Na pytanie stróżów prawa dlaczego uciekał odpowiedział, że „jest to normalne, że ucieka się przed Policją, jak gonią”.
23-latek, gdy zobaczył policjantów, zawrócił i chciał odejść szybkim krokiem. Gdy funkcjonariusze poszli za nim, zaczął uciekać. Okazało się, że miał przy sobie marihuanę, którą zdążył już schować... pod wycieraczką na klatce schodowej.
W minioną sobotę około godz. 20.40 policjanci patrolowali okolice dworca kolejowego. Zauważyli młodego mężczyznę, który na ich widok zawrócił i przyspieszył, a gdy zobaczył, że funkcjonariusze poszli za nim, zaczął uciekać.
Policjanci pobiegli za dziwnie zachowującym się mężczyzną. Dogonili go w klatce schodowej jednego z pobliskich bloków. - Tam „uciekinier” został wylegitymowany. Okazał się nim 23-letni mieszkaniec Grudziądza. Mężczyzna nie był poszukiwany ani nie miał przy sobie żadnych przedmiotów. Na pytanie stróżów prawa dlaczego uciekał odpowiedział, że „jest to normalne, że ucieka się przed Policją, jak gonią” - informuje st. sierż. Maciej Szarzyński, pełniący obowiązki oficera prasowego grudziądzkiej komendy.
Mundurowi nie uwierzyli tłumaczeniom 23-latka i przyjrzeli się klatce schodowej, w której próbował się ukryć. Pod jedną z wycieraczek znaleźli papierowe zawiniątko, w której byłą lufka i prawie gram suszu roślinnego. Badanie wykazało, że to marihuana.
Młody mężczyzna noc spędził w areszcie i usłyszał zarzut posiadania narkotyków.
3 miesiące temu spotkało mnie nieprzyjemne doświadczenie z opioidami. Od tamtego czasu moje lęki i nerwice znacznie się pogłębiły, do tego doszły problemy z oddychaniem i przełykaniem śliny, co spowodowało moją obawę przed innymi środkami psychoaktywnymi.
Substancje oraz dawkowanie: (ja) około czterdziestu dorodnych czarnogórskich grzybów o działaniu wyginającym wzory na kafelkach, zapijane jakimiś piwami pszennymi, na rozładowanie emocji niechcąca dwójka klona, kielich wódki i kilka gibbonów w obiegu. I ta jebana nikotyna. B: około 30 grzybów, wódka, 2 browary, klon dwójka i jakaś baka, ale nie dużo bo się mu nieco przysnęło. J: na naszych oczach koło dwudziestu grzybów, potajemnie – co się zemściło – jeszcze z pięćdziesiąt. Reszta ludzi, co kto jak, w opisie.
Pod wpływem etanolu, więc w dobrym humorku. Jaranie miało miejsce przed domem ziomeczka.
-Ale wiesz, że Cię to rozkurwi?
-Chuj tam, dawaj.
I BIORĘ 4 BUCHY Z LUFY XD
normalnie to po dwóch już mam sooolidną fazę, a teraz jeszcze jestem pijany, heh.
- Dzięki. - mówię do przyjaciela, z którym piłem i teraz na rozchodniaka zajebaliśmy parę buszków z jego sakiewki. Żegnamy się i idę w swoją stronę, a on wraca do domu.
-Tylko traf do domu! - upomina mnie.
-Taaaa... hehe- odpowiadam
Podekscytowany dorwaniem kwasa słabo się przygotowałem, miałem tylko sok i pierdoły nieprzydatne w przeżywaniu tego doświadczenia. Otoczenie wspaniałe, cudowny las.
A więc zacznijmy od tego, że polowałem na kwasa od ponad roku i w końcu go dostałem w swoje łapska. Niestety nie oryginalny kwas, tylko LSD-P1, ale i tak byłem zadowolony. Kilka dni później udałem się do dużego, bukowego lasu. Było lato, 30 stopni w cieniu. Do plecaka zapakowałem 2 litry soku, chyba jabłkowo wiśniowego, jakieś żarcie i zeszyt do rysowania. Z domu wyruszyłem o godzinie dziesiątej, a las był zaraz obok, toteż po chwili marszu byłem już w ustronnym miejscu. Zarzuciłem kartonik na język i czekałem. Po ok.