosłych. Za zalegalizowaniem używki głosowało 8 spośród 11 sędziów. SN po raz kolejny zajął się tą sprawą, jako że Kongres nie zdołał przyjąć stosownej ustawy przed 30 kwietnia.