Aż cztery lata zajęło 171 państwom należącym do Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) opracowanie projektu międzynarodowej konwencji o kontroli użycia tytoniu. I choć wielokrotnie wydawało się, że państwa o silnym tytoniowym lobby, np. USA i Japonia, doprowadzą do zerwania negocjacji, w ubiegłym tygodniu w Genewie osiągnięto historyczne porozumienie. - To kamień milowy w historii zdrowia publicznego. Przyjęty tekst pozwoli uratować życie tej i następnych generacji - cieszyła się zdeklarowana przeciwniczka palenia dyrektor generalny WHO Gro Harlem Brundtland.
Państwa, które zdecydują się na ratyfikację antytytoniowej konwencji, będą musiały podjąć wiele drastycznych decyzji. Zdaniem autorów projektu cena papierosów ma znaczący wpływ na liczbę palących, a zwłaszcza nowych młodych palaczy. Dlatego też w porozumieniu zachęca się państwa do wyraźnego podwyższenia podatków od wyrobów tytoniowych. Konwencja przewiduje też - jeśli tylko zezwala na to wewnętrzne ustawodawstwo przyszłych sygnatariuszy - całkowity zakaz reklamowania produktów tytoniowych oraz jakichkolwiek form sponsorowania przez producentów tytoniu. Wzrośnie też powierzchnia ostrzeżeń o szkodliwości palenia: będą musiały zajmować co najmniej 30 proc., ale najlepiej aż połowę powierzchni opakowań wyrobów tytoniowych. Projekt konwencji przewiduje, że na paczkach papierosów trzeba będzie umieszczać nie tylko tekst, ale także ostrzegawcze ilustracje - np. zdjęcia organów dotkniętych rakiem. Tekst daje też sygnatariuszom możliwość ochrony przed tzw. reklamą transgraniczną. Oznacza to, że państwo, które zakazało reklamy papierosów, będzie mogło zakazać transmitowania przez narodowe sieci kablowe sygnałów zagranicznych telewizji, które wciąż takie reklamy emitują. Będzie mogło też zakazać sprzedaży zagranicznej prasy zawierającej tytoniowe reklamy.
Projekt zmierza też do zakazu używania przez producentów tytoniu słów, które mogą sugerować, że niektóre ich produkty są mniej szkodliwe niż inne - chodzi tu głównie o takie określenia jak "light", "mild", czy "low tar". Sygnatariusze będą też zachęcani do wytaczania procesów producentom wyrobów tytoniowych, by wzrósł udział tych firm w rzeczywistych kosztach opieki zdrowotnej nad ofiarami palenia.
Tekst konwencji musi już tylko zostać zatwierdzony przez przewidziane na maj zgromadzenie państw-członków WHO. Porozumienie wejdzie w życie, kiedy podpisze je co najmniej 40 państw.
To pierwsze w historii międzynarodowe porozumienie o walce z paleniem będzie miało konsekwencje społeczne. Międzynarodowa Organizacja Pracy (MOP) ostrzega, że w szeroko rozumianej branży tytoniowej pracuje dziś aż 100 mln ludzi na całym świecie. Zdaniem ekspertów MOP wejście w życie konwencji WHO doprowadzi z czasem do spadku popytu na papierosy i zwolnień w przemyśle tytoniowym. Organizacja apeluje do rządów państw o silnej branży tytoniowej o jak najszybsze opracowanie programów przekwalifikowywania pracowników tego sektora. MOP ostrzega, że łatwe to nie będzie - produkcja i przetwarzanie tytoniu jest wyjątkowo dochodowym zajęciem. Np. w USA dochód rolnika z hektara uprawy tytoniu odpowiada dochodowi z uprawy 5 hektarów orzeszków ziemnych lub aż 29 hektarów zboża. W Polsce, według danych MOP, przy samej tylko uprawie tytoniu pracuje 40 tys. osób, 13 tys. innych pracuje przy jego przetwarzaniu.
Tomasz Surdel, Genewa04-03-2003
Komentarze