Tajemnica zabójstwa dziennikarza. Ananasy i banany w centrum uwagi

Okazuje się, że Słowak był częścią międzynarodowego zespołu tropiącego przemytników narkotyków podejrzanych o pranie pieniędzy w jego kraju.

pokolenie Ł.K.

Kategorie

Źródło

Fakt
KMK

Odsłony

185

Tragiczna śmierć słowackiego dziennikarza i jego narzeczonej wstrząsnęła całym światem. Jan Kuciak na początku tego roku padł ofiarą nieznanego zabójcy. Niedługo później wyszło na jaw, że do tragedii doprowadziło prawdopodobnie jego śledztwo dziennikarskie. Okazuje się, że Słowak był częścią międzynarodowego zespołu tropiącego przemytników narkotyków podejrzanych o pranie pieniędzy w jego kraju.

Po śmierci dziennikarza międzynarodowy zespół kontynuował śledztwo, odkrywając coraz więcej informacji na temat grupy przestępczej i jej działania. Dochodzenie ujawniło międzynarodowy krąg handlarzy narkotyków powiązany z włoską mafią. Jeśli ktoś z kierownictwa kartelu znalazł się w kręgu zainteresowania służb, był likwidowany zanim zdążył stanąć przed obliczem sprawiedliwości. Taki los spotkał Silvio Aquino, głównego podejrzanego w "jednym z największych procesów narkotykowych w historii Belgii".

Silvio urodził się i wychował w Maasmechelen, uroczym belgijskim mieście liczącym około 38 000 mieszkańców. W bardzo młodym wieku stał się kluczową postacią w światowym handlu narkotykami (jego ostatnia legalna praca to zarządzanie pizzerią). Rodzina Aquino przeniosła się do Belgii z Włoch pod koniec lat 60., ale prokuratura podejrzewa, że mogli nadal utrzymywać kontakty z mafią w północnej Kalabrii. Silvio Aquino poświęcił się pracy na dla dobra rodziny, którą czcił jak prawdziwą mafię. Jego starszy brat, Raf, nazywał siebie "ojcem chrzestnym". Ale to Silvio naprawdę przewodził całej organizacji.

Pomagała mu słowacka żona, Silvia Liskova. Wiedziała wszystko o pracy męża i czerpała korzyści z nielegalnych zysków. Para mieszkała w luksusowej willi zabezpieczonej jak bunkier. Początkowo korzystali z kontaktów w kręgu rodziny, ale szybko zyskali wielu współpracowników i partnerów, z którymi stworzyli większy kartel. Był on hierarchicznie uporządkowany, z wyraźnym podziałem ról. Działał przez bardzo długi czas i zgarniał grube miliony dolarów.

Kluczowym elementem operacji było przemycanie kokainy z Kolumbii w transporcie bananowym. Owoce pomagały przyspieszyć przewóz kontenerów przez odprawy celne. Urzędnicy portowi nie zawsze bowiem mają czas na dokładne sprawdzenie wszystkich takich ładunków. Najnowsze dostępne dane świadczą o tym, że głównym dostawcą bananów była kolumbijska firma, która "była powiązana z praktykami płacenia grupom paramilitarnym w Kolumbii”. Do przemytu narkotyków wykorzystywano też ananasy z Kostaryki.

Kontenery były zwykle wyładowywane i odbierane przez zaufanych współpracowników Aquino. Tym razem jednak na miejscu była również policja. Udało się przejąć 330 kilogramów czystej kokainy. Operacja była skoordynowana z aresztowaniami w całym kraju. Podczas nalotów zabezpieczono luksusowe towary, w tym drogą bieliznę, torebki Louis Vuitton i biżuterię, a także rachunki za zakup pojazdów, mebli i innych przedmiotów. Znaleziono również mnóstwo telefonów komórkowych, satelitarnych i dokumentów.

Aresztowano trzech z sześciu braci Aquino, w tym Silvio, wraz z ich żonami i współpracownikami. Zakończyło się osiem miesięcy śledztwa. Rozpoczął się za to wieloletni proces. Jednym z wątków jest m.in. pranie brudnych pieniędzy w hotelu na skraju Tatrzańskiego Parku Narodowego w północnej Słowacji. Obiekt był zarządzany przez inną włoską rodzinę z Kalabrii o nazwisku Vadalas. Liskova i Aquino mają swoją posiadłość tuż obok. Prawdopodobnie wiązały ich nie tylko kontakty towarzyskie, ale też interesy.

Dziennikarze zamierzali opublikować śledztwo w sprawie rodziny Vadalas na Słowacji, kiedy został zamordowany Jan Kuciak, członek zespołu sprawozdawczego. Reporterzy nie byli w stanie zweryfikować, czy Aquinos i rodzina Vadalas faktycznie się znali. Czy zastrzelony dziennikarz miał w rękach klucz do prawdy? Tego prawdopodobnie już się nie dowiemy...

Oceń treść:

Average: 9 (1 vote)
Zajawki z NeuroGroove
  • 4-ACO-DMT
  • Przeżycie mistyczne

Po godzinie 18, głównie mieszkanie kumpla i miasto.

Bohaterowie: Ja(K.), moja dziewczyna (A.), nasz znajomy (Krz.)

Start godzina 18:

00:00 - Ja i A. wrzucamy po 35mg w kapsułce żelatynowej na jakiejś polnej ścieżce w drodze do mojego domu.

00:15 - Wchodzimy do mieszkania i nerwowo oczekujemy pierwszych efektów. Siadam na łóżku a A. otwiera facebook'a.

  • Dekstrometorfan
  • Etanol (alkohol)
  • Marihuana
  • Miks

chłodny listopadowy dzień, ulice i środki komunikacji miejskiej Trójmiasta, zimny i niewygodny garaż na jakimś zadupiu, wspaniały humor w związku ze spotkaniem z moimi ulubionymi ćpunkami ;)

To spotkanie planowaliśmy już od dłuższego czasu, w planach przybierało różne formy (mieliśmy różne pomysły na to co ćpać), jednak ostatecznie z braku środków i możliwości stanęło na tym że znowu będziemy truć się dxm. Przed wejściem do pociągu zaopatrzyłem się w przydworcowej aptece w dwie paczki Acodinu, mając też w kieszeni troszkę mj zakupionej dnia poprzedniego.

  • alfa-PVP
  • Pozytywne przeżycie

nastawienie bardzo pozytywne, chęć poznania nieznanego z rozsądkiem(o którym później nie było mowy) i wolne mieszkanie.

wiek oboje 18 waga A ~75kg ja 80kg

Wszystko zaczeło się w mieszkaniu kumpla nazwijmy go A o godzinie 18;00 przynosze torbę 1.5g specyfiku trochę mj i 2x2mg etizolamu, przygotowujac playliste na dzisiejszy wieczór A odmierza dawki po 70mg podanie sniff.

T:00;05 przyjeto pierwszą dawkę, po włączeniu wcześniej przygotowanej listy utworów usiedliśmy na kanapie czekając na pierwsze efekty wkrecaliśmy sie w energiczne House. cisza przed burzą.

  • Szałwia Wieszcza

tuż po północy położyłem się spać. jednak nie udało mi się zasnąć i... ciekawość zwyciężyła - spróbuję pierwszy raz w życiu salvii. zapaliłem lampę, przygotowałem sobie walkmana, woreczek z ususzonymi kilkoma liścmi salvii (thx, F.!) oraz lufkę (taką zgiętą do góry). ustawiłem taśmę na utwór green nuns of the revolution - "megallenic cloud" - stary, wykręcony psytrancowy kawałek, którego lubię słuchać zawsze i wszędzie (i w każdym stanie :)). trochę się bałem, bo w sumie ciężko się czułem cały dzień, byłem już na dobre zmęczony no i nie wiedziałem jak salvia na mnie podziała.