czwartek, 23/02/2023 - ok. godz. 15

Francuska firma wyprodukowała czekoladki tak bardzo przypominające marihuanę, że aż zmusiły do interwencji policję.
Jacker, francuska marka streetwearowa i magazyn, wyprodukowała czekoladki, które do złudzenia przypominają... marihuanę.
Czekoladki o nazwie Jacker Haze po raz pierwszy zaprezentowane zostały w maju podczas międzynarodowego festiwalu sportów ekstremalnych FISE w Montpellier we Francji.
Firma rozdawała wówczas za darmo torby wypełnione czekoladkami.
– Tłum był zszokowany, bo wszyscy myśleli, że w ich ręce dostały się torby pełne zioła. Proste, ale skuteczne, nie potrzebowaliśmy niczego więcej, aby podczas festiwalu sportów ekstremalnych zrobiło się o nas głośno – opowiada Jorlan Mariotat z 'Jacker Mag'.
Jak mówi Mariotat, podczas festiwalu grupa dzieciaków próbowała sprzedawać Jacker Haze jako marihuanę. Do akcji wkroczyła policja i skonfiskowała czekoladki.
Czekoladki wykonane zostały z dmuchanego ryżu pokrytego czekoladą.
Kolor, przez który tak trudno jest je odróżnić od marihuany, został uzyskany dzięki zastosowaniu liści zielonej herbaty.
Czekoladek nie da się kupić osobno, firma Jacker dodaje je do każdego zakupu dokonanego na ich stronie oraz w sklepach stacjonarnych. Dla spotęgowania efektu Jacker Haze pakowane są w charakterystyczne woreczki strunowe. Oczywiście czekoladki nie zawierają THC.
ok. 2g benzy, 300mg dekstrometorfanu, 250mg Dimenhydrynatu
czwartek, 23/02/2023 - ok. godz. 15
Różnie: raz tylko potrzeba zrelaksowania się i rekreacyjnego użycia, spędzenia miłego wieczoru. Innym razem w celach uspokajających, żeby polepszyć nastrój, poczuć błogostan.
Bezsenna noc, klonazepam właśnie się skończył, recepta jest, lecz w aptece zbrakło. Dziś brałam tylko 1 mg rano, co, jak na ostatnie dni i moje balowanie z klonem, to naprawdę mało. Mogę się cieszyć, że jedynym efektem ubocznym jest bezsenność. Ta noc skłania mnie do przemyśleń na temat tego leku, które miałam już wiele razy wcześniej. Teraz postaram się je ułożyć w sensowną całość.
O klonazepamie słów kilka
Zdecydowałem się, ze względu na problemy w domu, samo jednak nastawienie było pozytywne, z drugiej strony bałem się jakichś efektów ubocznych typu halucynacje.
Całość zaczęła się 30 kwietnia ubiegłego roku. Chociaż w sumie trochę wcześniej, bo 29 dnia tego miesiąca dostałem propozycję. Zaczęło się od wagarów i graniu u kolegi w fife. Był tam też jeszcze jeden, który zaproponował mi "palitko". Gorliwie odmawiałem, jednak kolejnego dnia po dostaniu ostrej reprymendy od matki zadzwoniłem z pytaniem: "Aktualna propozycja?". On odpowiedział, że tak, dogadaliśmy się w kwestii pieniężnej (która wyniosła mnie aż 15zł) i umówiliśmy się w znanym nam obu miejscu.
Bardzo dobry set & settings: sam na stancji, zaliczona sesja letnia, piwo i szama w lodówce. Znakomity humor i wielka ochota na bombę.
To mój drugi w życiu bad trip z MJ, chociaż wydawało mi sie, że jest to niemożliwe w warunkach w jakich zapodałem inhalację. W skrócie - nie lubię palić w towarzystwie, bo właśnie w taki sposób doznałem naprawdę nieprzyjemnego bad tripa i od tamtej pory wolę robić to gdy jestem sam. Kiedy jestem sam faza jest znakomita, bądź po prostu łapie mnie zwykła zamułka. Tym razem było inaczej...
Komentarze