Praca wywołała gwałtowną reakcję przedstawicieli środowisk naukowych i lobby antynikotynowego. Głównym pretekstem do kwestionowania jej wyników jest fakt, że była finansowana przez przemysł tytoniowy.
Szkodliwy wpływ biernego wdychania dymu papierosowego na zdrowie został dobrze udokumentowany w wielu badaniach. Naukowcy wiązali go do tej pory m.in. z podwyższonym ryzykiem rozwoju raka płuc i chorób układu krążenia oraz rozwojem astmy u dzieci.
Najnowsze doniesienie dra Jamesa Enstroma z University of California w Los Angeles oraz Geoffrey''a Kabata ze State University of New York w Stony Brook jest oparte na trwających 39 lat (od 1959 r. do 1998 r.) badaniach przeprowadzonych w grupie ponad 35 tys. niepalących osób, których małżonkowie byli palaczami. Wyniki porównywano z małżeństwami niepalącymi.
Analiza ujawniła, że bierne palenie nie było związane z ryzykiem zgonu z powodu choroby serca czy raka płuc. Nie zaobserwowano też wyraźnie wyższego ryzyka zgonu z powodu przewlekłej obturacyjnej choroby płuc, choć autorzy przyznają, że bierne palenie może zwiększać ryzyko tej choroby.
"Wpływ biernego palenia na zdrowie może być dużo mniejszy niż uważaliśmy do tej pory" - mówi Enstrom.
Na publikację pary badaczy, eksperci w dziedzinie zdrowia publicznego zareagowali furią. "Jedno doniesienie nie może podważyć gromadzonych latami dowodów, które wyraźnie wskazują, że bierne palenie jest szkodliwe dla zdrowia" - tłumaczą.
Praca skłoniła przedstawicieli British Medical Association i American Cancer Society do wydania oświadczenia, w którym skrytykowali zastosowane przez Enstroma i Geoffrey''a metody badawcze oraz zdyskredytowali wyniki, jako całkowicie błędne.
"To przerażające, że przedstawicielom przemysłu tytoniowego udało się doprowadzić do publikacji wyników pracy, która miała wyraźne problemy z uzyskaniem funduszy rządowych" - mówi dr Michael Thun, przedstawiciel American Cancer Society ds. epidemiologii.
Enstrom podkreśla jednak, że wsparcie finansowe ze strony przemysłu tytoniowego uzyskał dopiero pod koniec trwania badań. "Wiem, że ta gałąź przemysłu nie cieszy się dobrą opinią w społeczeństwie, ale nie znaczy to, że wywarła jakiś wpływ na nasze wyniki" - komentuje badacz. "Jestem gotów bronić każdego słowa, które zawarłem w tej pracy" - dodaje.
Według Georga Davey''a Smitha z University of Bristol w Wielkiej Brytanii, "dane Enstroma są wynikiem prawidłowej analizy, zostały jednak poddane błędnej interpretacji".
"Z analizy wynika na przykład jasno, że bierne palenie zwiększa ryzyko śmierci z powodu obturacyjnej choroby płuc o 65 proc. Autorzy jednak nie wyciągnęli takiego wniosku" - mówi Davey.
Jak tłumaczy badacz, najnowsza praca w "BMJ" nie jest gorsza od wielu innych prac na temat biernego palenia, które miały podobne wady. Davey uważa, że jej zalety to m.in. duża liczba badanych oraz długość trwania badań.
"Jednak doświadczenia prowadzone w grupie małżonków nie są najlepszym sposobem na badanie wpływu biernego palenia na zdrowie. Nie wszyscy małżonkowie muszą spędzać jednakowo dużo czasu w towarzystwie palącego partnera" - tłumaczy badacz. Podkreśla, jednocześnie, że wiele innych doświadczeń wykonanych w podobnej grupie dało dokładnie odwrotne rezultaty.
Eksperci przyznają, że badanie wpływu biernego palenia na stan zdrowia jest trudne. Nie można tu zastosować tak dokładnego wskaźnika, jak ilość wypalanych papierosów. Dlatego wielu badaczom nie udało się zaobserwować wpływu biernego wdychania dymu z papierosów na ryzyko chorób serca czy raka płuc. Można to było osiagnąć dopiero po zsumowaniu wyników wielu prac i zastosowaniu tzw. meta-analizy.
Mimo tych trudności, większość naukowców jest zgodna, że bierne wdychanie dymu z papierosów jest szkodliwe. Według Davey'a, ujemną stroną pracy Enstroma, jest m.in. fakt, że może ona zaszczepić w społeczeństwie odwrotne przekonanie.
Redakcja "British Medical Jornal" została skrytykowana za wydrukowanie tej publikacji. Tygodnik jest wprawdzie wydawany przez British Medical Association, ale stowarzyszenie nie ma żadnego wpływu na jego zawartość.
"Decyzja o wydaniu tej pracy została podjęta po bardzo dokładnym jej rozważeniu. To zupełnie normalne, że różne prace są w pewnym momencie uważane za kontrowersyjne" - tłumaczą przedstawiciele redakcji tygodnika.
Komentarze