Liść marihuany na plakacie zachęca do przyjścia na sobotni koncert \'The Blues Brothers Day\' do Teatru Polskiego. Organizator imprezy twierdzi, że zielona roślina to nie \'trawka\'. - Przecież to szczaw angielski - tłumaczy Zdzisław Smektała , organizator koncertu. - I przy tym się upieram.
- No i co z tego, że ten liść jest na plakacie?- pyta Smektała.- Cały afisz utrzymany jest w konwencji Rambo, który zamiast magazynku ma bluesowe harmonijki, a zamiast karabinu trąbkę. Tak jak szczawiu, można czepić się białego ptaka w czarnych okularach albo tego, że przydeptuję amerykański samochód policyjny. Zdzisław Smektała podkreśla, że jego impreza jest hołdem dla filmu \'Blues Brothers\'. Tym plakatem chciał wpisać się w konwencję filmu. -To lata 60 i 70- mówi.- Kolorowe i szalone. A marihuana to ich znak. Tak jak drewniany wóz jest znakiem XIX wiecznej wsi, tak \'trawka\' kojarzy się życiem w latach 70-tych. To dlaczego mamy się okłamywać w sprawie naszych bluesowych braci w czarnych okularach. Poza tym podkreślam, to nie marihuana, tylko angielski szczaw.
- To bzdura- mówi dr Krystyna Pender z Instytutu Botaniki Uniwersytetu Wrocławskiego. - Szczaw tak nie wygląda. Wszystkie jego odmiany mają liście lancetnikowate, w kształcie łopatek do nakładania tortu. W przeciwieństwie do konopi indyjskiej, której liście są rozczapiżone i ostro zakończone. - Smektała może to zielsko nazywać jak chce: rabarbar indyjski, albo szczaw izraelski- mówi Zbigniew Tomczak, terapeuta uzależnień. - Ludzie patrzą na to i widzą marihuanę - Niestety nie możemy nic z tym zrobić, bo prawo nie zabrania używania symboli związanych z narkotykami- mówi naczelnik sekcji do walki z narkotykami komendy miejskiej policji. - Możemy jednak zapewnić wszystkich uczestników zabawy, że będziemy na imprezie. Jeśli ktoś złamie prawo, to za to odpowie.
Smektała się ośmieszył - dodaje Zbigniew Tomczak. - Chyba inaczej nie potrafi zwrócić na siebie uwagi. To przykre tym bardziej, że jako osoba publiczna wkłada w usta młodym eksperymentatorom argumenty typu: \'zobacz mamo, ten pan z telewizji nie ma nic przeciwko marihuanie, ona jest naprawdę nieszkodliwa\'. Nie wie chyba ile małych dzieci uzależnionych od marihuany szuka u nas pomocy. Smektała oblepiając całe miasto plakatami niszczy często wielomiesięczną pracę nad świadomością wielu uzależnionych dzieci. Zdaniem Smektały, plakaty rozwieszone na wrocławskich słupach nie propagują narkotyków. - Szukacie dziury w całym - denerwuje się. - Oczywiście plakat mógłby istnieć bez tego liścia, ale po co? Również Jadwiga Góralewicz, główny specjalista ds. uzależnień Urzędu Miasta jest zbulwersowana postawą wrocławskiego dziennikarza. - Nie rozumiem, po co pan Smektała to zrobił. Przecież to jest pokazywanie drogi młodym ludziom. Podejrzewam, że gdyby się dobrze zastanowił, to zrezygnowałby z liścia marihuany na tym plakacie. A w czerwcu walczymy z narkomanią...
Hasło tegorocznej akcji brzmi \' Najlepsze wyjście- nie wchodzić\'. Jest skierowana do tych dzieci, które nigdy nie miały kontaktu z narkotykami. Chodzi o to, aby umiały mówię \'nie\', gdy ktoś je częstuje. Na tą akcję wrocławski Urząd Miasta przeznaczy nie więcej niż trzy tysiące złotych. Tymczasem do kontrowersyjnej imprezy urzędnicy zdecydowali dołożyć ponad cztery tysiące. Pieniądze na dofinansowanie imprezy Smektały daje Biuro Promocji Miasta. Urzędnicy nie zauważyli, że na afiszu jest liść marihuany, choć plakaty wiszą w urzędzie. - Nawet nie wiem, jak wygląda. Chodźmy to obejrzeć - mówi Krzysztof Grzelczyk, szef Biura Promocji Miasta. - A więc to jest marihuana!? - dziwi się. Urzędnicy sponsorują z publicznych pieniędzy wydanie płyty z okazji koncertu. - Będzie na niej logo EXPO. Dostaniemy tysiąc egzemplarzy na gadżety. To dobry interes - stwierdza dyrektor Grzelczyk. - A poza tym nie mamy nic do liścia. To wizja artystyczna, której nie wolno ograniczać - dodaje Paweł Romaszkan, rzecznik urzędu.
Komentarze