Już sam fakt, że co kilka stron wątku IVfile stwierdzają, że waporyzacja działa najlepiej, a potem palacze, że danie po kablach dało najprzyjemniejszy efekt jest nieco dziwny. Dodajcie do tego dawkowanie w mg przy przynajmniej trzykrotnym rozstrzale potencjału substancji, a dostaniecie frustrację faktem, że nigdzie nie ma U-47700, a butyr, z którym tak czy tak trzeba było uważać, ale przynajmniej we względnie-stałym przedziale, nie jest już najlepszym wyborem z rc fentanyli. No szlag!

Wczoraj wieczorem poznalem sie z AF. Wybor padl na vapo, ta substancja to nie zarty. Poczatkowe mikro dawki nie powodowaly nic, stopniowo je zwiekszalem,do 4 rano zjaralem 105mg. Jedynym wyraznym sygnalem bylo rozluznienie miesni (bylem zrobiony 3 fa,zbilo troche "edge" ). Nic wiecej nie poczulem. Rano stuknalem iv resztki z worka 2-3mg,zero efektow. Moze to kwestia sortu? Chyba juz nie zamowie..

Od wczoraj testuję ten związek i w skrócie nie to czego oczekiwałem, ale jest całkiem okej. Muszę zaznaczyć na wstępie, że na opio mam zerową tolerkę, a same substancje z tej grupy które próbowałem czyli kodeina i tramadol, nie powodowały u mnie efektów psychoaktywnych. Kode brałem kilka razy (150 - 300 mg) i oprócz swędzenia i lekkiej senności nie uświadczyłem nic. Tramadol to już w ogóle porażka, 750 mg na mnie nie zadziałało, może delikatnie uspokoiło.

Przypadkiem też trafiła do mnie w krótkim odstępie czasu, dwukrotna ilość substancji, po której planowałem zakończyć z nią znajomość. Nie mam chwilowo wagi, a nawet jak miałem to nie tak dokładną, ale z uwagi, że związek jako fentanyl jest potencjalnie bezpieczniejszy niż inne pochodne, pozwoliłem sobie zaufać drżącej ręce i dawkować na oko.

Małe/malutkie dawki subtelnie uspokajają i koją nerwy. Testowałem głównie sniff, vapo i pod język też próbowałem, ale jednak sniff najbardziej mi przypadł do gustu. Zwiększając jednak dawkę, proporcjonalnie do niej przybierają w siłę efekty psychoaktywne, lecz także efekty uboczne, jak np. problemy z oddechem.

Samo spektrum działania, wyobrażałem sobie nieco inaczej, bardziej w stronę odmóżdżającego zajebania, natomiast substancja nie powoduje u mnie zaburzeń świadomości. Biernie obserwując ogarniam wszystko, jednak z tej "lepszej" perspektywy. Wreszcie poczułem co to słynne opiatowe ciepełko i co najgorsze spodobało mi się to. Wciągając rozkręca się po kilku minutach, główny efekt trwa jednak tylko mw. 45 - 60 min.

Podsumowując A-F nie jest jakimś kosiorem i myślę, że zaczynając przygodę z opio, lepiej nie mogłem trafić.
Poradźcie mi tylko co mam zrobić z tym skurwiałym swędzeniem?! Nie mam zyrtecu, ani żadnych antyhistamin, czy mogę zniwelować ten efekt uboczny jakimiś sprawdzonymi, domowymi sposobami?

Taaa... Możesz się podrapać...
Załatw sobie jakąś antyhistaminę(choćby aviomarin).
BTW: Do wyrzutu histaminy idzie się przyzwyczaić, przy dłuższym stosowaniu opio człek zaczyna ignorować swędzenie.

Opcje do wyboru:

- napar z korzenia imbiru
- gałka muszkatołowa (utarta w ilości 0,5-1 saszetki)
- cynamon
- wapno
- czarnuszka siewna

ze słabszych:

napary z:
- żeńszenia
- dziurawca
- różańca

Każde z wymienionych należy przyjmować najlepiej na parę godzin przed grzaniem opio, a jeszcze lepiej - suplementować się regularnie w małych ilościach. Rzecz jasna w nadmiarze też szkodzi, dlatego dobrze jest robić przerwy, jeśli już ktoś bierze się za suplementację.

Trochę mnie dziwi to swędzenie po fentanylu i pochodnych, one przecież nie powodują degranulacji komorek tucznych i w następstwie wyrzutu histaminy, co objawa się najpierw słynnymi "pins & needles", a dalej swędzeniem. Te efekty są zarezerwowane tylko dla opioidow będących pochodnymi fenantrenu.

Ja osobiscie swedzenia nie czulem.ale jesli to sie zdaza ludziom to moze warto sprawdzic co w tym prochu piszczy.

Swędzi jak chuj i mimo ciągłego grzania, swędzenie nie ustępuje. Dodatkowo - co już mogę stwierdzić, przedawkowanie wywołuje natarczywe wymioty, choć w porównaniu z tymi po gieblu czy alku to nawet było przyjemnie haftnąć se przez balkon :kotz:

No, właśnie, żurowanie to po opioidach nic dziwnego, natomiast swędzenie po fnt i jego pochodnych, to coś dziwnego. Przerobiłem mnóstwo fnt, tylko oxan i chyba B.B przerobili go więcej, niż ja, nawet co do B.B. nie jestem pewien, ja już miałem okresy ostrej fentanylowej jazdy, w czasie gdy ona wiedziała tyle, że morfina to straszny narkotyk i trucizna ( broń Boże, nie czepiam się Ciebie, B.B., to po prostu "wysługa lat" :-) ) i nigdy nie miałem sytuacji, żeby zaswędziało po fnt, a po morfinie się zdarzało, choć w niewielkim stopniu.
Podejrzewam więc, że jakiś dodatek w wypełniaczu rozcierki, powoduje efekty histaminowe.
Co więcej, wszystkie znajome mi osoby, pobierające fnt, nigdy nie meldowały o swędzeniu, tyle tylko, że fnt był ekstrahowany z plastrów.
P.S. HaszHaszowski, piszesz, że acetylfnt nie jest "kosiorem". Na Twoim miejscu przyjąłbym postawę z większą pokorą wobec tego związku. Jak w wypadku wszystkich fentanyli, proporcja dawki dająca niezłe ujebanie ) , do dawki potencjalnie niebezpiecznej, jest znacznie mniejsza, niż w wypadku tradycyjnych opio, majki czy hery, w skrócie - znacznie łatwiej zrobić sobie krzywdę tym związkiem w wyniku nieuwagi czy drżącej ręki ;-), niż przy majce/herze.

Jak długo wytrzyma af w woreczku strunowym bez straty mocy? Muszę odczekać do świąt i nie wiem czy da radę.