Dla większości uczniów nie jest tajemnicą gdzie i od kogo można kupić narkotyki. Osoby, które wzięły udział w naszej redakcyjnej ankiecie twierdzą, że rozprowadzają je przede wszystkim ich szkolni koledzy.
Ankietę przeprowadziliśmy w kilku losowo wybranych szkołach średnich. Uczniowie odpowiadali na pytania anonimowo, lecz nie wszystkich stać było na szczerość. Niektórzy zdradzili jednak pseudonimy osób sprzedających narkotyki, takie jak: Luki, Maxi, Biały, Rudy, Zygi, Żużel, Małpa, Misiek, Kuki. Podano także konkretne nazwiska, których z wiadomych powodów nie możemy upublicznić. Spora grupa stwierdziła, że wie kto zajmuje się tym procederem, ale nie chce ryzykować ani donosić. Dilerzy znani są uczniom nie tylko z widzenia: "mieszkają w moim bloku", "to całkiem niewinne osóbki", padały odpowiedzi.
Te "niewinne osóbki" to często koledzy z klasy i znajomi ze szkoły. Zdecydowana większość ankietowanych powiedziała, że w szkole bez żadnego problemu można zapatrzyć się w narkotyki, zaledwie ok. 25 proc. stwierdziło że nie orientuje się w problemie, a na palcach jednej ręki można policzyć tych, którzy mówią, że w ich szkole narkotyków w ogóle nie ma. Uczniowie, a także nauczyciele potwierdzają, że dilerzy koczują pod szkołami w samochodach. Zwłaszcza pod tymi placówkami do których uczęszcza zamożniejsza młodzież. Rzadko się zdarza, by sami proponowali zakup. ?O to nie trzeba specjalnie zabiegać ? wyznają uczniowie ? wystarczy popytać w klasie lub na szkolnym korytarzu. Zawsze znajdzie się ktoś życzliwy, kto skontaktuje cię z właściwą osobą?.
Ich zdaniem bardzo łatwo o marihuanę, amfetaminę, haszysz, opim, extazę, THC, speed, LSD, kompot. Nawet ci, którzy deklarują, że nie spróbowali i nie biorą, to jednak znają cennik. Na przykład gram marihuany kosztuje 20-25 zł, trochę drożej 23- 30 zł kosztuje gram amfetaminy, pakiet 50-60 zł.
Jeszcze do niedawna dyrekcje szkół udawały, że ich ten problem nie dotyczy, bo mają mądrą i świadomą swojej wartości młodzież. Dzisiaj widać wyraźnie, że wielu dyrektorów i pedagogów zweryfikowało swoje poglądy. Sami sygnalizują ten temat policji, wynajmują ochroniarzy, którzy mają baczenie na to co dzieje się przed budynkiem szkolnym. W opinii uczniów te kroki nie przynoszę jednak oczekiwanych rezultatów, bo zjawisko rozprzestrzenia się błyskawicznie i coraz więcej młodych osób ulega modzie oraz presji grupy. Pocieszające jest to, że nie wszystkim imponuje ten sposób bycia, potrafią trafnie ocenić zagrożenie i sami się obronić. "Kupiłam z ciekawości" zwierza się licealistka "ale nie mogłam się przełamać, żeby wziąć", "Okazja jest codziennie" mówi inna "lecz uważam że to głupota".
Pokusa czyha wszędzie, nie tylko w szkolnej szatni, na korytarzu czy imprezie. Ankietowani wskazują punkty dilerskie na deptaku, placu Gdańskim, parku przy ul. Lubelskiej, przy Kamienie, przy PKS, na ul. Kolejowej, na os. Słoneczne. Twierdzą, że można kupić narkotyki przy I i II LO, szkole mechanicznej i pubie 44.
Wanda Jaroszczuk
25. Marca 2002 09:01
Komentarze