Była to spora dawka DXM.
Zacząłem około 15.00.
Straciłem rachubę caszu już na samym początku więc skupię się na samym tripie, który wywarł na mnie niesamowite wrażenie i pozostanie niezapomnianiym do końca życia.
W ostatnich dniach temat zalegalizowania marihuany nie schodził z niemieckich portali i gazet. Pomimo jednak przedstawienia planu ministerstwa zdrowia oraz ministerstwa rolnictwa, nie wiadomo kiedy legalizacja miałaby wejść w życie. Im bliżej próby legalizacji, tym głośniej słychać także głosy sprzeciwu. Realnie więc nie wiadomo, czy w ogóle pomysł wejdzie w życie.
W ostatnich dniach temat zalegalizowania marihuany nie schodził z niemieckich portali i gazet. Pomimo jednak przedstawienia planu ministerstwa zdrowia oraz ministerstwa rolnictwa, nie wiadomo kiedy legalizacja miałaby wejść w życie. Im bliżej próby legalizacji, tym głośniej słychać także głosy sprzeciwu. Realnie więc nie wiadomo, czy w ogóle pomysł wejdzie w życie.
Zacznijmy od tego, że decyzja o legalizacji marihuany ma do przebycia bardzo długą drogę. Najpierw rząd koalicyjny przygotował projekt zmian. Te następnie zostaną przedstawione w Bundestagu, poddane pod głosowanie i dopiero na końcu ostatecznie głos będzie miał Bundesrat. Tak przynajmniej w skrócie wygląda cała ścieżka decyzyjna, która na każdym etapie musi zaliczyć “zielone światło”, aby legalizacja stała się faktem.
Okazuje się jednak, że przeszkód na drodze legalizacji marihuany jest więcej, ale największą stanowi prawo międzynarodowe opierające się głównie o kraje działające w strefie Schengen. Mowa tutaj o umowie wykonawczej mówiącej, w skrócie, o zakazie sprzedaży oraz pozyskiwania funduszy umożliwiających dystrybucję konopii indyjskich, w tym ich sprzedaż do innych krajów. Bariera prawna jednak już teraz jest przez Niemców “łamana”, a kraje myślące podobnie jak Niemcy są wsparciem dla kraju zza Odry, który dzięki legalizacji może spodziewać się dodatkowych wpływów do budżetu - inne kraje lobbujące po stronie Niemiec, także.
Obaj ministrowie przedstawiając plan, podzielili go na dwie fazy z których ta druga jest najistotniejsza, bo wiąże się z przepływem pieniądza - mowa tu o produkcji i sprzedaży zalegalizowanej marihuany.
Druga część planu zakłada prowadzenie testowych sprzedaży w wybranych klubach, w kilku miejscach w Niemczech. Sprawdzany będzie cały łańcuch związany z dystrybucją produktu, od jego hodowli, badań laboratoryjnych, logistyki, prawa, skutków społecznych (w tym szczególnie psychologicznych), aż po czystą sprzedaż i obrót w przestrzeni publicznej.
Lauterbach wspomina tutaj o projektach badawczych trwających około pięciu lat i prowadzonych we współpracy ze środowiskami naukowymi oraz decydentami parlamentu UE, którzy jak podkreślił, mają wpływ na decyzje w sprawie ewentualnej sprzedaży marihuany na terenie Niemiec (to oznacza, że Niemcy nie podejmują w tej sprawie decyzji samodzielnie).
Stojąc przed jednym z największych w historii Niemiec okresem niepewności gospodarczej i przemysłowej, rząd zza Odry szuka dodatkowych wpływów do budżetu próbując tworzyć zupełnie nowe rynki, dla produktu który w większości krajów jest dostępny wyłącznie na czarnym rynku. To stawia bardzo poważne znaki zapytania o kurs Niemiec (“chwytamy się wszystkiego, co przynosi tylko zysk i nie liczą się dla nas konsekwencje podjętych decyzji”). Jeśli takie panuje myślenie w elitach politycznych, może to zwiastować na bardziej złożony problem niemieckiego przemysłu i gospodarki, niż się o tym oficjalnie mówi.
Głosów krytyki pod adresem legalizacji marihuany nie brakuje. Najgłośniej odbił się ten wypowiedziany przez obecnego premiera Bawarii, który jasno zakomunikował, że Bawaria znajdzie sposób aby zakazać jej sprzedaży. Z kolei minister zdrowia (także z Bawarii), powiedział że cały ten projekt z legalizacją zmierza w niewłaściwym kierunku, ponieważ publiczne głoszenie o tym, że poprzez “specjalne kluby” chroniona jest młodzież, wzbudza czysty śmiech. Swoje dwa euro dorzucił także prezes Niemieckiego Stowarzyszenia Lekarzy, który nazwał “kluby do palenia” kiepskim żartem.
W wyniku wielu negatywnych głosów nie jest wykluczone, że przeforsowanie legalizacji nie nadejdzie ani z dnia na dzień, ani z miesiąca na miesiąc. Nie wiadomo, czy kiedykolwiek projekt ten zostanie przeforsowany. Obecnie mamy do czynienia z rzucaniem haseł do mediów, które nic nie wnoszą do aktualnych problemów z którymi borykają się Niemcy. Takie podejście jest niepokojące, a przedstawianie zapisów planu który sam w sobie brzmi mało wiarygodnie raczej wskazuje, że legalizacja jest po prostu tematem zastępczym, rzucanym co jakiś czas dla przykrycia innych tematów.
jest ok
Była to spora dawka DXM.
Zacząłem około 15.00.
Straciłem rachubę caszu już na samym początku więc skupię się na samym tripie, który wywarł na mnie niesamowite wrażenie i pozostanie niezapomnianiym do końca życia.
Miasto, przyroda, środki transportu, dom Nastawienie: podekscytowanie i brak strachu
Mały znaczek z wydrukowanymi wzorkami i 125ug LSD w sobie wysłał nas w podróż - podwójną - zewnętrzną i wewnętrzną.
W podróż, w której ważniejsza niż cel była droga. Rzeczywistość malowała się niczym impresjonistyczne obrazy ukazując nam całe piękno chwil, tak ulotnych i przypadkowych jak nasz los w którym mały krok decyduje o reszcie zdarzeń - chaotycznych i przypadkowych.
własny dom, po kilku wartościowych lekturach, chęć poznania siebie, bez przypałów, 1 piwko, neutralne nastawienie jakby przytłumione
Spokojne popołudnie, zarezerwowane na mój "mały" seans ze znaczkiem pod językiem..
Zaznaczam, że LSD zawsze traktowałam zawsze z szacunkiem i niezmiernie cieszyłam się, że tym razem sama go wypróbuję i dziękuję mojemu dostawcy. Do tego ciągle poszukiwałam swojej drogi, byłam pełna rozsterek, niepogodzona z wewnętrznym JA, otoczeniem i tęskniąca za prawdą, ważne pytania wręczm mnie przygniatały. Nastawiłam się twórczo.