Największa europejska imprezownia tonie. Karetki błagają o pomoc – jeżdżą tylko do nocnych klubów

Ibiza – symbol beztroskiej zabawy, dźwięków techno i drinków za 25 euro – pęka w szwach. Ale, co ciekawe, nie z powodu tłumu turystów. Pęka system ratownictwa medycznego. Jak podaje lokalny związek zawodowy służby zdrowia, nawet jedna trzecia wszystkich interwencji karetek dotyczy klubów nocnych, gdzie dochodzi do… „bad tripów” po wiadomych zakazanych używkach.

pokolenie Ł.K.

Kategorie

Źródło

bithub.pl
Piotr Borkowski (Salernitano)

Komentarz [H]yperreala: 
Tekst stanowi przedruk z podanego źródła - pozdrawiamy serdecznie! Wszystkich czytelników materiałów udostępnianych na naszym portalu serdecznie i każdorazowo zachęcamy do wyciągnięcia w ich kwestii własnych wniosków i samodzielnej oceny wiarygodności przytaczanych faktów oraz sensowności zawartych argumentów.

Odsłony

100

Ibiza – symbol beztroskiej zabawy, dźwięków techno i drinków za 25 euro – pęka w szwach. Ale, co ciekawe, nie z powodu tłumu turystów. Pęka system ratownictwa medycznego. Jak podaje lokalny związek zawodowy służby zdrowia, nawet jedna trzecia wszystkich interwencji karetek dotyczy klubów nocnych, gdzie dochodzi do… „bad tripów” po wiadomych zakazanych używkach.

Ibiza na skraju zapaści. Karetki nie nadążają przez imprezowiczów

Prezes lokalnego związku zawodowego służby zdrowia, Jose Manuel Maroto, traci cierpliwość. Nie ma zamiaru gryźć się w język.

„To niewyobrażalne, że biznesy generujące milionowe zyski nie są w stanie zapewnić prywatnej obsługi medycznej, a cała odpowiedzialność spada na publiczne służby” – grzmi w rozmowie z „El Diario”.

Podkreśla też, że kluby są zobowiązane do zatrudniania pielęgniarek i personelu medycznego, ale już nie do zapewniania karetek. Efekt? Zwykli mieszkańcy Ibizy – a jest ich 161 tysięcy – dostają gorszy dostęp do ratownictwa. Powód? Karetki pogotowia stoją pod klubami pełnymi odurzonej młodzieży.

Na Ibizie działa kilkadziesiąt ogromnych klubów. Niektóre mieszczą nawet 10 tysięcy osób. Tylko jeden z nich – DC-10 – korzysta z prywatnej obsługi medycznej. Reszta liczy wyłącznie na publiczny system. A przecież jak podaje lokalny rząd, co siódme euro wydane przez turystę na wyspie trafia na parkiet klubu. Ten parkiet to zysk. Ale też ogromne koszty społeczne.Klubowa machina to dziś maszynka do robienia mamony. Najtańsze wejściówki do największego klubu na wyspie (UNVRS) kosztują – bagatela – 100 euro. Za drinka zapłacisz tam nawet 25 euro. Imprezę inauguracyjną uświetnił sam Will Smith. Ale to nie Hollywood robi największy szum, tylko to, że za UNVRS – i inne kluby jak Hi Ibiza czy Ushuaia – stoi rodzina Matutesów. Miejscowi krezusi. W praktyce właściciele połowy wyspy i byli politycy.

Imprezowy raj Matutesów, który zamienia się w medyczne piekło

Na ich czele stoi Abel Matutes Juan. To były minister spraw zagranicznych Hiszpanii, były komisarz UE i lokalny polityk, który całe lata siedemdziesiąte pełnił funkcję burmistrza Ibizy. Nie jest to jednak self-made. Jego dziadek założył jedną z głównych firm przewozowych na Balearach. To oni uruchomili Palladium Hotel Group, budując luksusowe obiekty i kluby na Ibizie. Jak napisano w jednym z hiszpańskich dzienników: „Matutesowie są dla Ibizy tym, czym rodzina Kennedych dla Bostonu”.

Do tego dochodzi ciemna strona sceny klubowej: narkotyki. Tylko w jednej akcji służb skonfiskowano ponad milion porcji MDMA. Między 2010 a 2016 rokiem odnotowano aż 58 zgonów związanych z narkotykami, z czego największą grupę stanowili młodzi Brytyjczycy (36%).

Ibiza nadal przyciąga rzesze turystów, ale za tę beztroskę płaci się zdrowiem lokalnych mieszkańców i przeciążeniem publicznych usług ratowniczych. Czy kluby wezmą na siebie odpowiedzialność, czy czeka nas medyczny blackout w samym sercu europejskiej imprezowni?

Oceń treść:

Brak głosów
Zajawki z NeuroGroove
  • Marihuana
  • Pierwszy raz

Nastawienie psychicznie dobre, cicha domówka przed wyjściem na miasto, sami znajomi, chętna nowego doświadczenia, myśli poztywne widząc stan kolegów

 Sobotni wieczór i cicha posiadówa, chłopacy juz lekko na fazie a dziewczyny piją. Ja wypilam 3 kieliszki a dzień wcześniej więcej natomiast stan był ogarniający ( być może ma to wpływ)

 Gdzieś o godzinie 16 buch z lufki strasznie nieumiejętnie, myślę co za gowno

O 20 30 z jointa i to samo. Nic

Kolega dał ciacho około 20. Zjadłam całe

  • Etanol (alkohol)
  • Grzyby halucynogenne
  • MDMA (Ecstasy)
  • Retrospekcja

Lekkie rozdrażnienie psychiczne

Działo się to na kilka lat temu, kiedy jeszcze studiowałem. Była wtedy późna jesień, albo wczesna zima. Koleżanka (nazwijmy ją O) zaprosiła mnie na imprezę do swojego nowego miejsca pracy, był to squat gdzie królował dnb. Chciałem się wtedy gdzieś wyżyć, poszaleć i oczywiści czymś się stripować. Dlatego przyjąłem zaproszenie koleżanki.

  • Bad trip
  • Grzyby halucynogenne

Ostatnimi czasy dość często używałem substancji takich jak 4-HO-MET czy 25C-NBOMe, zawsze w towarzystwie, choć nigdy lekkomyślnie. Gdy po tych "zabawach" sięgnąłem po grzyby, okazały się działać słabiej niż zawsze, dlatego postanowiłem zrobić przerwę od psychodelików. Przy okazji obiecałem sobie również nigdy więcej nie używać substancji psychoaktywnych laboratoryjnego pochodzenia i korzystać wyłącznie z darów natury. Akurat tak się złożyło, że w trakcie tej przerwy rozstałem się ze swoją jedyną kobietą, co było dla mnie ogromnym ciosem. Od jakiegoś czasu myślałem o grzybach, wydawało mi się, że jestem już gotowy. I tak mnie tchnęło, akurat w najgorszy dzień, kiedy byłem najbardziej przybity i zdewastowany emocjonalne, żeby odbyć podróż. Wiedziałem, że S&S wykluczają cokolwiek pozytywnego, co mogłoby się zdarzyć podczas tripu. Mimo wszystko, postanowiłem sobie dokopać, spróbować coś zrozumieć, obrać nową drogę, a przede wszystkim stawić czoło największemu bólowi w najbardziej niesprzyjających warunkach. Stało się. Wieczorem, w swoim pokoju, zjadłem 4g suszonych łysiczek. Nigdy wcześniej nie przekraczałem 2,5g. Z głośników rozbrzmiewały Carbon Based Lifeforms, jako tło podróży.

Łysiczki skonsumowałem około godziny 23, w postaci proszku zapitego wodą, zmielone wcześniej w młynku do kawy. Zwykle pierwsze efekty działania grzybów odczuwam po 25-30 minutach. Tym razem początkowa fala otarła się o mnie po niecałych dziesięciu. Już wtedy wiedziałem, że będzie to coś nietypowego, wcześniej mi nieznanego. Kolejne 10' było podsycaniem ciekawości, wzrastaniem podniecenia nowym doświadczeniem. Minęło 25 minut od konsumpcji, a ja miałem już dość. Musiałem bezpowrotnie wyłączyć muzykę.

  • Dekstrometorfan


Nazwa substancji : Dextrometorfani hydro-bromidum :P (Acodin-tabsy)


Doswiadczenie : Maria , Haszyk , DXM , Feta , Salvia Divinorum , Aviomarin , oraz wszelkie alkohole . . . Czyli w miare



doswiadczony :)


Dawka : 450mg DXM, doustnie


"set & setting" : Drugi raz 450mg, lekka obawa po pierwszej dosyc mocnej jezdzie. Pusty zaladek. Dom i reszta miasta . . .


Efekty : Dżizys... MASAKRA

randomness