Hej, zarzucam taki temat bo wiąże się to projektem z reżyserii teatralnej, który realizuję teraz z moją grupą studencką. Będzie to spektakl dokumentalny na podstawie rozmów z bohaterami, czyli osobami zażywającymi substancje psychoaktywne. W czerwcu będzie premiera, której towarzyszyć będzie panel dyskusyjny z ekspertami - psychologami, terapeutami uzależnień. Podzieliliśmy sobie to na kilka kategorii: zażywanie rekreacyjne, imprezowe, żeby zwiększyć swoją wydajność (np. w pracy), samoleczenie się, odbywanie tripów po doświadczenia duchowe i zażywanie żeby podkręcić doznania seksualne (może przy okazji jest tu ktoś chętny do takiego wywiadu?). No i tu się pojawia problem bo chemsex to jedyna kategoria, do której nie możemy znaleźć nikogo kto by chciał nam o swoich doświadczeniach opowiedzieć, a największa trudność to dotrzeć do takich kobiet. Zastanawiamy się czemu akurat z tym jest taki problem, macie jakieś pomysły, czemu akurat ten temat jest taki trudny?
PS. Jeśli masz jakieś pytania albo jesteś zainteresowana/ny rozmową - zapraszam też do kontaktu na priv.

Bo żyjemy w takiej a nie innej kulturze. Mówiąc krótko.
Wątpie żebyś znalazł kogoś z tutaj do udzielenia takiego wywiadu, w sumie nie wiem czy nawet to jest zgodne z regulaminem forum.
Ja mam dużo inną mentalność niż większość polaków i m.in. dlatego rozumiem dlaczego kobiety nie mówią o chemsex.

Dokładnie, kultura cebuli ssie. Monogamia, kościół, promocja rodziny (500+, karta dużej rodziny itd), promiskutyzm jest piętnowany. Szaróweczka, straszenie, konfidenctwo. Kraj kryptogejów, chorej zazdrości, Januszy. Są kobiety wyzwolone ale nie jest ich aż tak wiele.

Zmieńmy to! Panie, nie tkwijcie w toksycznych układach. Zostawcie swoich nudnych i brzydkich facetów. Dajcie się ponieść dupie. Nie przejmujcie się konsekwencjami. W ogóle to słowo, zdrada. Jakie ono jest piętnujące. Kojarzy się bardzo pejoratywnie. Jak zdrada stanu. Ludzie generalnie są bliscy seksualnie małpom bonobo. Nie wiem czy wiecie, ale w Polsce była kiedyś religia rodzimowiercza, politeistyczna, animistyczna, wywodząca się z azji. W takie święta jak noc kupały organizowane były orgie przy ognisku. Niech żyje chemsex! Ja to czasem żałuję, że byłem przeciwnikiem viagry. Miałem kilka okazji na riki-tiki po kocie albo po MDMA, ale lipa bo faja flak. Najlepiej tak się tylko lekko poćpać stymulantami jako facet. Laska to może opór. Kiedyś mi się dobrze pukało po dysocjantach, jakichś arylkach. Czułem wtedy jakbyśmy się przenikali. Faja stała, ale za chiny nie mogłem dojść, taki wielowymiarowy staje się ten seks. Partnerka już miała dość i bez happy endu się to w końcu skończyło. Po psychodelikach, po kwasie pamiętam taki dziki stosunek, rozdarłem wtedy lasce bluzkę na początku, było rzucanie na łóżko, pchanie, gryzienie, grzmocenie. Po grzybach natomiast ma to wymiar duchowy, zespolenie, synchronizacja, taniec materii. Dajcie coś od siebie.

Bo to polska: kraj absurdów gdzie ludzie łojący wódę i piwsko kilka razu w tygodniu nazwa cie narkomanem jak raz na ruski rok fukniesz szczura fety albo weźmiesz benzo na sen a jak im powiesz ze alko Ti też używka i w sumie to sami są alkoholikami to wpadną w szał xD swoją drogą (moim zdaniem) psychodeliki są dobre tylko jak idziesz na kurwy i wybierasz te tanie, jak masz ładna dziewczynę to polecam wladka, ile można na tym wytrzymać to się w głowie nie mieści xD

Nie obrażaj psychodelików. Nie wyobrażam sobie tego na tripie. Chyba, że miałeś na myśli odwrotność w tym przykładzie to wtedy to się trzyma kupy. Nie wiem też co masz na myśli mówiąc psychodeliki, bo po Twoim stażu wnioskuję, że możesz być w błędzie merytorycznym.

Co to chemsex?

Kwintesencja kraju. Żyjemy w zakompleksionym miejscu, gdzie każdy do każdego ma problem o cokolwiek. Jak dajesz dupy według własnego widzimisię, to jesteś chujowy. Nie chodzisz do kościoła — bezczeszczenie. Nie robisz coś według większości — też źle. Dziś jak jesteś poza systemem, to jesteś dziwak. A kobiety w naszym kraju to powinny chodzić najlepiej z sukienkami po same kostki, żeby nie prowokować.

Powtarzając takie komunały jedynie wzmacniasz stereotyp. A powinniśmy właśnie walczyć z tym polactwem cebulactwem, czy polaczkostwem jak ja to mawiam. Rewolucja seksualna, jak za hipisów w 60' w USA, jest w naszych rękach. Żryjmy kwas i kochajmy się więcej! Albo tylko to drugie. Co kto lubi. Róbta co chceta. Takie hasła powinno się utrwalać.

Seks i narkotyki?

No chemsex to generalnie stosunek po jakichś używkach, narkotykach.