Dopalacze znów są na rynku

...tym razem w Lesznie, o czym lokalne medium spieszy informować, na wypadek, gdyby ktoś się nie załapał ;)

pokolenie Ł.K.

Kategorie

Źródło

otopanorama.pl

Odsłony

192

Jeszcze do niedawna rodzice dzieci uzależnionych cieszyli się z zamknięcia obu leszczyńskich punktów z dopalaczami: przy ulicy Łaziebnej i Zakątek. Ich radość nie trwała jednak długo. Sklep przy ul. Zakątek wznowił sprzedaż używek.

– Zaprosiliśmy na spotkanie z rodzicami dzieci uzależnionych Wojciecha Jarzynę, właściciela nieruchomości, w której prowadzony jest handel dopalaczami. Zgodził się, a później odwołał spotkanie, tłumacząc się innymi obowiązkami – mówi Hanna Jędrzejewska, szefowa leszczyńskiego Monaru.

Tymczasem, jak przekonują terapeuci, takie spotkanie jest bardzo potrzebne. Chodzi bowiem o uzmysłowienie biznesmenowi, jakie są konsekwencje jego decyzji dla uzależnionej młodzieży, ich rodziców oraz terapeutów.

– Osoby, które do nas trafiają z powodu zażywania środków odurzających, mają od 14 do 50 lat. Nie są to ludzie z tzw. trudnych środowisk, ale także osoby z dobrych domów, wiodący wydawałoby się ustabilizowane życie. Tylko w maju przyjęliśmy 91 pacjentów, z czego około połowa zażywa dopalacze. Przypomnę tylko, że w marcu br. mieliśmy falę zatruć środkiem 5 FADB, który powodował silne uzależnienie psychiczne – informuje Katarzyna Jędrzejewska, terapeutka w leszczyńskim Monarze.

Kiedy pod koniec marca br. zamknięto sklepy z dopalaczami, do Monaru zgłaszało się wielu pacjentów z objawami głodu. Po tygodniu bez używek byli już w lepszej kondycji.

– Tydzień abstynencji to duży krok naprzód, dał im motywację do pracy nad sobą. Kiedy na początku maja towar znów się pojawił w sprzedaży, wracali do nas po zażyciu, z objawami psychozy. Sklep działał kilka dni, został na dwa dni zamknięty i ponownie otwarty. Trudno ocenić z jaką regularnością działa na dzień dzisiejszy – informuje terapeutka.

Oceń treść:

Brak głosów
Zajawki z NeuroGroove
  • Dekstrometorfan
  • Pozytywne przeżycie

Własny pokój, spokój i cisza...

Jest godzina 12:30. Wstałem i wpadło mi do głowy, że zarzucę dziś mieszankę kody i DXM. Wczoraj próbowałem ale za małe dawki wziąłem więc powtarzam to wszystko pisząc ten TR. Napisałem nawet pokażnego TR ale komp postanowił się zaktualizować i wszystko poszło w dupę... Więc dziś od nowa to samo. Może nawet lepiej, ze tak się stało bo mam bardziej poukładane w głowie co i jak. Dziś przede wszstkim robię co jakś czas kopię w pliku TXT tego co napisałem.

No to jedziemy...

Godzina 13:00.

Wziąłem 300 mg Kody + 300 mg DXM na pusty żołądek. Zapiłem zimną Colą.

  • Kokaina

Substancja: Kokaina

DOświadczenia: Alkohol, absynt, tytoń, guarana, kawa, red bull, marihuana, haszysz,

Psylocibe Mexicana, Extasy, Amfetamina, LSD, kokaina (dawno temu jeden raz)

Set&Setting - 0,2 litra wódki i 3 piwa

  • Grzyby halucynogenne
  • Pierwszy raz

Pozytywne nastawienie psychiczne, ekscytacja zbliżającym się tripem i niecierpliwość, lekceważenie opisywanej przez ludzi charakterystyki tripa. Dawka grzybów zażyta na pusty żołądek. Sesja solo - w małym mieszkaniu kawalerce z pokojem i łazienka, uprzednio posprzątanym i przygotowanym. Kontakt z ludźmi przez telefon komórkowy po zażyciu, ale przed właściwym tripem. Noc, sierpień.

Moja pierwsza próba grzybami psylocybinowymi zaczęła się od konsumpcji tychże o 20:30. Zjadłem trzy gramy suszonych grzybów. W smaku wydały mi się podobne do pieczarek, ale bardziej gorzkie. Przeżuwałem je i gryzłem może 5 minut, aż rozdrobniłem cały materiał na rozmiękczoną od śliny papkę, którą następnie połknąłem. Położyłem się na łóżku i zasłoniłem okno (na zewnątrz właśnie zachodziło słońce), włączyłem muzykę, jakiś delikatny popowy chłam, oszczedzając lepsze kawałki na trip. Przez pierwsze kilkanaście minut wymieniałem SMS'y z ludźmi i nie działo się nic ciekawego.