Sklep z artykułami erotycznymi przy ul. Średniej okazał się punktem rozprowadzania dopalaczy. Wczoraj (19.11.), po wyważeniu drzwi, zatrzymano tam 31-letniego mężczyznę z Orzesza. W środku było niewiele artykułów erotycznych. Policjanci znaleźli natomiast aż 322 opakowania dopalaczy różnego rodzaju: kryształy, zioła, czopki doodbytnicze. Oraz pieniądze – 2 tys. zł – pochodzące z ich sprzedaży.
Sklep działał od kilku tygodni w lokalu po lombardzie, wewnątrz jest pancerna szyba oddzielająca sprzedawcę od klientów. Funkcjonariusze zajmujący się zwalczeniem przestępczości narkotykowej od pewnego czasu obserwowali to miejsce. Wiedzieli, że klienci wpuszczani są po podaniu hasła. Wiedzieli też 31-letni sprzedawca mieszka tam, śpi w niewielkim pomieszczeniu obok sali sprzedaży.
Wczoraj zamierzali wejść, by przeprowadzić rewizję. Czekali aż ktoś podejdzie pod drzwi albo będzie wychodził. Ponieważ przez długi czas nic takiego się nie wydarzyło a drzwi były zamknięte, o godz. 13.00 wezwali straż pożarną, by je wyważyła.
Decyzja po części spowodowana była obawą o zdrowie 31-latka, który tego dnia w ogóle nie wyszedł na zewnątrz. Okazało się, że spał po zażyciu dopalaczy. Gdy policjanci go dobudzili wciąż był mocno otumaniony, nie można wykluczyć, że początkowo wziął ich za narkotykowe zjawy. Swój „towar” trzymał w szufladzie biurka.
- Sklep erotyczny był przykrywką, w rzeczywistości handlowano tam dopalaczami – mówi Agnieszka Żyłka, rzecznik prasowy policji w Zabrzu. – Zatrzymany mężczyzna był już karany za włamania, wyszedł na wolność w październiku 2014 roku, po 6-letnim wyroku.
Mężczyzna twierdzi, że dopalacze nie należą do niego, że jego praca polegała na pilnowaniu lokalu.
Dopalacze znalezione przy ul. Średniej zostaną przesłane do badań, jeśli okaże się, że zawierają substancje zabronione to 31-latkowi będzie groziło do 3 lat więzienia.