Doświadczenie: MJ, DXM, Powój, Yopo, Amfetamina, Florist Hit(mieszanka), Kanna
Wiek: 18 lat 
Masa: 60 kg 
S&S: Moja sypialnia, pusty dom, kołderka i miłe nastawienie :)
Dawkowanie i substancja: 10g powoju Morning Glory + 150 mg DXM
W USA narkotyki można dostać niemal na każdym kroku. Donald Trump wypowiedział wojnę pladze fentanylu zalewającej kraj. Jednak w tym przypadku to nie podaż, a popyt w samych Stanach Zjednoczonych jest problemem. Osób, które straciły życie z przedawkowania, jest coraz więcej. – My też mamy rodzinę; oczywiście czujemy się winni. Ale to nie mój problem – mówi BBC jeden z członków kartelu rozprowadzającego fentanyl.
W USA narkotyki można dostać niemal na każdym kroku. Donald Trump wypowiedział wojnę pladze fentanylu zalewającej kraj. Jednak w tym przypadku to nie podaż, a popyt w samych Stanach Zjednoczonych jest problemem. Osób, które straciły życie z przedawkowania, jest coraz więcej. – My też mamy rodzinę; oczywiście czujemy się winni. Ale to nie mój problem – mówi BBC jeden z członków kartelu rozprowadzającego fentanyl.
Do USA trafia tak dużo narkotyków – głównie z Meksyku – że według rozmówcy serwisu BBC cena, za jaką sprzedaje je w Los Angeles, spadła z około 5-6 dolarów za tabletkę rok temu do 1,5 dolara obecnie.
„Niedopuszczalny przepływ nielegalnych narkotyków i nielegalnych imigrantów do USA” był jednym z pretekstów, z powodu których Donald Trump wprowadził 25-procentowe cła na wszystkie towary z Meksyku.
Także meksykańska policja przyznaje, że kartele masowo przestawiły się na fentanyl, który jest 50 razy silniejszy od heroiny, ponieważ w przeciwieństwie do innych opiatów – wytwarzanych z maku lekarskiego – jest całkowicie syntetyczny, a jego produkcja i transport są znacznie łatwiejsze.
Najnowsze dane dotyczące zażywania narkotyków są nadal ponure: 87 tysięcy zgonów z powodu przedawkowania w USA (głównie opioidów) od października 2023 roku do września 2024 roku.
Na amerykańskich ulicach normą staje się widok osób podobnych do „zombie”. Czy w USA jest szansa na znaczną poprawę? Wątpią w to nawet rozmówcy BBC. – Problem, jaki mamy z wojną z narkotykami, polega na tym, że nie zadziałała wtedy i nie wierzę, że zadziała teraz. Ten problem będzie trwał – podsumowała pani Pichardo, mieszkanka Kensington.
Quentin Sommerville, dziennikarz BBC, dotarł do członków karteli. Opisują oni, jak z bliska wygląda ich codzienność.
– My też mamy rodzinę, oczywiście czujemy się winni. Ale jeśli przestanę, to (przemyt) nadal będzie trwać. To nie mój problem – mówi jeden z mężczyzn, zajmujący się rozprowadzaniem narkotyków.
Głos zabrał też Jay, sprzedający fentanyl w Los Angeles. – Staram się zdobyć 100 000 tabletek tygodniowo. (…) Nie wysyłam ich jednym pojazdem. Staram się rozłożyć je w różnych samochodach. W ten sposób minimalizuję ryzyko utraty wszystkich – wyjaśnia. Jay zdaje sobie sprawę z zagrożeń, jakie jego zawód stwarza dla niego samego i jego klientów, ale nie zamierza się tym przejmować.
– Zawsze próbują zrzucić winę na nas, że to my zatruwamy amerykańskich obywateli. Ale to oni są odbiorcami – mówił.
Inny rozmówca BBC, kierowca występujący po nazwiskiem Charlie, nie ukrywa, że jest obojętny na konsekwencje rozprowadzania fentanylu. – Potrzebuję pieniędzy – mówi wprost.
Na temat burzliwej sytuacji wypowiedział się też szef amerykańskiej agencji antynarkotykowej DEA Derek Maltz.
– Kartele to bardzo źli ludzie. To przestępcy. To narko-terroryści. Jednak w Stanach Zjednoczonych dużym problemem jest popyt. Musimy zająć się tym, dlaczego nasza populacja zwraca się ku narkotykom – oznajmił.
Ogromny problem można zauważyć we wspomnianym już wcześniej mieście Kensington. Dziennikarze znajdują tam „nieprzytomnych ludzi na chodniku, otępiałą kobietę z opuszczonymi spodniami, mężczyznę leżącego na brzuchu obok bramki metra, kolejnego mężczyznę na wózku inwalidzkim z zamkniętymi oczami i pieniędzmi w rękach”.
– Epidemia fentanylu i opioidów jest najgorsza, jaką kiedykolwiek widziałem. Fentanyl tak cię uzależnia, że musisz brać więcej. Dlatego dodają go do wszystkiego – podsumował w rozmowie z BBC John White, 56-latek, który przez 40 lat życia zmagał się z uzależnieniem.
Moja sypialnia, pusty dom, kołderka i miłe nastawienie :)
Doświadczenie: MJ, DXM, Powój, Yopo, Amfetamina, Florist Hit(mieszanka), Kanna
Wiek: 18 lat 
Masa: 60 kg 
S&S: Moja sypialnia, pusty dom, kołderka i miłe nastawienie :)
Dawkowanie i substancja: 10g powoju Morning Glory + 150 mg DXM
set: stres, że działanie potrwa dłużej niż bym chciała, strach przed powrotem do domu "po", zaciekawienie, lekkie/średnie upojenie alkoholowe, jednoczesne zirytowanie i podekscytowanie settings: park w pobliżu domu, znajomy którego bardzo lubię, bardzo ciepła, letnia noc
Moja pierwsza tryptamina miała być zarzucana tydzień przed opisywaną podróżą, aczkolwiek wiele niefortunnych zdarzeń wpłynęło na to, iż trip przesunął się oraz zmienił zupełnie koncepcję - z większego grona i opuszczonego domku rano na park w czasie gorącej, sierpniowej nocy, w towarzystwie tylko jednego znajomego, którego bardzo lubię (na potrzeby raportu - C). Usłyszawszy, że tryptaminy są o wiele przyjemniejsze od "kwasu", ucieszyłam się, bo podróż po nbomach mogę uznać bardziej za zmaganie z własnym "ja" niż trip, z którego można wyciągnać jakieś wnioski.
Lekkie zmęczenie fizyczne jak i emocjonalne. Przez trzy dni gościliśmy u siebie ojca Kosmo i jego partnerkę. A, że goście to byli zabawowi to i lały się oporowe ilości browarów, a Akodin z Thiokodinem sypały się garściami. Mój organizm przyjął to nadzwyczaj dobrze, a nawet tego wyczekiwał, hehe. Nie mam swobodnego dostępu do ww. substancji. I bogu dzięki. Jedynymi efektami ubocznymi nadmiernego, bądź co bądź, eksploatowania organizmu, była lekka zgaga i niewyspanie, z powodu dzwięków wydawanych przez mojego teścia, kiedy śpi. Przypominają pracujacy kombajn. Decyzja o wrzuceniu tryptaminy była spontaniczna. Reasumując: stan fizyczny: 7 na 10, psychiczny: 9 na 10. Czułam kompletny luz i świadomość, że nic nie ciąży mi nad głową i pierwszy raz od jakiegoś czasu wszystko układa się po mojemu, nawet bez mojej ingerencji.
Opisywany trip miał miejsce wczoraj, czyli trzeciego maja. Cały dzień (właściwie to tydzień) obfitował w dosyć intensywne przeżycia. Do tego w ostatnim miesiącu pobijam rekordy w częstotliwości jedzenia DXM w dawkach antydepresyjnych. A jak wielu z Was zdaje sobie sprawę, poprzeczkę zawiesiłam sobie wysoko. Ostatnim psychodelikiem jaki przyjmowałam było 2c-t-4 tydzień wcześniej, co w moim przypadku nie powinno mieć wpływu. Poprzednim razem przyjęłam 25 mg 4-aco-dmt i 300 mg DXM.
Pozytywne nastawienie. Chłodne zimowe południe na osiedlu.
Około trzynastej patrzę za okno. Słońce, śnieg, w połowie czyste niebo, ciekawa pogoda. Trzeba zajarać póki nie piździ.
Po tej decyzji już mnie nie było w domu. Nikt się tutaj nie przyplątał, nie szuka mnie? Pustki. Paru przechodniów się oddaliło.
T:0