W czasie lockdownów wzrosła liczba dostaw narkotyków bezpośrednio do domów klientów - podało Francuskie Obserwatorium Narkotyków i Narkomanii (OFDT). Dilerzy oferują promocje, karty lojalnościowe i wyszukane opakowania, komunikują się z klientami przez media społecznościowe.
Dostarczanie narkotyków bezpośrednio do domów klientów stało się zjawiskiem masowym, które upowszechniło się w czasie dwóch lockdownów we Francji – wskazuje OFDT w raporcie.
W mediach społecznościowych dealerzy i ich klienci posługują się często „językiem wędkarzy”, np. „Masz dość chodzenia na ryby? Przywieziemy połów do domu”, a dostawy określane są m.in. jako „Uber shit”, „Allo Weed”, „Ubercoke”.
Kokaina, marihuana czy ecstasy są transportowane do klienta rowerem, samochodem lub skuterem.
Dostawy, według OFDT, są skierowane przede wszystkim do dużych metropolii, do klasy średniej i wyższej, ale w czasie lockdownów rozprzestrzeniły się również na obszary wiejskie.
„W okresie odosobnienia, kiedy poruszanie się było utrudnione, dilerzy stali się szczególnie ofensywni; przychodzili do kupujących zamiast czekać na nich na osiedlach” - zauważa badacz Michel Gandilhon z OFDT, cytowany przez dziennik „Le Figaro”.
Wskazuje również, że o ile w miastach dilerzy transportują raczej małe ilości narkotyków, to na wsiach zwykle przywożą klientom dostawy hurtowo. Gandilhon opisuje również kampanie promocyjne dilerów, jak m.in. z okazji Black Friday.
Narkotyki nie są już dostarczane w zwykłych saszetkach, ale docierają do domów starannie zapakowane w wyszukanych paczkach zawierających karty lojalnościowe.
Handlarze wykorzystują klipy publikowane za pośrednictwem Facebooka, Instagrama, Snapchata czy WhatsApp, w których często nie bez humoru promują swoje towary. Media społecznościowe, w których panuje „trend leseferyzmu” w imię wolności, stały się dla handlarzy świetnym medium – uważa Gandilhon.
Dostawy narkotyków w miastach kontrolowane są przez największe sieci dostawcze, ale w handel zaangażowani są również mniejsi gracze. Są to małe struktury składające się z dwóch lub trzech samozatrudnionych osób. Narkotyki dostarczane są często wraz z pizzą, bywa że konsumenci sami stają się następnie dilerami – wskazuje badacz.
Gandilhon uważa, że ten nowy sposób dystrybucji narkotyków i niezliczona liczba uczestników procederu znacznie komplikują pracę policji.
Z Paryża Katarzyna Stańko (PAP)
ksta/ akl/