@up na moje oko to tempo masz dobre, ale ćpun ze mnie kiepski, lepiej niech się wypowie ktoś bardziej w temacie
Zauważyliście u siebie dziwny zapach moczu i potu (szczególnie dłonie) po baclo? Smród nie do zniesienia. Nie specjalnie obrzydliwy, a jednak kojarzy się z zatruciem organizmu.
19 sty 2013, 21:10
Wziełem łącznie 160mg i zaczynam powoli czuć przyjemne ujebanie :cheesy: :cheesy: Lekki nieogar z koordynacją ruchów i takie przytłumienie w głowie. Fajnie :-) Obraz się rozjeżdża troche.
Scalono - Dzielnicowy
paszukago pisze:@duldidaj i jak tam, żyjesz? Ja po takiej dawce to bym przez miesiąc wpieprzał kisiel przez słomkę.
Dzisiaj jest za to uczucie kaca jak po alkoholu.
19 grudnia rozpocząłem eksperyment na samym sobie. Nie zdobywałem baklofenu po tajniacku, poszedłem grzecznie do lekarza ogólnego, pokazałem mu książkę i poprosiłem o reckę. Przejrzał ulotkę informacyjną, rozpisał dawkowanie zgodnie z ulotką (czyli nie więcej niż 90mg/doba) i dał reckę na 3 miesięczny zapas leku. Lek wykupiłem i zacząłem zasysać.
Plan mniej więcej był taki: Sprawdzić działanie baklo na sobie, dojść stopniowo do dawki przy której bezboleśnie odstawię fajki, pojechać sobie na tej dawce z miesiąc, dwa i powoli wyjść z baklo – już nie jarając.
W trakcie eksperymentu nie piłem alkoholu, ani nie byłem na kacu. Nie mieszałem baklofenu z żadnymi innymi substancjami psychoaktywnymi.
O prowadzonym doświadczeniu poinformowałem współmieszkańców i domowników, prosząc o obserwowanie mnie i informacje zwrotne.
Poniżej przestawiam zestawienie dawek w poszczególnych dniach eksperymentu. Kolejnymi danymi w każdym wierszu są: nr dnia, dawka dobowa baklo w mg, dawka dobowa w przeliczeniu na kilogram masy ciała (ważę ok. 90kg).
1 30 0,33
2 70 0,78
3 90 1,00
4 130 1,44
5 130 1,44
6 155 1,72
7 205 2,28
8 225 2,50
9 260 2,89
10 260 2,89
11 260 2,89
12 280 3,15
13 310 3,48
14 290 3,26
15 300 3,37
16 300 3,37
17 300 3,37
18 325 3,65
19 300 3,37
20 225 2,53
21 135 1,52
22 125 1,40
23 125 1,40
24 115 1,29
25 100 1,12
26 90 1,00
27 75 0,84
28 60 0,67
29 50 0,56
30 40 0,45
31 30 0,33
32 20 0,22
33 10 0,11
34 0 0
35 0 0
36 0 0
37 0 0
38 0 0
39 0 0
40 0 0
Objawy, jakie wystąpiły w trakcie tego miesięcznego baklociągu można podzielić na trzy wyraźne grupy:
a) Okres 1: Dni 1 – 6 czyli pierwszy tydzień gdzie dawki nie były większe niż ok. 150mg/doba.
b) Okres 2: Dni 7 – 20 czyli dawki w zakresie 200 – 300mg
c) Okres 3: Wychodzenie z baklociągu, czyli dni 21 – 33
Po tych okresach obserwuję się jeszcze tydzień funkcjonowania po wyjściu z ciągu w celu opisania ew. efektów możliwie „późnych”
Okres pierwszy: dni od 1 – 6
Chwilę trwa załapanie na czym polega to baklo. To środek dla konesera, który nie odrywa od razu dyni. Daje łagodny rausz, luzik, dobry humorek, euforyczność. Wzrasta bardzo znacznie aktywność społeczna (grupy dyskusyjne, fora, społeczności). Chęć gadania na każdy temat z każdym do rana. Gadatliwość, serdeczność, empatia. Wrażenie „głębokiego” rozumienia każdego problemu wszechświata. Idiotyczna chęć analizowania dosłownie wszystkiego. Durnowata miłość do całego świata, przyjacielskość. W okresie tym człowiekowi wydaje się, że dupiłby wszystko co się rusza. Proponuję sprawdzać ostrożnie. Stosunek trwa bowiem długie godziny, gdyż następuje szybkie znieczulenie receptorów. Ale partnerka z pewnością będzie w tym okresie zachwycona aktywnością delikwenta i jego repertuarem ars amandi.
Wyraźnie wzrasta wrażliwość na bodźce zewnętrzne, zachwycają rzeczy banalne oglądane tysiące razy. Receptory organizmu są wyostrzone i działają bardzo precyzyjnie. Nie występują przy tym zaburzenia równowagi, koordynacji ruchowej, mowy. Spada zapotrzebowanie na sen. Objawy zaobserwowane przez otoczenie: Zacząłem od drugiego dnia brania baklo dramatycznie chrapać, choć nigdy w życiu mi się to nie zdarzało. Zaczynam spać po 4 godziny na dobę. Więcej nie jest potrzebne. Jaram normalnie czyli 2 paki dziennie.
Okres drugi: dni 7 – 20
Luksusowa wóda w tabletkach, oprócz utrzymującego się nadal „zwisu” na wszystko i pogodnego luzu, w większych dawkach zaczyna też dawać całe mnóstwo przykrych lub niechcianych efektów. Wśród najważniejszych należy wymienić mimowolne skurcze mięsni przedramion i podudzi; niechciane ruchy palców rąk i stóp o różnym natężeniu (tiki ruchowe); intensywne pocenie się w trakcie snu (mokre t-shirtki), totalnie zatkany nos i zatoki, odpluwanie hektolitrów smoły z oskrzeli rano (to akurat pozytywne :)). W ciągu dnia występuje nagminne uczucie splątania, gubienia się w najprostszych czynnościach, zapominania gdzie co jest. Trudność sprawia ubranie się (ubrania gubią się w szafie). Wieczne szukanie długopisu, komórki, zapisywanie wszystkiego na tysiącach kartek, żeby nie zapomnieć... gubienie tych kartek. Trudność w organizacji dnia, zaburzona hierarchia ważności zadań. Zaburzenia „nawigacyjne”, czyli zapominanie gdzie idę i jak tam dojść. Stan „przyćpania”. Otoczenie odbiera mnie jakbym był gdzieś „za matową szybą”. Niemożliwość ogarnięcia prostych spraw. Zmiany odczuwania temperatury zewnętrznej (wyłażenie na mróz sprawia niebywałą przyjemność i można się przeziębić). Wyraźne odczuwanie zwiotczenia mięśni i ich zmniejszonej skuteczności przy poruszaniu się i rekreacji (patrz – następny post: przeciwwskazania!). Jestem taki kurde gumiś, pajacyk, miętki bolek. Baklo w tych ilościach ruchowo człeka po prostu spedala na maksa. Wszystko leci z rąk. Chwytanie przedmiotów jest jakieś niepewne i łatwo je upuścić. Przy większych dawkach baklo (w pobliżu 300mg/doba) stopień dezorganizacji wewnętrznej zaczyna już wkurwiać. Fjut już od paru dni służy wyłącznie do szczania baklofenem. Ewentualne zachwyty partnerki sprzed paru dni zamieniają się teraz w przerażenie. Stan permanentnego zagubienia przeradza się w złość, agresję i bezsilność. Potem następuje uczucie przygnębienia, apatii i doła. Generalnie baklo bardzo poważnie obniża odporność na normalny dzienny stres decyzyjny. Każda, nawet błaha sprawa potrafi wytrącić z równowagi i spowodować łańcuszek: zagubienie – złość – przygnębienie. Zapotrzebowanie na sen obniża się do 2 – 3 h/ dobę. Po krótkim okresie snu następuje akatyzja (potrzeba bycia w ciągłym ruchu, robienia czegoś).
W okresie tym występowały także licznie omamy słuchowe – nieistniejące, dziwne dźwięki w środku głowy oraz zaburzenia widzenia – powidy, śnieżenie, gwiazdki przed oczami, płatki, błyski. W trakcie pisania na kompie np. nagle pojawiał się jakiś wyraz, którego nie pisałem i potem zaraz znikał. Zaburzenia widzenia kolorów.
Przy dawkach w okolicach 280 – 320mg/dobę zauważyłem jednak coś dziwnego. Zapominanie o papierosach. Coraz częściej zdarza się, że nie palę przez 2 – 5 godzin zupełnie nie zdając sobie z tego sprawy. Jakby zapominam o nikotynowym głodzie. Nie czuję go. Po prostu go nie ma tak, jakbym nigdy nie palił. To nie jest walka rzucającego palenie typu: „jeszcze kurwa 15 minut wytrzymam”. Po prostu problem znika sam z siebie. Ale najniższą ilością papierosów jaką wypalałem w ciągu dnia było ok. 8 - 10. Odczuwanie kopa z peta jest przy tym niezwykle silne. Na pograniczu przyjemnych doznań nałogowego palacza i doznań nieprzyjemnych. Każdy sztach strasznie kopie w łeb, kręci się w dyni, piszczy w uszach, skronie pulsują, cierpnie skóra z tyłu głowy, dreszcze. Potem trzęsą się łapy i trzeba z 5 min dojść do siebie po takim pecie. Baklo bardzo wzmacnia działanie nikotyny na organizm. W tym stadium eksperymentu stwierdziłem, że opisane wyżej, niepożądane skutki uboczne baklofenu stosowanego w dużych dawkach znacznie przeważają nad „dobrodziejstwem” palenia tylko 10 fajek dziennie. Nie jestem w stanie funkcjonować w takim stanie dłużej niż kilka dni. Przecież chodzę do roboty, mam obowiązki, musze jakoś myśleć, rozmawiać, jeść i spać, a przy takich dawkach jestem zupełnie poza realem. Podejmuję decyzję o przerwaniu eksperymentu.
Okres trzeci: dni 21 – 40
W pierwszej dobie schodzę gwałtownie z 300mg do 225mg, a w następnej do 135mg. Poznaję od razu efekt gwałtownego odstawienia baklo. Jest on odczuwalny jako coś bardzo nieprzyjemnego, nad czym nie ma się panowania. Można to opisać w skrócie tak: ni z gruchy ni z pietruchy czuje się pieczenie wewnątrz ciała pod skórą. Do tego pojawia się śnieżenie w polu widzenia, powid, pisk w uszach i uczucie lęku lub paniki wewnętrznej, połączone z cierpnięciem potylicy i bólem pleców w odcinku szyjnym i piersiowym. To są subiektywne odczucia i dalej nic wielkiego się nie dzieje. Po paru minutach puszcza i potem wraca znowu w różnych odstępach lub nasileniu, ale miłe to nie jest. W związku z tym poczytałem sobie o okresie półtrwania leku oraz dobowych zmianach aktywności GABA receptorów i postanowiłem po pierwsze ustabilizować się na poziomie 120 – 130mg/doba. W okresie tym jeszcze parokrotnie wystąpiła opisana wyżej „zwała”. Towarzyszące tym efektom skoki ciśnienia do 200/110 identyfikuję raczej jako wtórne. To znaczy zwała wywołuje panikę, panika skok ciśnienia, widok ciśnienia na wyświetlaczu kolejną panikę, a ta kolejny skok ciśnienia i tak dalej. W tym okresie obserwowałem też u siebie niewyraźne mówienie, zwis mięśni twarzy, huśtawki nastrojów od euforii do doła. Taki po prostu luksusowy kac, bez całego tego bagażu gastryczno jelitowego, rzygania, zgagi, srania wodą i innych refluksów.
Po kilku dniach przejechanych równo na 120mg dziennie, zwały ustępują. Pojawia się tylko bliżej niezidentyfikowana „niepewność” wewnętrzna. Taki człek się robi kurwa „grzeczny”. Stan niepewności samego siebie. Od tego momentu zaczynam dziennie schodzić po 10 – 15mg liniowo aż do zera. W okresie tym powoli wraca dobre samopoczucie, zaczynam odsypiać przepierdolone noce, powoli wzrasta normalna zdolność radzenia sobie z problemami codziennymi i decyzyjność. W lustrze w tym okresie widać jak organizm jest wymęczony tym ciągiem. Pysk szary, podkówki pod oczami, oko mętne i koleś w lustrze taki zgaśnięty. Ponieważ na forum jest dużo dość tragicznych opisów nieprzemyślanego odstawiania baklo po dłuższych lub krótszych ciągach – w osobnym poście zamieszczam krótki tutorial „jak bezboleśnie wyjść z baklociągu”.
Okres czwarty: Tydzień po baklociągu – na czysto.
Wielka prawda napisana jest na tym forum. Baklo schodzi 5 – 7 dni. W trakcie 7 kolejnych dni, które jechałem już na dawce zerowej wszystkie obserwacje to potwierdziły. Po pierwsze chcę zaznaczyć wołami, że w okresie tym NIE CZUŁEM GŁODU BAKLOFENU. Skłaniam się zatem ku twierdzeniu, że baklo nie uzależnia, czego jednak nie można utożsamiać z możliwością natychmiastowego odstawienia. Wręcz przeciwnie – w okresie wychodzenia z baklofenu – wielokrotnie czułem przemożną chęć jebnięcia tym wszystkim od razu – nawet kosztem poważnej zwały.
W pierwszych dwóch dniach czystego tygodnia, występowały problemy z zaśnięciem. Zasypiałem w końcu po godzinie i spałem resztę nocy ok. 6-7h, ale kołdrę trzeba było najpierw poważnie zwałkować. Trzeciego dnia zasnąłem już normalnie – czyli odjazd w 5 minut. Żadne koszmary nie występowały.
W zasadzie do 5 – 7 dnia tygodnia występują także frustrujące, nawracające stany niepewności wewnętrznej, rozedrgania, niepokoju. Nie są to jakieś straszne zwały, ale nie czułem się w tych chwilach komfortowo. Mija to po 2 – 3 godzinach i ma słabnącą tendencję.
Kawa i cola powoduje wzrost tej spinki i dygoci. Bardzo dobrze działa woda mineralna, którą waliłem w tym tygodniu w ilościach 3 – 5l dziennie (płukanie organizmu). Frustrujące to jest dlatego, że nawraca. Dajmy na to wstaję na 4 dzień tego tygodnia czuję się do 1500 super i myślę sobie, że już po – a tu jeb! Znowu Cię dopada i trzepie.
Z tym, że jest to dyskomfort znacznie, znacznie mniejszy niż przy typowym kacu-gigancie poalkoholowym.
Dziś jest 8 dzień na dawce zerowej. Poprzedniego dnia cały czas czułem się dobrze, pewnie, po prostu normalnie.
W całym okresie wychodzenia z baklofenu nie miałem tego, o czym pisze wielu z Was. Tej zaćmy, gówna i pustki w głowie.
Podsumowanie:
Baklo, z pozoru niewinny specyfik, wymaga poważnego podejścia. Moje doświadczenia wskazują, że należy przywiązywać bardzo dużą wagę do delikatnego dawkowania i stopniowego zwiększania lub zmniejszania dawek. Akcje opisywane na tym forum typu: „walnąłem 170 i nic, więc poprawiłem jeszcze 100 i dwa browary a do tego garść relek” mogą skończyć się w nieprzewidywalny sposób. Baklo wprowadzone do organizmu „żyje własnym życiem”. Nie poddaje się prostym obliczeniom na podstawie podanego w ulotce okresu półtrwania. Myślę, że o ile zażywając odpowiednie dawki, możemy wpływać na poziom baklofenu w organizmie, o tyle zmiany aktywności naszych GABA receptorów pozostają poza naszą wolą. Oba zaś czynniki powodują występowanie subiektywnych doznań. Baklo ładuje się dość długo, czasem nawet 1 – 2 godziny. Bywa tak, że po przyjęciu dawki w ogóle nie występują żadne odczucia. Wystarczy się jednak przespać i nagle po 5 – 8 godzinach wstajemy z huśtawką jak ta lala. To luksusowy trunek w pigułce, ale dla cierpliwych.
Co do pomysłu rzucania fajek za pomocą baklo, to oceniam ten pomysł raczej negatywnie. Przypuszczam, że faktycznie, przy poziomie ok. 400mg/dobę możliwe jest całkowite zastopowanie głodu nikotynowego. Tyle, że koszt takiego zabiegu jest okupiony dramatycznym odjazdem od świata, w którym funkcjonować ja po prostu nie potrafię.
Trochę to tak jak w starym kawale: Radzieccy wywiadowcy pojmali imperialistycznego szpiega i w tjurmu go!. Po tygodniu pytają: Głodnyś? Yes – pada odpowiedź. No to lejek mu do ryja i dwa wiadra wody. Dalej głodnyś? „nooooooooopeee.....”. No widzisz! Tobie się kurwa pić chciało a nie jeść.
Podobnie myślę, że przy 400mg baclofenu na dobę, człowiekowi nie chce się już absolutnie nic. Z paleniem włącznie :).
EDIT: JAK BEZBOLEŚNIE WYJŚĆ Z BAKLOCIĄGU – INSTRUCTION MANUAL
Wstęp:
Niniejsza instrukcja została opracowana na podstawie doświadczeń własnych, opisanych szczegółowo na tym forum. Nie ma ona charakteru uniwersalnego, obejmującego wszystkie przypadki. Opisany sposób stopniowego wychodzenia z baklofenu jest jedynie sugestią powstałą na bazie własnych przeżyć, którą wedle uznania możecie zastosować na własną odpowiedzialność. Sugerowana farmakologia dotyczy osobników ogólnie zdrowych, bez przeciwwskazań.
Mając na uwadze wiele tragicznych opisów nieumiejętnego wychodzenia z baklofenu, zamieszczonych na tym forum, niniejszej instrukcji nadałem formę lekką, nieco dowcipną i „na luzie”. Dyskomfort psychiczny towarzyszący odstawieniu baklofenu może być dotkliwy. Niepotrzebne jest zatem dodatkowe straszenie delikwenta, a wręcz przeciwnie – potrzebny jest mu spokój, ciepło i dobry nastrój.
Sugerowany sposób odstawienia
Nie wiem, czy jechałeś z baklo tydzień, miesiąc czy rok. Nie wiem do jakich dawek dobowych doszedłeś. Ja osobiście jechałem miesiąc sięgając 325mg/dobę i świat mi się popierdolił dokumentnie. Postanowiłem wyjść i wyszedłem w miarę bezboleśnie. Na wyjście potrzebowałem ok. 1/3 czasu całego baklociągu + tzw. czysty tydzień.
Sądzę, że wiele zawartych na forum opisów tragedii związanych z szybkim odstawieniem baklofenu, łażenia po ścianach, pustki w głowie, spowolnienia myśli, koszmarów nocnych, psychoz, lęków bierze się z niefrasobliwego podejścia do dawkowania leku.
Co więcej, niefrasobliwość ta tylko w części jest udziałem delikwenta. W dużej mierze niefrasobliwość tę załatwia sam baklofen :).
Pamiętam taką sytuację, kiedy był 1 stycznia – Nowy Rok, otworzyłem buteleczkę baklo 25mg (a przyjmowałem wtedy ok 250mg/dobę) i na dnie było 4 czy 5 pastylek. Kompletnie to na mnie nie podziałało. Nie czułem obawy, że zostanę bez baklo, że zaczną się zwały, że nie będzie gdzie załatwić recki i czynnej apteki. Zwis. W dupie to miałem, będąc na baklofenowym haju.
W związku z powyższym nasz zamiar wyjścia z baklofenu musimy potraktować poważnie – nawet gdyby trzeba było się do tego nieco zmusić.
1. Zapewnij sobie niezbędne zaplecze farmakologiczne.
Czy nam się to podoba, czy nie – ubieramy buty, kurtkę, czapkę, bierzemy kartę chipową i udajemy się do naszego lekarza ogólnego. Gdy przychodzi nasza kolej, mówimy coś w ten deseń: „Panie Doktorze, znalazłem u babci w apteczce takie coś (tu kładziemy puste opakowanie po baklo 25mg) bo babcia to brała na bóle pleców... neurolog jej zapisał. Mnie coś też w krzyżu łupało i mi przeszło zaraz. Ale wie pan.... tak fajnie mi się po tym przy okazji robiło, że głupi zeżarłem prawie wszystko w tydzień... No i durny dopiero wtedy przeczytałem ulotkę (tu podajemy doktorowi ulotkę), że ten lek trzeba powoli odstawiać, bo można dostać jakichś drgawek czy czegoś... no i faktycznie mnie trzepie od dwóch dni i spać nie mogę. Fatalnie się czuję (tu trzeba teatralnie zadrżeć). Proszę mi przepisać dwie fiolki tego leku, tylko nie takie duże dawki, żebym mógł powoli to zmniejszać, a nie od razu.
W 9 przypadkach na 10 lekarz pochyli się nad ulotką, przeczyta o zalecanym sposobie odstawiania baklofenu (1 – 2tyg) i przepisze dwie butleczki a 10mg, czyli 100szt.
Jeśli kontakt z doktorem jest dobry – można pociągnąć: „Wie pan, jak raz mnie zaczęło telepać, to mi ciśnienie skoczyło. Babcia mi wtedy dała pół tabletki takiej pod język coś „cato... cate... – nie pamiętam (captopril) i mi zaraz przeszło. Może mógłbym też to sobie kupić na wszelki wypadek?”. Captopril 25 faktycznie traktujemy jako zaplecze awaryjne, na wypadek skoku ciśnienia (ja musiałem zastosować jeden raz – pół tabletki).
Jeśli kontakt z doktorem jakimś cudem jest bardzo dobry można jeszcze poprosić o 25-tki relanium, tłumacząc się niemożliwością spania. Osobiście uważam, że wychodzenie z baklo przez benzo jest niepotrzebne i nie stosowałem. Ale samo posiadanie relek zwiększyło mój komfort psychiczny. Wreszcie sądzę, że jak na ćpunów przez duże Ć przystało, relki w waszych domach znajdują się w co drugiej cukiernicy, więc nadmierne męczenie doktora nie musi być konieczne.
Mamy więc zabezpieczenie farmakologiczne.
W drodze do domu kupujemy w kiosku zeszyt 16 – kartkowy i długopis.
Tu nie ma śmiechu – kiedy byłem na dawkach baklo powyżej 250mg we łbie tak mi się chrzaniło, że musiałem pisać ile baklo już wziąłem i ustawić alarmy w komórce cyklicznie, żeby nie zapomnieć o kolejnej dawce. Jednak i tak dwa razy zdarzyło mi się zapomnieć.
W aptece bez recki – kupujemy krople do nosa Afrin 20ml.
Następnym zakupem będzie kilka zgrzewek wody mineralnej (im więcej tym lepiej).
2. żegnamy się z kolumbijskim katarkiem
Po pierwsze kończymy z katarem i wiecznie zatkanym od baklo nosem. Położyć się na wznak, głowę odchylić do tyłu – po trzy krople do każdej dziury i leżeć plackiem przez 5 minut. Niech zacieknie do zatok. Stosujemy aż do całkowitego wyjścia. Po chuj się męczyć?
3. ustal plan wyjścia
Siadamy z kajecikiem w domu i robimy sobie rozpiskę kalendarzową wyjścia. Od dziś przewidujemy pierwsze 4-5 dni na etap stabilizacji dawki; następnie okres będący ok. 1/3 czasu dotychczasowego baklociągu, jednak nie krótszy niż 7 – 10 dni.
Ustawiamy w komórce cykliczne alarmy 3 razy dziennie – w celu regularnego przyjmowania leku. Np. 0800; 1500; 2200. Komórkę i fiolkę baklo nosimy przy sobie.
4. po pierwsze – ustabilizuj się
Zakładam, że w większości przypadków przyjmowanie baklo odbywało się u ciebie bez specjalnego planu i dokładności w dawkowaniu. Tak jak to często opisane jest na forum. Parę sztuk rano, jak zadziała to ok, jak nie zadziała to poprawka, sen do 13 tej, znowu parę sztuk jak przyciśnie baklofenowy kac... Wszystko było by fajnie, gdyby baklo oddziaływało na nas tak, jak je zażywamy – czyli z grubsza liniowo. Niestety tak nie jest. Połknięte baklo żyje „swoim życiem”. Raz ładuje się po godzinie – dwóch, raz strzela w pałę po 6 – 8 od zażycia, najczęściej po przekimaniu się. Myślę, że to ma związek ze zmienną aktywnością GABA receptorów, na którą nie mamy wpływu – w przeciwieństwie do ilości branych tablet. Dlatego pierwszym krokiem jest stabilizacja i usystematyzowanie dawki.
W myśl zasady – jak nie wiesz co robić, nie rób nic.
Powiedzmy, że wciągałeś przez tydzień 150mg dziennie o różnych porach i jesteś tym powoli zmęczony. Pierwsze co robisz to 4 dni jedziesz w ustalonych godzinach na dawce 130 – 125mg aż minie huśtawka. Niestety nie można tego zrobić szybciej, bo baklo buja się w organiźmie od 5-7 dni, co sprawdzisz wkrótce w trakcie tzw. czystego tygodnia :).
5. Powoli w dół
Kiedy minęła huśtawka i jesteś mniej więcej stabilnie przymulony, sięgamy po kajecik i rozpisujemy sobie kolejne dni. Ja schodziłem liniowo po 10-15mg dziennie. Jeśli twój baklociąg był dłuższy schodź w ten sposób nie codziennie – tylko co dwa dni. Ważne jest przyjmowanie leku o tych samych porach.
Jeśli jesteś stabilny, bardzo łatwo sprawdzić czy tempo schodzenia jest prawidłowe czy też zbyt szybkie lub zbyt wolne. A to dlatego, że na baklo nie występuje tolerka.
Jeśli zatem przy kolejnych, coraz niższych dawkach czujesz znów przyjemne ululanie i luzik – można spróbować szybciej schodzić. Jeśli zaś występują objawy odstawienne, do których zaliczam: pieczenie pod skórą, uczucie lęku, pisk w uszach, cierpnięcie skóry głowy i pleców, ból pleców, drżenie rąk – przyhamuj ze schodzeniem.
Po paru dniach wyczaisz jakie tempo jest dla ciebie dobre.
W tym czasie możesz jeszcze walić sobie kawę do woli, ale lepiej się intensywnie płukać wodą mineralną. Jeśli masz dostępne witaminy i minerały – wal bez litości. Jeśli w trakcie schodzenia zaczną dopadać cię drobne zwałki – spróbuj je przekimać. O ile uda się zasnąć – bardzo pomaga.
Systematyczne schodzenie z baklo jest bardzo ważne. Gwałtowne ruchy mogą spowodować wystąpienie nieprzyjemnych stanów psychicznych, psychoz, drgawek, lęków typu (coś się dzieje, nad czym nie umiem zapanować). Może wystąpić gwałtowna chęć jebnięcia baklofenem od zaraz i „przecierpnienia”. Moim zdaniem jest to ryzykowne i niepotrzebne. Jedz regularnie. Śpij regularnie. W miarę możliwości zapewnij sobie spokój oraz ciepłą i miłą atmosferę wokół. W domu powiedz „źle się czuję i proszę o spokój”.
Ci z was, którzy po gwałtownym odstawieniu baklo oglądają po nocach horrory, a potem srają ze strachu i narzekają na koszmary – w pewnym sensie mają to na własne życzenie.
Jeśli w trakcie schodzenia zdarzy się poważniejsza zwała i uczucie narastającego lęku, może Ci skoczyć ciśnienie (ale to głównie ze strachu przed nieznanym). Wtedy pół tablety capto pod język, a jak się przyjmie - butla wody mineralnej. Po parunastu minutach przejdzie i nic wielkiego się nie dzieje. Zapewniam, że przy kacu-gigancie po miesięcznym ciągu alko – taka zwała to polny groszek.
6. Czysty tydzień
Przychodzi wielki moment. Dziś dawka „0”. Zapewne spodziewasz się, że wszystko co niefajne już całkowicie za tobą. Powiem tak: więszkość, ale nie wszystko. Po pierwsze dobra wiadomość – nie wystąpi głód baklofenu, bo moim zdaniem on nie uzależnia.
Kolejne njusy są nieco gorsze, ale nie tragiczne. Przez pierwsze 2 – 3 dni możesz mieć kłopot z zasypianiem. Będzie cię dręczyła gonitwa myśli, niepokój ruchowy i dziwne ciepło w nogach. To za sprawą powracającego, normalnego napięcia spoczynkowego mięśni szkieletowych – czyli tonusu. Po trzech dniach powinieneś już zasypiać jak niemowlę i korzystaj z tego.
Baklo, pomimo tego, że jesteś już na zerowej dawce, nadal będzie się wypłukiwał z organizmu. Możesz odczuwać jego obecność jeszcze przez 5 – 7 dni w postaci uczucia niepewności, rozedrgania wewnętrznego, niepokoju. Te uczucia mają nawracający charakter i jest to nieco frustrujące. Wstajesz, czujesz się świetnie i nagle wieczorem – jeb! Taka natura baklo – nic nie poradzę. Stopniowo będzie słabnąć, a po tygodniu minie całkowicie.
W „czystym tygodniu” tygodniu najlepiej odstaw kawę, colę i wszystko co podbija ciśnienie. Płucz się hektolitrami wody mineralnej i szczaj baklofenem na zdrowie!
EDIT: 28 sty 2013, 16:40
AKTYWNOŚĆ FIZYCZNA JAKO PRZECIWWSKAZANIE PRZY BAKLOCIĄGU
Ani w książce Ameisena, ani na tym forum, ani na żadnym forum zagranicznym poświęconym Baklofenowi nie spotkałem się z informacją, że aktywność fizyczna (sportowa, rekreacyjna, czy wreszcie zwykła praca fizyczna) może stanowić swoiste przeciwwskazanie w okresie trucia się baklofenem.
Jak powszechnie wiadomo – podstawową funkcją leku jest zwiotczanie mięśni szkieletowych. W terapii baklofen stosowany jest u pacjentów, którzy na skutek różnych schorzeń wykazują nadmierne napięcie mięśni szkieletowych – nazwijmy ją spastycznością. Wiecznie przykurczone mięśnie powodują uczucie napięcia, niemożliwość fizjologicznej regeneracji i natleniania, z czasem ulegają zakwaszeniu i bolą. Nadmiernie przykurczone mięśnie uniemożliwiają lub znacznie utrudniają prowadzenie ćwiczeń rehabilitacyjnych.
W takich przypadkach dobrodziejstwo baklofenu jako środka zwiotczającego jest nieocenione.
Mówiąc obrazowo: Jeśli skalę zwiotczenia – napięcia mięśniowego będziemy umownie mierzyć od -100 przez 0 do +100. To -100 oznacza totalne zwiotczenie; 0 – stan normalnego tonusu mięśniowego zdrowego człowieka i +100 maksymalny skurcz mięśnia.
W przypadku opisanym powyżej, pacjent cierpiący na przykurcze mięśniowe ma powiedzmy na starcie napięcie +50. Podaje mu się baklo, napięcie mięśnia spada w okolice tonusu fizjologicznego, czyli 0 i można wykonywać ćwiczenia lub znieść ból wynikający z długotrwałego przykurczu.
W przypadku zastosowania baklofenu w celach rekreacyjnych lub w celu wytłumienia objawów uzależnieniowych sprawa ma się zupełnie inaczej.
Otóż delikwent żądny wrażeń, ale zdrowy – przy okazji jazdy z baklo funduje sobie obniżenie tonusu mięśniowego od fizjologicznego 0 do powiedzmy -50 lub więcej (w zależności od dawki). Przypuszczam także, że zaburzeniu ulega w tym czasie czucie głębokie, czyli poprzez receptory napięcia znajdujące się w samym mięśniu.
Taki delikwent, jadąc sobie kilkanaście dni w baklociągu, musi jednak od czasu do czasu wykonać jakąś czynność fizyczną. Ot, zwyczajnie szarpnąć z bagażnika dwie zgrzewki wody mineralnej, podnieść wiadro z wodą, drzwi z zawiasów zdjąć. Osoby pracujące fizycznie takich czynności musza wykonywać rutynowo dużo więcej.
Wśród amatorów baklofenu zdarzają się także osobnicy o atawistycznych upodobaniach do ruchu, sportu czy aktywności fizycznej. Do takich osób niestety i ja się zaliczam.
Kozacka fantazja spowodowana baklohajem lubi człeka pchnąć a to na squasha, a to na tenisa, a to śmignąć sobie na nartach czy parapecie. I tu czai się niestety poważne niebezpieczeństwo, którego częściowo doświadczyłem.
Po pierwsze na squashu, przy szybkim dobiegu do ściany nagle zaczął mnie mocno boleć półdupek. Po głębszej analizie doszedłem do tego, że jest to przeciążenie m. pośladkowego. Pobolało parę dni – przeszło.
W międzyczasie szarpnąłem sobie jedną ręką z bagażnika dwie zgrzewy wody mineralnej na raz. Naciągnięte ścięgna lewego bicepsa bolą mnie do dzisiaj.
Powoli zacząłem sobie uświadamiać, że każda gwałtowniejsza czynność fizyczna powoduje ból w odnośnym odcinku układu ruchu (ręka, noga, plecy). Gwałtowne podciągnięcie portek powoduje ból w okolicach łokci. Gwałtowne wrzucenie wstecznego w samochodzie powoduje ból barku i ścięgien.
Wreszcie do absolutnego wiwatu dałem sobie na nartach.
Przy durnowatej wywrotce na płaskim, zupełnie bez prędkości podparłem się kijem i... naderwałem poważnie głowę długą prawego bicepsa. Mięsień zmienił kształt i pojawił się wylew. Ból został całkowicie wytłumiony przez baklofen, lub też nie wystąpił. Po kolejnym upadku na to samą stronę – lekko wywichnąłem bark, gdyż zwiotczałe mięśnie nie były w stanie usztywnić kończyny w odruchu obronnym.
A teraz koncepcja jak to działa. Zastrzegam przy tym, że moje rozumowanie jest bardziej intuicyjne niż naukowe. Faktycznie – by to stwierdzić – potrzeba by badań z zakresu fizjologii wysiłku i biomechaniki.
W trakcie aktywności sportowej lub pracy, mięsień o normalnym tonusie, w sytuacji gdy potrzebna jest natychmiastowa reakcja stabilizująca, wykonuje pracę w zakresie od 0 do +100. Na takie obciążenia obliczony jest układ ścięgnisty, więzadłowy i powięzie. W tej samej sytuacji ruchowej, mięsień zwiotczony baklofenem (tonus np. -70) musi wykonać niemal dwukrotnie większą pracę, czyli tak jakby był obciążony podwójnie.
Ponieważ tonus jest obniżony, ale nasza waga ciała pozostaje ta sama – siły, które musi pokonać osłabiony mięsień pozostają niezmienne.
W takich właśnie okolicznościach dochodzi do przeciążeń, naderwań, zerwań, zwichnięć itp.
Nie chcę tutaj fantazjować, ale sądzę, że przy poważniejszych obciążeniach – np. w przypadku poważnego upadku przy dużej prędkości bardzo łatwo się poważnie połamać. Odruchowe napięcie mięśni, które ma na celu obronną stabilizację układu kostnego może po pierwsze być nieskuteczne ze względu na obniżony tonus mieśni, a po drugie spowodować opisane wyżej uszkodzenia ścięgien, więzadeł i samych mięśni.
Podsumowując:
Będąc na baklo, unikaj nadmiernych przeciążeń fizycznych. Z gier i zabaw ruchowych pozostaje Ci tymczasowo cymbergaj i warcaby. Jeśli musisz wykonywać ciężką pracę fizyczną – to albo załatw sobie L4, albo dziel jednorazowe obciążenia na kilka mniejszych.
Scalono - Dzielnicowy
Powód: Scalono posty - Dzielnicowy
Chętnie wrzuciłbym 150mg...ale nawet nie chce tego kupować, jest za fajnie.
Również skłaniałbym się do przedmówcy, że baklo nie wyleczy nikogo z uzależnienia psychicznego.
Z subst. działających na gaba b jest jeszcze Phenibut, ale wg mnie to jest lipa w porównaniu do baklo/gbla) .
@MRC_BAKLO
Jak wpadleś na to, że baklofen nie wywołuje tolerancji? Sprobuj pierwszego dnia brania wrzucić od razu 300mg ...
![[img]](https://hyperreal.info/sites/hyperreal.info/files/grafika_artykul_skrot/psyloszwajcaria.jpg)
Szwajcaria – jedyne miejsce w Europie z legalną terapią psychodeliczną
![[img]](https://hyperreal.info/sites/hyperreal.info/files/grafika_news_skrot/aptekadyzurna.jpg)
Rewolucja w receptach na opioidy przyniosła skutek? Przepisy miały uderzyć w receptomaty
![[img]](https://hyperreal.info/sites/hyperreal.info/files/medweedartykul_2025-05-22-18.png)
Wpływ świadomości lekarzy na doświadczenia pacjentów z terapią medyczną marihuaną
W ostatnich latach temat medycznej marihuany zyskał na ważności zarówno w kręgach medycznych, jak i wśród pacjentów. W miarę legalizacji oraz wzrastającej dostępności preparatów konopnych dla pacjentów, pojawia się potrzeba przeanalizowania, jak zrozumienie i wsparcie lekarzy wpływa na skuteczność terapii. W badaniach przedstawianych przez Clobesa i współpracowników z California State University, zbadano, jak współpraca z lekarzami i informowanie o stosowaniu medycznej marihuany przez pacjentów wpływa na wyniki terapii.
![[img]](https://hyperreal.info/sites/hyperreal.info/files/grafika_news_skrot/kpp_sejny.jpg)
Nie mógł pogodzić się z rozstaniem, rozsypał "biały proszek" na dachu auta byłej partnerki
36-latek dobijał się w gminie Giby (Podlaskie) do drzwi swojej byłej partnerki. Awanturował się i krzyczał, a na koniec rozsypał na dachu jej samochodu amfetaminę. Został zatrzymany przez policję. Był tak pijany, że nie był w stanie dmuchnąć w alkomat.
![[img]](https://hyperreal.info/sites/hyperreal.info/files/grafika_news_skrot/dagmara_j._rouse.jpg)
Aresztowano kobietę, która częstowała dzieci czekoladkami z marihuaną w parku w Wheeling
Aresztowano kobietę, która częstowała dzieci słodyczami z THC – psychoaktywnym składnikiem marihuany – w niedzielę po południu w parku w Wheeling na północno-zachodnich przedmieściach Chicago. Dzieci trafiły do szpitala.