Dział poświęcony harm reduction – metodom mającym na celu złagodzenie negatywnych konsekwencji zażywania środków psychoaktywnych.
ODPOWIEDZ
Posty: 71 • Strona 1 z 8
  • 8 / / 0
Witam!
Kocham czytać o szpitalnych Tripach i ekstremalnie przykrych jazdach po których (na jakiś czas) mówi się NIGDY WIĘCEJ i chciałbym żebyście podzielili się swoimi wspomnieniami. Poza tym że fajnie się to czyta to jeszcze może kogoś zniechęcić do niebezpiecznych eksperymentów a to już coś.

Na początek mój Trip po DXM.

[Acodin, 30 tabletek, łącznie 450 mg na 56 kg masy ciała, wiek 19 lat, podejście piąte]

Dotychczas zawsze dobrze tolerowałem Acodin (12, 18, 25, 15 tabl) i bardzo miło wspominałem
przebyte na DXMie przygody...

Zrobiłem sobie soczek z 2óch czerwonych grapefruitów i polowe wypiłem jako śniadanie. O 8:24 łyknąłem 5 tabl i zapiłem soczkiem. Co każde 10 minut połykałem po 5 tabs, a w międzyczasie zapuściłem sobie "Shine a Light" co by umilić sobie loading. Po pełnej konsumpcji poszedłem zrobić siku i w powrocie trochę potańczyłem, bo chód już był przyjemnie dexowy. Potem usiadłem i oglądałem dalej, bo już mi się nie chciało ruszać. Po jakimś czasie zaczęło się swędzenie. Tak silnego jeszcze nigdy nie doświadczyłem. Starałem się je ignorować w obawie, że w końcu zrobię sobie krzywdę, a w tym samym czasie dochodziły już zaburzenia widzenia i duszności. Zaczęło mi się robić niedobrze, więc wyłączyłem film i poszedłem do swojego pokoju żeby się położyć. dex już wszedł mocno i odbijanie się od ścian było nieuniknione. Puściłem Klausa Schulze'a i leżałem. Muzyka pochłaniała mnie do utraty świadomości ale w końcu ekstremalnie nasiliły się zaburzenia w żołądku.
Przebudziłem się, wyłączyłem muzykę i wtoczyłem się do łazienki. Nie rzygałem od dobrych 3ech lat i trochę nie wierzyłem w to co się właśnie działo. DeXu nie było tak dużo żeby zwymiocić i jeszcze te odstępy czasowe...nie tańczę więcej.
Pochyliłem się nad kiblem i tak jak nienawidzę rzygać tak gładziutko przeleciał przeze mnie pierwszy bełt. Miałem oczy zamknięte i bełtaniu towarzyszyły ładne geometryczne wzorki w dominujących kolorach czerwieni i pomarańczy. Dwa następne bełty też nie były takie straszne. W ogóle jakby do mnie nie docierało to co się właściwie dzieje. Dopiero jak wybełtałem się 3 razy to otworzyłem oczy, przetarłem spoconą twarz srajtaśmą i zacząłem myśleć. Zdecydowanie coś nie było ok, nigdy po dexie mnie nie mdliło i zawsze było jakoś tak "inaczej". Leżałem na kiblu dobrych kilkanaście minut, bo raz że było mi nieziemsko wygodnie, a dwa ruch i otwieranie oczu prosiło się o mdłości. Jak już mi się znudziło siedzenie z mordą w klozecie zebrałem się w sobie i obszedłem (obtoczyłem) cały DOM co by sprawdzić czy nie ma przypałów pozostawianych i szybko dałem nura do swojego łóżka. Byłem strasznie słaby, blady i bez życia.
Zacząłem ze współczuciem rozmyślać o wszystkich biednych ludziach z nowotworami, którzy przechodzą przez tą całą chemioterapię i z rozpaczy chyba albo z lęku poprosiłem Boga aby pomógł mi to przetrwać i
żebym jakoś przeżył, bo było mi naprawdę ciężko. Pomógł.
Fazy już nie miałem żadnej poza zaburzeniami widzenia i nudnościami. Starałem się spać. Po każdym przebudzeniu zmuszałem się do snu znowu. Aż zaburzenia widzenia przestały powodować nudności.
Wstałem. Było dopiero po 11 (dla mnie minęła już cała wieczność). Pochodziłem po mieszkaniu rozruszać kości. W mostku czułem uciskowy ból, który blokował mi dostęp do pełnego zaczerpnięcia się powietrzem*.
Z fazy nie miałem żadnej radości, bo zaburzenia widzenia i wymioty mnie nie kręcą, a euforii praktycznie nie doświadczyłem. Większość późniejszego czasu przeleżałem w łóżku słuchając telewizji, bo oglądać nie dawałem rady. Słuchanie zresztą było możliwe dopiero jak ustąpił bardzo nieprzyjemny metaliczny pogłos, który długo mi towarzyszył, a szczególnie intensywnie przy i po zbełtaniu się. Był to szum pracy komputera (którego nie miałem siły wyłączyć) ale tak straszliwie zniekształcony, że jedynym porównaniem może być przesterowany tartak.

*(2 dni później gdy nie mogłem już praktycznie oddychać i poważnie zaniepokoiłem się o
swoje zdrowie trafiłem na pogotowie, gdzie dostałem Ketonal i No-Spę forte. Po 3ech dniach
stopniowej poprawy ból ustąpił**)

**(Diagnoza - Nerwoból)




PS Bardzo serdecznie przepraszam:
1 Jeśli podobny temat już istnieje (wtedy proszę go wyrzucić lub dać odpowiedni link)
2 Że temat założyłem w tym dziale ale nadal mi nie wolno udzielać się w Knajpach ani NeuroGroove'ach (i proszę o przeniesienie tematu, gdzie będzie pasował)
Jesus said, "When you make the two one, and when you make the inside like the outside and the outside like the inside, and the above like the below, and when you make the male and the female one and the same...then you will enter the Kingdom of God."
  • 915 / 22 / 0
Nieprzeczytany post autor: tehacek »
a może być coś takiego:
kolega zjada doca, po kilku h ważkę, po godzinie zaczyna szaleć, drzeć się, napierdalać łapami wszystko w okół, walić głową o ścianę itd?
obyło się bez szpitala ani domowego wiązania, bo ludzie byli ogarnięci.
  • 2497 / 45 / 0
No, moja znajoma zjadla kiedys bdf karonik i do tego 450mg DXM(z ani jednym, ani drugim wczesniej nie miala do czynienia, jadla kiedys kwasy, ale w ilosciach 1/4 kartona, a tak to trawe tylko palila, wiec doswiadczenie raczej zadne) i przestraszyla sie, ze umiera i poszla na pogotowie, gdzie podali jej diazepam, albo i nic nie podai, polezala i jak jej przeszlo, to ja wypisali. Wazki juz wiecej nie chciala, dxm chyba tez nie jadla juz pozniej, generalnie dawno jej nie widzialem. Smieszna sprawa, tak raczej z grubej rury na pierwszy raz :D
Albo jak kumpel obudzil sie w szpitalu po gbl, ale to raczej nie z wlasnej woli sie tam znalazl, poza tym to raczej nic nadzwyczajnego dla milosnikow chromowanych felg ;)
Jakies badtripy tez sie zdazalay, ale nikomu nie odbilo na tyle, zeby przestac cpac dluzej niz na dwa dni :rolleyes:
Uwaga! Użytkownik świetliste macki kosmicznej jaźni nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 835 / 8 / 0
Nieprzeczytany post autor: greenz »
No, moja znajoma zjadla kiedys bdf karonik i do tego 450mg DXM(z ani jednym, ani drugim wczesniej nie miala do czynienia, jadla kiedys kwasy, ale w ilosciach 1/4 kartona, a tak to trawe tylko palila, wiec doswiadczenie raczej zadne)
o kurwa 8-(

przestraszyla sie, ze umiera i poszla na pogotowie, gdzie podali jej diazepam, albo i nic nie podai, polezala i jak jej przeszlo, to ja wypisali.
i bardzo dobrze zrobila, zaluje ze sam tak nie zrobilem jak dostalem ataku paniki po kartonie (policja na kwadracie...), ktory przerodzil sie w ciezkiego bada...


a co do tematu to byl u mnie w klasie w liceum taki koles, w sumie dziwny, zachowywal sie jak po 3 rolkach wiecznie, taki ospaly i w ogole. podobno zdazalo mu sie zajarac, raz nawet zdazylo zajarac mu sie ze mna... i pewnego dnia tego skurwysyna totalnie popierdolilo, zaczal odpierdalac chore akcje w szkole przed nauczycielami (na bank benzo zarl na umor), dostal sie w koncu do szpitala, gdzie oczywiscie wezwali policje, no i ten idiota powiedzial im ze JA i moj ziomal poczestowalismy go zielskiem czy tam feta i to nasza wina jest (a nie widzialem typa od kilku dni). przez niego ja wyladowalem na dolku, a ziomal mial trzepanie chaty, na szczescie bez przypalu...
Uwaga! Użytkownik greenz nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 8 / / 0
Nieprzeczytany post autor: Rigpa »
Nie chcę Cię zmartwić ale możesz mieć predyspozycje do nerwicy. W moim przypadku ten stan zaczął się rozwijać po opisanym Tripie po DXM i dopiero teraz w wakacje, po zakończeniu szkoły i luzie przesyconym MJ objawy nasiliły się do lęków i niesłychanie wyolbrzymionych objawów somatycznych z tego wynikających dosłownie zwalających mnie z nóg na kilka godzin. Wszystko to pojawiało się już wcześniej po paleniu ale skutecznie ignorowałem.
Nikomu nie życzę takich męczarni, to jak uwięzienie we własnych spanikowanym organizmie. Myślę że najlepiej byłoby odstawić psychodeliki choć pewnie sam bym siebie nie posłuchał na Twoim miejscu.
Jesus said, "When you make the two one, and when you make the inside like the outside and the outside like the inside, and the above like the below, and when you make the male and the female one and the same...then you will enter the Kingdom of God."
  • 20 / / 0
Nieprzeczytany post autor: dxmusdevilus »
Pochyliłem się nad kiblem i tak jak nienawidzę rzygać tak gładziutko przeleciał przeze mnie pierwszy bełt. Miałem oczy zamknięte i bełtaniu towarzyszyły ładne geometryczne wzorki w dominujących kolorach czerwieni i pomarańczy. Dwa następne bełty też nie były takie straszne. W ogóle jakby do mnie nie docierało to co się właściwie dzieje. Dopiero jak wybełtałem się 3 razy to otworzyłem oczy, przetarłem spoconą twarz srajtaśmą i zacząłem myśleć. Zdecydowanie coś nie było ok,
ja mialem podobnie... leze na lozku po 46 tabsach mialem zjesc 50 ale nie dalem rady... leze sobie leze z godzinke faza w pelni nagle siadam bo czuje ze cos jest nie teges, podkladam rece pod brode (w taka miseczke) i wypuszam belcika obfitego (brazowo czarny w biale kropki ( tablety nie rozpuszczone jeszcze)) i zamiast go kurna do kosza czy nie wiem... za okno? to ja go ulozylem na łozku, malo tego potem poszedl drugi (polozylem go obok pierwszego) i tak samo trzeci... nagle ocknalem sie z zacpanego snu... o kurwa co ja robie!? poukladalem smierdzace pawie obok siebie na przescieradle... na szczescie potem juz zygalem na podloge i tak juz mialem to wszystko w dupie - najgorszy bad trip i o dziwo tez pomogl wszechmogacy - jak trwoga to do Boga....
  • 68 / 1 / 0
Nieprzeczytany post autor: losyart »
Bad Tripów i ciężkich faz miałem mnóstwo...ale z pamięci wygrzebię te po lekach czyli jak pierwszy raz spróbowałem zachwalanego dxm(paka chyba nie pamiętam dokładnie),ale miałem tak fatalne samopoczucie że ruszyć się nie mogłem + mętlik w głowie błędnik kompletnie zawiódł leżałem i czekałem aż ten horror minie na szczęście przeszło po godzinie czy paru i właściwie po tym pierwszym razie tak się zniechęciłem do tego że już większych dawek nie przyjmowałem tylko do najwyżej 150mg po alku od dłuższego czasu nic zero ochoty bo i po co ??


Zaś w szpitalu byłem tylko raz i to po kodzie zachwalanej (zresztą słusznie :) kiedy to pierwszy raz zdarzyło mi się jednego dnia przyjąć dawkę łączną 750 mg ale w odstępie takim że rano czy tam przed południem 300 mg a pod wieczór pierwszy raz spróbowałem dawki 450mg praktycznie jednym haustem. I nie tyle że miałem BT czy coś po prostu miałem trudności z połykaniem śliny i wrażenie że zaraz zabraknie mi jej zupełnie i się uduszę.Musiałem co chwilę popijać wodę z kranu żeby nią zastąpić ślinę,ale nie mijało w końcu włączyła mi się panika a starsi spali nie chciałem ich budzić martwić i wogóle,więc jedynym rozsądnym rozwiązaniem które przyszło mi do głowy było iść do szpitala żeby mi pomogli a tam multum formalności co i jak czy pił pan ble ble ble w końcu przepłukali mi żołądek zrobili wszystkie badania(ekg pobrali krew,mocz) i wrzucili na salę z jakimiś dziadkami dali pod kroplówkę i miałem leżeć niestety nie prędko pomogło,więc nadal panikowałem wciąż śliny przełknąć nie mogąc tułałem się od WC do sali i od sali do WC po wodę (bo wziąłem butelkę z domu z wodą) i tak gdzieś do 5 czy 6 rano się męczyłem(choć przeplatane z błogostanem chwilami i takimi mini halucynacjami).
Na szczęście męczarnie dobiegły końca o ósmej byłem rześki i gotowy do wyjścia ale niestety nie było to takie hop siup trzeba było czekać na obchód zanim pani doktor przyjdzie w dodatku miałem świadomość że starzy się zamartwiają całą noc a ja nie mam fona ani karty a nie śmiałem od nikogo pożyczać.
Skończyło się niby dobrze choć pani doktor dała skierowanie na oddział psychiatryczny że niby chciałem się zabić co nie było prawdą nie rozumiała słowa "rekreacyjnie"

PS.po dwóch tygodniach od tamtego zdarzenia koda poszła w ruch a teraz w ruch pójdzie kolejne piwko z zamrażalnika choć pora niezbyt ale co tam
  • 10 / / 0
Nieprzeczytany post autor: Enteri »
Moja najgorsza przygoda to Galka w formie 2 paczek (z ktorych wmusiłem w siebie z 1,5 może 1,75) Na początku fajnie relax i wogule.. Później bania zrobiła się ciężka. Zaczęły się duszności otępienie (czułem się jakbym był pod wodą) Wizyta w kiblu - na zmianę picie kranowy i żyganko. Mało co pomogło, spanikowałem i pobiegłem do sąsiada żeby na pogotowie zadzwonił (najpiekniejsze było to że mi się wkręciło że nikogo nie ma w domu, no i jakoś nie skojarzyłem faktu, że mogłem sam zadzwonić a nie budzić ludzi o 3h w nocy...) Po bliżej nieokreślonym czasie który sporztkowałem na rozmowę z sąsiadem o tym jaka to gałka jest interesująca przyprawa przyjechali. No to tłumacze, że się gałki nawpierdalałem że mi niedobrze i żeby coś z tym zrobili xD Wsadzili mnie do karetki i mi się film urwał... ( nie wiem cz mnie uśpili czy co nie mam pojęcia) W szpitalu byłem 3 dni z 2 pierwszych pamiętam tylko 2 wdarzenia, jak mi kroplówkę podłączali i jak miałem dreszcze i oblewał mnie zimny pot, a obok ludzie łazili i się przygadali O.o(dzięki temu później skojarzyłem ze mnie przenieśli do innej sali...) Trzeciego dnia przejechała moja matka no i było pogadanko z lekarzem (wiadomo wstyd żal itp ;/) Po tym wydarzeniu przez jeszcze tydzień miałem skoki ciśnienia i zawroty głowy kłopoty z równowagą. Co do sąsiada to do dzisiaj się przed nim chowam a minął już ponad rok (dzięki bogu ze nie mieszkam tam na stale )

Teraz już tak nie eksperumentuje i staram się ograniczać do trafki i dxm salvi Przyrzekłem sobie ze już drugiego razu nie będzie.
  • 403 / / 0
Nieprzeczytany post autor: pejsze »
Witam,

moj post nie bedzie niestety zupelnie pasowal do tematu, poniewaz narkotyzowanie w owym przypadku nie zaowocowalo na szczescie wizyta w szpitalu, ale mimo to pragne go nakreslic.

Owy trip mial miejsce w lutym 2009r. w moim domu, a dokladniej na stancji, ktora wowczas zamieszkiwalem. Chata byla wolna, trzech kolegow wyjechalo na weekend poza miasto. Jako, ze ja akurat zostalem - skorzystalem z wolnej na weekend chalupy i zaprosilem kolege na wspolne odurzanie ;) Kumpel - nazwe go "D" - wielki pasjonat srodkow odurzajacych, rowniez w praktyce przejechal bez wahania 130km PKS-em, aby sprawic sobie przyjemnosc spozycia w zaciszu mojej stancji razem ze mna. Przyjechal w piatek kolo 18. Mielismy do dyspozycji te i kolejna nocke oraz pol niedzieli - zanim ziomki nie wroca do chaty. Kiedy poszedlem odebrac go z dworca, nasze nastroje byly juz owiane ta niesamowita "Dexową" aura. Obaj bylismy juz podekscytowani i nie moglismy sie doczekac wieczoru. Zaopatrzylismy sie w 3 paczki Acodinu i pojechalismy autobusem do mnie. Spozylismy kolacje, potem odczekalismy jeszcze 2,5h aby wszystko sie ladnie przetrawilo i miec zoladki gotowe na deser :D Kolo 23 - jak juz nocna aura owiala miasto, przygotowalismy S&S - tj. rozlozylismy koce na podloge i przygotowalismy glosniki i set psychodelik wgrany na mp4. Dorobilem sie lozek, ale kolega jest tak wysoki ze nogi mu wystawaly z tapczanu - to coby mu nie bylo smutno polozylem sie z nim na materacu i kocu. Niedaleko po 23 zarzucilismy kapsle. Ja w dawce 30 sztuk (65kg, 19 lat), D 45 sztuk (75kg, 19 lat). Ale to pomine, bo zmierzam az do 24h dalej...

...Wybaczcie poprzedni fragment, ale chcialem naswietlic wnikliwie sytuacje. Bowiem urzadzilismy dwudniową DXM-siestę i jak sie naturalnie i zgodnei z naszym zamiarem okazalo - po przyjemnych, nie za mocnych tripach nocy poprzedniej - owej, DXM zadzialal mocniej. W organizmach byly jeszcze resztki bromowodorku dxm, a my ponownie po operacjach takich jak nocy pooprzedniej wrzucilismy kapsle. Tym razem ja 45, a D az 75! Wyszlo mu po 15mg/kg, wiec 4 plateau mialo wchodzic. O mnie nie bede sie tu rozwodzil, bo ogarnalem co trzeba po tej dawce. Ale D, ktory do dzis z duma powiada "Jestem hardcorem", po swoich 1150mg wylecial na dluzej. Wspomne, ze nie polykal tabsow po kilka co kilka minut, a raczej skruszyl wszystko w proch i umiescil w ustach prosto z reki cala te wielka kupke bialego pylku. Potem popil sokiem gejpfrutowym i po godzinie juz ledwie byl z nim kontakt.

Wymiotlo go porzadnie, okolo 00:30 prosil, abym z nim rozmawial. Widocznie sie bal, mowil ze faza g, o przerasta i ze to przesadna ilosc dla niego. Prosil o wode, kiedy mu dalem popatrzyl 3 minuty na szklanke i oddal mi ja mowiac ze to bylo to czego potrzebowal. Jego oczy byly potezne, mial tez potezne halucynacje. Chwilami nawet mnie nie poznawal, uspokajalem go jak moglem. Pomoglem mu dojsc do lazienki gdzie zwymiotowal, choc na trip to nie wplynelo. Okolo 1 podroz osiagnela apogeum i rozpoczela sie istna tragedia. D wciaz siedzial i powtarzal, ze nie wie co sie dzieje, wkrecal sobie ze dostanie paranoi. Bal sie, ze przez jedna nocke faz na zawsze zostanie mu cos nasrane w glowie. Balansowalem jego mysli, tonowalem obawy, az w koncu zszokowal mnie rozkazem: "Dzwon po karetke! Nie wytrzymam, nei moge. Nie dam sobie rady. Zwariuje, pomoz mi jak jestes moim przyjacielem. Nie zostawiaj mnie prosze!"

Zaczal wariowac, rzucil mi telefon i kazal zadzwonic po karetke, kiedy nie chcialem probowal sam ale nie widzial nawet klawiszy. Polozylem go spowrotem i siedzialem do samego rana, dawno po tym jak ja skonczylem trip'a. Stale mowilem do niego, to pomagalo. Zapewnilem, ze wszystko OK, ze tylko sobie ubzdural a ta faza nie jest mocna, ze przesadza. Ja mowilem, on ogarnial coraz lepiej i wiecej. Przetrwalismy do rana. Kiedy dzien wstal wyszlismy na balkon. D wypil herbate, ja zapalilem papieroska i pogadalismy. Wygladal marnie, ja nie lepiej, ale faza juz zeszla. Jak zamykal oczy to mial jeszcze lekki wizuale. Totalnie nie pamietal co sie dzialo. Jak mu relacjonowalem nie chcial wierzyc. W nocy twierdzil nawet, ze ma OOBE - ze widzi swoje cialo, niewykuczone ze tak bylo ale rano juz nie pamietal i niczego nie potwierdzil.

Wszystko obeszlo sie OK, bez pomocy lekarza. Jednak uczucia, ktore mialem kiedy moj przyjaciel prosi abym pomogl mu i wezwal na niego pogotowie, karzac mi wyjsc z domu, zostawic go jesli boje sie lipy, zeby tylko sami go zabrali, nie bylo to mile. Wazne, aby nie popasc w paranoje. I - jesli sie planuje tak powazny wypad w zaswiaty - miesc kogos kto bierze znacznie mniej albo nic. Ja zawsze jestem tym, ktory bierze mniej lub nic. Nie wyszedlem ponad 45 tabs i nigdy nie wyjde, bo biore raz na kilka mies. i nawet da dawka rozklada mnie na łopatki.

Pozdrawiam i zycze owocnych lotow.
  • 915 / 22 / 0
Nieprzeczytany post autor: tehacek »
wiem, że zboczę z tematu, ale cóż, nawiązać chciałem do posta wyżej.

miałem 3 sytuacje z psychodelikami, które były ekstreamlnie ciężkie, balans na krawędzi paranoi.
1. Dwie osoby, ja i pamiętany może jeszcze z forum Bill - po pace Acodinu i cos koło 2g benzy na łeb. Kolega w środku nocy zupełnie stracił kontakt z moją rzeczywistością, w ciemnościach ja byłem dla niego co chwilę inną osobą. Raz jego dziewczyną - mówił że mnie kocha i próbował całować - innym razem myślał, że jestem jakimś dresem, który zajebał mu telefon i chciał mnie napierdalać. Na szczęście po tym miksie nie mógł się utrzymać na nogach, większość tripu spędził czołgając się, lub próbując wstać z podłogi. Gdyby nie to, podejrzewam że po prostu wyszedłbym z mieszkania i zadzwonił na pogotowie, żeby nie zrobił sobie krzywdy.


2.BrDF, z moją dziewczyną i pewnym kolegą z forum (innym ;]) w domku letniskowym. Zjedliśmy dfy, poszliśmy na rzeczkę, zapaliliśmy trawki, wszystko było niesamowicie zajebiste, wróciliśmy do domku, mocno wchodziło nam na banie, włączyliśmy fear and loathing in las vegas i koledze zaczął się bardzo ciężki trip. na początku wydawało mu się, że umiera. ja starałem się go uspokoić, wiedząć z doświadczenia, że po fene cżłowiek dużo lepiej czuję się na wolnym powietrzu wyprowadziłem go na dwór, położyłem materac na trawie, kazałem się położyć i patrzeć w niebo pełne gwiazd. niestety on odebrał to inaczej - myślał, że ja też wiem, że on umiera i wyrzuciłem go z domku żeby umierał sobie sam i nie przeszkadzał mi i mojej dziewczynie w tripie. po godzinie czy dwóch załączyła się psychotyczna faza - kolega myślał, że jestesmy kimś innym, jakimiś ludźmi którzy kiedyś go skrzywdzili, czy wyśmiali. zaczął klnąć, grozić na zmianę z tajemniczymi tekstami ('niebieski to wenus, a czerwony to mars, taaaak, nie ma nic za darmo, głupia duma, kiepski żart') strasznie na nas wjeżdzał, czuliśmy się bardzo zmiażdżeni psychicznie, gdyż nie mogliśmy po prostu wyjść i go zostawić, pozwalając by hasał uwalony po okolicy lub zrobił sobie krzywdę. na drugi dzień twierdził, że nic nie pamięta, teraz, po roku od tego zdarzenia czasami opowiada co wtedy czuł i co się właściwie stało) moja dziewczyna dalej się do niego nie odzywa.


3.kilka osób z hajpowego irca (z forum też) na zlocie w domu czajnikofa. wiejska, odludna okolica, mieliśmy siedzieć w wolnym, gościnnym pokoju, na dworze deszcze, w domu cała rodzina, w tym siostra czajnika z mężem i małym dzieckiem. około 12 zarzucamy DOCe, fazy są przekurwamocne, ale dosyć pozytwne i bardzo wciągające. czajnik puszcza niesamowite animacje z YT (polecam Anijam), wszystko się mieni i kosmos co chwilę porywa każdego z nas. około 20tej, czy 21tej czajnik nagla wydobywa z kieszeni kolejny karton, sztuk jeden, oznajmuje że jest to ważka i zjada go. znowu ktoś włączył las vegas parano - przy scenie, w której Duke mówi do adwokata, że ten spenetrował wielkim czerwonym, nabrzmiałym członkiem każdy otwór niewinnej lucy, czajnik wypada z naszego świata. zaczyna klaskać bardzo głośno w dłonie (ludzie już spali) i krzyczeć. pojawia się agresja, jest cały napięty i zachowuje się jak osaczone zwierze. wyprowadzamy go na taras - tam, rzuca się na posadzkę i wali głową o tynkowaną ścianę. ciągły krzyk, szarpanina, jeden z kolegów chyba nawet dostał w twarz. moja dziewczyna i jeszcze jedna kobitka (z irca) są skrajnie przerażone, reszta, która przeszła już podobne sytuacje stara się ogarniać wariata. rzuciliśmy go na łóżko i na zmianę, po 3 osoby przytrzymywaliśmy. ten ciąglę krzyczał, mówił, ze jest niesamowicie zajebisty, pojawił się jakiś podtekst seksualny. wszyscy baliśmy siuę właściwie jednego - że wpadnie matka lub siostra czajniczka i zrobi chryję, dlatego ciągle uciszaliśmy krzykacza. po kilku godzinach 'katatonicznej rozpaczy' w końcu się uspokaja, powli zaczyna odpowiadać na to co do niego mówimy, z kwadransu na kwadrans jest bliżej Ziemi. w końcu wychodzi z gościnnego do swojego pokoju. jak nam później opowiedział, poszedł do łazienki, złapał domestos i wszystko nim opryskał, łącznie ze swoimi ubraniami. potem poszedł do swojego pokoju i choć chciał do nas wrócić, zgubił się w ciemnościach. przekoczował tam do rana. z jego relacji na kilka dni później (day after nie mówił nic) wynika, że znalazł się jakby na wielkiej spirali, w której centrum byliśmy my - doskonali i spełnieni, a on wciąż zataczał odległe koła, odległość zmniejszała się bardzo powoli. my krzyczeliśmy - czajnik, choć do nas, to jest prosta droga, nie idź na około, a on nie potrafił tej drogi znaleźć i wciąż zataczał wielkie koła.


żaden z powyższych bad tripów nie zakończył się wizytą w szpitalu, choć we wszystkich była rozważana możliwość wezwania pogotowia. co warto zauważyć - przeżycie takiego czegoś jako ta osoba ogarniająca bardzo hartuje charakter, uczy myśleć mimo zatrucia mózgu substancją i bardzo napiętej sytuacji.

jeżeli mod uzna że post tutaj nie pasuje, niech zostanie przeniesiony do jakiegoś ogólnego wątku o badtripach.




podkład: 2247. [06] Om Nama Shivaya + ostatnia tego dnia 250tka mefa.
ODPOWIEDZ
Posty: 71 • Strona 1 z 8
Artykuły
Newsy
[img]
Jacht z kokainą o wartości 80 milionów funtów zmierzał w stronę Wielkiej Brytanii

Prawie tona „narkotyku klasy A” została znaleziona na jachcie płynącym z wysp karaibskich do Wielkiej Brytanii. Jej rynkowa wartość została oszacowana na 80 milionów funtów.

[img]
Handel narkotykami: Rynek odporny na COVID-19. Coraz większe obroty w internecie

Dynamika rynku handlu narkotykami po krótkim spadku w początkowym okresie pandemii COVID-19 szybko dostosowała się do nowych realiów, wynika z opublikowanego w czwartek (24 czerwca) przez Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Narkotyków i Przestępczości (UNODC) nowego Światowego Raportu o Narkotykach.

[img]
Meksyk: Sąd Najwyższy zdepenalizował rekreacyjne spożycie marihuany

Sąd Najwyższy zdepenalizował w poniedziałek rekreacyjne spożycie marihuany przez dorosłych. Za zalegalizowaniem używki głosowało 8 spośród 11 sędziów. SN po raz kolejny zajął się tą sprawą, jako że Kongres nie zdołał przyjąć stosownej ustawy przed 30 kwietnia.