Mąż „ratował” naćpaną żonę wlewając jej wodę do ust. Nie przeżyła kuracji

Oskarżony broni się, że już raz w podobnej sytuacji polewał wodą żonę i to pomogło.

pokolenie Ł.K.

Kategorie

Źródło

Gazeta Krakowska
Artur Dróżdżak

Komentarz [H]yperreala: 
Tekst stanowi przedruk z podanego źródła.

Odsłony

782

45-letni Mirosław N. odpowie przed krakowskim sądem za narażenie żony na utratę życia. Kobieta była pod wpływem alkoholu, narkotyków i leków, więc nietrzeźwy mąż siłą wlał jej do ust znaczne ilości wody, by wypłukać jej żołądek. Katarzyna N. nie przeżyła tej kuracji. Prokuratura Rejonowa dla Krakowa Podgórza początkowo zarzucała 45-latkowi nieumyślne spowodowanie śmierci partnerki, ale potem zmieniła mu zarzut na nieumyślne narażenie żony na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia. Grozi za to 5 lat więzienia.

Z ustaleń wynika, że w październiku ub.r. małżonkowie zażywali kokainę na imprezie u znajomych pod Krakowem. Po powrocie do domu Katarzyna N. piła jeszcze alkohol zakupiony na stacji benzynowej. Nad ranem obudziła męża i przyznała mu się, że dodatkowo zażyła leki i powiedziała, że za chwilę może nie żyć. Faktycznie zaczęła tracić przytomność i wtedy mąż, który też był po alkoholu i narkotykach, podjął samodzielną próbę udzielenia pomocy partnerce. Usiłował wymusić jej wymioty i zdecydował się wykonać jej na siłę płukanie żołądka. Odczepił rączkę od prysznica i samą końcówkę rurki wsunął do ust żony, po czym odkręcił wodę.

Gdy reanimacja nie dawała rezultatu zadzwonił do znajomego ratownika medycznego, a w końcu na pogotowie. Na miejscu pojawiła się ekipa ratowników medycznych, ale kobieta była bez kontaktu, nie oddychała, nie miała niewyczuwalnego tętna. Akcję ratunkową utrudniał płyn wydobywający się z jej ust i nosa. Wezwano lekarza i karetkę, w której pacjentka zmarła mimo udzielanej pomocy.

Jeden z ratowników zeznał, że z ust i nosa kobiety cały czas wydobywała się podbarwiona krwią pieniąca się woda, której było bardzo dużo w płucach, a nie w żołądku. Ratownik nie nadążał z jej odsączaniem.

Mirosław N. nie przyznał się do winy. W areszcie przebywał do stycznia br. Teraz jest pod dozorem policji.

Z opinii biegłego zakładu medycyny sądowej wynika, że przyczyną zgonu kobiety była ostra niewydolność krążenia na skutek zażycia mieszaniny leków, alkoholu i narkotyków. Być może dodatkowy, negatywny wpływ, miało wypełnienie wodą dróg oddechowych Katarzyny N. podczas „akcji reanimacyjnej” męża. Nie ma pewności, czy ten wpływ był przesądzający, więc śledczy odstąpili więc od przypisania mu winy za skutek śmiertelny.

Zdaniem biegłego płukanie żołądka przez wlewanie znacznych ilości płynu do ust nie odpowiada zalecanym czynnościom ratowniczym. Tym bardziej, że u osób pod wpływem substancji toksycznych może być wyłączony odruch połyku.

Oskarżony broni się, że już raz w podobnej sytuacji polewał wodą żonę i to pomogło. Małżeństwem byli ledwie od miesiąca, partnerka nadużywała używek i to z jej inicjatywy, jak twierdzi mąż, wzięli dzień wcześniej kokainę.

Mirosławowi N. postawiono też zarzut posiadania narkotyków, które odkryto w jego mieszkaniu, wypowiadania gróźb i naruszenia nietykalności cielesnej szwagierki, czyli siostry jego żony.

W opinii prokuratury oskarżony miał świadomość, że żona piła alkohol, ćpała i zażyła leki, a mimo to nie wezwał pomocy, a sam podął próby które trudno nazwać ratowaniem. - Trzeba widzieć różnic między polewaniem kogoś wodą, a wepchnięciem mu na siłę rury od prysznica do gardła- zauważyła prokuratura. I nie kryła, że gdyby mąż od razu wezwał pogotowie uzyskałby szybszą profesjonalną pomoc, ale i telefoniczne wskazówki co do sposobu postępowania

Oceń treść:

Average: 9.8 (4 votes)
Zajawki z NeuroGroove
  • Bad trip
  • MDMA (Ecstasy)

Sylwester, czas by bawić się do upadłego! Każdy coś ćpie, wóda się leje, opuszczamy domówkę i jedziemy do klubu ok 1:30.

Samej nocy bawiłem się nieźle, ot jazda na dragach i alkoholu do cięzkiego techno w kurewsko mrocznym zatłoczonym klubie. Dość duży nieogar panował całą noc. Wróciliśmy z dziewczyną do domu w opłakanym stanie - tragiczny, nie dający spać zjazd. Prysznic, poleżeliśmy pare godzin, pogadaliśmy, posprzątaliśmy syf w domu, poszliśmy na spacer w pierwszym śniegu, zjedliśmy rosół i ciasto. Zaczynałem czuć się lepiej, postanowiłem przypalić sobie z bonga dla rozluźnienia.

  • LSD-25


> Czy ktos juz jadl tego kwasa? [Elvis Presley]


> Ja jadlem wczoraj i dzis jestem bardzo zadowolony :)






A ja zjadłem ~ 1,5 tygodnia temu, i mam o nich do powiedzenia tylko

jedno : syf i partactwo(lub świadome oszustwo).




Tak się składa, że w sylwestra zapodałem 2xCampbell - i był to

absolutnie najlepszy trip kwasowy w moim życiu. Wręcz ekstatyczny.




  • Amfetamina
  • Pozytywne przeżycie

Nastawienie psychiczne: bardzo pozytywne, już wcześniej miałam na to ochotę. Otoczenie: prawie cały czas w ruchu, także ciężko cokolwiek tu sprecyzować. Okoliczności: nagła możliwość kupna narkotyku. Stan psychiczny: trochę rozstrojony przez ostatnie negatywne doznania z marihuaną. Nastrój: lekkie napięcie, czy aby na pewno wszystko będzie działo się dobrze. Myśli i oczekiwania: oby tylko towarzyszka nie wyleciała z żadną złośliwością, bo jest do nich skłonna.

„Chwile, które opiszę nie posiadały żadnych odczuć na kształt strachu, on choć

obok obrazowany w innych osobach, ich słowach nie mógł przejść do mojej duszy.”

Nie bez powodu taki tytuł nadaję memu trip raportowi, chcę by już w pierwszych słowach

zwrócono  uwagę na głównie zapamiętaną we mnie wtedy nadzwyczajność.

 

Żadna czysta wyobraźnia nie jest w stanie pojąć, wyimaginować sobie tego tak,

by zrozumieć tę formę błogostanu, która wywołana jest właśnie narkotykami.

 

  • Benzydamina
  • Pierwszy raz

lekki stres , ciekawość , chęć odczucia mocnych halucynacji miasto / aglomeracja / las

 

02.09.2020

Chcę wam przedstawić historię mojego pierwszego razu z benzydymią .

Krótki wstęp o mnie :
Jestem 17 latkiem mieszkającym w aglomeracji średniego miasta .
Mieszkam w domu jedno rodzimym , teren wokół mojej " wioski" to głównie lasy , mamy rzeczkę i pola . Autobus jeździ , chodniki , latarnie są , mamy 2 sklepy a więc nie jest tak źle . Mam małą paczkę znajomych z którymi się spotykam średnio co drugi dzień . Tyle chyba wystarczy więc opowiem wam tą pojebaną historię.