W marcu sanepid zamknął olsztyński sklep z dopalaczami. Placówka jednak znowu działa. – Okazuje się, że narzędzia, jakimi dysponują samorządy, są w tym przypadku bardzo ograniczone i niewystarczające – mówi portalowi tvp.info Patryk Pulikowski, rzecznik Urzędu Miasta Olsztyn.
Sklep z dopalaczami w Olsztynie znajduje się w pobliżu gimnazjum. Miasto stoczyło z nim istną batalię. – Podejmowaliśmy już działania poprzez odpowiednie służby - inspekcję sanitarną, straż miejską – wyjaśnia nam Patryk Pulikowski, rzecznik Urzędu Miasta Olsztyn.
Wreszcie pod koniec marca sanepid zakazał działalności. Ale, jak donosi Radio Olsztyn, sklep prawdopodobnie przejęła inna spółka, która zdemontowała drzwi, żeby inspektorzy sanepidu nie mogli przyczepić plomb zamykających obiekt. I handel trwa.
Immisją w dopalacze
Miasto przyznaje się do porażki. – Okazuje się, że narzędzia, jakimi dysponują samorządy, są w tym przypadku bardzo ograniczone i niewystarczające – mówi rzecznik UM Olsztyn. I wyjaśnia, że urzędnicy przyglądają się pomysłom innych samorządów. Z dopalaczową zmorą poradziła sobie Łódź. Miasto walczyło z problem strasząc procesami właścicieli nieruchomości, którzy wynajmowali lokale na sklepy z dopalaczami. Żądano wysokich odszkodowań za wywieranie przez sklep złego wpływu na sąsiedztwo (tzw. immisja) i obniżanie wartości nieruchomości.
Patryk Pulikowski przyznaje, że propozycja Łodzi może być jakimś sposobem na podjęcie próby walki z osobami prowadzącymi sklepy z dopalaczami. – Nie można jednak w sposób generalny wyciągnąć wniosku, iż wskazana podstawa prawna będzie stanowiła co do zasady podstawę wniesienia pozwu w przypadku każdego sklepu, bowiem będziemy musieli odrębnie dla każdej lokalizacji wskazać sposób, w jaki zakłócane jest prawo własności i naruszenia udowodnić – tłumaczy rzecznik Olsztyna.
Na Warmii i Mazurach stacjonarny sklep z dopalaczami działa także w Elblągu.
Komentarze