Niewiele informacji można znaleźć na temat uprawy khatu w języku polskim, zdjęć z polskich upraw - żadnych. Korzystając więc z okazji, że minął już ponad rok, a dokładnie 13 miesięcy, odkąd mój khat zaczął oglądać światło słoneczne, postanowiłem pochwalić się efektami swojej pracy i podzielić kilkoma spostrzeżeniami.
Zacząłem od zakupu 10 nasion w sklepie, którego nazwy już nie pamiętam (jeden z brytyjskich sklepów etnobotanicznych). Nie wiem również jaką dokładnie odmianę uprawiam. Jej obecny wygląd wskazuje na to, że to odmiana czerwona (wskazuje na to kolor łodyg) lub hybryda czerwonej z wąskolistną (liście na młodych pędach są wąskie i długie). Życzyłbym sobie, aby to była ta druga; odmiana "narrow leaf" charakteryzuje się działaniem bardziej euforyzującym z mniejszą stymulacją.
Pięć nasion podarowałem komuś, kto do dziś ich nie wysiał, natomiast moja piątka, bez namaczania, w połowie maja 2010 wylądowała w doniczkach z kompostem dla sukulentów zmieszanym z perlitem (4:1), a doniczki w propagatorze.
Pierwsza sadzonka pojawiła się po ok. 2 tygodniach (to ta właśnie sadzonka przetrwała do dziś):
[ external image ]
Kolejne 2 pojawiły się w tygodniowych odstępach, a ostatnia, czwarta po ok. 6 tygodniach od wysiania. Zanim wykiełkowała czwarta, druga i trzecia padły z niewyjaśnionych przyczyn, mimo że traktowane były tak samo, jak ta, która do dziś cieszy moje oczy. Ostatnia przetrwała nieco ponad miesiąc; przyczyny jej odejścia są dla mnie tak jasne, jak w przypadku drugiej i trzeciej.
Tutaj pierwsza i czwarta:
[ external image ]
O ile 80% (4/5) współczynnik kiełkowalności można w przypadku khatu uznać za niezły, o tyle irytująca jest wysoka śmiertelność młodych sadzonek - w moim przypadku 75%.
I tak to - ostała mi się ino jedna roślina.
A ta, również nieszczególnie sobie radziła - do końca lata urosła 3-4 cm. Z lewej - 2-miesięczna, z prawej - 5-cio:
[ external image ]
Jakakolwiek była przyczyna jego powolnego wzrostu w pierwszych miesiącach życia, to gdy jesienią przeniosłem roślinę do domu i zacząłem doświetlać lampką CFL 23 W o barwie czerwonej, przez 14 godzin dziennie, zapewniając jej noce z prawdziwego zdarzenia - ruszyła jak szalona. W ciągu 2 kolejnych miesięcy (od października do grudnia) przybrała na masie więcej, niż w ciągu 4 pierwszych. Rozszalała się na tyle, że już wkrótce potrzebne jej było wsparcie w postaci szpilki do szaszłyków:
[ external image ]
[ external image ]
Aby zapobiec nadmiernemu wyciągnnięciu się, w połowie grudnia 2010 odrąbałem wstożek wzrostu:
[ external image ]
Po tym zabiegu zatrzymał się w rozwoju na prawie 2 tygodnie, po czym wypuścił 2 odrosty w pobliżu miejsca amputacji stożka, które natychmiast zaczęły się dynamicznie rozwijać, a odrost u dołu głównej łodygi również nabrał wigoru:
[ external image ]
Od połowy marca tego roku, czyli od kiedy temperatura na zewnątrz, w nocy, przestała spadać poniżej +5C (rzekomo graniczna dolna temperatura dla khatu), mój krzaczek znów mieszka w ogrodzie. W międzyczasie zdołał się załapać na niewielki przymrozek (-1C), po którym jednak nie stracił nawet jednego liścia.
Czasami stroi miny:
[ external image ]
Nie wspomniałem o nawożeniu.
Na temat częstotliwości dokarmiania khatu również trudno znaleźć coś konkretnego.
Niektórzy ogrodnicy z Australii czy Hameryki twierdzą, że wystarczy nawozić raz w miesiącu, 2 razy w miesiącu, inni, że raz na dwa miesiące.
Ja nawożę organicznym BioGrow (N-P-K: 8.0-2.0-6.0), co drugie podlewanie (na początku co trzecie), czyli, w zależności od pogody, co około 2-3 tygodnie. Zacząłem w drugim miesiącu życia - od 0.5 ml nawozu / 1 l wody, a po kilku miesiącach zwiększyłem dawkę nawozu do 1 ml, a ostatnio do 1.5 ml / 1l wody. Nie zauważyłem oznak przenawożenia, a krzaczek rośnie w oczach. Dodatkowo, w ciągu roku 4 razy dodałem do roztworu łyżeczkę soli epsomskiej (siarczanu magnezu).
Tak wygląda dziś:
[ external image ]
[ external image ]
[ external image ]
I jeszcze w skrócie na temat klonika.
Pobrałem go pod koniec kwietnia br. Usunąłem część liści, łodygę ściąłem po kątem, dodatkowo wykonałem na niej kilka płytkich nacięć, wstawiłem na 2 dni do szklanki z wodą (deszczówka), po czym umoczyłem w ukorzeniaczu i wetknąłem w kompost. Po ponad 2 miesiącach spędzonych w propagatorze nadal nie wykazuje oznak wzrostu:
[ external image ]
Zaczekam jednak jeszcze 2-3 miesiące zanim go wyrzucę. Niektórzy ogrodnicy twierdzą, że ukorzenianie potrafi zająć nawet do 4-5 miesięcy.
Na koniec września / początek października zaplanowałem pierwszą konsumpcję. Twierdzi się, że w drugim / trzecim roku życia khat produkuje wystarczająco dużo katynonu, aby poczuć jego działanie po przeżuciu kilku świeżych pędów.
Ostatnio natknąłem się gdzieś na informację, że khat uprawiany jest z powodzeniem nawet w górzystych rejonach Afganistanu (łel, Afganistan to w zasadzie same góry), gdzie zdarzają się opady śniegu, a temperatury spadają poniżej zera. Jeśli więc mój klon się ukorzeni do końca lata, to "matkę" pozostawię na dworzu (w minifoliowcu) na całą zimę. Brytyjskie zimy, zwłaszcza na południu, nie są tak srogie, jak polskie, więc przynajmniej teoretycznie powinien ją przetrwać.
Jedną z zalet khatu jako rośliny uprawnej jest to, że właściwie nie ima się go europejskie (i pewnie nie tylko) robactwo. Od marca, kiedy mieszka w ogrodzie, połakomiły się na jego młode liście tylko 2 zdesperowane gąsienice. Ich trupy znalazłem w donicy. Domyślam się, że odeszły z uśmiechem na żuwaczkach:
[ external image ]
Jesienią opowiem Wam o działaniu świeżutkich, młodych pędów. Zakładam, że porobią lepiej, niż stuff importowany z Kenii i Somalii, z którym miałem do czynienia dotychczas. Jak wiadomo, katynon utrzymuje się w odpowiednio przechowywanych pędach do 48 godzin, a przecież droga od ścięcia pędów na polu w Kenii do wyłożenia ich na półkach londyńskich sklepików zajmuje często ponad 24 godziny (informacja od pewnego sprzedawcy), czyli sporo miodku w tym czasie ubywa.
Również jesienią (być może późnym latem), gdy dolne pędy będą odpowiednio duże,ponownie spróbuję klonowania, tym razem poprzez przysypanie.
To na dziś tyle.
Mam nadzieję, że moje wypociny komuś się przydadzą.
Dziękuję za uwagę i pozdrawiam.
– Jestem przyzwyczajona do długich podróży... Kiedyś wybrałam się nawet do Piekła – wyjaśniła.
– Jak zdołałaś wrócić?
Przyglądała mi się długo i uważnie.
– Wrócić? Wrócić? Ja tu zostałam...
Ciekawe jak będzie z działaniem, ale sama przyjemność z uprawy jest najważniejsza.
Masz rację, voorman. Największą frajdę sprawia wyhodowanie takiego krzaczka. Choć nie ukrywam, że na okoliczność jesiennego żucia świeżynki, również się cieszę. Dlatego też, od ponad miesiąca, nie żuję już tego importowanego z Afryki, aby do stołu zasiąść w miarę czystym.
Powód: rozsądnie umotywowana prośba użytkownika
/Pogłoski o moim permie są stanowczo przesadzone/
![[img]](https://hyperreal.info/sites/hyperreal.info/files/mmnaswiecie.png)
Mówili: "Narkotyków to ja nie chcę". Dopóki ból stawał się nie do zniesienia
![[img]](https://hyperreal.info/sites/hyperreal.info/files/grafika_artykul_skrot/nowenarkogis.jpg)
Coraz więcej Polaków przedawkowuje nowe narkotyki. Raport GIS
![[img]](https://hyperreal.info/sites/hyperreal.info/files/grafika_news_skrot/petru.jpg)
Ryszard Petru ma już projekt depenalizacji marihuany. Znamy szczegóły
Dopuszczenie posiadania do 15 gramów suszu lub jednego krzaka konopi na własny użytek – to propozycja, którą przedstawi zespół parlamentarny tworzony przez posłów koalicji. Dotarliśmy do szczegółów projektu, które potwierdzają nasze wcześniejsze ustalenia.
![[img]](https://hyperreal.info/sites/hyperreal.info/files/trafiloimsie.jpg)
Zamiast paneli podłogowych narkotyki. KAS zatrzymała kontener z marihuaną
Funkcjonariusze Pomorskiego Urzędu Celno-Skarbowego w Gdyni skontrolowali kontener, który przypłynął z Kanady do portu w Gdańsku. Zgodnie z deklaracją, w kontenerze miały być drewniane ekologiczne panele podłogowe, a odbiorcą była firma w Polsce.
![[img]](https://hyperreal.info/sites/hyperreal.info/files/f5.large_.jpg)
Ulubiona muzyka uruchamia układ opioidowy mózgu
Słuchając ulubionej muzyki odczuwamy przyjemność, niejednokrotnie wiąże się to z przeżywaniem różnych emocji. Teraz, dzięki pracy naukowców z fińskiego Uniwersytetu w Turku dowiadujemy się, w jaki sposób muzyka na nas działa. Uczeni puszczali ochotnikom ich ulubioną muzykę, badając jednocześnie ich mózgi za pomocą pozytonowej tomografii emisyjnej (PET). Okazało się, że ulubione dźwięki aktywują układ opioidowy mózgu.