"Raport": dopalacze zrujnowały życie 16-latki

Była piękną, zdolną i towarzyską 16-latką. Dziś z trudem wykonuje najprostsze czynności, ma problemy z mówieniem, jest na poziomie rozwojowym dziecka. Dwa lata temu zażyła z chłopakiem dopalacze. On nie przeżył, ona straciła przyszłość i zdrowie. Potrzebna jest kosztowna rehabilitacja, a możliwości samotnej matki są bardzo ograniczone. "Raport", materiał Beaty Glinkowskiej.

pokolenie Ł.K.

Kategorie

Źródło

polsatnews.pl

Odsłony

449

Była piękną, zdolną i towarzyską 16-latką. Dziś z trudem wykonuje najprostsze czynności, ma problemy z mówieniem, jest na poziomie rozwojowym dziecka. Dwa lata temu zażyła z chłopakiem dopalacze. On nie przeżył, ona straciła przyszłość i zdrowie. Potrzebna jest kosztowna rehabilitacja, a możliwości samotnej matki są bardzo ograniczone. "Raport", materiał Beaty Glinkowskiej.

Zuzę i jej mamę ekipa "Raportu" odwiedza w ich domu, w jednej z nadmorskich miejscowości, dwa lata po ostrym zatruciu środkami psychoaktywnymi. Dziś dziewczyna ma 18 lat. Na prośbę mamy nie pokazujemy tego, jak Zuza aktualnie wygląda.

Życie rodziny stanęło na głowie w październiku 2018 roku. To była sobota. Poszła do kolegi, w domu byli też jego rodzice.

- Dostałam telefon od mamy właśnie tego jej kolegi, że coś się stało, nie wiedzą dokładnie co, ale chyba zażyli jakieś substancje, bo wezwali pogotowie, bo Zuza wymiotuje, a on jest nieprzytomny – wspomina pani Joanna. - Z racji rocznicy swojej chcieli sobie poświętować, że tak powiem i zabawić się. I ktoś im skądś załatwił jakieś środki – tłumaczy matka Zuzy.

- Jak dojechałam, było już pogotowie. Nie pozwolili mi jej zobaczyć, bo trwała reanimacja. Zabrali Zuzię do karetki i kazali mi jechać do szpitala. Najgorszym szokiem było to, jak pani doktor przyszła i powiedziała, że nie wie, co będzie. Nie wie, czy Zuzia przeżyje – wspomina.

16-latka zapadła w śpiączkę

Lekarzom udało się ją uratować. Kolega Zuzi zmarł.

Nastolatka zapadła w śpiączkę. - Była pod respiratorem wcześniej, ale funkcje oddychania wróciły, natomiast świadomość nie wróciła. Niby miała oczy otwarte, ale kontakt był zerowy. Osoby z personelu mówiły, że może być różnie, ona może być takim warzywem, leżeć tak w łóżku – mówi pani Joanna.

Dziewczyna trafiła do kliniki Budzik w Warszawie. Wybudziła się ze śpiączki. Po dwóch tygodniach powiedziała pierwsze słowa.

- Ja sobie powiedziałam, że nie będę tam pół roku, ani rok - chce wrócić z nią do domu. Tam jest taka tradycja, że rodzice wieszają na drzwiach zdjęcia dzieci, że tutaj jest pokój tego dziecka, tu tego. A ja sobie powiedziałam, że nie będę wieszała żadnych zdjęć, bo my tam nie będziemy długo, że ona dojdzie do siebie i tak się stało – podkreśla matka.

Po wybudzeniu Zuza była w ciężkim stanie, nie potrafiła siadać, chodzić, jeść. Po kilku tygodniach zaczęła stawiać pierwsze kroki. Z Budzika wróciła do domu.

- Jakaś poprawa jest, jest niewielka, ale i tak jestem szczęśliwa, że córka jest w takim stanie, że chodzi, że mówi, że można ją wziąć za ręce, że można z nią pójść na spacer. Ona jest w tej chwili na etapie takiego małego dziecka. Nie jest w stanie się samodzielnie sobą zająć. Trzeba być cały czas przy niej, nie można jej absolutnie zostawić samej na dłużej. We wszystkim jest pomoc, przy myciu, przy ubieraniu – wyjaśnia matka, zaznaczając, że córka straciła także pamięć, wszystkiego uczy się od początku.

- Ja mam tylko ją, to moja jedyna córka, ona ma tylko mnie. Dwie rzeczy, których się boje najbardziej to tego, że właśnie z powodu tego, że Zuzia ma cały czas napady padaczki i coś się może wydarzyć, że może mieć napad w nocy, ja tego nie usłyszę i może stać się nieszczęście. A druga rzecz, której się boję to tego, że coś mi się stanie i nie będzie miała opieki, że nie będzie miał się nią kto zająć – przyznaje pani Joanna.

Kobieta apeluje do wszystkich młodych ludzi. - Żeby pomyśleli i wyobrazili sobie to, co może być następstwem, że mogą wylądować na intensywnej terapii, że rodzice mogą siedzieć obok i płakać, i cierpieć. A co najgorsze, mogą wylądować na cmentarzu. Apeluję przede wszystkim o to, żeby szanowali swoje życie i zdrowie. Bo to jest najważniejsze. Z tego sobie nie zdają sprawy, że to jest chwila zabawy, chwila fajniejszego samopoczucia. A mogą stracić wszystko, naprawdę wszystko. I to nie jest warte cierpienia później rodziców, rodziny, ich cierpienia – podkreśla.

Dopalacze - bardzo toksyczne i niebezpieczne

Dopalacze szybko i mocno uzależniają. Nieodwracalnie porażają układ nerwowy. Często powstają w brudnych, zapuszczonych, nielegalnych laboratoriach. Pełnych groźnej dla zdrowia i życia chemii. Przy ich produkcji używane są substancje żrące. Między innymi udrażniacze do rur.

- Obserwując to, co te środki robią pacjentom, którzy tutaj trafiają, to mam wrażenie, że to są środki, które są dużo bardziej inwazyjne, brutalniej działają na organizm nawet niż narkotyki konwencjonalne – podkreśla Adam Nyk, specjalista terapii uzależnień w poradni Monar w Warszawie.

Wciąż zdarzają się historie, które szokują nawet lekarzy. Doktor Karol Kukowka, pediatra, wspomina nastolatkę, która trafiła na jego oddział. - Ona przyglądała się swojemu koledze, który uderzał głową o ziemię, był do tego stopnia w "bad tripie", że był w stanie wyrywać włosy, drapać się do krwi, ona jedynie zadzwoniła do kolegów i zapytała, czy to może tak wyglądać, czy to może być jeden z objawów o których ona wie. Dowiedziała się że tak, zostawiła go, patrzyła na niego. Ta historia skończyła się tragicznie, ponieważ ten człowiek nie przeżył. Ona przeżyła – wspomina lekarz.

Ludzie szykują się na to i biorą. Mając świadomość na przykład, że mogą wyłamać sobie zęby, że czeka je szczękościsk. – Są poinformowani, jaką wodą należy popić - czy mineralną czy gotowaną. Wiedzą również, że trzeba do buzi napakować gumy do żucia, żeby nie pogryźć sobie policzków od wewnątrz. Dla mnie to jest totalnie przerażające – przyznaje dr Kukowka.

Tragiczne statystki

Tylko w 2019 roku w Polsce po zażyciu po zażyciu nowych substancji psychoaktywnych zmarły 184 osoby. Najwięcej osób zmarło w województwach mazowieckim (72), śląskim (41) oraz dolnośląskim (13). I niestety, najczęściej byli to ludzie młodzi. W wieku od 20 do 29 lat.

Pomocy medycznej po zażyciu substancji psychoaktywnych w 2019 roku potrzebowało 2148 osób. Niemal o połowę mniej niż rok wcześniej (4260). Rekordowy był rok 2015, kiedy zgłoszonych zatruć było ponad siedem tysięcy. Dokładnych danych z zeszłego roku jeszcze nie ma.

Oceń treść:

Average: 8.5 (2 votes)
Zajawki z NeuroGroove
  • Bieluń dziędzierzawa


Zdarzyło mi się brać bielunia dwa razy, według mnie to i tak mało, biorąc pod uwagę, że w moim

ogródku rosną dwa dwumetrowe krzaki.

Ale nie miałam okazji łykać ziarenek, piłam herbatkę z liści. Nigdy w życiu nie piłam nic aż tak

ochydnego, ten smak pamiętam do dzisiaj.


  • 2C-E
  • Pierwszy raz

Mieszkanie znajomego. Specyfik zjedzony o 21.00, koniec wszelkich doznań po ok. 10 godzinach.

Moją przygodę z 2C-E rozpoczęłam od przyjęcia dawki 20mg – ok. 2/3 połknęłam, 1/3 zaaplikowałam donosowo po upływie jakichś 20 minut od zjedzenia „bomby”. Już kilkanaście minut po wciągnięciu kreseczki poczułam pierwsze efekty. Żałuję, że nie zaaplikowałam sobie więcej tą drogą, bo wiem że w moim przypadku zjadanie narkotyku daje kiepskie efekty, lecz kolega nastraszył mnie, że proszek straszliwie żre w nos. Okazało się, że moje obawy były mocno przesadzone – specyfik rzeczywiście nie był najprzyjemniejszym, co wciągałam, ale nie plasował się też w czołówce najgorszych.

  • Grzyby halucynogenne

Wczesniej nigdy nie mialem zamiaru jeść grzybków, choć doświadczenie z innymi Dragami mam spore bo na koncie oprócz MJ, amfetaminy, XTC, znalazły się także papierki (LSD), a przeciez to także mocne psychodeliki, a raczej najmocniejsze. Grzybków poprostu bałem się zjeść, że trafią mi sie jakieś trujące......ale do rzeczy jak już się trafiły to jeszcze w dodatku na uczelni załatwiła mi koleżanka od swojego kumpla bo akurat przywiózł świerze z południa Polski. Były świerze więc zakupiłem od niego dwie porcje (dla mnie i dla kolegi). Było ich po około 30 sztuk na głowę.

  • Mieszanki "ziołowe"
  • Pozytywne przeżycie

Środek dnia, 30 paro stopniowe upały, jak to zwykle bywa w wakacje, czasem zdarzają się dni w których nie mamy nic ciekawego do roboty, pieniędzy na drzewach znaleźć się nie da więc i zrobić jakiejś konkretnej imprezy też. Znalazło się jednak kilka złotych (konkretniej 10zł) więc wraz z kolegą Maćkiem wpadliśmy na pomysł żeby skołować jakieś palenie. Padło na w.w mieszankę ziołową, a z momentem jej dostarczenia doszedł do nas nasz kolega Jacek. Miejsc było kilka, rynek, pewna ciemna uliczka, droga ok 300m do kolejnego punktu jakim było moje dawne miejsce zabaw z dzieciństwa, tył szkolnej hali sportowej. Wszystko odbyło się w godzinach popołudniowych ok 15-17. Wszystko BYŁO w jak najlepszym porząsiu ;) .. MIAŁEM WTEDY 16 lat.

Wyobraź sobie wakacyjny poranek, budzisz się w godzinach popołudniowych, lekko odsuwając firankę przez co pozwalasz słońcu na bezlitosny marsz po twoich zaspanych oczach.

Co tu dziś robić..? Zadałem sobie to pytanie tuż po umyciu się, zjedzeniu lekkiego śniadania i włączeniu muzyki z peceta. W tle leciał Jason Walker - Echo człowiek ten zahipnotyzował mnie kiedyś (podczas innego tripa) tą właśnie nutą.. Muzyczny orgazm jak to mówię, z pewnością wiecie o co chodzi. ;)