Wojciech Podlecki jest jednym z organizatorów demonstracji Akcji Alternatywnej Naszość. Na komisariat Poznań Stare-Miasto trafił po happeningu Miller na Marsa, opisanym na PoProstu.
Wieczorem 3 października Podlecki szedł ul. Nowowiejskiego. Nagle policjanci rzucili go na chodnik, skuli kajdankami i zawieźli na komisariat. Zatrzymanie było prawdopodobnie przypadkowe - policjanci szukali osób, które zakłócały porządek na placu Wolności. Podleckiego przesłuchiwał ten sam funkcjonariusz, który zajął się nim 1 maja. W pewnym momencie policjanci skojarzyli Podleckiego z Naszością.
- Wtedy zaczął się horror. Byłem bity, kopany, rzucali mną o ścianę. Kazali się rozebrać. Po kilkunastu sekundach policjant powiedział, że "teraz mnie mają" i pokazał rzekomo znaleziony w moim ubraniu woreczek, sugerując, że to narkotyki. Kiedy stwierdziłem, że pierwszy raz to widzę, a woreczek pewnie podrzucili, usłyszałem, że zrobią mi dodatkowo sprawę o pomawianie policjanta - opowiada Podlecki. - Woreczek znaleźli błyskawicznie, reszty ubrania w ogóle nie przeszukiwali. Na całe szczęście nie dotknąłem go nawet, więc na pewno nie ma na nim odcisków moich palców.
Policjanci zatrzymali go w areszcie do następnego dnia. W tym czasie w jego domu przeprowadzono rewizję, podczas której nic nie znaleziono. - Gołym okiem widać, że chodziło o zastraszenie. Policjanci wywalili wszystko z szaf na środek pokoju, a innych narzucających się w oczywisty sposób miejsc w ogóle nie przeszukali. Gdy wróciłem do domu, moja matka się popłakała, ojciec odpalał jednego papierosa od drugiego - mówi Podlecki.
Podlecki do dziś nie może jeść, przyjmuje tylko papki i budynie, źle słyszy na jedno ucho. Fakt pobicia na komisariacie potwierdza wynik sądowej obdukcji. Lekarze stwierdzili stłuczenie lewego stawu skroniowo-żuchowego z ograniczeniem ruchomości tego stawu i wydatnym zmniejszeniem czynności żucia. Opinia lekarska wskazuje jednoznacznie, iż stłuczenie mogło powstać w czasie i sytuacji opisanej przez badanego, czyli podczas pobicia na komisariacie.
O powyższych zdarzeniach Naszość powiadomiła prokuraturę. Domaga się, by winni pobicia i oszustwa policjanci, zostali natychmiast zwolnieni z pracy.
Komentarze