Ktoś jadł z mojego talerzyka.
Obudziłem się całkiem wyspany. Niedziela. Wreszcie wolne. Dalej w mocno sennym nastroju podnoszę głowę i słyszę głos A "Co tu się działo?". Od łóżka aż po kuchnię totalny rozpierdol. Powoli wracają wspomnienia...
89-letni pensjonariusz domu pomocy społecznej dostawał alkohol od pracownika. - Dwa razy był pijany. On nie może pić, jest schorowany - skarży się rodzina. - Jak napije się piwa, to przynajmniej się nawodni - odpowiada psycholog.
89-letni pensjonariusz domu pomocy społecznej dostawał alkohol od pracownika. - Dwa razy był pijany. On nie może pić, jest schorowany - skarży się rodzina. - Jak napije się piwa, to przynajmniej się nawodni - odpowiada psycholog.
Adolf Kuśnierz od dwóch lat jest pensjonariuszem domu pomocy społecznej w Żywcu. Problemy zaczęły się pół roku temu. - Ojcu podawany jest alkohol. Dwa razy, jak do niego przyszłam, był pijany - mówi Danuta Zeman, córka pana Adolfa.
Jak opowiada, ojciec zamknął się od środka. Musiała interweniować u pielęgniarek. - Dostał amoku - dodaje córka.
Rozmawiamy w obecności dyrektorki DPS. - Zaprzeczam, jakby panu Kuśnierzowi podawany był alkohol - mówi Sabina Kanik.
Jest z nami również Katarzyna Zeman - wnuczka pana Adolfa - oraz jego prawnuczka Zuzia. - Zuziu, włącz to nagranie - pani Katarzyna zwraca się do swojej córki. - Tu jest wszystko - dodaje.
Dziewczynka włącza rozmowę, przeprowadzoną 28 lipca tego roku w żywieckim DPS, nagraną z ukrycia. Poza rodziną pana Adolfa brali w niej udział pracownicy placówki, również dyrektorka. Teraz odsłuchuje ją przy nas.
- To mniejsze zło - mówi na nagraniu psycholog DPS. Chodzi o alkohol. Psycholog opowiada, że częstował pana Adolfa winem albo piwem. - Przynajmniej się nawodnił - dodaje.
Inne głosy wyjaśniają, że dzięki alkoholowi pan Adolf jako tako funkcjonował. Nazywają alkohol "formą przekupstwa". - Pracownice wyjaśniały nam, że ojciec dopiero jak się napije piwa albo ćwiartki chce jeść. Jak nie godziłam się na podawanie alkoholu, powiedziały, że mam przyjechać i radzić sobie z ojcem sama - dodaje pani Danuta.
- Ja nie proszę. Ja żądam, żeby dziadkowi nie podawano żadnego alkoholu. To schorowany człowiek - oświadcza wnuczka.
Adolf Kuśnierz ma 89 lat. Pochodzi z Lalik, małej miejscowości w Beskidzie Żywieckim. Całe życie ciężko pracował na kolei i w gospodarstwie. Miał 5 ha, które trzeba było uprawiać ręcznie, konia, krowę, 14 kóz.
Nigdy nie był na chorobowym.
10 lat temu zmarła mu żona, z którą przeżył w zgodzie ponad 40 lat. - Nie chciał iść do mnie - ubolewa córka. Później było coraz gorzej. Pan Adolf odmawiał pomocy. - Nie pozwalał się umyć, posprzątać sobie, ugotować - opowiada pani Danuta.
Rozdawał na lewo i prawo emeryturę. - Zawsze był hojny. Pomagał mi. Był przy mnie, gdy rodziłam córkę, gdy córka się rozchorowała - wspomina z płaczem wnuczka.
Zaczęły się urojenia. Pan Adolf potrafił iść do wójta z kaszanką od córki twierdząc, że jest zatruta. Uciekał z domu, szukał go ksiądz i odwoził do domu. Dzwonił do rodziny z groźbą, że się zabije.
To przesądziło o umieszczeniu go w domu pomocy społecznej. Bez jego zgody, wyrokiem sądu. Po roku został ubezwłasnowolniony, bo odmawiał przyjmowania leków i nie odbierał emerytury. Jego opiekunem prawnym została córka, Danuta Zeman.
W trakcie konfrontacji z rodziną pana Adolfa Sabina Kanik nie przyznaje wprost, że pracownicy kupowali i dostarczali pensjonariuszowi alkohol. Mówi tylko, że pan Adolf nie był uzależniony, nie nadużywał alkoholu i nie przyjmował leków. I że pił mało. - Cztery łyki piwa - wylicza dyrektorka.
Dlatego piwo kupowane było w kapslowanych butelkach.
- Gdy pan Kuśnierz został tu przywieziony, zostawiliście mu alkohol - mówi Kanik do rodziny pensjonariusza. Twierdzi ponadto, że rodzina uzgodniła z pracownikiem pierwszego kontaktu pana Adolfa, żeby kupować mu alkohol.
- Jak pani może takie rzeczy opowiadać! - zaprotestowały ostro córka i wnuczka i opuściły gabinet dyrektorki.
Regulamin domu pomocy społecznej, nie tylko w Żywcu, pozwala pensjonariuszom spożywać alkohol. - Nie wolno nadużywać - zaznacza Kanik. Ale jaka ilość to już nadużycie, nie potrafi określić.
Z drugiej strony sama opowiada, że domy pomocy borykają się z problemem alkoholizmu pensjonariuszy. Dlatego powstają specjalne DPS dla uzależnionych. - Oni nie rozpijają się u nas. Tacy już przychodzą - zaznacza dyrektorka.
Pensjonariusz nie kupi alkoholu na terenie DPS. Nie ma tu baru ani sklepu monopolowego. Ale może wypić w mieście, w restauracji. Kupić w mieście i wnieść na teren DPS. - Jeśli nie jest uzależniony - wymienia drugi warunek Kanik.
Adolf Kuśnierz nie rusza się ze swojego pokoju. Posiłki są mu przynoszone. Nie wyszedł do jadalni nawet na wigilię. Boi się, że w tym czasie pracownicy "przegrzebią" mu pokój. Czuje się obserwowany przez lampę na suficie. Nie mógł sobie sam kupić alkoholu.
Ale pracownicy też nie mogli - zabrania im tego regulamin.
- Pracownik pierwszego kontaktu kupował i dostarczał alkohol panu Kuśnierzowi - przyznaje w końcu dyrektorka w rozmowie z tvn24.pl. - Żałuję, że do tego doszło. Nie miał prawa, chociaż robił to na życzenie rodziny. Dlatego wyciągnę wobec niego konsekwencje.
Kanik zapewniła równocześnie, że od sierpnia pan Adolf nie dostaje już alkoholu. - Był to odosobniony przypadek - podkreśla.
Ciepłe mieszkanie. Przyjazny dyskont. Chłodna ławka w parku. W zasadzie to podczas działania mieliśmy "wyjebane". Ciekawość Xnanaxu - jako środka występującego dość często w popkulturze. Zmęczenie i chęć relaksu po ciężkim tygodniu w pracy.
Ktoś jadł z mojego talerzyka.
Obudziłem się całkiem wyspany. Niedziela. Wreszcie wolne. Dalej w mocno sennym nastroju podnoszę głowę i słyszę głos A "Co tu się działo?". Od łóżka aż po kuchnię totalny rozpierdol. Powoli wracają wspomnienia...
Co mną głównie kierowało - ciekawość oraz chęć nowych doznań. Nigdy wcześniej nie przeżyłem halucynacji więc towarzyszyła mi również ekscytacja przed nieznanym. Namówiłem mojego znajomego do podróży w tą nieznaną razem ze mną. Spotkaliśmy się u niego. Wieczór i tylko śpiąca babcia za ścianą.
Postaram się jak najdokładniej opisać to co czułem i widziałem przez całą noc.
Wstępu słów kilka
A więc nadszedł czas aby skrobnąć kilka słów od siebie. Tematem (jak zapewne się można domyślić) będzie kodeina, bliski krewniak morfiny (cały czas zastanawiam się jak bliski). Niech to TR będzie dla was czymś, co być może skłoni do przemyśleń.
Byłem otwarty na nowe doświadczenie, z lekkimi obawami. Podróż miała miejsce w drewnianej chatce w górach, pod lasem z dala od cywilizacji. Moi dwaj towarzysze, doświadczeni w przyjmowaniu tej substancji, otaczający ciepłem, i dający poczucie bezpieczeństwa. Muzyka pozytywna, snująca się powoli. Album solowy "Fever Ray", którego już nigdy nie zapomnę.
Doświadczenie nadchodziło bardzo wolno, jak na palcach po jakiejś godzinie od wzięcia pierwszej dawki. Zaczęło się od dziwnego kojarzenia rzeczy znajdujących się w pomieszczeniu. Tylko gra wyobraźni i skojarzeń. Majtki na sznurku miały coś wspólnego z twarzą, albo napis na butelce Sprite bardzo domagał się przeczytania. Brzmiał on „DUŻO, DUŻO”. Potem zobaczyłem, że łóżka nie są do siebie równolegle. To wszystko można określić jako niesamowite wyostrzenie uwagi na szczegóły z otoczenia.