Ustawa Liroya utrudniła dostęp do marihuany

Pacjenci potrzebujący leków z kannabinoidami wciąż nie mogą ich zamówić w polskiej aptece. Ani liczyć na refundację tych z importu docelowego.

pokolenie Ł.K.

Kategorie

Źródło

Rzeczpospolita
Karolina Kowalska
Komentarz [H]yperreala: 
Czytelnikom sugerujemy wzięcie poprawki na fakt, że ustawa w formie, w jakiej ją przyjęto, od zamysłu Piotra Liroya-Marca odbiega dość znacznie.

Odsłony

451

Pacjenci potrzebujący leków z kannabinoidami wciąż nie mogą ich zamówić w polskiej aptece. Ani liczyć na refundację tych z importu docelowego.

Miał być łatwiejszy dostęp – jest podwyżka. Nowelizacja ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii, wprowadzająca możliwość sprowadzania do Polski suszu i wytwarzania leków na bazie medycznej marihuany, okazała się martwym prawem. Jej artykuły 33a–33d uznają wprawdzie ziele, wyciągi, nalewki oraz żywicę konopi innych niż włókniste za surowiec farmaceutyczny przeznaczony do sporządzania leków recepturowych, ale ich wytwarzanie jest dziś niemożliwe. Pacjenci sprowadzający leki z zagranicy nie mogą natomiast liczyć na refundację.

LEKARZ NIE PRZEPISZE

Założenia były szczytne – chorzy, którym lekarz przepisze leki z medyczną marihuaną (np. dzieci z padaczką lekooporną czy cierpiący na schorzenia onkologiczne), nie będą musieli ich sprowadzać z zagranicy poprzez import docelowy. Dzięki nowelizacji farmaceutyki mogą zostać wytworzone w Polsce, przez farmaceutę w lokalnej aptece. A to sprawi, że ceny takich leków spadną. Eksperci szacowali, że gram medycznej marihuany mógłby kosztować 50–60 zł, a miesięczna kuracja od 1,5 do 2 tys. zł.

Spodziewając się lawiny wniosków od przedsiębiorców chętnych na import suszu, resort zdrowia postanowił zniechęcić pacjentów do występowania o import docelowy dużo droższych leków z zagranicy. I posługując się ogólną opinią Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji (AOTMiT), m.in. o niskiej efektywności takiej terapii wobec możliwych kosztów, uznał, że ich refundacja się nie opłaca. Pacjenci skarżą się, że ich wnioski o refundację leków z medyczną marihuaną sprowadzanych z zagranicy w procedurze importu docelowego spotykają się z odmową. I za kurację muszą płacić z własnej kieszeni, co często przekracza ich możliwości finansowe.

Ministerstwo Zdrowia informuje tylko, że w ciągu ostatnich dwóch lat wydano 194 zgody na sprowadzenie z zagranicy leków zawierających kannabinoidy i 22 odmowy ich refundacji.

IMPORTER NIE SPROWADZI

Na zmianę sytuacji nie ma co liczyć, bo na lek z „polską marihuaną" trzeba będzie czekać co najmniej kilka miesięcy. Najważniejszym problemem jest brak norm, według których aptekarz mógłby go sporządzić – stężenia, dawek, sposobu wytwarzania. W Farmakopei Polskiej, dokumencie określającym wymagania jakościowe produktów leczniczych i surowców farmaceutycznych wydawanym przez Urząd Rejestracji Produktów Leczniczych, Wyrobów Medycznych i Produktów Biobójczych (URPL), próżno szukać wytycznych dotyczących leków z medyczną marihuaną.

– To sprawia, że lekarz nie ma jak przepisać leku, farmaceuta go przygotować, a ewentualny dystrybutor sprowadzić surowca do produkcji marihuany – tłumaczy Mariusz Politowicz, farmaceuta i członek Naczelnej Rady Aptekarskiej.

Jego zdaniem do sprowadzania suszu nie zachęca też zła sława, jaką cieszą się leki narkotyczne, jak potocznie nazywa się leki opioidowe. I to nie tylko wśród samych chorych, ale i farmaceutów, którzy realizują receptę na takie leki, a także dystrybutorów i hurtowników.

Nawet jednak jeśli Urząd Rejestracji Produktów Leczniczych określi wytyczne dla leków z medyczną marihuaną i znajdzie się przedsiębiorca gotowy sprowadzać susz, chorzy zamówią leki w Polsce co najmniej za kilka miesięcy. Przed wprowadzeniem na rynek przedsiębiorca taki musiałby bowiem skierować wniosek o rejestrację surowca do URPL. A urząd ma na decyzję aż 270 dni, czyli dziewięć miesięcy. Kolejnych kilka miesięcy zajęłoby przeszkolenie lekarzy i farmaceutów przygotowujących leki.

Paulina Kieszkowska-Knapik, wspólnik w kancelarii KRK Kieszkowska Rutkowska Kolasiński

Specyfik oczekiwany i potrzebny – co władza przyznała, akceptując ustawę Liroya – zdaniem resortu i AOTMiT znowu stał się zbędny i niepotrzebny. Cierpiącym chorym można tylko współczuć. Pacjenci potrzebujący marihuany leczniczej wpadli w kwadraturę koła. Przy okazji prac nad tzw. ustawą Liroya przyznano wprawdzie, że dostęp do marihuany leczniczej powinien być możliwy, ale uchwalono ustawę widmo, która niczego nie rozwiązała. Dotychczas nie złożono ani jednego wniosku o rejestrację „polskiej marihuany", a wymagania, jakie Ministerstwo Zdrowia wprowadziło już w rozporządzeniu do ustawy, praktycznie paraliżują „szybką ścieżkę" posła Liroya.

Z drugiej strony wobec tego, że pacjenci wygrywali sprawy sądowe o indywidualną refundację zagranicznych leków z marihuaną, resort zamówił opinię AOTMiT, która – ku zdziwieniu pacjentów i lekarzy – stwierdza, że marihuana nic nie daje. A że zmieniono w tym czasie art. 39 o indywidualnej refundacji, ta ogólna opinia jak ulał pasuje do układanki resortu, na podstawie której odmawia się teraz indywidualnej refundacji konkretnym pacjentom. Zmieniony przepis wprost na to pozwala. Paragraf 22 więc trwa.

Oceń treść:

Average: 9 (1 vote)

Komentarze

przemek (niezweryfikowany)
Widać że ten kto pisał ten artykuł nie ma zielonego pojęcia o sprawie ! Jaka ustawa liroya ja się pytam ? Ustawa liroya została zmieniona całkowicie przez PIS i to oni są odpowiedzialni za ten bubel a nie liroy !!!!
Zajawki z NeuroGroove
  • Marihuana
  • Zolpidem

by Ensoryt

  • Dekstrometorfan
  • Etanol (alkohol)
  • Kodeina
  • Marihuana
  • Pozytywne przeżycie

Sobota, wolny dzień, luzik...

Sobota. Wstałem oczywiście wcześniej niz zwykle bo po co ma organizm się wyspać w weekend skoro może się obudzić i być gotowy do walki...

No więc jest godzina 6:00. Po prostu jakaś masakra. OK, poszedłem wczoraj wcześniej spać bo się opiłem piwskiem + trochę trawy. Senność mnie wzięła około 22:00 więc 8 h snu dało wczesne przebudzenie.

Nieco poirytowany wstałem.

6:20. Zapodałem 210 mg DXM (Tussidex). Do tego wypiłem jedno piwo. Ot, zwykłe piwo. Padło na Tyskie. Zaczyna mi się nudzić. Co ma człowiek robić jak jest sobota? No nic, odpoczywać po ciężkim tygodniu.

  • 25C-NBOMe

wewnętrzny i zewnętrzny spokój, dom, pora zimowa. Nastawienie: chęć lekkiego zresetowania codzienności w mózgu i zabawy swoją wyobraźnią.

Pierwszy karton przyjęty o 22:40, drugi o 23:40, podróż trwała do ok. 05:00 (intensywniejsze efekty to właśnie 5 godzin).

Nie wiem z jakiego powodu nikt jeszcze nie opisywał 25C-NBOMe na NG, więc co mi szkodzi, ja to zrobię pierwszy. Specjalnie nie mierzyłem zbyt dokładnie czasu działania, ponieważ chciałem o nim zapomnieć i jak najdłużej cieszyć się osiągniętym stanem.

  • LSD-25

jest godzina ósma dwadzieścia cztery pierwszego dnia przerwy świątecznej; przebudził mnie dźwięk telefonu jednak nie miałem problemów by wstać i odebrać, pomimo że zeszłego dnia moje podekscytowanie oraz zniecierpliwienie nie pozwoliło mi zasnąć do godziny drugiej, wręcz przeciwnie zerwałem się z łóżka i podbiegłem do aparatu zrywając z niego słuchawkę;