Kobieta przyjęła dawkę farmaceutyków w dniu swojego procesu o posiadanie marihuany.
55-letniej Elizabeth Ivol, znanej opinii publicznej jako Biz, postawiono zarzut dostarczania konopi innym chorym na sclerosis multiplex (stwardnienie rozsiane, w skrócie SM), jednak sąd uznał w środę, że oskarżona nie jest w stanie dłużej uczestniczyć w procesie ze względu na szybko pogarszający się stan jej zdrowia. Prokurator Sue Foard zaakceptowała opinię biegłego z zakresu medycyny i stwierdziła, że kontynuowanie procesu byłoby niewłaściwe.
Pani Ivol pozostawała ostatniej nocy w stabilnej kondycji po tym, jak bez przytomności w jej domu na wyspie Orkney znaleźli ją członkowie wspierającego ją Sojuszu Legalizacji Konopi (Legalise Cannabis Alliance), którzy przybyli na wyspę, by przekonać kobietę, żeby nie odbierała sobie życia.
Poruszająca się na wózku kobieta, prowadząca kampanię promarihuanową na własną rękę, została obciążona zarzutem dystrybucji, posiadania i produkcji konopi. Publicznie mówiła, że odbierze sobie życie bez względu na werdykt sądowy i zrobi to na znak protestu przeciwko prawu zabraniającemu chorym na stwardnienie rozsiane zażywać narkotyk w celu zahamowania bólu. Przez lata walczyła o to, by konopie - zatwierdzone w prawie brytyjskim jako narkotyk klasy B - zostały zalegalizowane do użytku medycznego i otwarcie informowała o wyrabianiu marihuanowych czekoladek, którymi się zajadała i częstowała chorych znajomych.
Jednak w sierpniu ub. roku jej dom został najechany przez policję, która zatrzymała wszystkie rośliny konopi, komputer oraz notatnik z adresami. Podczas procesu, który rozpoczął się dwa tygodnie temu, pani Ivol przyznała się do wyrabiania czekoladek z dodatkiem konopi, które wysyłała do innych chorych na SM, ale stwierdziła, że nie wiedziała, iż robi coś złego. Powiedziała, że brała narkotyk, aby złagodzić ból, który - jak to opisała - był jak "drut kolczasty przeciągany przez plecy".
"Mam spazmy mięśni i tracę wzrok, ale ból jeszcze nie minął. To wszystko jest bardzo, bardzo bolesne" - powiedziała w sądzie Ivol, u której nieuleczalny stan choroby stwierdzono na początku lat 90. Podczas procesu, który odbywa się w jednym z budynków centrum rozrywkowego ze względu na łatwiejszy dojazd wózka inwalidzkiego, powiedziała, że próbowała lekarstw zalecanych przez lekarza, ale według niej niektóre z nich mają "straszne" efekty uboczne.
"Chodziło albo o konopie, albo o nic. Próbowałam już wszystkiego i nic nie pomagało" - powiedziała Ivol. Dodała też, że długo opierała się przed wzięciem marihuany ze względu na potępienie, z jakim się ona spotyka, jednak w końcu zaczęła palić jednego jointa co wieczór.
Po odkryciu, że jest to jedyny sposób na kontrolowanie swojego stanu zdrowia, pani Ivol zrobiła to, co sama nazwała "specjalnymi belgijskimi czekoladkami", aby pomóc niepalącym chorym na SM. Wymyśliła nawet formułę przygotowywania okładów z konopi, które można przykładać do skóry.
Wczoraj, kilka godzin przed tym, jak znaleziono ją nieprzytomną, Ivol powiedziała w programi BBC "Good Morning Scotland", że jest rozczarowana tym, iż nie może wykorzystać procesu w celu kampanii na rzecz legalizacji konopi do użytku medycznego. Powiedziała, że mogłaby przeprowadzić ostateczny protest przez przedawkowanie środków uśmierzających ból.
"Spalę się zanim to zrobię, a później zasnę. Wtedy będzie koniec, robota skończona - ktoś inny przejmie pałeczkę - ja jestem już zmęczona".
Zażywanie konopi przez osoby dorastające może być zagrożeniem dla zdrowia psychicznego - ostrzegają czołowi brytyjscy psychiatrzy.
Profesor Robin Murray z Instytutu Psychiatrii w Londynie powiedział, że badanie 4000 Holendrów sugeruje, iż konsumenci konopi są siedem razy bardziej podatni na problemy psychiczne. Powiedział też, że działanie narkotyku może korespondować u niektórych ludzi z genetycznie przenoszonymi schorzeniami i stwarzać problemy ze zdrowiem psychicznym.
Tymczasem doroczna konferencja Brytyjskiego Stowarzyszenia Medycznego w Torquay odrzuciło większością głosów wezwania do zalegalizowania konopi.
tłum. luxx
Komentarze