Zeżarłem raz ok. 40 nasionek. Efekt był raczej mizerny i co tu dużo mówić niezbyt przyjemny. Straszne ciary, jak po przedawkowaniu kofeiny. Ale niezłą jazdę miałem po takim wynalazku, który wycofano z aptek gdzieś w `93.
Uwaga rodzice: do paczek z chrupkami dołączane są śmierdzące klejem pistoleciki, którymi można się odurzać.
"Kilka dni temu na moim podwórku siedziała grupka dzieci i wąchała małe, plastikowe pistolety" - opowiada dziennikowi Elżbieta Reruch z Wałbrzycha.
"Kiedy wzięłam jeden z nich do ręki, poczułam silny zapach kleju. Maluchy odurzały się nim. Okazało się, że są to gratisy dołączane do chrupek" - dodaje.
"Zabawki są łączone klejem" - przyznaje dyrektor marketingu firmy Star Foods (producent chrupek) Dorota Bienias.
"Zostały zapakowane hermetycznie, aby opary nie przedostawały się do zawartości paczki. Niestety, nie mamy wpływu na zachowanie niektórych dzieci i nie mieliśmy pojęcia, że w taki niebezpieczny sposób używają tych gadżetów" - mówi.
Małe, kolorowe pistoleciki mają służyć do polewania wodą. Przez niewielką, gumową pompkę naciąga się ją do środka, a następnie wystrzela. Tyle tylko, że wiele dzieci bawi się nimi w zupełnie inny sposób - pisze dziennik.
"Dzieci wydmuchują powietrze z zabawek i wąchają opary kleju" - mówi Anna Jackowicz z Wałbrzycha.
"Widziałam, jak kiedyś robił to mój syn. Wściekłam się. Wyrzuciłam pistolet do kubła na śmieci. Jak można sprzedawać coś takiego? Firma powinna zadbać, by jej produkty były bezpieczne" - dodaje kobieta.
"Na każdej zabawce powinna być informacja o tym, dla dzieci w jakim wieku jest ona przeznaczona oraz o ewentualnych zagrożeniach, jakie zabawka stwarza" - tłumaczy gazecie Wiesław Służny z Państwowej Inspekcji Handlowej w Wałbrzychu.
"Dla bezpieczeństwa dzieci, zanim takie zabawki trafią w ręce maluchów, rodzice powinni najpierw sami dokładnie je obejrzeć. Przyjrzymy się pistoletom dołączanym do paczek z chrupkami" - obiecuje na łamach "Słowa Polskiego Gazety Wrocławskiej".
Zeżarłem raz ok. 40 nasionek. Efekt był raczej mizerny i co tu dużo mówić niezbyt przyjemny. Straszne ciary, jak po przedawkowaniu kofeiny. Ale niezłą jazdę miałem po takim wynalazku, który wycofano z aptek gdzieś w `93.
Jako że Marek mieszka na kompletnym zadupiu dostaliśmy się do niego autobusem podmiejskim. Docieramy do niego do domu, on nas wita , dajemy mu pezenty itp. (standardowo). Wchodzimy do pokoju na dole witamy się z jego starymi (którzy byli w chacie !!!) resztą towarzystwa i zapoznajemy z nieznajomymi uczetnikami imprezy. Jemy tam zajebisty poczęstunek (ale się napracował chłopak) który zapijamy winem. W tym momencie zastanawiam się czy warto pić i przypalić jednocześnie. Każdy czytelnik który to zrobił i potem "kiepsko" (hehe....) odleciał wie o czym mówię.
Komentarze