Około 40 procentom chorych na raka stosowane obecnie środki przeciwbólowe nie są w stanie przynieść ulgi. Z myślą o tych osobach brytyjski koncern GW Pharmaceuticals opracował nowy lek - na bazie marihuany.
Dyrektor koncernu doktor Geoffrey Guy twierdzi, że środek ten - aerozol, aplikowany pod język - będzie w stanie znacznie zmniejszyć liczbę cierpiących. Jak poinformowało BBC, lek wkracza właśnie w trzecią, decydującą fazę prób klinicznych. Badania prowadzone będą jednocześnie w dwudziestu placówkach naukowych na ponad stu osobach cierpiących na raka.
Jest to część dużego programu badawczego koncernu nad zastosowaniami marihuany w leczeniu. Nie ograniczają się one do zwalczania bólu. Wstępne wyniki wykazują, że marihuana przydatna jest również w leczeniu stwardnienia rozsianego i uszkodzeń rdzenia kręgowego. Badania nabrały rozpędu, kiedy w październiku 2001 roku władze Wielkiej Brytanii poinformowały, że marihuana może zostać zalegalizowana dla celów medycznych. Teraz, gdy lek wszedł w decydującą fazę badań, przedstawiciel rządu zapowiedział, że w razie pomyślnego wyniku prób dokonana zostanie odpowiednia zmiana prawna, by lekarstwo mogło być dostępne w aptekach na receptę.
Nie jest to początek, ale raczej wznowienie stosowania marihuany w lecznictwie. Najstarsze źródła informujące o stosowaniu marihuany w medycynie pochodzą z Chin, datuje się je na 2737 rok przed naszą erą. Egzotyczne zioło przywiezione do Europy z Indii w roku 1839 badali najszacowniejsi medycy. Cannabis indica polecał na przykład J. R. Reynolds, osobisty lekarz królowej Wiktorii. Na początku dwudziestego wieku, kiedy pojawia się wiele nowych lekarstw, marihuana stopniowo wychodzi z użycia, wreszcie zostaje wykreślona z listy leków.
Medycyna na nowo odkryła marihuanę w latach siedemdziesiątych. Zauważono jej dobroczynne działanie w usuwaniu skutków ubocznych chemoterapii chorych na raka: mdłości, wymiotów, braku apetytu, wycieńczenia. Podobne efekty uboczne powodują niektóre leki na AIDS - również w tych wypadkach marihuana może być pomocna. U epileptyków używanie marihuany nierzadko zmniejsza częstotliwość ataków i zapobiega utracie przytomności. Chorym na stwardnienie rozsiane pomaga panować nad własnym ciałem. Badania wykazały też możliwość zastosowania marihuany w leczeniu jaskry. Choroba ta polega na zaniku nerwu wzrokowego wskutek podwyższonego ciśnienia płynu we wnętrzu oka. Doktor Robert Hepler stwierdził, że odpowiednie dawki marihuany potrafią obniżyć ciśnienie śródgałkowe o 30 procent. (Odkrycie to wykorzystała policja - mierząc ciśnienie śródgałkowe, można stwierdzić, czy zatrzymany znajduje się pod wpływem marihuany.)
Czy w Polsce prowadzone są badania nad leczniczym potencjałem cannabis indica? Edward Kolbus, rzecznik prasowy Instytutu Leków, nic o takich badaniach nie wie. Nie słyszał o nich również profesor Andrzej Członkowski z Katedry Farmakologii warszawskiej AM, ale nie widzi żadnych powodów, by tego typu próby nie miały miejsca, choć należy, jak twierdzi, zwrócić baczną uwagę na ryzyko uzależnienia.
Z kolei profesor Wojciech Gaszyński z Katedry Anestezjologii AM w Łodzi uważa uzależnienie za kwestię związaną raczej z pacjentem niż z lekiem - niektóre osoby mają skłonność do uzależniania się. W codziennej praktyce anestezjologicznej używa się opioidów - czyli, de facto, narkotyków - i uzależnienia są bardzo rzadkie. Aby ulżyć cierpiącym, profesor Gaszyński nie wahałby się aplikować środków na bazie marihuany, gdyby leki takie były legalne i skuteczne.
Komentarze